Recenzja gry Borderlands 2 - tak powinno się robić sequele! - Strona 3
Gra Borderlands 2 startowała z zupełnie innej pozycji niż jej poprzedniczka i miała trudniejsze zadanie. Fani pierwowzoru nie muszą mieć jednak powodu do obaw – Gearbox ofiarował im kontynuację z prawdziwego zdarzenia, sequel totalny.
Przystojny Jacek, czyli Główny Zły w Borderlands 2. Niech nie zwiedzie Was to słodkie przezwisko. Podczas gry naprawdę znienawidzicie tego drania.
Oprawa wizualna w stosunku do pierwowzoru nie uległa gruntownemu przeobrażeniu – nadal mamy do czynienia z typową dla komiksu kreską. Artyści mocniej popracowali nad tłami, dzięki czemu lokacje prezentują się znacznie bardziej efektownie. Pod nieco innym kątem dopracowano Sanktuarium, czyli bazę wypadową graczy i zarazem jedyne bezpieczne miejsce na Pandorze. Wreszcie czuć, że metropolia żyje – po ulicach przechadzają się przechodnie, każdy z nich ma coś do powiedzenia, a bohaterowie niezależni nie stoją jak kołki, nie okazując przy tym żadnych oznak życia. Beznamiętna pustka w „jedynce” mocno dawała się we znaki i utrudniała dogłębne wejście w ten fantastyczny świat – tutaj problem ten znikł całkowicie.
Kapitalne wrażenie zrobiła na mnie muzyka, zespół z gwiazdorami w składzie (Jesper Kyd, Cris Velasco, Sascha Dikiciyan) popisał się zdecydowanie bardziej niż w pierwowzorze – kawałki są żywsze, przez co lepiej komponują się z nieustanną jatką, a za utwór mocno przypominający dokonania Trenta Reznora z Nine Inch Nails któremuś z mistrzów należą się brawa. Reszta oprawy audio również została wykonana bez zarzutu. Moc doskonale udźwiękowionej broni czuć w głośnikach przy każdym wystrzale, a dobrze dobrani aktorzy pozytywnie wpływają na odbiór kwestii mówionych. Inna sprawa, że dialogi są świetnie napisane, kolejny plus dla scenarzystów.
Lista mankamentów Borderlands 2 jest krótka i nikną one pośród licznych zalet. Największe „ale” mam do systemu szybkiej podróży, który aż się prosi o możliwość wybrania celu z poziomu mapy głównej. Na dodatek większość lokacji ma tylko jeden punkt teleportujący, wskutek czego często tracimy cenne minuty, przechodząc przez cały obszar na piechotę. Nie podoba mi się też uparcie forsowany przez Gearbox pomysł na wspólny loot – po walkach z bossami na pewno dojdzie do dantejskich scen, gdy członkowie drużyny będą na wyścigi zbierać wyrzucone klamoty. Za to typowych bugów w grze nie uświadczymy – produkt jest piekielnie mocno dopracowany praktycznie pod każdym kątem.
Borderlands 2 to gra totalna, wzorcowy przykład dla innych producentów, jak powinno się tworzyć sequele. Nie dość, że autorzy przygotowali porządną, niesamowicie długą kampanię, którą można zaliczyć zarówno samotnie, jak i w drużynie, to na dodatek pokusili się o liczne zmiany, zwiększające ogólny komfort rozgrywki. Wszystkie elementy, do których mieliśmy zastrzeżenia w pierwowzorze, zostały w jakiś sposób usprawnione, poczynając od fabuły, poprzez znacznie bardziej zróżnicowane lokacje i większy garnitur wrogów, a na ułatwiających życie poprawkach w mechanice kończąc.
Pierwsze Borderlands musiałem dawkować sobie w niewielkich porcjach, bo po kilkunastu godzinach zabawy gra zaczęła mnie po prostu nużyć. Obawiałem się tego samego podczas obcowania z „dwójką”, ale tym razem nic takiego nie miało miejsca. Do samego końca dzieło Gearbox Software potrafiło przykuć mnie do monitora, co biorąc pod uwagę czas z nim spędzony – 35 godzin przy pierwszym podejściu, bez wykonania około 20 zadań pobocznych! – jest wynikiem iście fenomenalnym. A przecież po pokonaniu bossa bossów zabawa się nie kończy. Produkt nadal można eksploatować w trudniejszej wersji z całym dotychczas zdobytym ekwipunkiem, a na swoje pięć minut czekają kolejni bohaterowie – na razie trzech, a wkrótce czterech, bo jeden zostanie dodany za kilkadziesiąt dni w formie płatnego DLC. Wystarczy?
Podsumowując – Borderlands 2 to dzieło absolutnie wybitne. Gra obszerna, dopracowana i zapewniająca masę kapitalnej zabawy, zarówno solo, jak i w trybie kooperacji. I choć konkurencyjni wydawcy nie odkryli jeszcze wszystkich swoich kart, już teraz można powiedzieć, że druga wyprawa na Pandorę będzie głównym pretendentem w walce o tytuł najlepszej strzelaniny powoli mijającego roku. Spoglądając w kalendarz, mam wrażenie, że tej jesieni nie wyjdzie nic równie dobrego.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl