Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 kwietnia 2012, 12:33

autor: Przemysław Zamęcki

Strachy na Lachy - recenzja gry Silent Hill: Downpour - Strona 2

Japońscy producenci mają za sobą lata doświadczeń w straszeniu graczy, a tymczasem wykonanie kolejnej części swojej sztandarowej serii z dreszczykiem powierzają naszym południowym sąsiadom. Sprawdzamy, jak czeskie Vatra Games wywiązało się z tego zadania.

Podczas penetracji miasta, które po części ma otwartą strukturę ograniczoną, jak to zwykle bywa, różnymi „zawalidrogami”, niepozwalającymi dotrzeć tam, gdzie nas nie chcą, klimat trochę siada, ale za to dochodzi ciekawy element związany z wytrzymałością napotykanych stworów. Otóż od czasu do czasu pada deszcz, który w ciągu kilku minut może przekształcić się w gwałtowną burzę. Im gorsza jest pogoda, tym maszkarony są bardziej odporne na ciosy. Pozostaje więc gdzieś się zatrzymać i zaczekać, aż aura się uspokoi. Chyba że się ma za dużo apteczek, względnie szczęścia, bo zdecydowanie najgorszym elementem gry jest mechanika walki.

Penetrując zakamarki, znajdziemy mnóstwo różnego rodzaju broni. Za oręż może posłużyć stalowy pręt, gazrurka, młotek, szpadel, wielki młot, łom, krzesło, gaśnica, pistolet i inne rodzaje pukawek. Co się nawinie pod rękę. Część z tych przedmiotów ulega uszkodzeniu, stając się mniej efektywna. I to zostało nawet nieźle pomyślane. Okładanie pokrak ręką jest trochę bez sensu, dlatego trzeba umieć reagować na zaistniałą sytuację i w razie czego szybko podawać tył, rozglądając się za czymś, czym można będzie oddać. Jest to fajne, ale kompletnie zabija ducha Silent Hill. Ponadto sterowanie postacią w trakcie tych manewrów to droga przez mękę. Bohater jest drewniany, reaguje jak mucha w smole, a na dodatek blok, który teoretycznie powinien pomagać w obronie, mam wrażenie, że działa, jak chce i kiedy chce. No, nie nadaje się do niczego i już. Trafienie czegokolwiek z broni palnej zakrawa na cud, a stwory, których pod koniec gry przybywa w tempie geometrycznym, czynią z Downpour nie horror, a bezmyślną naparzankę. Co gorsza, zdarza się, że „jakieś coś” znienacka wpakuje nam się na plecy, a jego zrzucenie wymaga desperackiego szarpania gałką pada. Czesi chcieli zrobić horror czy slasher?

Jednym z lepszych elementów, jakie gra ma do zaoferowania, są zagadki. Zgodnie z tradycją na początku rozgrywki możemy wybrać ich poziom trudności. W zależności od tego rozwiązania różnią się od siebie. W trakcie eksploracji trzeba uważnie się rozglądać, bo bez odnalezienia niektórych przedmiotów szanse na wpadnięcie na odpowiedni sposób czy kombinację są nikłe lub żadne. Po kilku godzinach natrafiamy też na latarkę emitującą światło ultrafioletowe i tym samym wskazującą część ważnych śladów lub przedmiotów.

Są też niestety głupie zagadki. A właściwie nie tyle same zagadki, co głupie ich umiejscowienie. W liniowej części gry, dzięki odnalezieniu kombinacji szyfru, można dostać się do pewnego sejfu i wyciągnąć z niego pistolet. Pół godziny później wpadamy w dziurę nad przepaścią i drogocenny z punktu widzenia bohatera przedmiot przepada. Przepada, kiedy ja jeszcze ani razu nie zdążyłem z niego wystrzelić. Bo zwyczajnie nie był potrzebny – stwory były na tyle słabe, że wystarczały im cztery puknięcia lekkim młotkiem. Gdzie tu jakaś logika? Na szczęście to wyjątek, bo dzięki ciekawym wyzwaniom można grze podciągnąć ocenę o jeden punkt.

Zaraz za łamigłówkami są halucynacje, jakim poddawany jest Murphy. Kiedy otoczenie nagle się przeobraża, zmianie ulega perspektywa, a bohatera zaczyna prześladować tajemnicza anomalia powodująca przyśpieszenie bicia serca, choć raczej nie z powodu strachu. W tych fragmentach akcja zazwyczaj pędzi na złamanie karku, a gra nabiera charakteru zręcznościówki, co akurat zupełnie mi nie przeszkadzało. Może dzięki odpowiednio dawkowanej dynamice, a trochę i przejściu w stan psychicznej penetracji zbzikowanego umysłu Murphy'ego, momenty te wydały mi się spójne, przemyślane i kapitalnie zrealizowane.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej