autor: Artur Niedoba
15 konsol, o których świat zapomniał. Nie wszystkie były porażkami
Neo-Geo CD, 3DO, Jaguar i Playdia. Nic Wam te nazwy nie mówią? Nic dziwnego, są to nazwy konsol, o których już niemal nikt nie pamięta. Jest ich sporo, a my wybraliśmy piętnaście najciekawszych, zapomnianych maszyn.
Spis treści
Gdy słyszymy hasło „konsola”, większość od razu pomyśli pewnie o PlayStation i Xboxie, a część zauważy wciąż rosnącą w naszym kraju popularność produktów Nintendo. Dominacja tych trzech marek jest obecnie niepodważalna, jednak z konsolowego tortu swój kawałek zamierza również uszczknąć inny gigant – Steam. Czy jego Deck ma szansę zatrząść rynkiem i stanąć na równi ze sprzętem wcześniej wspomnianych firm, czy może podzieli los wielu innych tworów i zostanie szybko zapomniany? Nim poznamy odpowiedź na to pytanie, przyjedzie nam jeszcze trochę poczekać. Korzystając z okazji, przyjrzyjmy się tym konsolom, którym podbicie serc, pomimo ambicji, kompletnie się nie powiodło.
EVAN-AMOS, WSZYSCY JESTEŚMY WDZIĘCZNI
Przy okazji tego tekstu chciałbym podziękować człowiekowi, lub ludziom, którzy na Wikipedii przedstawiają się jako Evan-Amos. Udostępnia(ją) on(i) zdjęcia sprzętu do grania w domenie publicznej. Dzięki temu istnieje potężna baza, pozwalająca każdemu chętnemu znaleźć fotografie starego sprzętu
Marcin Strzyżewski
Neo-Geo CD
- Data premiery: 1994
- Główna konkurencja: SNES, Sega Genesis
Był kiedyś taki czas, gdy salony z automatami do gier wyrastały jak grzyby po deszczu, swe triumfy święciły takie produkcje, jak np. Metal Slug, a wszelkiej maści bijatyki powstawały w ilościach hurtowych. W tamtych dniach, wydając kolejne drobniaki na okrągłe żetony, niejeden dzieciak popuszczał wodze fantazji myśląc o tym, jak byłoby fajnie mieć taki automat we własnym domu. Zapewne tak samo pomyśleli twórcy Neo-Geo CD, wydając na świat konsolę obsługująca właśnie tego typu gry. Futurystyczna jak na tamte czasy obudowa, dwa proste, dobrze leżące w ręce kontrolery i napęd CD o prędkości x1, odróżniający sprzęt od większości konkurencji używającej kartridży, zdawały się być tym, czego właśnie potrzebowali miłośnicy domowego młócenia w cyfrowe „mordoklepki”. Wybór nośnika nie był przypadkowy, gdyż gry na okrągłych płytach były znacznie tańsze od swych odpowiedników z wielkich kawałków plastiku i elektroniki.
Do tego konsola była dostępna w trzech wersjach – Front loader posiadającej napęd wysuwany na przodzie, Top loader z miejscem na nośnik na górze (jak na zdjęciu powyżej), oraz dostępny tylko w Japonii CDZ z prędkością odtwarzania x2.
Co poszło nie tak? Po pierwsze, czas wczytywania gier i ich poziomów był (nawet jak na ówczesne realia) dość długi, często przekraczający minutę. Po drugie, konsola zadebiutowała w tym samym czasie, co pierwsze PlayStation oraz Sega Saturn, więc spotkała się z dość mocną konkurencją. Po trzecie, oferowała ona grafikę 2D w czasie, gdy świat zachłysnął się pełnym 3D - koślawym, ale jednak rewolucyjnym. Co ciekawe, mimo braku sukcesu, do dziś można znaleźć zapaleńców, którzy dbają o rozwój zarówno oprogramowania, jak i biblioteki gier na ten relikt przeszłości. Może to i margines, ale jednak!