Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 sierpnia 2011, 13:19

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry From Dust, czyli g40sta zabawy w boga

Pierwszego dnia bóg przesypał piasek. Drugiego przelał wodę. Trzeciego ugasił szalejący ogień. Eric Chahi, słynny autor Another World, postanowił przypomnieć o swoim istnieniu, przygotowując symulację bycia istotą boską – kreatorem.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Nie ma chyba wśród weteranów gier wideo osoby, która nie kojarzyłaby nazwiska Erica Chahi. Francuz na trwałe zapisał się w annałach elektronicznej rozrywki przede wszystkim swoim opus magnum, niezwykłą grą Another World. Oczywiście na tym nie kończy się dorobek tego autora, który po raz kolejny postanowił przypomnieć o sobie w wielkim stylu. A przynajmniej taki miał zamiar, można bowiem chyba powiedzieć, że Chahi rzucił wyzwanie samemu Peterowi Molyneux, jednemu z pierwszych twórców koncepcji gier, w których użytkownik wciela się w rolę boga wirtualnej społeczności.

We From Dust niczym w głośnym Populousie dosłownie kreujemy kształt świata zaludnionego przez dziwne pierwotne plemię kryjące twarze za trójkątnymi maskami. Na początku każdej z misji populacja liczy sobie zaledwie kilka osób, a naszym zadaniem jest jej pomnożenie poprzez budowę kolejnych wiosek w z góry przeznaczonych do tego miejscach – wokół totemów. Po założeniu wszystkich osad i utrzymaniu ich w stanie nienaruszalnym (co – jak się okaże – wcale nie jest takie proste) otwiera się przejście prowadzące do kolejnej misji. Nie mamy przy tym bezpośredniego wpływu na poruszanie się pojedynczych postaci. Wskazujemy jedynie miejsce docelowe, a ludziki niczym wyposażone w szczątkową inteligencję lemingi próbują do niego dojść. Od wspomnianych stworzeń, występujących w innej serii gier, różni je to, że mieszkańcy światów From Dust nie topią się z premedytacją w morzu, tylko po prostu zatrzymają na brzegu, informując stosowną ikoną, że należy na nich zwrócić uwagę.

Prawie jak przejście do Mordoru...

Zabawa w kreatora polega na manipulowaniu ukształtowaniem powierzchni w taki sposób, aby zakładane wioski były bezpieczne od szalejących na morzu i lądzie kataklizmów. Raz może to być wielka fala tsunami, innym razem występujące z brzegów rzeki, pompujące wodę z bijących pod ziemią źródeł, jeszcze kiedy indziej wybuch wulkanu, podtopienie czy pożar. Aby lepiej zrozumieć mechanikę rozgrywki, wyobraźcie sobie piaskownicę z miniaturowym wulkanem, kimś stojącym z boku i lejącym z wiadra wodę do środka oraz graczem, który wyposażony w łopatkę biega jak szalony, przesypując piasek i przenosząc wodę lub lawę z miejsca na miejsce w taki sposób, aby żaden kataklizm nie zniszczył założonych wcześniej wiosek. Aby urozmaicić nam zadanie, w późniejszych misjach pojawiają się także płonące drzewa, podpalające tereny zielone, których utrzymanie jest jednym z kluczy do sukcesu, i rośliny eksplodujące wodą w wyniku podwyższenia temperatury najbliższej okolicy. W tym przypadku dochodzi element zabawy w „małego ogrodnika”, ponieważ drzewa można przesadzać w dowolne rejony.

Tym, co autentycznie może w grze zachwycać, jest aura tajemniczości. Na swój użytek nazywam to „francuszczyzną”, bowiem mam nieodparte wrażenie, że na bardzo wielu produkcjach pochodzących z tego kraju odciśnięty jest swoisty znak firmowy, niepozwalający pomylić ich z niczym innym. Jakiś kod genetyczny jednoznacznie wskazujący na narodowość autorów. Swego rodzaju poetyckość.

Jakkolwiek bym tego nie nazwał, czynnik ten we From Dust występuje, co mi się niesamowicie podoba. To, a także fakt, że wszystkie elementy wirtualnego świata w miarę upływu czasu poddawane są zmianom. Silny nurt rzeki spłukuje nagromadzony piasek, następuje erozja gleby, lawa zastyga w kontakcie z wodą, tworząc skały. Odpowiednio kształtując świat, możemy zmienić bieg wielkiej rzeki czy sprawić, by wypiętrzyły się góry. Formujemy spokojne zatoczki, wydzieramy wodzie kawałki lądu, po którym suchą stopą będą mogli przejść nasi podwładni. Posługujemy się także dodatkowymi mocami, które otrzymujemy po założeniu wioski wokół miejsca je symbolizującego. Te moce to na przykład możliwość czasowego uspokojenia powierzchni wody, natychmiastowe ugaszenie pożarów czy całkowite pozbycie się na kilkadziesiąt sekund wszystkiej występującej na danej planszy wody. Bardzo często bez korzystania z tych umiejętności nie da się ukończyć misji, co wprowadza dodatkowy element taktyczny.

Dawno nie mieliśmy do czynienia z podobną grą, w związku z czym największym sukcesem From Dust wydaje się sam fakt przypomnienia o istnieniu takiego gatunku. Ostatnim jego przedstawicielem było zdaje się Black & White 2, a od tego czasu minęło już ładnych parę lat. Bardzo podoba mi się także fizyka zarządzająca wszystkimi procesami kształtowania powierzchni. Grafika może nie jest zachwycająca, ale spełnia swoją rolę w stopniu absolutnie wystarczającym.

Prawie jak Karaiby...

Niestety to za mało, abym z czystym sumieniem mógł polecić wszystkim From Dust. W grze zawodzi głównie sterowanie. Jest dość powolne, a przede wszystkim nieprecyzyjne, w czym przeszkadza także zła praca kamery, której – notabene – są tylko dwa ustawienia. Albo pod kątem około czterdziestu stopni, albo w pewnym oddaleniu zupełnie z góry. Aby precyzyjnie umieszczać materiał w odpowiednim miejscu, konieczne jest stałe przełączanie się pomiędzy oboma trybami, co po kilkuset razach zaczyna być męczące.

Podobnie ma się sprawa z samą rozgrywką. Zapewne znajdą się osoby, którym olbrzymią frajdę sprawi kilkunastogodzinne przenoszenie budulca z miejsca na miejsce. Tym bardziej że często przy tej fizycznej robocie trzeba mocno wytężyć głowę, aby starannie zaplanowany ląd nie został nagle zniszczony w wyniku głupiego błędu i braku precyzji. Jednak mnie gra już po szóstej czy siódmej misji zwyczajnie zmęczyła. Z ekranu telewizora wylewa się powtarzalność i monotonia. Ciągle robimy to samo, zmieniają się jedynie panujące warunki. Argument do zbicia, bo podobny mechanizm występuje w większości gier, problem jednak w tym, że From Dust nie oferuje nic więcej poza ciągłym przesypywaniem piasku. I przelewaniem wody. Lub przenoszeniem magmy. I tak w koło Macieju. W grze nie występuje także czynnik, który mógłby wytworzyć u gracza ciekawość obserwacji rozrastającej się populacji. Co z tego, że można ustawić kamerę tak, iż da się oglądać jakąś postać z bliska, skoro nie robi ona absolutnie niczego ciekawego. Przechadza się albo stoi w miejscu. Ewentualnie tańczy. Paradoksalnie, w tej uproszczonej symulacji życia, życia brak.

From Dust jest niezłą grą, szczególnie gdy ktoś ma ochotę pobawić się w boga. Niezobowiązujące, niedługie misje pozwalają czerpać sporo przyjemności z kreowania świata, niestety już po obiektywnie krótkim czasie do zabawy zakrada się nuda. Zmieniają się lokacje, natomiast gracz stale zmuszony jest wykonywać te same czynności, od nowa, ciągle od nowa. Tytuł wart poznania choćby z racji świetnego silnika zarządzającego fizyką, jednak zdecydowanie nie dla wszystkich.

g40st

PLUSY:

  • atmosfera gry;
  • silnik fizyczny;

MINUSY:

  • nieprecyzyjne sterowanie;
  • kamera;
  • monotonia wykonywanych zadań.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry From Dust, czyli g40sta zabawy w boga
Recenzja gry From Dust, czyli g40sta zabawy w boga

Recenzja gry

Pierwszego dnia bóg przesypał piasek. Drugiego przelał wodę. Trzeciego ugasił szalejący ogień. Eric Chahi, słynny autor Another World, postanowił przypomnieć o swoim istnieniu, przygotowując symulację bycia istotą boską – kreatorem.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.