Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 24 stycznia 2007, 14:46

autor: Maciej Stępnikowski

Twierdza Legendy - recenzja gry

Ekonomiczno-wojenna symulacja średniowiecznego zamku powraca w dodatku ze świetną fabułą! Tyle, że ta twierdza została nieźle przebudowana i nie jest już taka sama – stała się wojenno-ekonomiczną grą. Czy jej to wyszło na dobre?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Do fanów serii

Na wstępie muszę zwrócić się do graczy, którzy mieli kontakt z poprzednimi częściami, a szczególnie z ostatnią: Twierdzą 2 – wielkich zmian tutaj nie uświadczycie. W pewnym momencie nawet wrednie zastanawiałem się, czy jest to sequel, taki duży dodatek, remake z nową fabułą czy może nawet olbrzymi „patch” do Twierdzy 2? Ale nie będę demonizował. Faktem jest, że Twierdza: Legendy do Twierdzy 2 ma się podobnie jak Twierdza: Krzyżowiec do Twierdzy. Ale przecież niewielkie zmiany nie muszą być wadą... No chyba, że są krokiem w tył. Ale o tym później.

„Witaj mój Panie”

Twierdza: Legendy wita nas trzydziestosekundowym, tandetnym, nic nie prezentującym intrem – ot romantyczna historia o biednym chłopaku, który wyciągnął miecz ze skały, wszyscy upadli przed nim na kolana i żyli długo i szczęśliwie. Później jest już zdecydowanie lepiej. Menu główne jest czymś co wręcz zwala z krzesła! Tak, tak, czemu nie zwrócić uwagi na smaczek w postaci zielonego smoka ryczącego w momencie pojawienia się na ekranie, dzierżącego pod swoją wielką łapą magiczną kulę? W zimową noc, przy zgaszonym świetle ryk na moim wysłużonym 4.1 (przy zbyt głośno ustawionych głośnikach) silnie dał do zrozumienia, w jaki świat wkraczam.

„Witaj mój Panie” – twarz godna tegorocznej okładki Time’a.

Oferta samej gry jest bogata. Trzy frakcje, z których każda ma swoją kampanię składającą się z kilkunastu misji. Główną kampanią jest historia legendarnego Króla Artura, zamku Camelot (który w jednej misji budujemy), rycerzy Okrągłego Stołu i Świętego Graala. Pozostałe dwie kampanie, uboższe fabularnie, przenoszą gracza w śnieżny świat nordyckiej mitologii oraz w mroczne zakamarki świata rządzonego przez Vlada Drakulę. Napomknę, iż prawie wszystkie misje nie odbiegają od schematu typowych RTS-ów – albo posiadamy grupkę wojska i musimy wykonać pewne zadanie, albo posiadamy możliwość rozbudowy, co czynimy, a następnie niszczymy wroga. Same zadania w większości są interesujące, chociaż zdarzają się też typowo płytkie historie. Ale nie przesadzajmy z narzekaniem, fabuła nie jest słabą stroną gry, plasuje się ona raczej w plusach.

Dla jednego gracza dostępne są także tryby m.in. Szlak Legend i Pojedyncza Potyczka. Do tego wszystkiego multiplayer (o którym piszę dalej). Po prostu jest w czym wybierać. Oczywiście jest pewne „ale”, moim zdaniem bardzo duże „ALE”... W grze brakuje znanego z przeszłości trybu swobodnego budowania. To mapa bez wrogów polegająca jedynie na zbudowaniu olbrzymiej twierdzy dla samych efektów estetycznych oraz satysfakcji.

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.