Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Observer Recenzja gry

Recenzja gry 14 sierpnia 2017, 19:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Observer – V Rzeczpospolita Cyberpunkowa

V Rzeczpospolita Polska, schyłek XXI wieku i Rutger Hauer w roli Daniela Lazarskiego, detektywa posługującego się niekonwencjonalnymi metodami śledczymi. To kolejny, po Get Even, dobry polski symulator chodzenia.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, XONE

PLUSY:
  1. Rutger Hauer w roli Daniela Lazarskiego;
  2. retrofuturystyczny świat przedstawiony;
  3. mocne klimaty cyberpunkowe;
  4. wizje towarzyszące podłączaniu się do ludzkich umysłów;
  5. mnóstwo easter eggów.
  6. muzyka.
MINUSY:
  1. „wykonanie” Arkadiusza Jakubika;
  2. schematyczne wykorzystanie gadżetów posiadanych przez Lazarskiego.

Obskurna kamienica z obleśnym i przygłupim cieciem. Odrapane mury, fetor i szerząca się patologia. Donosiciele, wariaci, handlarze, cwaniaki, korposzczury na dorobku – istne panoptikum. Są w Polsce takie miejsca, do których strach wejść, a co dopiero w nich mieszkać.

Zasmucę Was jeszcze bardziej, bo według Bloober Teamu za sześćdziesiąt parę lat nic się pod tym względem nie zmieni. Zrobi się nawet gorzej, gdyż po wielkiej wojnie ze Wschodem kraj będzie odbudowywać się pod okiem czujnych korporacji o zapędach autorytarnych, niczym w książce Rok 1984. Tyle tylko, że ścienny kalendarz wyświetli rok 2084, serwerami będziemy zarządzać przy pomocy superkomputerów zamkniętych w obudowach modelu Commodore 64, do pracy jeździć polonezami, a szczytem dziecięcych marzeń zostanie rower Wigry 3. Klasowo zorganizowane społeczeństwo będzie zamieszkiwać właściwe sobie dystrykty, marząc o awansie społecznym.

V Rzeczpospolita Polska

Estetykę Observera od biedy można określić jako retrofuturyzm przemieszany z kryminałem noir i cyberpunkiem. Siermiężny świat, wyraźnie naznaczony PRL-em, wykorzystujący rekwizyty z lat słusznie minionych. Nie jestem do końca przekonany do zabiegu polegającego na „rewitalizacji” przedmiotów znanych nam z przeszłości i zademonstrowaniu ich w roli gadżetów przyszłości. Rozumiem zabieg artystyczny, ale przez większość czasu miałem wrażenie przebywania w sztucznie zorganizowanym uniwersum, które powstało tylko po to, aby gracz mógł co chwilę odnajdować oczywiste odwołania do naszego wczoraj. Tu rozrzucimy kasety magnetofonowe, tam damy analogowe radio z pokrętłem zakresu częstotliwości – taka sentymentalna podróż do dzieciństwa w cyberpunkowej oprawie. Jednak im dłużej przebywałem w V Rzeczpospolitej, tym mniej mnie te nawiązania raziły.

Obok siermiężnej swojskości na porządku dziennym są wszelkiego rodzaju augmentacje poszerzające zakres ludzkich możliwości. Lekarze specjaliści, legalnie i nielegalnie, spełnią każdą zachciankę klienta. Na szczycie piramidy sztucznie zmodyfikowanych ludzi stoją tzw. observerzy, czyli policyjni detektywi potrafiący za pośrednictwem specjalnego implantu podłączyć się do systemu nerwowego dowolnego człowieka, aby – na przykład – poznać jego przeszłość w formie psychotycznych wizji.

Retrofuturyzm w siermiężnym wydaniu a la PRL.

Cybernoir

Fabuła nie jest może specjalnie zaskakująca, ale niewątpliwie stanowi atut gry. To, co dzieje się na ekranie w początkowej fazie rozgrywki, określiłbym mianem horroru społecznego, natomiast w miarę poznawania kolejnych tajemnic klimat wyraźnie skręca w stronę mrocznego cyberpunku. Horroru, jakim operował poprzedni tytuł tego studia, czyli Layers of Fear, w Observerze nie znajdziecie, choć pewne elementy tamtej mechaniki, jak na przykład zakrzywiająca się przestrzeń skąpanych w mroku korytarzy i pomieszczeń, występują również w nowej produkcji.

Wcielamy się w Daniela Lazarskiego, observera na usługach krakowskiej policji. Bohater trafia do kamienicy, która podczas jego pobytu w niej zostaje objęta kwarantanną z powodu wykrycia nanofagii – czegoś w rodzaju zarazy atakującej osoby z augmentacjami. Siłą napędową opowieści jest poszukiwanie zaginionego syna i tajemnicze morderstwa, w wyniku których Lazarski będzie mieć okazję „zajrzeć” do umysłów ofiar.

Wypasiony Polonez końca XXI wieku.

„Niebo nad Krakowem miało kolor ekranu telewizora nastawionego na nieistniejący kanał”. Pozwoliłem sobie sparafrazować pierwsze zdanie ze słynnego Neuromancera Williama Gibsona, bo niezwykle trafnie oddaje ono to, co widzimy już w pierwszych minutach gry. I nawet jeśli Gibson posłużył się jedynie przenośnią, w przypadku Observera można to potraktować niemalże dosłownie.

Korytarze kamienicy, w której toczy się akcja gry, wypełniają setki ekranów wyświetlających różne informacje, najczęściej będące fragmentami jakiegoś kodu. To zabieg estetyczny, ale nie tylko, o czym przekonujemy się w dalszej części zabawy. Gdyby usunąć je już na początku, korytarze i piwnica jako żywo przypominałaby dzisiejsze pomieszczenia, co zachodni odbiory być może potraktują jako jakąś egzotykę. Dla części z nas widok ten byłby natomiast na tyle swojski, że aż trudno byłoby uwierzyć, iż zostaliśmy właśnie przeniesieni prawie siedemdziesiąt lat w przyszłość.

Wizja biologiczna i technologiczna pomagają w śledztwie, umożliwiając badanie otoczenia.

Śledztwo

Czy Observer to kolejny symulator chodzenia w dorobku krakowskiego dewelopera? Trochę tak, ale lepszy od Layers of Fear. Nazwałbym go nawet dojrzalszym, choć typowych, zgranych do cna elementów gatunku w nim nie brakuje. Z wydarzeniami zapoznajemy się poprzez studiowanie dokumentów znajdowanych w komputerach lokatorów, ale także poprzez rozmowy. Wprawdzie tylko przez drzwi, jednak z możliwością wyboru treści pytania lub reakcji na usłyszane słowa. Nie zmienia to w żaden sposób fabuły, niemniej stanowi znaczący krok w kierunku bardziej wyczerpującej narracji.

Lazarski nie tylko przepytuje lokatorów, prowadzi także śledztwo za pomocą bardziej wysublimowanych metod. Na jego wyposażeniu znajdują się dwa skanery. Jeden z nich skanuje obiekty biologiczne, drugi technologiczne. Sam pomysł na taką mechanikę zabawy wydaje się niezły, chociaż mam wrażenie, że można go było wykorzystać na większą skalę i w bardziej różnorodny sposób. Rutynowe powtarzanie tych samych czynności w podobnych okolicznościach to trochę za mało.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.