Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 czerwca 2010, 07:52

autor: Przemysław Zamęcki

Blur - recenzja gry

Zręcznościowe wyścigi, w których pierwsze skrzypce gra rozwałka, to ostatnio rzadki widok na pecetach. Blur usiłuje wypełnić powstałą lukę i nie jest w tej próbie skazany na niepowodzenie.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Chyba niewiele osób spodziewało się, że z Blura wyjdzie ciekawa gra. Niby producent znany i uznany, jego seria Project Gotham Racing to wszak jakość sama dla siebie, ale filmiki promujące nową produkcję trochę odstraszały infantylnością. No, bo jak to – poważne sportowe wózki zamieniają się nagle w kolorowe samochodziki strzelające błyskawicami? Przecież na takie zabawy patent przez lata dzierżyło niezastąpione Naughty Dog ze swoim Crash Team Racing oraz Nintendo z Mario Kart.

Stosunek do Blura zmienia się całkowicie po przejechaniu kilku pierwszych wyścigów. Nabiera się szacunku dla pracy dewelopera, a w grze nie ma absolutnie miejsca na nudę. Na każdej trasie znajduje się bowiem wiele różnego rodzaju doładowań bądź ułatwiających rywalizację (w postaci nitro czy możliwości naprawienia uszkodzonego wozu), bądź będących środkami przemocy bezpośredniej (jak na przykład pozostawienie za samochodem miny czy wystrzelenie pocisku samonaprowadzającego się na najbliższy obiekt). Celem każdego wyścigu jest oczywiście dojechanie do mety na jednym z trzech punktowanych miejsc, jednak nie tylko. Arkadowe wyścigi mają bowiem to do siebie, że istnieje w nich zwykle drugie dno, które tak naprawdę stanowi o ich atrakcyjności.

Nowy wymiar pecetowej destrukcji.

Kolekcjonowanie zwycięstw, za które przyznawane są tzw. światła, idzie w parze ze zdobywaniem kolejnych poziomów kierowcy, mierzonych liczbą pozyskanych kibiców. Osoby, którym nieobca jest seria Project Gotham Racing, zapewne doskonale wiedzą, czym są kudosy. Zresztą pewnie nie tylko one, bo określenie to weszło już chyba do podręcznego słownika większości graczy. W PGR kudosy zbieraliśmy za efektowne drifty i przejazdy przez bramki. W Blurze walutę tę zastąpili kibice, których gromadzimy dzięki wszystkim akcjom podejmowanym w trakcie wyścigu. Fanów przybywa za przesunięcie się w stawce na trzecie miejsce lub wyżej, za dłuższe prowadzenie w wyścigu, za efektywne używanie doładowań, a także za wykonywanie uaktywnianych na trasie zadań. Przejazd przez bramki, osiągnięcie zalecanej prędkości, skuteczne użycie tego, a nie innego doładowania. Wszystko to sprawia, że gra należy nie tylko do tak zwanych relaksujących „odmóżdżaczy”, ale do niesamowicie wciągających i wręcz ociekających miodem kąsków, w których trzeba się wykazać niezwykłą podzielnością uwagi i refleksem.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.