Portal 2 - recenzja gry
Portal 2 powiela formułę zaprezentowaną w pierwowzorze i wzbogaca ją o zupełnie nowe elementy. A że czyni to w sposób mistrzowski, mamy tu do czynienia z prawdziwym hitem.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gdyby w 2007 roku ktoś mi powiedział, że Portal odniesie tak duży sukces, że kilkanaście miesięcy później rzesza fanów będzie oczekiwać jego kontynuacji równie mocno jak nowych przygód Gordona Freemana, skwitowałbym takie stwierdzenie uśmiechem politowania. Kiedy światło dzienne miał ujrzeć zestaw The Orange Box, nie znałem nikogo, kto stawiałby na ten produkt, wręcz przeciwnie – był on traktowany jako potencjalnie najsłabszy element całego pakietu. A tu Portal spłatał wszystkim figla – nie tylko graczom, ale również jego twórcom, którzy do końca nie wierzyli w powodzenie tego arcyciekawego projektu. Oczywiście niesłusznie, o czym teraz dobitnie się przekonujemy.
W roku 2011 Portal jest marką z prawdziwego zdarzenia, opierającą się na solidnym fundamencie i porównywaną z innymi dużymi tytułami firmy Valve. Jest on gwarantem znakomitej zabawy, jak również powiewem świeżości w skostniałej branży elektronicznej rozrywki, którą od zjedzenia własnego ogona powstrzymują ciągle twórcy gier niezależnych. Druga odsłona cyklu doskonale wpisuje się w ten nurt, choć niezależną nazwać ją w żadnym wypadku nie można. To tytuł zrobiony za duże pieniądze, ale jednocześnie na tyle interesujący i oryginalny, że możemy mówić o zupełnie nowej jakości. Naprawdę.
Fabuła gry zawiązuje się tuż po wydarzeniach, których świadkami byliśmy w części pierwszej. Nasza podopieczna – Chell – unicestwiwszy GlaDOS, wydostaje się z ośrodka Aperture Science, ale po finałowej potyczce traci świadomość. Chwilę później nieprzytomna kobieta zostaje zaciągnięta przez bliżej niezidentyfikowanego robota do jednego z pokojów wypoczynkowych na terenie instytutu i położona do łóżka. Tutaj do akcji wkracza Doug Rattmann. Tracący zmysły naukowiec, który przeżył masakrę w kompleksie badawczym, włącza system podtrzymywania życia w mieszkaniu, gdzie została umieszczona dziewczyna.
Mija wiele lat, może kilkanaście, może kilkadziesiąt. Chell staje na nogi po długim śnie i z przerażeniem obserwuje, że świat wokół niej zmienił się nie do poznania. Przytulny niegdyś pokój razi obskurnością, a utrzymana dawniej w doskonałym stanie placówka badawcza jest teraz zarośnięta przez okazałych przedstawicieli lokalnej flory. Na prośbę przybyłego w tym samym momencie robota, kobieta ucieka z rozsypującego się mieszkania-pułapki i rozpoczyna mozolną wędrówkę przez zrujnowany kompleks.
Drugi Portal w udany sposób rozwija koncepcję pierwowzoru. Zabawa sprowadza się w głównej mierze do pokonywania kolejnych komór testowych, gdzie na Chell czekają konkretne wyzwania. Znalezienie drogi do wyjścia z danej lokacji nie zawsze jest proste – nierzadko trzeba solidnie pogłówkować, zanim uda się wpaść na pomysł, jak uporać się z napotkanym problemem. Sprawy nie ułatwia specyficzna budowa poszczególnych aren, która wymusza odnalezienie tego jednego, właściwego rozwiązania. Przed premierą po cichu liczyłem na to, że tym razem autorzy dadzą graczom nieco więcej swobody i umożliwią zaliczenie niektórych testów na kilka różnych sposobów, ale nic z tego. Wszystko zostało po staremu.