autor: Kacper Pitala
Recenzja gry Zaginięcie Ethana Cartera - piękna eksploracja z Lovecraftem w tle
Pierwsza gra polskiego studia The Astronauts stawia przede wszystkim na klimat. W The Vanishing of Ethan Carter eksploracja jest esencją rozgrywki, a świetna oprawa i podszyta Lovecraftem historia sprawiają, że trudno opędzić się od uroku tej produkcji.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- ciekawa i zrozumiała opowieść, która dodatkowo zostawia pole do interpretacji;
- niezwykły klimat, czerpiący z klasyków literatury weird fiction;
- powalająca oprawa graficzna, wzorowe udźwiękowienie, świetna muzyka;
- świat, w którym można się zapomnieć;
- przywiązanie do detali i przemyślana konstrukcja zarówno historii, jak i lokacji;
- intuicyjne, acz wymagające zagadki środowiskowe.
- ...których jest niewiele;
- raczej proste i pozostawiające pewien niedosyt sceny detektywistyczne.
Kiedy przechodziłem obok peronu moją uwagę zwrócił zegar – chyba pierwszy w grze. Wskazówki na tarczy uparcie pokazywały dziewiętnastą i nie chciały się poruszyć nawet o milimetr. „Ot, zegar jakich wiele” – pomyślałem. Twórcy zwykle nie przejmują się takimi detalami, a i graczom to specjalnie nie wadzi. Mnie też ani to nie irytowało, ani za bardzo nie ciekawiło, chociaż z jakiegoś powodu ta godzina utkwiła mi w pamięci. Może to kwestia zamiłowania do cyfr albo po prostu jedna z tych śmieciowych informacji, które nie wiadomo po co zostają z tyłu głowy. Grunt, że kiedy pod sam koniec gry owa dziewiętnasta nagle okazała się mieć znaczenie, doznałem czegoś w rodzaju katharsis. Detal, uporczywie drażniący kark, wreszcie odpuścił, a ja uświadomiłem sobie, że w Zaginięciu Ethana Cartera nic nie jest przypadkowe.
Przypadek Paula Prospero
Polskie studio The Astronauts debiutuje grą, w której widać poważne podejście do opowiadania historii. Jako detektyw Paul Prospero ruszamy w ślad za zaginionym chłopcem, lecz szybko okazuje się, że cała tajemnica jest o wiele bardziej skomplikowana. Widzimy rzeczy, których widzieć nie powinniśmy. Fabuła rozrasta się raptownie do kilku płaszczyzn, cały czas w towarzystwie symboli i szczegółów, które być może poskładacie w całość dopiero pod koniec. Nic tu jednak nie jest sztuką dla sztuki. Pod warstwą enigmatycznych, misternie ułożonych wskazówek kryje się prosta ludzka historia, pełna momentów zarówno pięknych, jak i tragicznych.
Sukcesywne łączenie wszystkiego w logiczny ciąg wydarzeń daje ogromną satysfakcję. Grze udaje się zostawić nas z poczuciem, że opowieść jest spójna i spięta tak, jak być powinna. Nie bez znaczenia jest również okraszenie całości zwięzłymi dialogami, które cechują się celnym doborem słów. Opowieść w Ethanie Carterze sprawia wrażenie eleganckiej i troskliwie skonstruowanej. Z jednej strony mamy zrozumiałą historię, z drugiej – spore pole do interpretacji, którego istnienie jest możliwe dzięki przemyślanemu doborowi symboli oraz, co najważniejsze, przywiązaniu twórców do detali.
Zaginięcie Ethana Cartera nie jest grą o poznawaniu historii. Jest natomiast grą o jej odkrywaniu. Astronauci przygotowali produkcję, której wszystkie mechanizmy i elementy mają służyć treści. W efekcie dostajemy tytuł nastawiony na uważną eksplorację, a każdy szczegół może się ostatecznie okazać kluczem do rozszyfrowania opowieści. Dolina Red Creek jest więc tutaj jednym z pierwszoplanowych bohaterów. I nie ma w tym za grosz przesady, bo świat zapadł mi w pamięć zdecydowanie najbardziej.
Zapomniana dolina
Nagrodę za wyjątkowo oszałamiające runo leśne Zaginięcie ma jak w banku. Twórcy skutecznie wykorzystali fotogrametrię (tworzenie modeli 3D na podstawie zdjęć) i ze świetnie wyglądających obiektów zbudowali niezwykle wiarygodne lokacje. Red Creek Valley jest miejscem, w którym autentycznie można „odpłynąć”. Nie ma tu pośpiechu, nie ma narzucania celów. Autorzy przewidzieli nawet miejsca, w których dociekliwa eksploracja nagrodzi nas po prostu zapierającym dech w piersiach widokiem. Dużo czasu spędza się tu na chodzeniu, a słuchanie chrzęstu liści pod stopami i wody obmywającej kamienie to czysta przyjemność. Świetnym dopełnieniem jest muzyka Mikołaja Stroińskiego, któremu udało się uchwycić wplątane w ten wszechobecny spokój uczucie niepewności. Podczas eksploracji gra studia The Astronauts trzyma nas przy sobie naprawdę mocno. Będziecie podziwiać ten cudowny świat, stąpając jednak ostrożnie. W powietrzu da się bowiem wyczuć śpiącą i niewytłumaczalną grozę.