U nas nie ma czegoś takiego jak kultura picia. Po prostu jest brak kultury picia. U nas nie można kulturalnie wypić kilku lampek wina, piwka czy dwóch. Trzeba się naje..ć wódą najlepiej do odcinki.
Albo po pijaku wsiąść za kierownicę.
I jeszcze to nazewnictwo - szampan bezalkoholowy dla dzieci. Może jeszcze wprowadźcie "whisky bezalkoholowa dla dzieci".
Problem jest skomplikowany, a my jako społeczeństwo nie jesteśmy dojrzali żeby poważnie o tym porozmawiać.
https://www.youtube.com/watch?v=n-LSx4tN1_M
Jestem przekonany, że nawet w tym wątku padną argumenty typu:
- piwo to nie alkohol,
- piję codziennie ale mogę odstawić w każdej chwili, nie jestem alkoholikiem
- hurr durr, nie zabronicie wszystkiego itd.
Jeden z moich ulubionych tematów.
Rozumiem podejście co niektorych, którzy twierdzą że alkohol to zło. Doprowadził do wielu ludzkich tragedii i zmarnował wielu osobom życie. Ale popatrzmy z drugiej strony - jako forma relaksu i integracji. Przyczynia się też do wzrostu populacji ludzkiej :-D
Jedna rzecz jest pewna - na każdego alkohol działa trochę inaczej. Są ludzie, co absolutnie nie powinni pić, bo im potem odbija. Czy to wystarczający powód żeby zabronić sprzedaży i zdelegalizować? Były już te czasy i wiemy jak się to skończyło.
Każdy w domu ma nóż, a nie każdy wbija go innej osobie w brzuch. To że coś jest dostępne, to jedna rzecz, a jak będzie użyte, to już zupełnie inna sprawa.
Ważne żeby zachować umiar i rozwagę.
Pozdrawiami pijących i niepijących!
W skrócie: nie wiem, czy parę innych krajów nie ma jeszcze gorszej kultury picia, a właściwie chlania ( Rosja, ale i Anglia ).
Z drugiej strony to jak jest za granicą nie zmienia faktu, że tak, mamy problem.
Przy tym o ile u nas raczej się odchodzi od ostrego łojenia wódki jako jedynej opcji, co było raczej normą jeszcze w latach 80. to pojawiają się inne problemy - jak właśnie tolerancja dla picia piwa czy uznawanie że piwo to nie alkohol, albo że od piwa bardzo cięzko się uzależnić, CO JEST BZUDRĄ.
Nie będę wskazywać pewnego Sławomira M z takiej jednej partii który powtarza te mądrości bo to tylko jeden z wielu przykładów normalizowania takich właśnie bredni.
Patrząc na to co się u mnie zawsze działo w kwestii alkoholu (napruty ojciec w każde święta czy pijany dziadek robiący awantury) to sobie postawiłem w ogóle nie tykać alkoholu. Od momentu, kiedy skończyłem 18 to co chwila ktoś mi daje pod nos piwo czy inne badziewie, jak mówię "nie" to w ogóle nie rozumieją i nadal to robią. Jak dwa lata temu byłem na studniówce to też nie wystarczyło i minęło chyba półtorej godziny, zanim do znajomych w końcu dotarło, że nie zdołają mi nic podać.
W skrócie nigdy miałem jakiejkolwiek ochoty czegoś pić i szanse na to, że się cokolwiek zmieni są wręcz zerowe.
Pal licho picie i niszczenie siebie samego. Chce - niech się stoczy na dno.
Ale w Polsce zbyt często zdarza się picie i wsiadanie za kółko, część społeczeństwa udaje ze problemu nie ma (najczęściej to u kierowców jest ten syndrom wyparcia) albo nie widzi w tym nic zdrożnego (najczęściej na wsi). Co i rusz słyszy się abo jak pijany w kogoś wjechał albo jak zgarnęła go policja po pijaku z paroma zakazami prowadzenia pojazdów za jazdę po pijaku. Choćby przykład sprzed 2 dni:
https://www.olsztyn.com.pl/artykul,wypadek-w-maldytach-kim-jest-tymoteusz-m-ktory-wjechal-w-4-letniego-dawidka,40260.html
Z resztą nie tylko za kółkiem:
https://www.money.pl/gospodarka/dyscyplinarka-za-alkohol-w-kopalni-nie-ma-wyjatkow-7013603746265856a.html
I jakie komentarze? Oczywiście oburzenie, jak to śmieją sprawdzać a co dopiero dawać dyscyplinarkę...
Ech...
Alkohol to trucizna uzależniająca niewiele mniej od heroiny (a społecznie - bardziej!). Wynaleziony w 21 wieku alkohol byłby zakazany na równi z twardymi narkotykami.
Nasze społeczeństwo na szczęście powoli się zmienia i dochodzi do tego, że alkohol to mega gówno. Rozbite rodziny, przemoc, masakryczna rakotwórczość i sianie totalnego spustoszenia w organizmie, niszczenie bliskich. Mamy z tym mega problem. Z drugiej strony weseli ludzie w telewizyjnej reklamie „na Ty” czy uśmiechnięci imprezowicze ze skrzynką piwa. A później totalnie spieprzone życie swoje i najbliższych. Taki to uśmiechnięty trunek. Jak ktoś potrzebuje procentów aby się dobrze bawić to ma problem. Pamiętam wiele wesel na których byłem i jedno z nich bardzo utkwiło mi w pamięci - młode żony płaczące w korytarzu bo partner znów pije i hasło że znów będą musiały z dziećmi uciekać. Alkohol to totalne gówno.
Jako dorosłe dziecko alkoholików, dopiero po latach widzę jakiego spustoszenie to dokonało na mojej psychice.
Sam narobiłem bardzo wielu złych rzeczy po pijaku, a najgorsza chyba było dążenie do samodestrukcji.
Jak ktoś nie pije, to chwała mu za to i nigdy nie próbowałem, ani nie będę próbował namawiać do zaczęcia.
Jako DDA od zawsze stroniłem od alkoholu i bliskie mi osoby starałem się jak najbardziej do tego zniechęcić. Niestety w roku 2019 coś we mnie pękło i zacząłem się wyniszczać. Ten stan trwał do mniej więcej sierpnia 2021. Szukałem ucieczki od problemów, a jedyne co się stało, to zamknięcie się w błędnym kole. W końcu do mnie dotarło, że zawaliłem wiele rzeczy, sprawiłem innym mnóstwo przykrości. Strasznie tego wszystkiego żałuję, chciałbym naprawić chociaż część tego co zniszczyłem, ale niestety się nie da. Wyszedłem z tego gówna po części dzięki bratu i koleżance, a raczej przez to, że utraciłem z nią znajomość. Obecnie nie czuję zbytnio pociągu do alkoholu, okazyjnie raz na 2-3 miesiące wypiję piwo (coraz częściej wybieram 0%), albo raz na ruski rok użyję jakiegoś alkoholu w kuchni do przepisu (jak jest możliwość to wybieram bezalkoholowy substytut).
Proponuję wezwać całe społeczeństwo żeby nie piło alkoholu pod żadną postacią.
Żeby nikt nie znęcał się nad rodziną, żeby ludzie się kochali i jeszcze mnóstwa mam dobrych propozycji.
I żeby w ogóle i wspólnie, żeby było lepiej, albo najlepiej żeby było.
Dajcie sobie spokój z alkoholem zobaczycie jakie życie będzie przyjemniejsze i łatwiejsze. Dopóki nie przestaniecie pić przez dluższy okres w życiu (pół roku, rok) to tego nie zobaczycie.
Aha no i oczywiście piwo to też jak najbardziej alkohol. Będziecie czerpać radość z najprostrzych rzeczy których wcześniej nie dostrzegaliście.
Można robić kampanie antyalkoholowe, zakazywać reklam, nawet samego alkoholu całkowicie (choć to da odwrotny skutek od zamierzonego), ale nic tak nie poprawi kultury jak wychowanie.
Sam autor i niejeden z was ma pewnie już jakieś dzieciaki w rodzinie. Raczej mało który jest już dorosły także wszystko w waszych rękach żeby jakąś kulturę picia dla przyszłych pokoleń narodzić (bo alkoholu całkowicie ze społeczeństwa już nie usuniemy).
Wiem, że to jest mission impossible, bo sam niedawno jeszcze byłem w wieku wchodzenia w dorosłość i trzeba mieć naprawdę silną wolę by odmówić od znajomych alkoholu. Ale nie może być kurna tak, że dzieciaki lat 15-16 zaczynają sobie robić zakrapiane imprezy i to czasem bez żadnych konsekwencji ze strony rodziców. To jest dla mnie właśnie największa patologia polskiego i pewnie nie tylko naszego picia. Widziałem niestety parę razy na żywo połączenie tak młodej, rozwijającej się jeszcze głowy i promili i nie mam zamiaru więcej.
A mam wrażenie, że zamiast coraz lepiej jest z tym coraz gorzej. Bo przecie młodzi są, muszą się wyszaleć, sam zresztą rzygałeś 20 lat temu na imprze u Seby, a młodemu zabraniasz, poleję ci, bo zaczynasz pier... Koloryzuję, ale nie zdziwię się jak tak to wygląda u części społeczeństwa. Absolutnie piętnować takie zachowania i może zakiełkuje to czymś pozytywnym w przyszłości. Na moim przypadku to zadziałało.
A jeśli rzeczywiście chcemy się napić przy nieletnich to tylko niskoprocentowe. Jakieś bogate winko do jedzenia, albo kraftowe piwo, niech zobaczy, że alkohol może służyć też do smakowania, a nie tylko do naebania się i spowiadania się kiblowi dnia następnego, że już więcej nie będzie się piło.
Co nie znaczy, że jest się czego obawiać w tej sprawie, na tle paru krajów z Europy nie wypadamy źle, ilościowo wypijanego alko również jest dużo mniej porównując do czasów prlowskich. Bezalkoholowe i smakowe niskoprocentowe piwo już nie kojarzy się z homoseksualizmem, czasem na półkach łatwiej o nie niż o normalne piwo. Do wielkich zmian niekiedy potrzeba małych kroczków, może jesteśmy już na etapie zmian tylko ciężko jeszcze zobaczyć ich efekty.
'Odnośnie niepicia, to widzisz, ja mam inne odczucia. Na samych świętach, w niedzielę i poniedziałek, byliśmy z żoną i dziećmi w odwiedzinach u rodziny. I w jednej i w drugiej sytuacji było pytanie o alkohol (w tym o godzinie 14, zaproszenie do wódki) i tłumaczenie, że nie, nie jestem chory, żona nie jest w ciąży i nie bierzemy antybiotyków (i to, że żona może prowadzić samochód, nie znaczy, że ja się muszę napić). W ciągu ostatnich 6 lat byłem kilka razy na chrzcinach, każdorazowo był na nich obecny alkohol - zahaczyłem o komunię, na której też był (u mnie za gówniaka choć w komunie nie pil). Wśród znajomych ok, zgodzę się, jest lepiej. I nie chodzi mi też o to, że osób niepijących nie ma - bo zawsze są, ale osób, które czekają na weekend, żeby się nawalić, jest zdecydowanie więcej (przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń)'.
Jeyhard, zawsze jest ten sam problem w dyskusjach o alkoholu. Padają stwierdzenia typu 'alkohol to gów**', 'alkohol rozbija rodziny', 'powinni zakazać', itp. Jakby osoba zakładająca tego typu wątek, miała licencję na jedyną, słuszną prawdę. I gdy ktoś chce kulturalnie porozmawiać, wymienić opinie, to zaraz wyzywają od alkoholików i kierują do AA. Nie jest to fajne i nie pomaga w debacie.
Mnie dalej nie przekonuje Twój przykład. Też oferowałem komuś alkohol w niestandardowych godzinach przy pewnych życiowych okazjach, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, by przy odmowie namawiać dalej lub dopytywać dlaczego nie. Przyjmowałem odmowę z szacunkiem i zrozumieniem.
Toteż ponowię raz jeszcze co powiedziałem - to nie alkohol jest tutaj problemem, tylko ewidentnie ktoś z Twojej rodziny potrzebuje autorefleksji, tudzież pomocy.
To nie jest rozwiązanie, zakazywać wszystkiego i rzucać obiektywami w daną substancję. Jesteśmy słabi z natury i jakby zastanowić się nad tym, co nam szkodzi, to właściwie pozostaje picie wody i odżywianie się słońcem (i to też nie do końca - rak skóry).
Węglowodany - otyłość, choroby serca, nowotwory.
Mięso - udowodnione działanie kancerogenne.
Internet - niska ocena przez media społecznościowe, związane z tym problemy psychiczne, uzależnienie od pornografii i masturbacji.
Praca - tzw. pracoholicy.
Seks - uzależnienie od seksu.
Kofeina - ludzie nie potrafią zacząć dnia bez kubka kawy.
Hazard - rozbite rodziny, przegrane majątki.
I tak można wymieniać. Zamiast rzucać łatkami, należałoby poprawiać świadomość społeczną, inwestować pieniądze w specjalistów, którzy pomogą przepracować traumy i problemy natury psychicznej.
Bo moim skromnym zdaniem, to nie pewne aktywności i substancje są katalizatorem opisywanych przez Was problemów, a zwykli ludzie, którzy zmagali się ze swoimi demonami na długo przed wpadnięciem w jakikolwiek nałóg.
Dzięki za przeczytanie.
'Ja tam ludźmi pijącymi nie gardzę, gardzę natomiast etanolem. Za ludzi pijących trzymam kciuki aby wyszli z nałogu i zaoszczędzili swoim bliskim cierpienia a dzieciom syndromu DDA w przyszłości ze wszystkimi jego masakrycznie niszczącymi dorosłe życie następstwami'.
aope, a jakiś konkretny powód dlaczego gardzisz właśnie etanolem? Tylko etanolem, czy też mięsem, cukrem, hazardem i Internetem? Nie ma tu żadnej złośliwości z mej strony. Jedyne co przychodzi mi do głowy, że masz nieprzyjemne doświadczenia związane z alkoholem i masz zmienioną optykę. Szczerze współczuję, jeśli miałeś nieprzyjemne sytuacje związane z alkoholem.
'ponieważ ktoś kto pije alkohol nie równa się alkoholik. Alkoholik to osoba u której występuje powtarzalny rytuał picia'.
Ten argument do mnie nie trafia, chociaż powtarzany praktycznie przy każdej rozmowie związanej z alkoholem. Korzystając z tego argumentu, wszyscy jesteśmy od czegoś uzależnieni. A tu czekolada dwa razy w tygodniu, schabowy w każdą niedzielę, dwie kawy dziennie. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale alkohol może być pity dla walorów smakowych i osoby po niego sięgające 'rytualnie' i cyklicznie, spożywają go, bo po prostu im smakuje i nie upadlają się do odcinki.
Biegam w każdą sobotę od wielu lat, sprawia mi to ogromną przyjemność. Nigdy nie pomyślałbym, że jestem uzależniony od fizycznego wysiłku (ale podobno można - wyrzut endorfiny).
'I pewnie dlatego np. meetingi AA pękają w szwach od coraz młodszych osób a na meetingi dla współuzależnionych trzeba zapisywać się z mega wyprzedzeniem i mieć szczęście aby w ogóle się dostać'.
Moja opinia, ale te osoby nie potrzebują spotkań AA i wiary w bóstwa i 12 kroków do trzeźwości, a specjalistycznej opieki pod nadzorem psychologów/psychiatrów.
Polska to zacofany kraj przez zaściankowych ludzi co ino w domu siedzą. Wystarczy pojechać do takiego Berlina gdzie każdy chodzi po ulicy z butelką piwa, piwo, wino od 16 roku życia. Portugalia tak samo alko w miejscach publicznych na legalu, w Hiszpani w trakcie przerwy w pracy pracownicy piją wino w knajpach. Na Lanzarote przed Wielkanocą po mszy wierni piją rum z butelki razem z księdzem. Po prostu polacy są smutnym krajem z kijem w dupie, taka prawda.
W Polsce to najlepiej wprowadzać same zakazy i nakazy z innych Państw ale to co dobre to nigdy. Dlatego na zawsze zostaniemy takim smutnym narodem co się wszystkiego trzepia.
Po kilku wypowiedziach z wątku Gęstego (Pora zmienić życie) pojawiło się w mojej głowie pytanie - co z tą kulturą picia w Polsce? Jak zadziwiająco mocno zakorzenione jest w naszej kulturze regularne nawalanie się - bez alko nie ma wesela, grilla, urodzin (nawet kilkulatka), świąt. Od najmłodszych lat jesteśmy tym karmieni. I to, z jakim zdziwieniem człowiek spotyka się, gdy powie, że "nie pije" - no bo jak to, jak to się podczas świąt nie napić, przy piąteczku kilka drinków, w lecie gorąco to piwko najlepiej wchodzi.
Na necie fajnie to pokazują filmy gościa, który zwie się coś w stylu "alkoholik z tiktoka" czy jakoś - jakie szambo wywala w komentarzach pod jego filmami, syndrom oblężonej twierdzy, bo gość ma czelność powiedzieć, że jak ktoś łoi codziennie przed spaniem piwko, to że jest alkoholikiem - bo przecie on może przestać w każdej chwili. Sam w ostatnich latach przerzuciłem się kompletnie na okazjonalne piwo 0%, teraz już nie tykam alkoholu w ogóle - i ilekroć jestem w odwiedzinach, to muszę się tłumaczyć, dlaczego się nie napiję (na szczęście "ze mną się nie napijesz" już wypadło z obiegu). Widok ludzi chlejących przy stole wódę - jak miałem ostatnio okazję uświadczyć na świętach u rodziny - zwyczajnie w świecie mnie irytuje.
To zadziwiające, jak ludziom nie przeszkadza, że ich znajomi, rodziny czy oni sami są uzależnieni od alko - że są zwyczajnie w świecie alkoholikami. Ok, jestem w stanie zrozumieć, jak ktoś raz na ruski rok wypije sobie z żoną/mężem wino, jakiegoś drinka. Ale nie regularnie, przy każdej możliwej okazji. Nie wiem, może to jest spowodowane tym, że mam dwójkę dzieci i nie chcę się przy nich upadlać i "być pod wpływem", ale "kultura picia" alko w Polsce mnie przeraża. Nie mówiąc o tym, ile ludzie marnują na to hajsu - często oszczędzając przy tym na jakości żywności.
EDYTKA: a jeszcze jest "świetny pomysł" w postaci "renty alkoholowej" - dla ludzi, którzy przez picie i swoją własną głupotę, zniszczyli sobie tak zdrowie, że nie są w stanie pracować. Arcygenialne.
Jakoś od 15 lat nie pijam alkoholu. Tzn że pijam rzadko, czyli 'od święta' lub jak jest ochota na winko itp. Tak to głównie piwa 0% ale też nie często. Ogółem alkohol źle wpływa ma mój stan zdrowotny i leki więc nawet muszę go unikać ale mam ten komfort że nie czuję potrzeby go pić.
Zabawne jest to gdy komuś mówię, że nie pijam alko to ludzie z wystraszonym wyrazem twarzy pytają "W ogóle ?!?" Jakby istniało tylko picie i całkowite nie picie... Oczywiście na święta tydzień temu wręcz stale mnie pytali czemu nie piję z nimi i wypiłem jednak te kilka drinków i 2 piwa alkoholowe. No i kieliszek szampana bo były też urodziny obchodzone.
Niech każdy pije ile potrzebuje jeśli ma taką potrzebę, niestety brak umiaru ma swoje konsekwencje wpływające na innych. Sam dzielę ludzi na 2 typy jeśli chodzi o upojenie alkoholowe. Tych, którzy potrafią się upić 'na wesoło' i dobrze się bawią oraz tych, którzy wkraczają dalej w 'stan agresywny'. Wtedy wszystko ich irytuje, zaczynają narzekać i psuć humor innym oraz jeszcze gorzej nawet się zachowywać. Niestety większość ludzi dość szybko wpada w ten stan i musi odreagować tak osobisty 'Weltschmerz'. Co sprowadza się do ogólnego uznania że alkohol to zło. W odpowiednim umiarze jest przyjemny ale nie dla każdego.
Człowiek po alko staje się zidiociałą małpą i nawet nie zapraszam do dyskusji. Niestety jako społeczeństwo jeszcze chyba nie dorośliśmy do faktu, że alko to niszcząca używka, a nie jedynie atrybut imprezowicza. Powiedz wujkowi Januszowi przy stole na weselu, albo w jakieś święta, że nie pijesz (albo o zgrozo jesteś długotrwałym abstynentem) to zaraz otrzymasz łatkę wariata. Aktualnie w ogóle nie piję procentowych rzeczy.
Temat o alko i już koło 50 postów :D
Autorze wątku masz potwierdzenie swoich tez i chyba nie jesteś zdziwiony :D
Dla mnie olbrzymim problemem - prócz "kultury picia" samej w sobie - jest to, co ktoś już wspomniał wyżej - reklamowanie alko. Nie ma reklam narkotyków czy innych substancji uzależniających (osoby, które zaraz wystartują z cukrem czy kawa uspokajam - wiem, jak uzależniające są, cukier to gówno równie wielkie co alko), ale już alkohol to cacy - reklama zimnego piwka z kumplami, piwko w ogrodzie przy grillu, wódeczka zachwalana przez znanego aktora czy szampan dla dzieci. Już widzę ten ból dupy miłośników chmielnej zupy, jakby im usunęli reklamy z tv - albo, nie daj Boże, zmienili narrację, że piwo nie jest takie cacy.
Edytka: swoją drogą nie tak dawno temu było w necie info o gościu, co bodaj 18 lat już był "czysty", po długim chlaniu. I na weselu córki czy kogoś tam z rodziny, ktoś go namówił żeby se wypił kilka kieliszków (wiedzieli jaką ma za sobą drogę). Dał się namówić i po weselu wrócił do nałogu - po 18 latach trzeźwości... Zwierzęta, które go do tego namówiły, bym normalnie wychłostał.
W Polsce reklamy alkoholu to już podchodzą pod jakąś patologię. W sklepach to samo na wyciągnięcie ręki przy kasie jak produkt pierwszej pomocy. Ja zmieniłem o 180° nastawienie do alkoholu po 15 miesiacach nie picia, z związku z moją chorobą która alkohol pogłębia (dna moczanowa). Teraz jest mi on w ogóle obojętny. Nie mam ciśnienia że muszę go pić i na imprezie też się obejdzie. Owszem wypiłem od tamtego okresu nie picia parę razy, tu jakiś drink tu jakieś piwo i raz nawet srogo dla sprawdzenia jaki będzie kac. Czułem się masakrycznie, aż głową ruszać nie mogłem. Nie widzę teraz w nim czegoś nadzwyczajnego że jest jakimś super środkiem. Dla mnie jest już obojętny. Tego Pana z tt widziałem i oglądałem jego profil. Po 3/4 z jego wypowiedziami się zgodze, z resztą niekoniecznie.
Przedstawię swoją skromną, subiektywną opinię. Nie do końca zgadzam się, by alkohol miał jakąś specjalną właściwość '+10' do bicia żony czy '+20' do agresora.
Myślę, że ktokolwiek tak zachowuje się po alkoholu, ma jakieś problemy psychiczne, traumy, i należy szukać pomocy.
Jasne, alkohol uwypukla te problemy, ale daleko mi do stwierdzenia, że po spożyciu osoba stabilna emocjonalnie ma ochotę na bitkę z całym światem.
Alkohol gorszy niż fentanyl! ;)
Też bym go samego w sobie AŻ TAK nie demonizował. Można go używać od czasu do czasu z umiarem i kulturą, można, jak ktoś przytomnie wspomniał, stosować jako dodatek tak do potraw wytrawnych jak i deserów czy ciast - i często naprawdę znakomicie podkreśla walory smakowe.
A to, że w Polsce ogromny odsetek społeczeństwa nie zna kultury picia to inna historia.
Najgorsze jest chyba to, że w wielu kręgach picie to wciąż wyznacznik męskości, fajności, warunek dobrej zabawy czy jakiegokolwiek relaksu.
Co do DDA - co człowiek, to inna historia. Można mieć zdewastowaną psychikę i zmarnowane całe dorosłe życie bez grama alkoholu w domu. Rodzicie apodyktyczni/kontrolujący/nadopiekuńczy, molestowanie, znęcanie się w szkole...
Alkohol to "tylko" dodatek, który z kiepskich ludzi tworzy ludzi jeszcze gorszych. Ci potencjalnie wartościowi, którzy upadają, równie dobrze mogą pójść w dragi, uzależnienie od zakupów, hazardu, seksu - człowiek jest bardzo twórczy, zwłaszcza taki z problemami psychicznymi :)
A już porównywanie alko z heroiną czy kokainą to IMHO naprawdę spore nadużycie. Spokojnie mogę wypić dwa-trzy kieliszki wódki, choć praktycznie nie piję - na smutno, "na rozweselenie" (wiem, wiem, alko do depresant, więc z tym rozweseleniem to różnie bywa :)) i raczej nie skończę, jak nałogowiec.
A wy jesteście gotowi na dwie-trzy działki twardego towaru? Ryzyko ponoć takie same jak ćwiartka Finlandii :)
Alko może działać słabo w konkretnym społeczeństwie czy warunkach. ale dzięki braciom z USA już wiemy, że prohibicja to ciężki temat. Może za x lat w totalitarnej dystopii 15-minutowych gett bez samochodu z robalami na talerzu... :P
Co do rakotwórczości, to chyba tylko białko robali takiej nie wykazuje. Kiełbasa z grilla, wędzone wędliny, smażone potrawy - wszystko niszczy nam wątrobę albo powoduje raka... Warto wiedzieć, nie warto popadać w paranoję, póki co nie mamy szansy uciec przed śmiercią, żeby wpieprzać tylko Huel.
– Badanie z udziałem 36 tys. osób pokazało, że regularne picie już niewielkich ilości alkoholu ma dla mózgu podobne konsekwencje, jak starzenie się organizmu. 50-latek pijący średnio dwa piwa dziennie ma mózg o 10 lat starszy niż niepijący rówieśnicy – wykazały analizy naukowców z University of Pennsylvania.
https://www.termedia.pl/neurologia/Wplyw-alkoholu-na-mozg-wyniki-obszernego-badania,46047.html
Także, Herr Pietrus, Twoje zdrówko ;)
Alkohol to zło.
Uwielbiam dobre piwa. Aczkolwiek odstawiłem je całkowicie. Czy odczuwam różnicę? Narazie nie.
Zresztą to nie jedyna zmiana w moim życiu. Zdrowie przede wszystkim.
Dla chętnych, dobry artykuł o alkoholikach wysoko funkcjonujących.
Czyli pewnie i o mnie;-)
https://podyplomie.pl/medycyna/33864,obraz-alkoholika-wysoko-funkcjonujacego
Ale czy jest wolność czy jej nie ma?
Wolno mi się uzależniać czy nie?
Mam prawo się powiesić czy też wybrać śmierć na raty z pijaństwa lub innego uzależnienia, czy też takiego prawa nie mam?
W sumie im jestem starszy, tym większą mam awersję do alkoholu. Zajebiście, że moczymordyzm przestaje być romantyzowany w społeczeństwie i jeszcze bardziej zajebiście, że pojawiają się jakieś kroki, żeby zwyczajnie utrudniać alkusom życie.
Ja już prawie wcale nie pije. I nie dlatego że to ZŁO. Po prostu nie mam z kim a samemu nie czuje takiej potrzeby ;)
Alco doprowadzilo do tragedii w mojej rodzinie więc z mojego puntu widzenia, niektóre wpisy w wątku bawią.
Jeżeli jest tak dużo niepijących i rosną zastępy wrogów alkoholu i alkoholizmu, to czemu pijemy coraz więcej?
Hrabi zawsze spoko.
Tez o kulturze picia, jesli ktos nie wie jak pic substancje:
https://www.youtube.com/watch?v=BspNoMHH3-c
;)
Az sie dziwie ze nikt jeszcze nie wrzucil, bo scena jest dosc obrazowa i fajnie pokazuje rzeczy o ktorych tutaj niektorzy pisza.
Powiem krótko: Pijakiem nie jestem i nigdy nie byłem, ale Pijany Mistrz to ja :)
Polecam artykuł by "der Onet", więc niektórym powinno - o zgrozo - wejść bez przepitki :)
— Alkohol jest czymś powszechnym i akceptowalnym. Jest dostępny wszędzie, przez 24 godz. na dobę. Jest uznawany za produkt spożywczy, a do tego pierwszej potrzeby, bo nawet w okresie pandemii nie ograniczono jego sprzedaży. Bije nas po oczach w każdym sklepie spożywczym, na każdej stacji benzynowej. Jest wszędzie — wskazuje.
A w Norwegii...
— Musimy pójść śladem Norwegii i krajów skandynawskich. Tam alkohole są dostępne wyłącznie w specjalistycznych sklepach, a nie wszędzie, jak to jest w Polsce. Dla przykładu, w liczącym ponad 600 tys. mieszkańców Oslo jest zaledwie pięć sklepów z alkoholem.
Nie chcę szukać statystyk źródłowych, w tym artykuliku są one przywołane.
https://www.money.pl/gospodarka/jak-czesto-pijemy-alkohol-polacy-na-tle-ue-6669427935812128a.html
Jak widać stereotypy trzymają się mocno.
Stereotypy, to raz, a dwa - alkohol, to najwyraźniej źródło wszelkiego zła, jak gry wideo.
Ja to piję średnio raz w miesiącu teraz, czasami kończy się powrotem na autopilocie do domu. Rano trzeba nieraz odcierpieć swoje i wszystko - miesiąc abstynencji. Średnio. No i co z tego wynika? Jakiś pijak jestem, czy jak? Ja nie widzę żadnego problemu. Dlaczego? Piję za swoje, w towarzystwie, które robi to z własnej woli, nie robimy burd. Że niektórym odwala po wódzie, to już problem tego, że po prostu są agresywni z natury, a alkohol jest tylko wyzwalaczem. Pijani biją żony, powodują wypadki. Trzeźwi też, jeszcze więcej. Albo podobnie, nie znam dokładnym statystyk, nie ma to znaczenia. No alkohol nie jest dla wszystkich, to fakt. Gry wideo też.
Jestem przeciwnikiem prohibicji (kiedyś już tego próbowano i przestępczość zorganizowana była zadowolona), zakazów sprzedaży alkoholu po 23 i takich tam. Co to niby daje? Niewiele.
Chwalę się.
Dzisiaj mija 17 dzień jak nie miałem alko w ustach, na wspomnienie akcji z Wielkanocy jeszcze mnie mdli.
Nie wiem zawsze mnie te moralizatorskie januszowanie rozpierdala, jak byłem młody często piłem, teraz nie pije często. Zawsze jak piłem to robiłem to z powodu że miałem ochotę i cały czas miałem świadomość że jak "pice wkracza w normalne życie" to trzeba się ogarnąć, bo się skończy jak menel. Moje życie mój wybór, a tym co chcą innym życie ustawiać życzę powodzenia :P tak samo jak veganom którzy dostają histerii jak widzą kogoś kto je mięso :P Dodam tylko że jestem i byłem ostrym przeciwnikiem pijanych pracowników, kierowców itp. i zwolennikiem ultra wysokich kar za takie wykroczenia. Dla kierowców złapanych po pijaku powinny być przymusowe obozy pracy w stylu zapierdalasz 8h tak że ledwo do domu dochodzisz, za wypadki bezwarunkowe więzienie, za śmiertelny wypadek 25+lat.
Odnoszę dziwne wrażenie że cały temat powstał tylko po to żeby autor wątku mógł napisać że nie pije. Dzisiaj to stwierdzenie jest równie modne jak 2 lata temu stwierdzenie że chodzi się na crossfit :).
Pierwszy post byłby pewnie prawdziwy z 20 lat temu, dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Oczywiście nie twierdzę że nie istnieją takie środowiska w których pije się przy każdej możliwej okazji ale ekstrapolowanie tego na całe społeczeństwo już dawno nie jest prawdą. Po prostu przemiany społeczne w tej kwestii to ewolucja nie rewolucja.
Wesela bezalkoholowe zdarzają się coraz częściej, alkohol na chrzcinach czy urodzinach dzieci to dziś patologia a nie norma.
Twierdzenie że społeczeństwo jakąś niechęcią czy zdziwieniem reaguje na osoby niepijące też jest mocną przesadą.
Sam nie piję na żadnej imprezie na którą zabieram dziecko i nigdy nie spotkałem się z inną reakcją niż zrozumienie. Jestem też organizatorem większości grilli w mojej ekipie znajomych i nie pamiętam takiego na którym nie było choćby kilku osób niepijących, dla nikogo to dzisiaj nie jest dziwne.
Strasznie smutno się czyta wypowiedzi ludzi, którzy mają tutaj problem z ludźmi pijącymi alkohol. Wasza bańka informacyjna jest naprawdę depresyjna. Nie wiem jakim towarzystwem się otaczacie ale może jeśli macie taką możliwość, warto je zmienić? Rozumiem, że gdy problem dotyczy rodziny to nie można i nie powinno się odcinać od najbliższych.
Polecam jednak nie stawiać się w pozycji tego lepszego, który gardzi pijącymi. W ten sposób nikogo nie namówimy do ograniczenia picia.
Ostatni raz kiedy się spotkałem z sytuacja, że ktoś po odmowie picia był dalej namawiany to było w liceum, czyli ok 15 lat temu.
Aha, ktoś kto pije 1 butelkę tygodniowo to tez alkoholik wg niektórych? Widzę ludzie maja problemy…
A w Norwegii...
— Musimy pójść śladem Norwegii i krajów skandynawskich. Tam alkohole są dostępne wyłącznie w specjalistycznych sklepach, a nie wszędzie, jak to jest w Polsce. Dla przykładu, w liczącym ponad 600 tys. mieszkańców Oslo jest zaledwie pięć sklepów z alkoholem
Onet i jego newsy…. Kompletna bzdura - mieszkam w Norwegii, alko jest w większości placówek spożywczych dostępny od ręki, tyle ze naprawdę jest drogi.
Sugeruje prohibicję!
Piłem, lubię pić i będę pił! a na weselu u brata tak się napierdole jak meserszmit! na ostatnich urodzinkach wpadło 0,7 litra i 9 piwerek. A rano będę jak nowy.
https://www.youtube.com/watch?v=ZKaLvJYSj5U
Alkohol to trucizna uzależniająca niewiele mniej od heroiny (a społecznie - bardziej!). Wynaleziony w 21 wieku alkohol byłby zakazany na równi z twardymi narkotykami.
Nasze społeczeństwo na szczęście powoli się zmienia i dochodzi do tego, że alkohol to mega gówno. Rozbite rodziny, przemoc, masakryczna rakotwórczość i sianie totalnego spustoszenia w organizmie, niszczenie bliskich. Mamy z tym mega problem. Z drugiej strony weseli ludzie w telewizyjnej reklamie „na Ty” czy uśmiechnięci imprezowicze ze skrzynką piwa. A później totalnie spieprzone życie swoje i najbliższych. Taki to uśmiechnięty trunek
Jezu jaki horror. Heh z domu pewnie nie wychodzisz, bo strach, że cie auto potrąci :p Wszystko jest dla ludzi tylko po prostu trzeba korzystać z umiarem. Alkohol jest ok, ale trzeba umieć pić, znać swój organizm i limit. W małych dawkach alkohol nie jest dla organizmu trucizną, i tak - rozluźnia atmosferę i w towarzystwie dla niektórych osób jest środkiem na przełamanie lodów. Nie jest nic złego w wypiciu alko od czasu do czasu. To o czym piszesz to już uzależnienie a to, jak każde inne, jest problemem.
Teraz czasy się zmieniły na plus - wśród rówieśników koło czterdziestki - jak ktoś odmawia alko to nikt nie robi głupich min, mało kto przesadza też z alko. Także na weselach to jest z jedną czy dwie osoby, które się naprują. Dawniej było gorzej. Natomiast młodzi nie potrafią pić, mają słabe głowy co w połączeniu z innymi używkami powoduje głównie agresję.
Oczywiście jazda po alko jest niedopuszczalna i takie coś w przypadku wypadku powinno być równoznaczne z usiłowaniem zabójstwa.
Po prostu wszystko jest dla ludzi. Tylko trzeba korzystać z umiarem.
A jak macie problem z kimś kto pije to nagrajcie taka osobę co robi po pijaku i puśćcie jej potem na trzeźwo. Jest duża szansa, że przestanie chlać co najmniej na jakiś czas.
Ja alkusem nie jestem, piję tylko okazjonalnie już, bo kace są już nie do zniesienia i trwają kilka dni.
Niestety mam tak że jak już zacznę pić to będę pił dotąd aż nie odpadnę z grona istot świadomych.