Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 kwietnia 2010, 14:37

autor: Szymon Liebert

The Settlers 7: Droga do Królestwa - recenzja gry

Jaka naprawdę jest siódma odsłona The Settlers? Deweloperzy z firmy Blue Byte znowu eksperymentują, czy postawili na sprawdzone rozwiązania?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Stworzona prawie siedemnaście lat temu gra Die Siedler, znana u nas oczywiście jako The Settlers, rozpoczęła jedną z najsympatyczniejszych serii strategicznych, która triumfy święciła głównie w Europie (na rynku amerykańskim tytuł nigdy nie zdobył tak dużej popularności). Od jakiegoś czasu studio Blue Byte, odpowiedzialne nie tylko za Osadników, ale i za takie perełki jak Battle Isle, Albion czy Incubation, popadło w niełaskę. Wydane w 2007 roku Narodziny Imperium i jeszcze wcześniejsze Dziedzictwo Królów zebrały wyjątkowo przeciętne recenzje i rozsierdziły wielu fanów. Niemieckie studio powraca w wielkim stylu, witając nas w filmie otwierającym kampanię nowej gry znajomą sceną i oferując nie tylko jedną drogę do królestwa, jak sugeruje polski tytuł, ale wiele sposobów na zdobycie korony.

Trzonem siódmych Settlersów jest liniowa kampania składająca się z dwunastu misji i przedstawiająca historię księżniczki Zoe, która zostaje wysłana przez ojca do Tandrii, rzekomo plądrowanej i nękanej przez tamtejszych władców. Już na wstępie trzeba powiedzieć, że fabuła jest miałka i przewidywalna, a dialogi pretensjonalne do bólu. Mówiąc krótko, opowieść zaprezentowana w grze osiąga poziom nieinwazyjnej dobranocki dla pięciolatków (co nie znaczy, że nie ma swojego, specyficznego uroku). Na szczęście jest to tylko tło dla głównej części zabawy, czyli rozwijania królestwa i walki, a w tych aspektach twórcy poszli na całość i postanowili zaprezentować małą rewolucję, która prowadzi do dość zaskakujących rezultatów. Podstawy gry poznajemy w pierwszych, wyjątkowo nużących i powolnych misjach.

Drogę do królestwa najlepiej rozpocząćod sprawdzenia warunków panujących na mapie.

Jak w każdej części Settlersów na początku misji otrzymujemy zamek, zasób surowców, kilku poddanych i fragment ziemi. Pierwszą zmianą, jaka rzuca się w oczy, jest brak „mgły wojny” i podział mapy na sektory/prowincje. To właśnie władanie nimi wyznacza granice naszego królestwa, w obrębie których możemy stawiać kolejne budowle. System rozbudowy również uległ modyfikacji – zamiast poszczególnych punktów wytwórczych i usługowych mamy budynki główne oraz obejścia, czyli coś w rodzaju dobudówek. Pomysł upraszcza interfejs, bo grupy podobnych, pospolitych budynków (np. leśnik, drwal, tartak, rybak) są teraz podpięte pod jedną nadrzędną konstrukcję (drewniana chatka). Do uruchamiania nowych warsztatów potrzeba oczywiście pracowników, których lokujemy w rezydencjach (również mających obejścia).

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.