Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 czerwca 2012, 11:39

autor: Wojciech Mroczek

Recenzja gry TERA - koreańskie MMO na poziomie - Strona 2

TERA wciągnęła nas na grubo ponad miesiąc. System walki, ogromne krainy i piękna grafika to największe atuty tego azjatyckiego MMO. Czy przesiadka na TERĘ ma sens?

Nierzeczywista uroda

Koreańskie Bluehole Studio, zamiast samemu klecić silnik graficzny, wysupłało z budżetu pieniądze na zakup Unreal Engine 3. Potem zaś dołożyło wszelkich starań, by wycisnąć z niego jak najwięcej. Efekt? Doskonały! Bez cienia przesady można powiedzieć, że TERA to obecnie najefektowniejsza gra MMORPG. Już od pierwszych chwil zachwyca pięknem i szczegółowością lokacji. A im dalej, tym ciekawiej i lepiej. Góry, stepy, lasy, bagniska, miasta, wioski... co chwilę zmienia się nie tylko scenografia, ale i nastrój. Detale przyprawiają o zawrót głowy, architektura wzbudza podziw, a wszystko zdaje się żywe i przepełnione baśniowym duchem. Do tego skala otoczenia potrafi nieraz przytłoczyć – zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę, że krajobraz, który podziwiamy, nie jest jedynie tłem, że w większość miejsc majaczących gdzieś na horyzoncie możemy się udać i zastaniemy w nich z pewnością coś ciekawego.

Nie mniejsze wrażenie niż otoczenie robią mieszkańcy Tery – tak rasy grywalne, jak i przeciwnicy oraz wszelcy reprezentanci miejscowej fauny (też zresztą na ogół nieprzyjaźnie do nas nastawionej). Projektom postaci i szeregowych stworów nie sposób cokolwiek zarzucić. Natomiast wygląd co większych bestii i bossów to już mistrzostwo. Zdawać by się mogło, że twórcy mają wręcz nieograniczoną inwencję w kreowaniu przeróżnych wymyślnych stworów (i umieszczaniu na ich ciałach w przedziwnych miejscach kolców, rogów i ostrz). Wielcy wrogowie zdarzają się często, ale dzięki dużemu zróżnicowaniu nie powszednieją. Tym bardziej, że różnią się między sobą nie tylko wyglądem i liczbą punktów zdrowia, które trzeba z nich wytłuc, nim padną bez ducha, ale i stylem walki.

Od niedawna w serwisie Gaikai, który pozwala na grę w tak zwanej „chmurze”, można zapoznać się z demem TER-y, które daje dostęp do prologu. Nie trzeba pobierać żadnych plików, bo gra toczy się po stronie serwera, a do nas trafia tylko sygnał wideo i audio, ale za to potrzebne jest naprawdę solidne łącze.

Na osobną pochwałę zasługuje animacja. To, jak naturalnie poruszają się wszystkie postacie i stwory, sprawia, że zwiększa się wrażenie ich realności. Co trzeba uznać za nie lada sztukę, wziąwszy pod uwagę, jak wymyślna i groteskowa jest anatomia niektórych stworzeń zamieszkujących Terę. Płynny i „organiczny” ruch wzmaga wrażenie, że świat wokół nas i istoty w nim egzystujące żyją i oddychają – no, chyba że mówimy o tych z nich, które z założenia są zwłokami poruszanymi przez demoniczną magię. Jednak i im nie sposób odmówić upiornego wdzięku, gdy krok za krokiem nieubłaganie podążają w naszym kierunku.

Czy jest coś, co irytuje lub nie pasuje? Cóż, nie każdemu musi spodobać się baśniowość oprawy. Tym bardziej że posiada ona pewien charakterystyczny, azjatycki rys, który miejscami mocno rzuca się w oczy – dotyczy to zwłaszcza elfów i postaci kobiecych. W sumie jednak jedynym poważnym zastrzeżeniem, jakie można mieć do grafiki, jest małe zróżnicowanie wyglądu przedmiotów. Zresztą sam wybór ekwipunku jako takiego również nie powala. Tego samego miecza zdarzy nam się nieraz używać przez dziesięć czy piętnaście poziomów rozwoju postaci – i to bynajmniej nie z sentymentu, ale ponieważ czekamy na lepszy. A kiedy już uda się zdobyć przedmiot, z wyglądu którego jesteśmy zadowoleni, i drugi, który odpowiada nam pod kątem statystyk, możemy skorzystać ze specjalnych usług pozwalających nadać dowolną prezencję broni czy zbroi. To i możliwość tworzenia nowych typów oręża i pancerza ratuje trochę sytuację, niemniej ta warstwa gry jawi się odrobinę zbyt ubogo. Jest to o tyle dziwne, że przecież ekwipunek ma bezpośredni związek z walką. Ta zaś stanowi najmocniejszy punkt koreańskiego MMO.

W ogniu walki

Każdy, kto grał w MMORPG wzorowane w mniejszym bądź większym stopniu na World of Warcraft (lub też w samego WoW-a), wie doskonale, jak żmudne, powtarzalne i zwyczajnie nudne robią się po jakimś czasie starcia z hordami wrogów. Potyczki, które polegają głównie na odpalaniu kolejnych ataków, w miarę jak stają się one dostępne, i obserwowaniu kilku pasków i liczników, wymagają może od gracza odrobiny praktyki i strategii, ale z pewnością nie należą do ekscytujących. Bo nawet największy, najgroźniejszy przeciwnik nie dostarcza emocji, jeśli jego jedyną funkcją jest stanie naprzeciwko naszej postaci i czekanie na własną turę ofensywy. W przypadku TER-y udało się tego uniknąć – tu każda walka może być inna od poprzedniej i dostarczyć silnych wrażeń. A to dlatego, że o wyniku nie decyduje wyłącznie przewaga ekwipunku i statystyk. Bardzo wiele zależy od naszego refleksu i zręczności – TERA pod tym względem prezentuje się niemal jak gra akcji.