Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 30 kwietnia 2012, 15:49

autor: Przemysław Zamęcki

Monochromatyczne faux pas – recenzja gry Bloodforge - Strona 2

Bloodforge ma wszystko, co teoretycznie powinien mieć interesujący slasher. Ciekawy koncept, niezłą grafikę, hektolitry wylewającej się z ekranu krwi, broni do wyboru, do koloru. Coś jednak nie zagrało.

Jucha zalewa ekran, odcinane są członki, głowy w powietrzu furkocą aż miło, ale nie sprawia to szczególnej frajdy. Głównie z powodu powtarzalności samych animacji, jak i mało zróżnicowanych przeciwników. Ponadto głupich, jak nie przymierzając beczka kapusty. Wszyscy tłumnie ganiają za Cromem, sprawiając wrażenie bandy szczerbatych przedszkolaków biegających za cukierkami. Nie lepiej jest z potężniejszymi przeciwnikami, wyprowadzającymi tak sygnalizowane ataki, że wręcz nie da się ich nie uniknąć. Za to załatwienie takiego draba wymaga kilkunastu uderzeń miecza lub młota, przez co przy dziesiątym kolesiu z nudów rozrywa człowiekowi zawiasy w szczęce. Crom posługuje się także kuszą, ale jej skuteczność jest tak wątpliwa, że prawie zupełnie bym o niej zapomniał. Co nie znaczy, że jest ona całkiem nieprzydatna. Jako że przeciwnicy grzecznie przemieszczają się za bohaterem, więc kuszą bez strat własnych można ich wypunktować, czemu nie? No i na koniec jeszcze jedno porównanie – każde starcie podsumowywane jest odpowiednią oceną. A, B i tak dalej. Pewien diabeł zapłacze się ze śmiechu.

To jednak nie walka rozkłada Bloodforge’a na łopatki. Czyni to bowiem pijany kamerzysta. W trakcie biegu obraz telepie się w tę i we w tę tak, że można nabawić się choroby morskiej. Kojarzycie taki serial Klasa na obcasach? Zamysł artystyczny gry dorównuje mniej więcej tamtemu gniotowi, z tym że w grze jeszcze skutecznie przeszkadza w starciach z przeciwnikami.

W trakcie rozgrywki Crom rozwija także różne umiejętności pomocnicze. Może to być na przykład wielki wąż, który aktywowany razi przeciwników skupionych wokół bohatera. Umiejętności te są nawet przydatne i potrafią wyratować z opresji, szczególnie gdy zrobi się zupełnie ciasno. Koleś dysponuje również potężnymi ciosami, które ładujemy w specjalnie do tego przeznaczone miejsca, oraz wpada w berserkerski szał. Czas wtedy zwalnia, a my wyprowadzamy przez kilka sekund potężne uderzenia. Pod kupkami kamieni znajdują się też różne dopalacze i zdrowie, co nieco urozmaica zabawę.

Monochromatyczna oprawa gry może się podobać. Z tym że po kilkudziesięciu minutach staje się zwyczajnie monotonna. Sytuacji nie ratuje jakość samej grafiki, której dalszy plan został potraktowany zupełnie po macoszemu. Lokacje są podobnymi do siebie, zachlapanymi krwią tunelami. I to pomimo faktu, że odwiedzamy kilka krain. Nic, na czym można zawiesić oko. Niezłe wrażenie sprawiają za to modele postaci, choć Crom z wielką maską z potężnymi rogami na głowie wygląda tyleż groźnie, co głupkowato. Paleta cieplejszych barw pojawia się w niektórych przerywnikach.

Bloodforge ma ciekawą koncepcję świata. Zupełnie niewykorzystaną. Grę pogrąża chaotyczny system walki z nieistniejącą sztuczną inteligencją przeciwników i kamera. Artystyczne zabiegi legły pod gruzami niedoróbek i złych decyzji. Może, gdyby nie był to tytuł skierowany jedynie do dystrybucji sieciowej, autorzy rozwinęliby skrzydła, oferując większy rozmach? Tego się już, niestety, nie dowiemy.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej