Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 marca 2011, 12:04

autor: Marcin Serkies

Recenzja gry Torchlight - konsolowa konwersja odpowiedzi na Diablo - Strona 2

Konsolowy Torchlight zawitał na Xbox LIVE Marketplace półtora roku po swojej pecetowej premierze. Warto było poczekać, bo w wygodnym fotelu z padem w ręce zwiedzanie podziemi jest jeszcze przyjemniejsze.

Sprzętu nie gromadzimy bez powodu, zwiedzając rozległe podziemia Torchlighta zmuszeni jesteśmy (mnie nie trzeba było jakoś szczególnie namawiać) do likwidacji całego mnóstwa mniej i bardziej niebezpiecznych przeciwników. Starcia nie wymagają wielkiej filozofii. Ot, bijemy, strzelamy, rzucamy czary i korzystamy z umiejętności naszego bohatera, raz na jakiś czas, w miarę potrzeby – również z butli regenerujących życie lub manę. Potyczki nie stanowią zatem wielkiego wyzwania, nawet zmagania z bossami przechodzi się bez specjalnego wysiłku, jedynie liczba naciśnięć klawiszy odpowiedzialnych za atak jest większa niż przy normalnych przeciwnikach. Mimo to walka jest satysfakcjonująca, wrogowie giną w uroczy sposób, a każda bitka zostawia po sobie pobojowisko pełne plam krwi. Oczywiście na wyższych poziomach trudności nie jest już tak łatwo, ale w Torchlighcie udało się to tak zbalansować, żeby każdy mógł dopasować skomplikowanie rozgrywki do swoich umiejętności. Zatem niezależnie, czy odpalasz grę, żeby wyciąć setkę wrogów, radośnie przy tym rechocąc, czy też lubisz się trochę napocić, to w Torchlighcie znajdziesz coś dla siebie.

Bicie trolli to doskonała wprawka przed jeszcze większymi przeciwnikami.

Przeniesienie gry na konsolę udało się nadzwyczaj dobrze. Nie obeszło się oczywiście bez pewnych zmian mających na celu uproszczenie obsługi. Najważniejszą z nich jest ekran ekwipunku, nie musimy już martwić się o wielkość plecaka, ta wersja bowiem pozwala na przechowywanie określonej liczby przedmiotów, natomiast ich rozmiar nie jest istotny. Cały ekwipunek podzielono na kilka ekranów (broń, zbroje, biżuteria itp.), a jego używanie jest szybkie i proste. Żeby było jeszcze fajniej, gra pokazuje, jak sprzęt na liście prezentuje się w porównaniu z tym, którego aktualnie używamy. Bierze się tu pod uwagę jedynie podstawowe cechy (jak klasa pancerza czy ilość zadawanych obrażeń) – o tym, czy dane cechy magiczne są lepsze, czy gorsze, musimy zdecydować sami. Nadmiar przedmiotów – mimo że znajdujemy ich dosłownie od groma – nie jest problemem, wszystko, co nam niepotrzebne, jednym przyciskiem przekazujemy naszemu zwierzakowi, dwa przyciski wysyłają go do miasteczka celem zamiany gratów na pieniądze.

Lewym analogiem kierujemy bohaterem, prawy pozwala na przybliżanie i oddalanie kamery. Jeden z przycisków po prawej stronie wywołuje zwykły atak, pod pozostałe oraz pod dwa triggery podłączamy dowolne umiejętności i czary z ekwipunku. To powinno wystarczyć, ale jeśli ktoś chce więcej, za pomocą krzyżaka da się szybko przełączać między zestawami umiejętności. Pod palcami wskazującymi, na tzw. bumperach, umieszczono używanie eliksirów odnawiających manę i zdrowie. Abyśmy mogli skupić się na przeciwniku, gra sama wybiera najmocniejszy posiadany przez nas eliksir w momencie użycia. I to tyle, cała filozofia. W menu dostępnym po naciśnięciu klawisza select – oprócz ekwipunku, cech bohatera i jego umiejętności – znajdziemy też rozbudowane statystyki dotyczące rozgrywki (czas, zebrane złoto, ilość pokonanych przeciwników itp., itd.).

W sumie więc konsolowa wersja Torchlighta jawi się jako gra ze wszech miar udana – o ile nie oczekujemy zawiłej fabuły i taktycznych zagwozdek podczas walki. Mamy to, co na Xboksie najlepsze: wygodne sterowanie, fajną grafikę (chociaż przy dużej liczbie przeciwników i efektownych ciosach potrafi lekko chrupnąć) oraz możliwość zdobywania osiągnięć i nagród dla naszego awatara. Niestety, zabrakło jednego elementu, który podobnym grom daje drugie życie. Brak rozgrywki sieciowej jest chyba największym minusem Torchlighta. Porównywanie naszego wyniku z wynikami znajomych nie daje tej samej radości co wspólna eksterminacja lokatorów podziemi. Ale tak czy inaczej za 1200 punktów MSP zwyczajnie opłaca się kupić tę grę.

Marcin „yasiu” Serkies

PLUSY:

  • wygodne sterowanie;
  • szybka i beztroska akcja;
  • ładna grafika i muzyka.

MINUSY:

  • potrafi chrupnąć;
  • brak trybu kooperacji.