autor: Sebastian Zieliński
Recenzja gry Elite: Dangerous - w kosmosie nikt nie usłyszy Twojego marudzenia
Dwadzieścia lat czekaliśmy na nową odsłonę kosmicznej symulacji osadzonej w realistycznie odwzorowanej Galaktyce. David Braben wykorzystał szansę, jaką dał mu Kickstarter i stworzył grę jedyną w swoim rodzaju.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- Galaktyka;
- Możliwość podróżowania do znanych ciał niebieskich;
- Świetny model lotu i walk w przestrzeni kosmicznej;
- Rewelacyjna oprawa dźwiękowa;
- Intrygujące, inspirujące uniwersum;
- Ogromny potencjał rozwojowy;
- Dla odpowiednich osób – gra na lata;
- Czasem wymaga sporo cierpliwości i determinacji;
- Minimalistyczne przedstawienie frakcji, misji i wydarzeń;
- Niektóre aktywności są słabo rozwinięte;
- Błędy i problemy z multiplayerem.
Czy kiedykolwiek marzyliście o tym, aby wyrwać się z naszej zapyziałej planety i ruszyć na podbój wszechświata? Handlować, walczyć, odkrywać przestrzeń, w której odległość rzędu lat świetlnych pokonuje się w kilka sekund, gdzie poza skupiskiem kilku tysięcy skolonizowanych systemów znajdują się miliardy kolejnych, czekających na odkrycie? Chcielibyście poczuć, że świat wokół, to prawdziwy, bezkresny kosmos, w którym każde ciało niebieskie podlega prawom fizyki, że nie jest to jego marna atrapa, pudełko ze ścianami wymalowanymi w gwiazdki, kółka i kolorowe chmurki udające gwiazdy, planety i mgławice? Istnieje kilku zapaleńców, którzy marzyli o tym samym i dzięki nim możemy dzisiaj zagrać w Elite: Dangerous.
Jak stworzyć biliony ciał niebieskich składających się na galaktykę? Jak odwzorować skomplikowane oddziaływania grawitacyjne, ruch orbitalny i obrotowy, reakcje zachodzące wewnątrz gwiazd czy skład chemiczny atmosfer? Możliwość jest tylko jedna – generowanie proceduralne. Pierwszy model powstał w ten sposób już w 1993 roku i jego autorem był David Braben – pomysłodawca i twórca serii Elite, ojciec wszystkich space-simów i sandboksów. Galaktyka w grze Frontier: Elite II zawierała około 100 miliardów systemów i mieściła się na jednej dyskietce 1,44 MB.
Dajcie mi algorytm, a zbuduję wam galaktykę
Używając zaawansowanych procedur, narzędzie o nazwie Stellar Forge zasymulowało w Elite: Dangerous powstanie i ewolucję galaktyki. Źródłem danych była zarówno cała nasza wiedza astrofizyczna, jak również wszystkie dostępne bazy obiektów astronomicznych. Rezultat robi piorunujące wrażenie. Droga Mleczna w najnowszej grze Brabena została odtworzona w skali 1:1 i zawiera wszystkie znane ciała niebieskie. Uzupełniono ją obiektami wygenerowanymi na podstawie symulacji, co dało w sumie ponad 400 miliardów układów, w tym gwiazdy, planety, księżyce, mgławice i czarne dziury. Wszystko sklasyfikowane i opisane według obowiązujących kryteriów. Każdy parametr wpływa na wielkość, wygląd czy ruch ciała niebieskiego, co w konsekwencji tworzy obraz tego, jak wygląda nasza galaktyka. Trudno w to uwierzyć, ale tak wygenerowany świat jest zarówno logicznie uporządkowany, jak i zaskakująco zróżnicowany. Wszystko, co widzimy, tworzą rzeczywiste obiekty astronomiczne, pomimo iż odległości między nimi niekiedy można mierzyć w tysiącach lat świetlnych. Oglądając niebo z okolic Ziemi łatwo rozpoznać charakterystyczne konstelacje, gwiazdy bądź planety. Co więcej, możemy do nich dotrzeć. Oczywiście galaktyka proceduralna ma swoje wady i ograniczenia, ale nie ma chyba lepszego sposobu na ukazanie w grze komputerowej skali kosmicznej. Pasjonaci eksploracji co jakiś czas natrafiają na fenomeny, które wywołują dyskusje, czy dany element może istnieć w rzeczywistości, czy jest tylko błędem algorytmu. Tajemnice wirtualnej galaktyki odkrywać będziemy więc latami.
Niegroźny, biedny, zagubiony
Elite: Dangerous to nie tylko symulacja galaktyki, ale pełnowartościowa produkcja, kosmiczna piaskownica, chociaż ze względu na skalę właściwsze byłoby określenie „pustynia”. Obszar gry stanowi cała Droga Mleczna, jednak większość aktywności i wydarzeń rozgrywać się będzie w okolicy kilkuset systemów znajdujących się w otoczeniu Ziemi, stanowiących centrum cywilizowanego kosmosu. Gracz, dysponując podstawowym statkiem i tysiącem kredytów (uniwersalna waluta), zaczyna karierę kosmicznego pilota niezwiązanego z żadną frakcją ani żadnym zawodem – jaką ścieżkę wybierze, zależy wyłącznie od niego. Nie ma tu tradycyjnie rozumianej fabuły, co najwyżej jest historia, która dzieje się w tle i stanowi okazję do zarobku czy zaprezentowania własnego światopoglądu. Celem może być zdobycie fortuny, wymarzonego statku, najwyższej rangi w Imperium, dotarcie do centrum galaktyki albo sianie postrachu wśród innych graczy. Można bawić się w szalonego pirata, łowcę nagród lub spokojnego kupca. Handlować niewolnikami albo ich wyzwalać. Albo jeszcze lepiej nie decydować się na nic konkretnego, tylko robić to, na co w danej chwili ma się ochotę.