Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 maja 2011, 18:10

autor: Łukasz Malik

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów - recenzja gry

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to na pewno jedna z najważniejszych tegorocznych premier w Polsce. W recenzji odpowiadamy na pytanie, czy twórcy podołali gigantycznym oczekiwaniom graczy oraz jak wywiązali się ze składanych obietnic.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • wciągająca, świetnie opowiedziana, nieliniowa historia;
  • bezkompromisowość i dbałość o szczegóły;
  • rewelacyjne dialogi;
  • różnorodność zadań pobocznych;
  • piękna grafika i oprawa artystyczna;
  • skalowalny poziom trudności – każdy znajdzie coś dla siebie.
MINUSY:
  • zakończenie pozostawia ogromny niedosyt;
  • drobne techniczne niedoróbki.

Czy da się stworzyć grę przystępną i nowoczesną, będącą równocześnie bezkompromisową i wymagającą? Wiedźmin 2: Zabójcy Królów  udowadnia, że jest to jak najbardziej wykonalne. Nie chcę sprowadzać pracy zespołu do tanich porównań, ale RED Studio bierze to co najlepsze w dokonaniach BioWare (Mass Effect 2) i Obsidian Entertainment (Fallout: New Vegas), wprowadzając tonę swoich pomysłów oraz niespotykaną oprawę artystyczną. Wiedźmin 2 zachwyca na tak wielu płaszczyznach, że trudno jednoznacznie wskazać jego najsilniejszy punkt.

Kluczowy wybór

Właściwa gra składa się z trzech aktów – poprzedzonych kilkugodzinnym prologiem i zwieńczonych króciuteńkim epilogiem. Pod koniec pierwszego z nich dokonujemy wyboru, z którym będziemy musieli żyć przez najbliższe kilkadziesiąt godzin. Strona, po której się opowiemy, ma nieporównywalnie większy i bardziej namacalny wpływ na przebieg rozgrywki niż wszystkie decyzje z pierwszego Wiedźmina razem wzięte. Śladem tajemniczego królobójcy i powracających wspomnień Geralta możemy wyruszyć w towarzystwie dwóch postaci – każda ze swoją przeszłością, ideałami i motywami. Vernon Roche to temerski dowódca oddziału Niebieskich Pasów, zajmującego się pacyfikacją nieludzi. To właśnie Vernon wzbudził przy pierwszym podejściu do gry większą sympatię i to on towarzyszył mi do momentu zobaczenia napisów końcowych.

Iorweth to z kolei dowódca komanda Scoia’tael, uważany za bezdusznego mordercę, który na dodatek współpracuje z królobójcami. Dopiero gdy przy drugim przejściu gry podążyłem jego ścieżką, mogłem przekonać się, że CD Projekt RED nie poszedł na łatwiznę, tylko dał nam naprawdę dobry powód do ponownego kontaktu z Zabójcami Królów. Sympatyzując z Roche’em, tylko przelotem ujrzymy krasnoludzkie miasteczko Vergen, a w przypadku opowiedzenia się po stronie Iorwetha ominą nas intrygi związane z obozem wojskowym Kaedwen i stojącym na jego czele królem Henseltem (rozgrywamy tam tylko jedną skradankową misję). W trzecim akcie co prawda wszystkie ścieżki zbiegają się w jednym punkcie, ale i tak decyzje, które podjęliśmy, doprowadzają do nieodwracalnych konsekwencji i zmiany układu sił politycznych.

Już koniec?

Choć główny wątek stanowi oś napędową drugiego Wiedźmina, to tak naprawdę mógłbym opisać szczegółowo polityczne przepychanki i intrygi, które doprowadziły do takiej, a nie innej sytuacji w królestwach północy. Droga, którą pokonujemy, wypełniona jest zapadającymi w pamięć zadaniami, postaciami i scenami, których próżno szukać w konkurencyjnych grach RPG osadzonych w realiach fantasy. Deweloperzy umiejętnie absorbują uwagę gracza. Po prologu spuszczają nas ze smyczy i pozwalają spokojnie zająć się eksploracją świata oraz zadaniami pobocznymi, by w pewnym momencie wciągnąć nas w wir wydarzeń i w zabójczym tempie poprowadzić do nieuchronnego finału. Tu dochodzimy do prawdopodobnie największej wady Zabójców Królów. Gra kończy się dość nieoczekiwanie i w żaden sposób nie czujemy się spełnieni ani tym bardziej nagrodzeni za nasze wysiłki. Z jednej strony to wynik scenariusza, bo tutaj nie walczymy z „pradawnym złem” i po jego pokonaniu cała kraina nie wiwatuje na naszą cześć – odejście od utartych klisz to kolejny niezaprzeczalny plus gry. Żaden z naszych wyborów nie był jednoznaczny moralnie, więc trudno mówić o jakimkolwiek zwycięstwie. Jednak twórcy Fallout: New Vegas potrafili z tego wybrnąć idealnie, na końcu gry otrzymywaliśmy podsumowanie naszych dokonań, które – jakby nie patrzeć – było swojego rodzaju nagrodą. W przypadku Wiedźmina 2 jest to o tyle dziwne, że w trakcie zabawy oglądamy świetne zrealizowany animowany komiks, który wyjaśnia wątki z przeszłości Geralta oraz przypomina niektóre wybory w poprzednich aktach. Dlaczego czegoś takiego zabrakło po epilogu?

Droga usłana różami

Nie ma się co jednak użalać na zakończenie, wszak zanim do niego dojdziemy, czeka nas około 25-30 godzin wyśmienitej zabawy. Warto grać powoli, niespiesznie eksplorując każdy zakamarek lokacji, bowiem ilość świetnych dialogów, smaczków i perwersyjna wręcz dbałość o szczegóły pokazuje prawdziwy kunszt RED Studio. Poza wieloma nawiązaniami do Sagi (które dotykają również głównego wątku) świat w Wiedźminie 2 oferuje gigantyczną ilość treści oraz humorystycznych wstawek. Sepleniąca prostytutka Świszcząca Zośka, małżeństwo Trolli, libacja na której Geraltowi urywa się film – to tylko wybrane drobiazgi, które łatwo można w ogóle przeoczyć. Jak pisałem w zapowiedzi, twórcy nie traktują gracza jak półgłówka, marker nie tylko nie wskaże nam rozwiązania części questów, ale i bez drobiazgowej eksploracji sporo wątków możemy po prostu przegapić. Deweloperzy nie idą na żadne kompromisy: przemoc, erotyka, wulgarny język, a przede wszystkim dylematy, przed którymi nas stawiają, budują dojrzałą grę dla dojrzałego gracza. Co ważne, ze wszystkich narzędzi narracyjnych korzystają z rozwagą – nie szokują, nie zniesmaczają, tylko tworzą z tych składników namacalny świat. Zadania poboczne często przeplatają się lub w jakiś sposób nawiązują do głównego wątku fabularnego, oferując kilka rozwiązań, które nie zawsze wypadają po naszej myśli.

Dialogi to klasa sama dla siebie, świetnie napisane i zagrane są niepodważalnie jednym z głównych atutów Wiedźmina. Nawet gadki wieśniaków pod knajpą czy żołnierzy w obozie mimowolnie wywołują uśmiech na twarzy. Od przekleństw czasem wręcz puchną uszy, ale w żadnym etapie nie miałem wrażenia, że inwektywy pojawiają się tu w celu wywołania taniej sensacji czy kontrowersji. Po prostu od pijanego wojaka nikt nie oczekuje pięknej i nieskalanej polszczyzny, a i królowi czasem coś się może wymsknąć. Jedynie głos Saskii powodował u mnie zgrzytanie zębami i na usta cisnęły mi się niecenzuralne słowa, ale to naprawdę niewielka rysa na diamencie. Poza nią obsada polskiej wersji spisała się wzorowo. Mówiliśmy o tym wielokrotnie, ale warto wspomnieć raz jeszcze, że na wzór nowych gier BioWare widzimy tylko skróconą wersję kwestii Geralta i muszę przyznać, że rozwiązanie to sprawdza się całkiem nieźle, raptem kilka razy zdarzyło się, że kontekst wypowiedzi był nieco inny niż wskazywał na to skrót.

Wiedźmin 2 – szlifowany diament

Od momentu premiery gry w maju 2011 roku, studio CD Projekt RED cały czas pracuje nad udoskonaleniem swojego dzieła. We wrześniu ukazał się patch 2.0 wprowadzający tryb areny (Geralt odpiera ataki kolejny fal przeciwników), samouczek oraz usprawnienia mechaniki walki. Wraz z premierą wersji na Xboksa 360 ukaże się kolejna darmowa aktualizacja, w której oprócz kolejnych poprawek znajdziemy dwa rozbudowane questy.

Mechaniczna rewolucja

Wraz z przesiadką na nowy silnik RED Studio postanowiło wywrócić do góry nogami w zasadzie całą mechanikę, na jakiej bazował pierwowzór. Największa rewolucja objęła walkę, koniec w rytmicznym wklikiwaniem się w odpowiednią sekwencję, zapomnijcie też o aktywnej pauzie czy rozwijaniu stylów (silny, szybki, grupowy).

Pomimo początkowych problemów z opanowaniem całkowicie nowego systemu, bardzo spodobał mi się kierunek, jaki obrali jego projektanci, choć decyzja o pójściu w stronę gier akcji będzie na pewno szeroko komentowana. Dysponujemy dwoma ciosami (szybkim słabszym i wolnym silniejszym), uskokiem oraz blokiem. Po naciśnięciu jednego z klawiszy ataku Geralt automatycznie doskakuje do najbliższej postaci i zadaje jej cios. Jeżeli nie chcemy, żeby wywijał fikołki przez połowę ekranu, warto blokować się na konkretnym przeciwniku. Już na normalnym poziomie trudności zapomnijcie jednak o bezwiednym maltretowaniu jednego przycisku – to nie Diablo i taka taktyka doprowadzi nas do rychłej śmierci, zwłaszcza jeżeli otoczeni jesteśmy przez grupę przeciwników, którzy nie stoją bezczynnie, tylko zadają mordercze ciosy w plecy. Kluczem do zwycięstwa jest odciąganie pojedynczych wrogów od grupy i umiejętne przeplatanie ciosów, uników i bloków. Gdy dorzucimy do tego znaki (zwłaszcza ochronny Quen i zamraczający Aard), walka staje się bardzo płynna, sprawiająca przyjemność i dzięki świetnym animacjom postaci po prostu ogląda się ją z przyjemnością. Nowy Wiedźmin wspiera pad kompatybilny z Xboksem 360 i muszę przyznać, że grało mi się z nim wyśmienicie.

Pewnym utrudnieniem jest brak możliwości picia eliksirów magicznych podczas starć – możemy to robić jedynie w trybie medytacji, co komplikuje sprawę – gdy dostajemy baty, nie ma opcji łyknięcia sobie Jaskółki, a czasami gra nie daje nam okazji do odpowiedniego przygotowania się do pojedynku.

Świetnie prezentują się ciosy kończące (tzw. finishery), czyli efektowne wstawki, po upływie których przeciwnik jest już na tamtym świecie. Aby coś takiego przeprowadzić, musimy ogłuszyć wroga wspomnianym Aardem (na co mamy określoną szansę, nie udaje nam się to oczywiście non stop) i wykonać podstawowy cios, reszta dzieje się automatycznie. Gdy rozwiniemy drzewko szermierki, do naszej dyspozycji oddane zostaną grupowe finishery. Po napełnieniu paska adrenaliny (robimy to, zadając razy) za pomocą jednego przycisku załatwimy do trzech przeciwników. Choć grupowy finisher możemy zastosować również w walce z pojedynczym wrogiem, to z naturalnych przyczyn przy starciach z bossami głupio byłoby pokonywać ich za pomocą jednego przycisku, zwłaszcza że nie ma ich zbyt wielu. Alternatywą dla tej ścieżki rozwoju jest spowalniający przeciwników znak Heliotrop (Znaki) oraz Berserk (Alchemia), dzięki któremu zadajemy nadnaturalnie duże obrażenia.

Rozwój postaci (co typowe w przypadku fachu białowłosego Riva) został praktycznie w całości podporządkowany walce, rozwijamy trzy gałęzie – szermierkę, znaki oraz eliksiry. Ja skupiłem się na tym pierwszym kierunku, choć kilka punktów przeznaczyłem na najczęściej używane znaki oraz wzmocnienie ich działania. W slotach na drzewku rozwoju umieszczamy także mutageny, które dodatkowo podwyższają określone współczynniki, jednak ich potencjał nie został do końca wykorzystany, bo miejsc na nie jest zdecydowanie za mało. Dodatkowo mamy kilka umiejętności wzrastających w miarę ich używania (perswazja, wymuszenie znakiem Axii, zasłona). Sporo w naszych statystykach mogą namieszać unikalne przedmioty, których współczynniki możemy dodatkowo podnieść, umieszczając w nich odpowiednie ulepszenia. Przy okazji – sami wytwarzamy tylko mikstury i petardy. Resztę zlecamy rzemieślnikom, którzy za opłatą wykonują zamówione przedmioty (musimy mieć schemat oraz składniki).

W kontekście mechaniki nie sposób nie wspomnieć o eksploracji świata, tutaj RED Studio wiernie podąża drogą wytyczoną przez BioWare. Choć obszary są nieporównywalnie większe niż np. w Dragon Age II, to poruszanie się po nich wiąże się z pewnymi ograniczeniami – wspiąć możemy się tylko w wybranych miejscach i to po naciśnięciu odpowiedniego przycisku (Geralt nie skacze), a w przypadku rozpoczęcia walki nie da się opuścić lokacji, w której się znajdujemy (by np. uciec do domu), do momentu pozbycia się wszystkich wrogów. Jeżeli komuś nie pasują tego typu ograniczenia, pozostaje mu czekać na Skyrima czy drugiego Risena, mnie zastosowane rozwiązania nijak nie psuły przyjemności z przeczesywania wspaniałego świata i napawania się fabułą.

Oszałamiająca oprawa

Choć od premiery pierwszego Wiedźmina minęły zaledwie 4 lata i mamy wciąż tę samą generację konsol, to technologiczny skok, jakiego dokonało RED Studio, jest wręcz niebywały. Jakość tekstur i modeli w połączeniu ze stosunkowo dużymi lokacjami, oświetleniem i efektami specjalnymi (słońce przezierające przez korony drzew, zmiany pór dnia) generuje zapierające dech w piersiach widoki. Nic jednak po technologii, gdyby nie zespół artystów odpowiedzialnych za projekty lokacji i postaci. Uwagę przykuwają szczegóły – brudne ubrania, rozmazana szminka na twarzy burdelmamy, blizny na obliczach żołnierzy. Każda postać zdaje się wyglądać inaczej – zapomnijcie o wymuskanych elfach i pięknych parobkach. Ci drudzy to grube, brudne obdartusy z wielkimi brzuchami na wierzchu i brudem pod paznokciami.

Lokacje zachwycają również w szerszej perspektywie. Las pod Flostsam oczarowuje niepowtarzalnym urokiem, a przy ruinach elfiego miasta Loc Muinne zatrzymujemy się co chwilę, by podziwiać pozostałości po wspaniałej architekturze. Wiedźmin 2 to bez dwóch zdań najlepiej wyglądająca gra RPG dostępna na rynku.

Tak prezentująca się gra wymaga potężnego komputera, jeżeli chcemy cieszyć się najwyższymi ustawieniami. Jednak silnik jest bardzo skalowalny, nawet na słabszych maszynach można sporo zdziałać w kwestii poprawienia płynności. Nie lekceważcie jednak minimalnych wymagań sprzętowych. Oczywiście grałem w wersję przedpremierową, która niepozbawiona była szeregu drobnych błędów – głównie związanych z działaniem AI wrogów oraz NPC-ów (blokowanie się w przejściach, dziwne zachowanie). Te i inne babole ma podobno wyeliminować patch, który pojawi się w okolicach premiery. Praktycznie nie powodowały one większych problemów – bodajże raz musiałem wczytywać od nowa wcześniejszy zapis. Jednak, żeby mieć czyste sumienie, wolę o tym wspomnieć, nawet jeżeli łatka pojawi się od razu i usunie wszystkie niedoróbki.

W drodze do doskonałości

Odrywając się od całego szumu medialnego, patriotycznych pobudek i wielkich oczekiwań, powiem po prostu, że chciałbym więcej takich gier jak Wiedźmin 2. Czas z Zabójcami Królów upływa w niewiarygodnym wręcz tempie. Gracz trafia do niebezpiecznego świata, pełnego zdrady, korupcji, nietolerancji i walk o wpływy, gdzie nawet nasi przyjaciele nie są z nami do końca szczerzy. Czujemy się w nim jednak jak ryba w wodzie, bo pomimo obecności potworów i smoków twórcy włożyli kawał serca w to, by zbliżyć grę nie tylko do kart powieści Sapkowskiego, ale i do naszej codziennej rzeczywistości. W napawaniu się historią praktycznie nigdzie nie przeszkadza mechanika, a walka stanowi wyzwanie i po opanowaniu sprawia niemałą przyjemność. Wszystko to w niebywałej oprawie graficznej i w akompaniamencie świetnej muzyki. Czego więc chcieć więcej?

Łukasz „Verminus” Malik

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Zmroku Ekspert 4 marca 2020

(PC) Jedna z najlepszych gier w historii, w którą nie zagrało wielu graczy. Na moim PC można było gotować jajka, ale co z tego - w 20 klatkach na sekundę dotarłem do końca i fantastycznie spędziłem miesiąc.

8.5

sekret_mnicha Ekspert 14 maja 2012

(PC) Jeszcze lepszy Wiedźmin 2 to bezapelacyjnie jedna z najwspanialszych produkcji z metką "made in Poland". Filmowcy - uczcie się od twórców gier!

9.0

Łosiu Ekspert 27 czerwca 2011

(PC) Pierwszy Wiedźmin, choć okrzyknięty przez wielu rodzimych graczy tytułem wspaniałym i wyjątkowym, dla mnie takim nie był. Owszem gra była dobra, ale problemy z jakimi się borykała, bardzo obniżały ogólną fajność. Przede wszystkim Wiedźmin był wyjątkowo nierówny pod względem przebiegu fabuły i choć jeden poziom zachwycał, kolejny doprowadzał niemal do wymiotów. Kulała też walka, poziom technologiczny na czele z czasem ładowania się poziomów, a także szereg innych, pomniejszych rzeczy. Suma summarum były to górne poziomy stanów średnich, które wybijała ponad przeciętność fabuła trafiająca w gusta Polaków oraz bardzo mroczne i dorosłe podejście do kwestii moralności, seksu i życia. Niedawno ukończyłem część drugą i z przyjemnością muszę stwierdzić, że CD Projekt RED poszedł w dobrą stronę - przygotował grę DUŻO lepszą niż poprzedniczka.

9.5

eJay Ekspert 6 czerwca 2011

(PC) Biorąc się za drugiego Geralta miejcie na uwadze, iż Zabójcy Królów czerpią z książek Sapkowskiego pełnymi garściami, klimatycznie wymiatają, aczkolwiek w wielu elementach nie dokonano ostatecznego szlifu.

8.0

g40st Ekspert 2 czerwca 2011

(PC) O Wiedźminie 2 napisano już tyle, że kolejna pełna recenzja nie ma moim zdaniem racji bytu. No bo o czym miałbym w niej pisać?

8.0
Geralt ujarzmia Xboksa - recenzja gry Wiedźmin 2: Zabójcy królów
Geralt ujarzmia Xboksa - recenzja gry Wiedźmin 2: Zabójcy królów

Recenzja gry

Blisko rok po premierze wersji pecetowej, drugi Wiedźmin zaznacza swoją obecność również na konsoli Xbox 360. W recenzji sprawdzamy, czy warszawskie studio poradziło sobie z wykonaniem konwersji.

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów - recenzja gry
Wiedźmin 2: Zabójcy Królów - recenzja gry

Recenzja gry

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to na pewno jedna z najważniejszych tegorocznych premier w Polsce. W recenzji odpowiadamy na pytanie, czy twórcy podołali gigantycznym oczekiwaniom graczy oraz jak wywiązali się ze składanych obietnic.

No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę
No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę

Recenzja gry

Dla Diablo i Dark Souls można znaleźć jakiś wspólny mianownik. Twórcy No Rest for the Wicked nie podjęli tej próby pierwsi, ale robią to najzgrabniej. Jeśli podczas trwania wczesnego dostępu poprawią grę, czeka nas znakomite action RPG.