Niantic niespecjalnie stara się uspokoić graczy Pokemon GO, którzy w ostatnich miesiącach znajdują coraz więcej powodów do narzekania na firmę. Można wręcz odnieść wrażenie, że twórcy gry celowo (?) dolewają oliwy do ognia. Otwarcie sklepu internetowego Pokemon GO w wybranych regionach stanowczo nie poprawiło nastroju graczy poirytowanych ostatnimi zmianami.
Pokemon GO Web Store – jak to działa?
Założenia inicjatywy są proste. Na stronie będą pojawiać się oferty ograniczone czasowo na przedmioty w Pokemon GO, których nie znajdziecie w sklepie w grze.
- Na start gracze mogą zakupić pakiety waluty premium (przy czym za każdy kupiony zestaw otrzymują bonusowe monety w porównaniu ze sklepem z poziomu gry) oraz kosztujący 24,99 dolara „Ultra Legend Box”, zawierający po dwie sztuki elitarnych TM-ów, 10 super inkubatorów oraz 5 przepustek rajdowych premium.
- Pokemon GO Web Store nie jest jeszcze dostępny w Polsce. Niemniej rodzimi gracze mogą już sprawdzić dostępne oferty, tyle że bez podanych cen.
Logowanie do strony odbywa się z wykorzystaniem konta, z którego korzystamy w Pokemon GO.
Oferty mało atrakcyjne…
Jeśli Niantic liczył, że ten pomysł zainteresuje graczy, to mocno się przeliczył. Przynajmniej sądząc po opiniach w sieci, a choć nie zawsze pokrywają się one z rzeczywistością, w tym przypadku społeczność jest wyraźnie niezadowolona ze sklepu internetowego Pokemon GO.
Problemem nie są nawet oferty, choć te również nie zachwyciły fanów (podobnie jak ostatnie pakiety przedmiotów w grze):
- bonus 60 monet za zakup 1200 za 59,99 zł czy nawet tysiąc przy zakupie 14,5 tysiąca za 599,99 zł (podajemy według cen w sklepie w grze) trudno uznać za wielki prezent. Zwłaszcza jeśli ostatnio nie wydawaliście pieniędzy w grze w ramach „protestu” przeciwko niedawnym zmianom w rajdach;
- Ultra Legend Box nie wypada lepiej, o ile nagle nie potrzebujecie elitarnych TM-ów (zdobywanych na koniec sezonu Pokemon Go Battle League oraz sezonowe zadanie). Jeśli je pominąć, pozostałe przedmioty są oferowane za pełną cenę.
… i kiepskie wyczucie czasu
Tym, co naprawdę rozeźliło graczy, był niefortunny czas otwarcia sklepu. Gracze nadal są wściekli na studio Niantic po zmianach w zdalnych rajdach. Dla przypomnienia: ich cena wzrosła prawie dwukrotnie, a do tego wprowadzono dzienny limit pięciu zdalnych przepustek (Remote Raid Pass). Stąd część graczy przestała wydawać pieniądze w grze (a przynajmniej tak twierdzą).
- W parze z tym idą inicjatywy twórców pokroju wyzwań, które są dostępne tylko „na miejscu”. Są to wymagające elitarne rajdy oraz świeżo wprowadzone tzw. Shadow Raids. Te drugie wzbudziły kontrowersje także za sprawą niejasnych mechanik (jeśli wręcz nie kłamstwa twórców odnośnie tychże).
- Skoro o tym mowa, od dłuższego czasu twórcy Pokemon GO co i rusz popełniają irytujące błędy. W ogłoszeniach ciągle pojawiają się informacje, które później okazują się niezgodne z prawdą, a jakość oficjalnych infografik pozostawia wiele do życzenia. Nie mówiąc już o problemach technicznych w grze (m.in. z funkcją Adventure Sync).
Niantic słyszy, ale nie słucha
Co gorsza, 18 maja Niantic wreszcie odniósł się do akcji #HearUsNiantic, zapewniając, że studio ciężko pracuje, by zachwycić graczy w 2023 roku. Tak twierdził Michael Steranka, reżyser gry, w wywiadzie dla serwisu Dot Esports. Ubolewał też, że Niantic „musiał” wprowadzić zmiany w zdalnych rajdach.
Teraz gracze cytują jego słowa lub nawiązują do nich w prześmiewczych wpisach, bo otwarcie mało imponującego sklepu nijak nie pasuje do obietnic „zadziwienia” graczy.
W połączeniu z coraz częstszymi błędami w oficjalnych ogłoszeniach i problemach z wydarzeniami w grze internauci uważają, że dobitnie to pokazuje, jak bardzo Niantic dba o rozwój gry. Niektórzy pół żartem, pół serio dumają, czy aby studio nie chce porzucić gry na rzecz kolejnego projektu (niekoniecznie gry), co miałoby wyjaśniać – zdaniem fanów – aktywne psucie PoGO przez studio.
Pojawiają się też zarzuty, że sklep internetowy powstał głównie po to, by Niantic mogło odrobić straty po zmianach ze zdalnymi rajdami i zarabiać na PoGO bez płacenia prowizji (30%) Apple i Google. Fakt, że w zamian gracze otrzymują tylko około 5% więcej monet (przy najtańszych zestawach, czyli tych, które interesują większość graczy), nieszczególnie zachęca fanów do wznowienia wydatków na grę.
Radość graczy Pokemon GO nie trwała długo; „poprawka” okazała się błędem twórców
Gracze Pokemon GO przez chwilę mieli powód do chwalenia twórców. Dopóki rzekoma poprawka nie okazała się błędem, który Niantic szybko usunęło, ku frustracji fanów.
Radość graczy Pokemon GO nie trwała długo; „poprawka” okazała się błędem twórcówMilion pokemonów i pół roku to za mało, by wyjść z pierwszego lasu w Pokemon Emerald
Fani serii Pokemon lubują się w wyzwaniach, ale w przypadku tego eksperymentu nawet najwięksi łowcy Shiny i pogromcy Cynthii daliby sobie spokój. Na szczęście od czego są boty?
Milion pokemonów i pół roku to za mało, by wyjść z pierwszego lasu w Pokemon EmeraldTen pokemon dostał najszybszego bana w historii
Na taki speedrun gracze serii Pokemon nie byli gotowi: najszybszy stworek w grze pobił rekord i dostał (nomen omen) błyskawicznego bana przyznanego przez forum Smogon.
Ten pokemon dostał najszybszego bana w historii