Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 marca 2011, 14:01

autor: Adrian Werner

Warhammer 40,000: Dawn of War II - Retribution - recenzja gry

Dawn of War II doczekało się drugiego i prawdopodobnie ostatniego dodatku. Czy twórcom udało się godnie zakończyć historię rozpoczętą dwa lata temu?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Stworzone na potrzeby figurkowej gry bitewnej przez brytyjskie Games Workshop uniwersum Warhammera 40.000 bawi nas już dwadzieścia cztery lata, a dziewiętnaście wiosen upłynęło, od kiedy po raz pierwszy pojawiło się na ekranach komputerów w Space Crusade. Przez ten długi czas doczekaliśmy się wielu tytułów opartych na tej licencji, jednak – choć nie mogły one narzekać na brak popularności – to prawdziwym przebojem okazało się dopiero wydane w 2004 roku Dawn of War. Część druga wprowadziła drastyczne zmiany, które – mimo że zgodne z duchem licencji – nie do końca przypadły do gustu miłośnikom pierwszej odsłony. Kanadyjczycy z Relic Entertainment konsekwentnie rozwijali jednak swoją wizję i teraz trafia do nas prawdopodobnie ostatni dodatek do Dawn of War II.

Akcja Retribution rozpoczyna się dziesięć lat po wydarzeniach z Chaos Rising. Pokonanie Czarnego Legionu i demona Ulkaira nie doprowadziło do końca walk. Sektor Aurelia wciąż jest regularnie atakowany przez Tyranidów, łupiony przez Orków oraz niszczony wewnętrznym konfliktem w szeregach Blood Ravens. W to wszystko mieszają się również Eldarzy, kierowani w tę część galaktyki przez plotki o zaginionym przed wiekami światostatku. W rezultacie przez ostatnią dekadę ziemia okolicznych planet codziennie nasiąkała krwią poległych. Sytuację miało uspokoić przybycie licznych oddziałów Gwardii Imperialnej, jednak ich postępy okazały nikłe, a sukcesy rzadkie. W końcu Imperium straciło cierpliwość i rozpoczęło przygotowania do Exterminatusu, rozwiązania ostatecznego, wypalającego całe życie na wszystkich planetach Aurelii. Utopi ono w morzu ognia wszystkich – zarówno heretyków i obce rasy, jak i niewinne jednostki, które miały pecha zamieszkiwać w tym zakątku wszechświata. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Jedynym, co może przekonać Inkwizycję, by porzuciła plany masowej eksterminacji, jest powstrzymanie splugawionego Chaosem Wielkiego Mistrza Kyras.

W najnowszym rozszerzeniu na pola bitewne wkracza Gwardia Imperialna.

Największą nowością, jaką wprowadza dodatek, jest oczywiście obecność nowej frakcji pod postacią Gwardii Imperialnej. O ile Kosmiczni Marines nazywani są Pięścią Imperatora i stanowią coś w rodzaju elitarnych oddziałów specjalnych, tak Gwardzistom przypada miano Młota, ponieważ to z nich uformowany jest trzon wojsk ludzkości. Nie mają co prawda żadnych supermocy i wyjątkowo łatwo tracą życie, ale słabość pojedynczych żołnierzy nadrabiają liczebnością. Powoduje to, że zabawa tą armią znacząco różni się od wrażeń z dowodzenia pozostałymi. Dawn of War II przyzwyczaiło nas do dbania o pojedyncze postacie. Każda z nich była tak cenna, że gdy poległa, mieliśmy wrażenie (słuszne zresztą), że popełniliśmy jakieś poważne błędy w grze. Imperialni Gwardziści są zupełnie inni. W świecie Warhammera umierają milionami i podobnie jest w Retribution. Decydując się na tę frakcję, obejmujemy kontrolę nad fanatykami, którzy z radością dają się rozpruwać na strzępy wszystkim potwornościom zamieszkującym to mroczne uniwersum. A my, jako ich generałowie, z uśmiechem im na to pozwalamy, wiedząc dobrze, że łatwo zastąpimy ich kolejnymi posiłkami. Kierując innymi armiami, dbamy o jak najmniejsze straty, sterując Gwardzistami, co chwilę poświęcamy ich życie, by zrealizować własne plany.

Sama struktura rozgrywki nie uległa większym zmianom. Wciąż jest to toczony w małej skali taktyczny RTS z silnymi elementami RPG. Ponownie olbrzymią rolę odgrywa wykorzystywanie osłon terenowych i specjalnych zdolności postaci. Po ukończeniu każdego poziomu otrzymujemy możliwość dokupienia nowych jednostek i rozwoju już istniejących. W Retribution korzystny lifting zafundowano systemowi doświadczenia. Poprzednie odsłony wymuszały co pewien czas inwestowanie zdobytych punktów bez natychmiastowych zysków. Po prostu, by dostać się do upragnionych ulepszeń postaci, najpierw musieliśmy nabyć puste pole na ścieżce rozwoju. W grze RTS było to zwyczajnie irytujące i twórcy słusznie postanowili coś z tym zrobić. W rezultacie obecnie wydanie każdego punktu powoduje zdobycie nowej umiejętności. Nowością jest także pojawienie się na mapach budynków, pozwalających na przywołanie nowych oddziałów. Nie jest to typowe zarządzanie bazą (Relic dał jasno do zrozumienia, że na to miejsca w tej grze brak), a jedynie sposób na wzmocnienie własnych armii. Celem autorów było wydłużenie zabawy i to rozwiązanie dobrze spełnia swoją rolę.

Autorzy przygotowali łącznie szesnaście misji, z czego sześć jest opcjonalnych, choć bez nich nie uda nam się maksymalnie rozwinąć naszej armii. Poprzednie dwa rozdziały Dawn of War II były historiami zakonu Krwawych Kruków. Natomiast Retribution pozwala na rozegranie kampanii każdą z sześciu dostępnych ras. Są zatem Eldarzy, Tyranidzi, Orkowie, Kosmiczni Marines, Chaos oraz Gwardia Imperialna. Obojętnie którą armią pokierujemy, dostaniemy te same misje. Oczywiście dopasowano odpowiednio kwestie dialogowe i lekko przerobiono scenki przerywnikowe, ale w rzeczywistości są to identyczne poziomy. Stwarza to pewne problemy fabularne. Widmo nadciągającego Exterminatusa daje wszystkim mocną motywację do działania, ale brak zróżnicowania misji zależnie od rasy prowadzi czasem do trudnych do wytłumaczenia starć wewnątrz jednej frakcji. Mimo tych narzekań przechodzenie gry daje sporą frajdę, co w połączeniu z tym, jak bardzo różnią się od siebie strony tego konfliktu, powoduje, że z przyjemnością ponownie odwiedza się te same mapy. Tylko prawdziwi maniacy serii zdecydują się na sześciokrotne ukończenie całej historii, ale i zwyczajni gracze nie znudzą się trybem single player, nim nie przejdą go przynajmniej dwa, a może nawet trzy razy.

Tym razem w trybie dla pojedynczego gracza możemy pokierowaćdowolną z sześciu dostępnych ras.

Kampanii brakuje, niestety, spójności Chaos Rising. Grając w poprzednie rozszerzenie, byłem mocniej zaangażowany w wydarzenia na ekranie. Oczywiście, nie było to żadne arcydzieło fabularne, ale cała historia została lepiej opowiedziana, a pomysł na szukanie zdrajcy we własnych szeregach doskonale się sprawdził. Wprowadzenie aż sześciu ras do trybu solo uniemożliwiło autorom Retribution tak staranne opracowanie fabuły i zaplanowanie misji jak w poprzednim dodatku. Brakuje również porównywalnie interesujących bohaterów. Zamiast tego motywacją gracza uczyniono chciwość. Gra oferuje prawdziwe zatrzęsienie ciekawych mocy, śmiercionośnych broni i potężnych przedmiotów, powodując, że cały czas chcemy więcej i więcej. To wszystko, w połączeniu z faktem, że stron konfliktu jest aż sześć, tworzy masywną grę i choć Chaos Rising wciąż pozostaje szczytowym osiągnięciem cyklu w kwestii trybu single, to kampania Retribution nie ma się czego wstydzić i jest zdecydowanie mocną stroną dodatku.

Relic przyzwyczaił nas do doskonałych trybów multiplayer i jego najnowsza produkcja nie jest w tej kwestii żadnym wyjątkiem. Gwardziści świetnie komponują się z resztą armii. Małą żywotność pojedynczych żołnierzy nadrabiają liczebnością, częstymi posiłkami i szerokim wyborem ciężkiego sprzętu. Zwykłą piechotę wyposażono w zdolność naprawiania sojuszniczych pojazdów, jak również wznoszenia własnych osłon oraz konstruowania wieżyczek uzbrojonych w działka maszynowe. Każdy z bohaterów tej frakcji może stawiać bunkry. Nie tylko zapewniają one schronienie oddziałom, ale po rozbudowaniu potrafią leczyć okoliczne jednostki. Co więcej, istnieje opcja wyposażenia ich w ukryte pułapki, dzięki którym na wrogów próbujących przejąć te budynki czekają wybuchowe niespodzianki. Wszystko to powoduje, że Gwardziści świetnie nadają się do kontrolowania obszarów na mapie i tym samym są wręcz bezcenni w grach drużynowych. Gdy natomiast przychodzi wreszcie pora na frontalny atak, to dzięki potężnym czołgom i licznym jednostkom piechoty też nie mają się czego wstydzić.

Pozostałe strony konfliktu dostały po jednej dodatkowej jednostce. Do Eldarów dołączył skrzydlaty Autarcha, szybujący z jednego końca ekranu na drugi i zrzucający na wrogów deszcz granatów. Ponadto wzmacnia on pobliskie jednostki sojusznicze pasywną aurą. Z kolei Tyranidzi dostali potwornie trudne do ubicia monstrum znane jako Władca Roju. Kosmiczni Marines mogą teraz pochwalić się ciężkim czołgiem transportowym, wyposażonym w działa przeciwpiechotne oraz sprzężone działka automatyczne. Orkowie otrzymali podobny pojazd w postaci Pancerfury, doskonałej do atakowania innych jednostek mechanicznych. Natomiast nowym nabytkiem Chaosu są Marines Kakofonii i trzeba przyznać, że zaliczyli oni udany debiut dzięki wykorzystaniu dezorientujących broni dźwiękowych oraz blasterów uniemożliwiających wrogom strzelanie.

Poza nowymi jednostkami niewiele się zmieniło w potyczkach wieloosobowych. Przed meczem wybieramy armię, jednego z trzech dostępnych bohaterów, mapę i modyfikujemy reguły zabawy. Jeśli rywalizujemy z komputerem albo sami zakładamy grę, to możemy wybrać, czy jej celem będzie walka o punkty (tryb Kontrola), czy zniszczenie bazy przeciwnika (Unicestwienie). Natomiast po skorzystaniu z opcji matchmaking pole bitewne wybierane jest losowo i zawsze gramy Kontrolę. Rozbudowano również kooperacyjny tryb Ostatniej Linii Obrony, w którym gracze współpracują, by odeprzeć kolejne fale wrogów. Retribution dodaje tu bohatera w postaci Generała Gwardzistów oraz jedną nową mapę, która prezentuje wyraźnie wyższy poziom trudności niż poprzednia.

Największą zmianą poza wprowadzeniem Gwardii Imperialnej jest porzucenie znienawidzonej przez wielu usługi Games for Windows Live na rzecz Steamworks. Relic sporo ryzykował tym posunięciem. W końcu fani przez ostatnie dwa lata przyzwyczaili się do rozwiązań Microsoftu. Prawda jest jednak taka, że była to zdecydowanie dobra decyzja. System opracowany przez Valve jest stabilniejszy i zdecydowanie bardziej popularny, a to drugie ułatwia stworzenie aktywnej społeczności. Wyszukiwanie partnerów do gry działa sprawnie i potrafi dobrać nam rywali o podobnym do naszego poziomie umiejętności. Można się jedynie przyczepić do tego, że często proces trwa trochę zbyt długo. Natomiast pochwała należy za udostępnienie opcji importu sieciowych statystyk z Dawn of War II i Chaos Rising, dzięki czemu nie żal porzucać GFWL.

Grafika może nie zachwyca stopniem zaawansowania technologicznego,ale za to nadrabia stylem.

Najnowsze rozszerzenie nie wprowadza żadnych rewolucyjnych zmian, ale za to dobrze podsumowuje rozwój tej gry, oferując zarówno wciągającą kampanię, jak i świetny tryb multiplayer. Przez te dwa lata grafika zdążyła się zestarzeć i nikogo już nie zachwyci, ale dzięki unikalnemu stylowi i atmosferze przeszkadza to mniej, niż można się było spodziewać. Jako że Retribution jest samodzielnym dodatkiem, nadaje się doskonale również dla osób dopiero chcących wkroczyć w świat Dawn of War II. Sześć ras dostępnych zarówno w rozgrywkach wieloosobowych, jak i w trybie solo sprawia, że w jednym pudełku dostajemy kompletny zestaw zawierający wszystko, co potrzebne do zabawy przez wiele długich miesięcy. Dodatek ma też spore szczęście być zbudowany na fundamentach dwuletniej i ciągle ulepszanej gry, co zapewnia mu dobre zbalansowanie rozgrywki. Przy sześciu rasach osiągnięcie ideału w tej kwestii jest prawie niemożliwe, ale Retribution za wiele nie brakuje. Nawet na pozornie „przepakowane” jednostki najczęściej jest jakaś metoda i wystarczy ją znaleźć. Od pewnego czasu wiemy, że Relic Games pracuje już nad pełnowymiarową kontynuacją cyklu, tak więc prawdopodobnie Retribution okaże się ostatnim dodatkiem do Dawn of War II. Jeśli tak się stanie, to trzeba przyznać, że Kanadyjczycy zamykają historię „dwójki” z wielką klasą.

Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski

PLUSY:

  • nie wymaga posiadania Dawn of War II;
  • możliwość grania sześcioma rasami w kampanii i multiplayerze;
  • ciekawe misje;
  • gwardia Imperialna sprawdza się doskonale;
  • porzucenie Games for Windows Live na rzecz Steamworks.

MINUSY:

  • mało zmian;
  • tylko jedna nowa mapa do Ostatniej Linii Obrony;
  • brak odpowiedniego zróżnicowania misji zależnie od rasy;
  • wolny matchmaking.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Łosiu Ekspert 18 lipca 2011

(PC) Od lat jestem wielkim fanem gier wychodzących spod rąk programistów z firmy Relic i grałem we wszystko co wypuścili od czasów pierwszego Homeworlda. Wyjątku nie stanowi tu druga część cyklu Warhammer 40,000: Dawn of War - skończyłem podstawkę i dodatki niemal jednym tchem. Ponieważ nie jestem alfą i omegą w tematach młotka do tej pory stroniłem od podejmowania tematu recenzji tych gier. Ale co mi tam, DoW2, a w szczególnie ostatnio wydany dodatek Retribution warte są poświęcenia czasu przez każdego fana gier strategicznych. Dlaczego? Zaraz pokrótce wyjaśnię, lecz zanim zacznę zaznaczam, że w plusach i minusach nie rozbijam gry i dodatków na czynniki pierwsze, tylko traktuję jako całość. Dlaczego? Bo: po pierwsze - leń jestem; po drugie - posiadam sklerozę w zaawansowanym stadium i nie pamiętam już wszystkich najdrobniejszych różnic pomiędzy nimi i nie chcę popełnić gafy; po trzecie - Dawn of War II, Chaos Rising i Retribution to w zasadzie jedna spójna opowieść (jak grać, to we wszystk

9.0
Warhammer 40,000: Dawn of War II - Retribution - recenzja gry
Warhammer 40,000: Dawn of War II - Retribution - recenzja gry

Recenzja gry

Dawn of War II doczekało się drugiego i prawdopodobnie ostatniego dodatku. Czy twórcom udało się godnie zakończyć historię rozpoczętą dwa lata temu?

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.