autor: Fajek
Tom Clancy's Splinter Cell - recenzja gry
Tom Clancy's Splinter Cell to gra akcji inspirowana twórczością Toma Clancyego oraz książkami z serii NetForce opowiadającymi o cyberterroryzmie, tajnych agencjach rządowych i zadaniach wykonywanych na ich zlecenie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
„Sprinter Cell? A co to?” – zapytałem 2 lata temu mojego kolegę z redakcji, kiedy wspomniał wyżej wymieniony tytuł przy okazji wyróżnień przyznawanych na targach E3.
„Szykuje się niezły hit” – odpowiedział, posiłkując się kilkoma faktami.
Przyjąłem do wiadomości, ale nie dając wiary jego tezom odpowiedziałem – „Zobaczymy jak już wyjdzie”.
No i wyszedł… jednocześnie wytyczając nowy standard w gatunku gier akcji, a w szczególności pośród tzw. „sneake’rów”.
Pojęcie to (sneaker [sneak – ang. skradać się]) pojawiło się w słowniku graczy na całym świecie w momencie ukazania się na rynku takich gier jak Metal Gear Solid czy Tenchu (PSX) lub Thiefa w przypadku platformy PC. Ideą tego typu gier jest przede wszystkim wykonywanie różnego rodzaju zadań przez głównego bohatera, bez eliminacji wroga, pozostając jednocześnie w ukryciu. Jest to zupełnie odmienna taktyka względem klasycznych FPS’ów (paradoksalnie „sneakery” również określa się w ten sam sposób: FPS/TPS – first/third person sneaker), w których jedyną i słuszną zarazem taktyką jest zlikwidowanie wszystkiego, co tylko się rusza. Kolejną różnicą pomiędzy „shooterami” a „sneakerami” jest wyposażenie głównego bohatera. W przypadku tych pierwszych najczęściej jest to kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt typów broni takich jak pistolet, karabiny, wyrzutnie rakiet, noże, granaty, etc. W grach tego typu najważniejsza jest siła ognia spychając na drugi plan choćby poziom realizmu (bo w jaki sposób na przykład nasz bohater byłby w stanie nieść taką ilość uzbrojenia?). Zupełnie inaczej jest w przypadku tych drugich – czyli sneakerów. Tu do dyspozycji mamy zaledwie 2-3 typy broni, z których nasz bohater korzysta w czasie rozgrywki. Dużą zaletą „skradanek” jest różnorodność dodatkowego wyposażenia – mogą to być tłumiki do pistoletów i karabinów, granaty gazowe, kamery, wytrychy do drzwi, czujniki.
Jak najprościej można by scharakteryzować Splinter Cella? Jest to połączenie Hitmana oraz Metal Gear Solid, choć stwierdzenie to jest raczej krzywdzące dla produkcji Ubi Softu, gdyż tak naprawdę autorzy Splinter Cell wzięli najlepsze cechy obu tych tytułów i dodając wiele oryginalnych pomysłów i rozwiązań, stworzyli zupełnie wyjątkowy produkt.
Głównym bohaterem SC jest Sam Fisher, agent NSA (National Security Agency), oficjalnie człowiek nieistniejący. Sam to osoba do zadań specjalnych o najwyższym stopniu tajności – w zasadzie można go określić terminem „jednoosobowa armia”. Teoretycznie nie ma misji, której nie jest w stanie wykonać, dlatego też zazwyczaj trafiają mu się zadania typu „uratuj świat”, co udaje mu się zupełnie dobrze. Tym razem Sam musi uchronić świat przed była republiką radziecką – Gruzją – i jej agresywnie nastawionym do świata (w szczególności do USA) prezydentem. Cała gra to ciąg misji związanych z wyjaśnieniem sytuacji w Gruzji, jednak poszczególne etapy rozgrywają się w różnych zakątkach globu. Co do samej fabuły nie będę się rozwodził aby nie psuć Wam zabawy. Postaram się natomiast wyjaśnić, dlaczego warto zagrać w Splinter Cell.