autor: fsm & Yuen
Recenzja gry StarCraft II: Heart of the Swarm - dodatek godny Królowej Ostrzy
Blizzard znowu strzela w dziesiątkę. Na rozszerzenie do świetnego StarCrafta II czekaliśmy długo, ale cierpliwość graczy została nagrodzona. Heart of the Swarm to produkt bardzo udany, zarówno po stronie kampanii singlowej, jaki i trybu dla wielu graczy.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- porządny dodatek w starym stylu z mnóstwem nowej zawartości;
- bardzo grywalna kampania z fajnymi urozmaiceniami,
- obłędne filmiki i dobrze poprowadzona fabuła;
- przemyślane i potrzebne usprawnienia battle.netu;
- nowe jednostki w trybie multiplayer;
- liczne zmiany w sieciowych rozgrywkach, uatrakcyjniające zabawę.
- brakuje pozorów nieliniowości obecnych w kampanii Wings of Liberty;
- ze sposobu przedstawiania historii dało się wycisnąć więcej.
Heart of the Swarm to prawdziwy, klasyczny dodatek pełną gębą – kosztuje sporo, ale oferuje na tyle dużo, że żaden szanujący się fan RTS-ów (o maniakach StarCrafta nie wspominam, bo dla nich jest to zakup obowiązkowy) nie powinien przegapić szansy powrotu do świata terran, zergów i protosów. Na samym wstępie musicie się dowiedzieć, że słowa te pisze człowiek, który przez pierwsze lata swojej przygody z grami pogardliwym wzrokiem nieopierzonego nastolatka spoglądał na wszystko, co nie było wyścigami lub strzelaninami. Zmienił to dopiero prezent w postaci pierwszego StarCrafta – okazało się, że RTS-y mogą być wciągające i piekielnie grywalne. Z kolei Brood War tylko umocnił moją miłość do tego uniwersum i sympatię dla całego gatunku. Miło mi zatem już teraz powiedzieć, że Heart of the Swarm to rozszerzenie niemal tak dobre jak osławiony dodatek z 1999 roku.
Powrót Królowej Ostrzy
Serce Roju kontynuuje historię terran, zergów i protosów uwikłanych w odwieczny, międzyplanetarny konflikt, na który cień rzuca xel'naga – pradawna rasa boskich bytów stojących za rozwojem zarówno humanoidów z planety Aiur, jak i ich insektoidalnych oponentów. Poprzednia część koncentrowała się na Jimie Raynorze, który z całych sił starał się przywrócić Sarze Kerrigan, Królowej Ostrzy, jej ludzką postać. Główną bohaterką rozszerzenia jest zaś Kerrigan, początkowo ludzka, kobieca, współpracująca z kolegami z Hyperiona, szybko jednak przekształcająca się w... No cóż, powiedzmy tyle: zaprezentowane na jakiś czas przed premierą perfekcyjnie zrealizowane intro do Heart of the Swarm to nie tyle sen Kerrigan, co prorocza wizja. Zergowie pod dowództwem swojej stylowej władczyni zamierzają skopać tyłek złym ludziom, a imperator Arcturus Mengsk ma najwyraźniej zaplanowane spotkanie z wieloma ranami ciętymi, kłutymi i szarpanymi.
Motywem przewodnim nowej gry jest oczywiście zemsta: fabularny samograj, który nie tylko zapewnia odpowiednie minimum motywacji do przechodzenia kolejnych misji, ale naprawdę wciąga – historia Roju jest bardzo wartościowym elementem produkcji i jedną z wielu jej zalet. Oczywiście nie ma co wskakiwać do gry, zaczynając od tego dodatku. Wypada znać nie tylko podstawkę (Wings of Liberty), ale także pierwsze dwie odsłony cyklu, wydane w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych.
Heart of the Swarm to 20 standardowych misji w kampanii dla jednego gracza (Wings of Liberty miało w sumie 29 scenariuszy, ale za sprawą trzech małych rozwidleń w fabule za jednym zamachem dało się zaliczyć ich 26), więc wydaje się, że jest tego dużo mniej. W praktyce wygląda to jednak inaczej, bowiem do obowiązkowego zestawu dołącza siedem opcjonalnych zadań, po ukończeniu których zyskujemy możliwość wyewoluowania nowych odmian naszych jednostek. To bardzo fajny i pomysłowy dodatek, idealnie wpisujący się w klimat ciągle zmieniającej się ogromnej kosmicznej owadziej rodzinki.
Epicka gra z poczuciem humoru
Blizzard jak zwykle umieścił w swojej produkcji sympatyczne mrugnięcia okiem do graczy. W jednej z misji ewolucyjnych w bazie protosów można spotkać Diablo i Murloc Marine’a. Gdzie indziej Kerrigan natrafia na odciętą rękę późniejszego zergowego sprzymierzeńca, Dahaki, z kolei matka szczepu Niadra znajduje na statku protosów w pełni wyposażoną kuchnię. Dołóżmy do tego inne wesołe smaczki i świetne odzywki Stukowa oraz wspomnianego wyżej Dahaki, uaktywniające się, gdy odpowiednio długo na nich klikamy, a otrzymamy pozycję o bardzo luźnym podejściu do samej siebie.