Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 31 stycznia 2006, 13:02

autor: Szymon Błaszczyk

Grand Theft Auto: Liberty City Stories - recenzja gry na PSP

Wcielamy się w postać Toniego Cipriani. Koleś ledwo co dotarł do miasta, a już chce zrobić zamieszanie i stać się kolejnym kłopotem dla gliniarzy. Przy czym, Toni jest lojalny wobec swoich przełożonych i z miłą chęcią wykona każde zlecone zadanie.

Recenzja powstała na bazie wersji PSP.

W niedalekiej przeszłości w Internecie ukazała się informacja, jakoby GTA miało się ukazać na przenośną konsolkę Sony. Cała społeczność graczy aż zawrzała i tylko oczekiwano na oficjalne potwierdzenie od Rockstar Games. Stało się. Grand Theft Auto: Liberty City Stories ostatecznie trafiło na półki sklepowe i oczywiście ponownie podbiło serca milionów graczy. Jednak, cofając się do XX wieku, wprost nie mogłem się nadziwić, że tak rozbudowana gierka zostanie przeniesiona na niewielką konsolkę, którą możemy zabrać, gdziekolwiek zechcemy. Postęp technologiczny przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Aż boję się pomyśleć, jakie gadżety stworzą kolejne pokolenia. Koniec gdybań na temat przyszłości, czas na konkrety i opis przeżyć wynikających z obcowania z prawdopodobnie najlepszą gierką wydaną na PSP.

Liberty City nie jest zupełnie nowym wcieleniem GTA. Wkraczając po raz pierwszy do świata gry poczujemy deja vu, ponieważ ujrzymy miasto niemalże identyczne jak to z GTA3. Na pewno w tym momencie wiele osób wyda z siebie jęk zawodu, zdając sobie sprawę z tego, że dostali to samo, ale na małym panoramicznym ekraniku. Jednak nie zapominajmy o drugim, równie ważnym elemencie GTA3 – o zróżnicowanych, pełnych nieoczekiwanych zwrotów akcji misjach. Rockstar Games nie zmarnowało czasu i poza staraniami o jak najlepszą konwersję, zadbało także o wykreowanie świata pełnego nowatorskich zadań, nie mniej emocjonujących niż minione. Co ważne, na tym nie kończą się różnice zawarte w omawianej pozycji, lecz o tym opowiem Wam w dalszej części tekstu.

Zwykle mało kto zwraca uwagę na intro. W przypadku GTA: Liberty City Stories byłoby to wielkim błędem, gdyż kunszt projektantów tego filmiku jest godny podziwu. Ilekroć włączam gierkę, zaraz ustawiam moc głośniczków na maksimum i delektuję się fantastycznym motywem muzycznym i po raz kolejny oglądam może nie bardzo efektowne, ale na pewno klimatyczne intro. Dzięki niemu każdorazowo nabieram jeszcze większej ochoty do zabawy. Niby nic wielkiego, a cieszy.

Fabuła

Wcielamy się w postać Toniego Cipriani. Koleś ledwo co dotarł do miasta, a już chce zrobić zamieszanie i stać się kolejnym kłopotem dla gliniarzy. Przy czym, Toni jest lojalny wobec swoich przełożonych i z miłą chęcią wykona każde zlecone zadanie. Pierwszym z poznanych bossów mafijnych, a zarazem osobą, z którą Toni zaprzyjaźni się na dobre i na złe, jest pan Salvatore Leone – typowy włoski przywódca „rodziny” uwielbiający kopcić cygara. To on na dobre wprowadzi nas w brudne interesy, a przy okazji zagwarantuje niewielkie mieszkanko w spokojnej dzielnicy. Niedługo później przyjdzie nam wykonać kilka misji dla aroganckiego synalka majętnego tatusia. A Toni bywa nerwowy, o czym pasożyt szybko się przekona.

Wraz z głównym bohaterem do miasta przenosi się także jego matka. Stosunki między Tonim a nią są chłodne (Ma Cipriani uważa, że syn jest częściowo winny śmierci ojca, że nie jest prawdziwym mężczyzną – telenowela!), więc postaramy się to zmienić mordując kilku natrętów z Chinatown. Gang Sindaccos to naczelny wróg Leona, steruje nim facet z twardym charakterem – Paul Sindacco. Nieprzyjazne stosunki utrzymamy z nim przez resztę gry. Kiedy wydostaniemy się z pierwszego obszaru miasta, poznamy kilku nowych zleceniodawców.

Bardzo zainteresowała mnie postać Donalda Love’a. Polityka, który ma aspiracje do przejęcia najważniejszego stołka w urzędzie. Jednak nie obędzie się bez naszej pomocy, gdyż z Donaldem rywalizuje jegomość o podobnych zamiarach. Na pewno domyślacie się, na czym to wsparcie będzie polegało... Drugą, równie ciekawą osobą jest tajemnicza japonka Toshiko Kasen. Jej zlecenia głównie będą polegały na eksterminacji członków Yakuzy. Mógłbym długo opowiadać o wydarzeniach, jakie kształtują fabułę GTA: Liberty City Stories, ale nie chcę wam robić mętliku w głowach. Bez dwóch zdań scenarzyści wykonali swoją robotę należycie.

Grand Theft Auto: Liberty City Stories - recenzja gry
Grand Theft Auto: Liberty City Stories - recenzja gry

Recenzja gry

Chęć zysku czy wyjście naprzeciw oczekiwaniom fanów – co skłoniło Rockstar do pozbawienia PSP jednego z najmocniejszych exclusive’ów?

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.