autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Abzu – podwodne Journey dla pecetowców
Niezwykle kolorowa „przygoda” eksploracyjna w głębinach oceanu, wzorowana na genialnym Journey. Szkoda tylko, że twórcom Abzu nie udało się zawrzeć w swojej grze aż tak dużego ładunku emocji, jaki cechował Podróż.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- niesamowicie kolorowy, atrakcyjny wizualnie świat;
- tempo zabawy;
- muzyka!
- niemal zerowy gameplay;
- brak takiego ładunku emocjonalnego jak w Journey.
Gdybym miał wymienić swoje ulubione gry z PlayStation 3, w pierwszym rzędzie bez wahania umieściłbym Journey. To niesamowita, okryta tajemnicą przygoda, podczas której dopiero przy czytaniu listy płac dotarło do mnie, że te wszystkie spotkane po drodze postacie to inni gracze. To także jedna z niewielu „gier-niegier”, które darzę takim podziwem. Brak jakiegokolwiek wyzwania zupełnie nie przeszkadzał mi w dosłownym chłonięciu świata przedstawionego i zachwycaniu się tym, co twórcom udało się przygotować. Tym bardziej ucieszyłem się, że znaleźli się naśladowcy tego kierunku – zespół deweloperski Giant Squid, którym dowodzi Matt Nava, jeden ze współautorów sukcesu dzieła Thatgamecompany. Ekipa ta opracowała grę o intrygującym tytule Abzu.
Prawo „większej rybki”
Skoro Podróż zabierała nas na wyprawę przez m.in. pustynię, góry itp., nie było sensu powielania tego samego pomysłu. Dlatego twórcy z Giant Squid postanowili zrobić wszystko na odwyrtkę. Zamiast ślizgać się po wydmach, eksplorujemy morskie głębiny – pełne ławic śledzi, makreli, tuńczyków, rekinów, kalmarów, waleni i innych ich mieszkańców. Wszystkie te stwory tworzą łańcuch pokarmowy i gdy tylko w trakcie zabawy natkniemy się na posąg rekina, możemy na nim przycupnąć, pomedytować i – przełączając się pomiędzy zwierzątkami – poobserwować, jak działa tzw. prawo „większej rybki”. A głosi ono, że zawsze znajdzie się większy okaz, ale bez obaw. Abzu na szczęście nie ma nic wspólnego z survivalem i jeśli zmęczyliście się już tym gatunkiem, propozycję Giant Squid powitacie z otwartymi ramionami. Tu bowiem nie można zginąć. Nie da się i już – jedyne, co grozi naszemu protagoniście, to kilkusekundowy przestój po porażeniu prądem. Abzu nie ma też nic wspólnego z nudnym symulatorem chodzenia czy w tym przypadku pływania, bo – uwaga! – tego typu gry też są dostępne na rynku. W porządku, może i stanowią niszę nisz, ale... hmm... kilka z nich było całkiem niezłych.