Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 lutego 2005, 08:55

autor: Piotr Doroń

Metal Slug Advance - recenzja gry

Metal Slug należy do strzelanin, w których naszym głównym celem jest parcie naprzód, oraz wybijanie kolejnych fal przeciwników. Wydawać by się mogło, że nie ma że nie ma w tym niczego ciekawego. A jednak – seria ta ma setki tysięcy fanów na całym świecie.

Recenzja powstała na bazie wersji GBA.

Słowem wstępu

Musicie wiedzieć, iż od momentu zapowiedzenia Metal Slug Advance do chwili wydania upłynęło tak dużo czasu, że najstarsi górale mylą się w swoich rachunkach. Data premiery tegoż tytułu tak często była przekładana i zmieniana, że nawet najwierniejsi i najbardziej cierpliwi fani wątpili, czy SNK Playmore zdoła przenieść swoją dwuwymiarową strzelankę na ekran konsoli GameBoy Advance. Pomimo wszelkich trudności programiści dopięli swego i Metal Slug Advance wylądował w konsolach wielu graczy spragnionych prawdziwej rzezi. Tym samym gra ta dołączyła do sześciu części wydanych na automaty do gier (pierwsza z nich ukazała się na rynku w roku 1996) oraz kilkunastu wariacji tychże pozycji, które ukazały się na takich konsolach, jak: Sony PlayStation, Sony PlayStation 2, NeoGeo CD, NeoGeo Pocket Color, Microsoft Xbox oraz Sega Saturn. Posiadacze GBA otrzymali swą wersje jako ostatni, co wcale nie znaczy, że otrzymali najgorszą część serii. Według mnie SNK Playmore sprezentowało im bardzo dobrą pozycję, a już z pewnością najtrudniejszą grę jaka kiedykolwiek ukazała się na ich konsolę.

Z kim, kim, w czym i dlaczego?

Metal Slug Advance należy do gatunku typowych strzelanin, w których naszym głównym zadaniem jest parcie naprzód (w tym wypadku w prawo, lewo bądź w górę) oraz wybijanie kolejnych fal nadciągających zewsząd przeciwników. Wydawać by się mogło, że nie ma w tym niczego, co mogłoby przyciągnąć graczy. A jednak – seria ta ma setki tysięcy fanów na całym świecie, także w naszym kraju. Jej atutem jest prostota, niesamowici wrogowie zasiadający za sterami przeogromnych pojazdów i niezwykłych maszyn oraz bajecznie płynna i dokładna animacja. Nie można zapomnieć o humorze, który dosłownie rozsadza każdą część Metalowego Ślimaka, a także o czołgu SV-001, o którym opowiem Wam nieco później.

W Metal Slug Advance, podobnie jak i w przypadku wcześniejszych części, walczymy przeciwko wrogom wzorowanym na żołnierzach III Rzeszy. Zabawę zaczynamy od wyboru postaci, którą będziemy sterować. Autorzy udostępnili nam jedynie dwie osoby - Waltera i Tyrę. Niestety nie różnią się oni pomiędzy sobą absolutnie niczym. Wielka szkoda, że zrezygnowano z usług Marco i Tarmy, najchłodniejszych facetów znanych ludzkości, którzy dotąd najczęściej zasiadali za sterami czołgu SV-001. Do pokonania czeka na nas pięć bardzo trudnych poziomów umiejscowionych na archipelagu składającym się z kilku wysp. Każda z miejscówek wyróżnia się innym tłem oraz rodzajem terenu, a są to między innymi dżungla, skalista twierdza, czy też ponury kompleks jaskiń. Poziomy łączy jedna rzecz: na każdym kroku atakują nas przeciwnicy chowający się w zmyślnym bunkrach i maszynach bojowych bądź nacierający na naszą postać z obłędem w oczach.

Ależ to trudne!

Rozpoczynając którąkolwiek z misji dysponujemy skromnym arsenałem w postaci zwykłego pistoletu oraz dziesięciu granatów. Warto w tym momencie zaznaczyć, że autorzy postanowili zmodyfikować nieco żywotność sterowanej postaci. W poprzednich grach z serii bohaterskie przyjęcie na pierś wrogiego pocisku, granatu czy rakiety powodowało natychmiastową śmierć, jednakże dysponowaliśmy kilkoma „zapasowymi” życiami. W MSA system ten uległ małej zmianie - Walter i Tyra przeżyją kilka ataków, lecz jeśli pasek energii zniknie, nasz bohater zakończy swój żywot, a my będziemy zmuszeni skorzystać z funkcji nieograniczonej (całe szczęście) kontynuacji. Wojaka można oczywiście leczyć, a służą do tego owoce i warzywa, które napotykamy na swej drodze. W większości przypadków ukryte są w skrzyniach, w których można również znaleźć dodatkową broń, a także specjalne karty wzmacniające naszą postać oraz wyposażające ją w dodatkowe umiejętności (szybszy bieg, wyższy skok, pojemniejszy plecak). Wyżej wymienione dodatki możemy także otrzymać od jeńców, których uwalnianie jest jednym z naszych zadań, a także od niektórych żołnierzy.

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej

Recenzja Super Mario Bros. Wonder - zachwycający powrót króla platformówek
Recenzja Super Mario Bros. Wonder - zachwycający powrót króla platformówek

Recenzja gry

Podchodziłem do Super Mario Bros. Wonder z dużą rezerwą, bo ostatnie platformówki 2D z udziałem hydraulika były mocno odtwórcze i nie miały tej magii co kiedyś. Okazało się jednak, że Nintendo odrobiło zadanie domowe.

Recenzja gry LEGO Skywalker Saga - beztroska rozrywka na trudne czasy
Recenzja gry LEGO Skywalker Saga - beztroska rozrywka na trudne czasy

Recenzja gry

LEGO Star Wars Skywalker Saga, choć nieidealne, dostarcza na rynek cenny ładunek, którego chyba wszyscy teraz potrzebujemy: czystą rozrywkę pozbawioną ciężkiej fabuły i trudnych emocji. Suchy humor, ulubione uniwersum i tysiące znajdziek.

Recenzja gry Psychonauts 2 - mózg rozwalony
Recenzja gry Psychonauts 2 - mózg rozwalony

Recenzja gry

Psychonauts 2 miesza w głowie wieloma stylistyczno-narracyjnymi dziwnościami, chwyta za gardło masą zwrotów akcji i pomysłów na siebie, a na sam koniec łapie za serce ciepłem i morałem snutej opowieści. Psychodeliczny szał ciał, ot co.