Lost: Zagubieni - recenzja gry
Gra stanowi przegląd głównie dwóch pierwszych sezonów serialu, aczkolwiek nawiązuje też do pewnych miejsc, wydarzeń i postaci znanych z trzeciego sezonu.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Na informację o oficjalnym rozpoczęciu prac nad komputerową wersją przygód Zagubionych zareagowałem entuzjastycznie. Przyznam szczerze, że sam nie jestem fanatycznym miłośnikiem tego serialu. Nie spędzam więc każdej wolnej chwili na analizie wszystkich wydarzeń, czy snuciu coraz to bardziej wykręconych teorii na temat aktualnej sytuacji pasażerów feralnego lotu 815. Wizja znalezienia się na znanej z serialu tropikalnej wyspie celem jej osobistej eksploracji jawiła się jednak bardzo optymistycznie. UbiSoft dotrzymał pierwotnej daty premiery – możemy już przekonać się, czy developerzy stworzyli grę, która dorówna popularnością i jakością serialowi, i czy produkt ten będzie przystępny także dla tych osób, które do tej pory w tej tematyce mogły czuć się troszeczkę zagubione.
Efektowne intro ukazuje wydarzenia mające miejsce jeszcze na pokładzie samolotu, który wkrótce rozbija się na pewnej wyspie zlokalizowanej na Pacyfiku. W przeciwieństwie do tego, co można byłoby początkowo zakładać, Via Domus nie daje możliwości pokierowania żadną ze znanych z serialu postaci. Na potrzeby gry do opowieści dodano zupełnie nowego bohatera, którego sprytnie wpleciono do wszystkich głównych wątków. Gracz wciela się w postać Elliotta Maslowa, który z zawodu jest fotografem, lecz w wyniku katastrofy traci pamięć. Użeranie się ze skutkami amnezji stanowi zresztą jeden z jaśniejszych punktów opisywanej gry.
Wkrótce po katastrofie Elliott zostaje zaatakowany przez wrogo nastawionego osobnika, zainteresowanego odzyskaniem pewnego zdjęcia. Odnalezienie fotki oraz odkrycie jej znaczenia szybko staje się priorytetem. Scenarzyści zastosowali tu wiele interesujących rozwiązań. Elliotta nękają różnorakie wizje, w których ukazuje mu się tajemnicza kobieta. Dodatkowo co pewien czas uczestniczy w znanych z serialu retrospekcjach. Flashbacki w mojej ocenie zostały skonstruowane po mistrzowsku. W trakcie rozgrywania tych scen należy zajmować się robieniem odpowiednich zdjęć, modyfikując ostrość czy dokonując przybliżeń obrazu. Pstryknięcie prawidłowej fotki pozwala na odkrycie kolejnych szczegółów z przeszłości Elliotta. Jest to ponadto sprytnie powiązane z rozwiązywaniem problemów na wyspie. Retrospekcja może przykładowo podpowiedzieć głównemu bohaterowi, w jaki sposób może odwrócić uwagę innego rozbitka.