Nietoperz w jeszcze lepszej formie - recenzja gry Batman: Arkham City
Batman w dalszym ciągu jest w swojej szczytowej formie! Co takiego czeka Człowieka Nietoperza w tytułowym Arkham City i dlaczego warto ponownie wybrać się z nim we wspólną podróż?
Stworzenie udanej kontynuacji nigdy nie jest łatwą sprawą, szczególnie gdy za podstawę do dalszych prac ma się produkt tak kompletny, przemyślany i grywalny jak Batman: Arkham Asylum. Gra ta nie bez powodu po dziś dzień jest przy różnych okazjach chętnie przywoływana jako wzór do naśladowania. Ja na dalsze przygody Batmana czekałem bez wielkiego ciśnienia, licząc na typową kontynuację oferującą więcej tego samego. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że druga część nie jest zwyczajnym odcinaniem kuponów od sukcesu „jedynki”, a zupełnie odrębnym dziełem, które bez problemu znajdzie swoje własne miejsce w panteonie najlepszych gier wideo.
Arkham Asylum zostało dobrze zapamiętane między innymi za sprawą solidnej i wciągającej fabuły, toteż nie powinien dziwić fakt, że w Arkham City jest ona równie ważna, a niektórych aspektach wypada nawet lepiej niż we wcześniejszej części serii. Akcja nowej gry skupia się na dwóch zasadniczych wątkach. Po pierwsze – mamy tytułowe Arkham City, czyli odkupione od miasta Gotham slumsy. Kontrolę nad tym obszarem przejmuje Hugo Strange, wpuszczając do niego wszystkich więźniów, którzy zamieszkiwali do tej pory ośrodek Arkham Asylum, i dając im wolną rękę, o ile nie zdecydują się na ucieczkę z tej silnie strzeżonej dzielnicy. Oczywiście Hugo ma w tym wszystkim własny interes, w szczegóły którego początkowo nie zamierza nikogo wtajemniczać. Drugi istotny wątek dotyczy Jokera, który wedle ostatnich plotek zmaga się z ciężką chorobą i istnieje ryzyko, że w najbliższym czasie opuści ziemski padół. Gracze pamiętający zakończenie poprzedniej odsłony cyklu znają zapewne powód choroby, jaka dotknęła odwiecznego wroga Batmana. On sam z kolei, jak to na Jokera przystało, zawsze wydaje się być o krok przed Człowiekiem Nietoperzem, sprytnie manipulując tytułowym bohaterem w celu zrealizowania swoich wcześniejszych planów.
Dwie powyższe kwestie to oczywiście tylko malutki wycinek tego, co czeka na graczy w finalnym produkcie. Do zgłębiania kolejnych niuansów fabuły jesteśmy zresztą skutecznie zachęcani na wiele innych sposobów. Bardzo spodobał mi się pomysł poruszenia tematu „mrocznej strony” Batmana oraz zastanawianie się, czy byłby on w stanie dobrowolnie pozbawić kogoś życia, gdyby postępek ten miał przyczynić się do dobra ogółu. W śledzeniu kolejnych wydarzeń swój udział ma także obecność całej masy doskonale znanych postaci z uniwersum DC. Oprócz Jokera, który siłą rzeczy przewija się przez całą grę, nasze ścieżki krzyżują się między innymi z Pingwinem, panem Freeze'em czy Kobietą-Kotem, przy czym w moim osobistym rankingu pierwsze miejsce należy się reprezentantom Ligi Zabójców. Wątek ten wydaje się najciekawszy, ale szczegóły z oczywistych względów zachowam dla siebie. Niewielką skazą na bardzo pozytywnym wizerunku całości jest śladowy udział w głównych wydarzeniach sprzymierzeńców Batmana, szczególnie Robina, który zalicza jedynie gościnny występ. Nie można natomiast nie wspomnieć o świetnym zakończeniu Arkham City, co obecnie w grach jest raczej rzadkością. Oby tylko nie zostało ono „popsute” przez jakieś fabularne DLC.