autor: Korneliusz Tabaka
Warhammer: Mark of Chaos - recenzja gry
Wielki plus należy się za różnorodność jednostek i zgrabne odwzorowanie zasad WFB, zaś minus za optymalizację kodu i możliwość zrobienia z bohatera one-man-army.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Kilka lat temu grałem w Warhammera Fantasy Battle. Niestety po pewnym czasie musiałem zrezygnować z tej przyjemności, ze względu na wysokie koszta z nią związane. Gdy dowiedziałem się, że powstaje gra próbująca odwzorować realia bitewniaka, z niecierpliwością wyczekiwałem jej premiery. Czy się zawiodłem? A może spełniła moje wymagania? Tego dowiecie się z lektury poniższego tekstu.
Z czym to się je
Warhammer: Mark of Chaos jest strategią czasu rzeczywistego, w której cały nacisk położono na walkę, ekonomię ograniczając do minimum. Nie znajdziecie tam ani biegania za surowcami, ani budowania czegokolwiek. Cała ekonomia sprowadza się do wydawania pieniędzy zdobywanych za wygrane misje.
Gra dzieli się na dwie części: obozu i bitwy. W czasie tej pierwszej wydajemy dostępne złoto na uzupełnienia oddziałów, zwiększanie ich zdolności bojowej, zakup nowych regimentów, machin oblężniczych czy bohaterów, jak i przedmiotów wspomagających tych ostatnich w walce. Wielkim plusem tej produkcji jest to, że zaimplementowano większość jednostek dostępnych w siódmej edycji WFB dla każdej z głównych armii występujących w grze, czyli Imperium, Wysokich Elfów, Chaosu i Skawenów. Do tego dodano kilku reprezentantów Krasnoludów, Nieumarłych oraz Orków i Goblinów, więc pod względem mnogości ras i oddziałów wypada lepiej niż większość RTS-ów na rynku.
Druga część gry – bitwa – składa się znów z dwóch faz. Pierwszej, zdecydowanie krótszej, w czasie której musimy rozstawić swoje wojska w obrębie wyznaczonego terytorium, oraz drugiej, w której czas na zmierzenie się z przeciwnikiem. Gra oferuje nam różne scenariusze: typową potyczkę, gdzie dwie armie idą na siebie i okładają się po mordach na środku mapy, misje obronne, gdzie należy utrzymać przez pewien czas własny obóz, a nawet twierdzę oraz oczywiście sytuację odwrotną, gdy to my musimy zdobyć umocnioną pozycję wroga.
Do tego w kampanii można spotkać jeszcze misje „kolekcjonerskie”, gdzie należy odwiedzić kilka miejsc na mapie i unicestwić wrogie nam grupki, dzięki czemu będzie można się nieźle obłowić w przeróżne skarby. Są także szybkie pojedynki, w czasie których musimy w walce jeden na jeden pokonać wrogiego bohatera. Oba te rodzaje scenariuszy na ogół są opcjonalne, ale zawsze warto je robić, ze względu na dodatkowe przedmioty i złoto.
W trakcie walk nasze jednostki oraz bohaterowie zdobywają doświadczenie, dzięki któremu awansują na kolejne poziomy. O tych drugich napiszę później, natomiast oddziały, machiny bojowe i wszelakiej maści poczwary ograniczone są do maksymalnie trzeciego poziomu. Każdy kolejny zwiększa maksymalną liczbę żołnierzy w danym oddziale.
Dodatkowo gra oferuje możliwość stworzenia własnej armii, w tym wybór sztandaru, pod jakim będziemy walczyć, a przede wszystkim sposobu „pomalowania” naszych wojsk. Gdy już będziemy usatysfakcjonowani, można taki wzorzec zapisać i łatwo wykorzystać w potyczkach z komputerem czy żywymi przeciwnikami.