Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 maja 2009, 15:32

autor: Maciej Makuła

inFamous - recenzja gry

Crackdown reklamowało hasło – Superman spotyka GTA. Jeśli zamienimy człowieka ze stali na Spidermana – otrzymamy właśnie inFamous.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

Wielki, otwarty i czekający na nieskrępowaną, a przy tym także niespieszną, eksplorację świat – moje marzenie jeszcze z epoki gier „na żeton”. Spełnione marzenie. Jednak po nacieszeniu się, w czym niemała rola produkcji spod znaku GTA, elektroniczną swobodą, a właściwie jej złudzeniem, człowiek otwierał oczy i... zaczynało dręczyć go uczucie pewnej pustki. Bo po zaliczeniu przygotowanych przez autorów zadań miejsce naszych działań zmieniało się w pustą i zazwyczaj niezniszczalną dekorację pełną niezliczonych tłumów statystów.

Nie kryję – trochę bolał mnie ten stan rzeczy, najwyraźniej chyba widoczny w Assassin’s Creed i minimalnie mniej w Grand Theft Auto IV. Biedne, wtórne oraz nudne zadania poboczne po prostu zabijały przyjemność przebywania w tamtych krainach i uczyły, że w powiedzeniu „nie ilość, a jakość się liczy” drzemie jednak wielka mądrość.

Po tym wszystkim – troszeczkę właśnie zrażony do gier typu, jakby to ujął poeta, „sandbox” – zabrałem się za inFamous, dzieło bardzo lubianego przeze mnie studia Sucker Punch, ojców serii platformówek na PS2 ze Sly Cooperem w roli głównej. I wyobraźcie sobie, jak miłe to uczucie – gdy wątpliwości oraz uprzedzenia ulatniają się, a zastępuje je czysta radość towarzysząca graniu.

220 volt – śpiewam dla was tak

inFamous zaczyna się eksplozją. Dokładnie tak – jest to pierwsza rzecz, jaka pojawia się na ekranie po wciśnięciu przycisku „Start”. Tym samym widzimy, jak olbrzymia kula piorunów pochłania całe blokowisko. W samym jej epicentrum, konwencjonalnie osmaleni, budzimy się my – gracz – Cole McGrath. Cole był przeciętnym chłopcem na posyłki. Po całym incydencie wszystko zaczęło się jednak zmieniać.

Cole. Główny bohater gry, w ujęciu bardziej dobrym (i komiksowym)...

Po ucieczce z miejsca wypadku, będącej oswojeniem gracza ze sterowaniem, Cole traci przytomność. Dowiadujemy się, że rehabilitacja naszego bohatera trwała dwa tygodnie. W tym samym czasie w mieście wybuchają zamieszki, zaczyna szerzyć się tajemnicza zaraza, różne gangi rozpoczynają walkę o władzę nad miastem – a wojsko z rządem postanawiają objąć całe fikcyjne miasto, Empire City, kwarantanną, by w tak wygodnym dla nich układzie spokojnie zastanowić się nad dalszymi jego losami.

O spokoju nie może jednak mówić Cole – po całym zajściu powoli odkrywa w sobie kolejne nadludzkie moce, związane z kontrolą piorunów i niezwykłą wytrzymałością. Zostaje też okrzyknięty głównym winowajcą całego zamieszania (ciężko w sumie o lepszego kandydata). Szybko kontaktuje się z nim agentka rządowa Moya, odsłaniając przed nim ogromny spisek i widząc w Cole’u sposób na rozwiązanie kryzysu. A to jak go rozwiąże – zależy tylko od nas.

M jak misje

Skojarzenia więc rodzą się same: inFamous – Crackdown, bo mamy miasto i rozwijającego się superbohatera, a wszystko to w konwencji wolnego świata rodem z GTA. Schemat rozgrywki w najnowszym dziele studia Sucker Punch wygląda bowiem tak: przed nami trzy czekające na odbicie wyspy, na które składa się Empire City, odblokowywane kolejno wraz z postępami w grze. Fundamentem naszej walki o ich wyzwalanie jest przywrócenie do sprawności sieci energetycznej w danej dzielnicy. Z każdym podłączonym do prądu obszarem, co wiąże się z bliskim kontaktem ze stacją transformatorową, rośnie nasza moc, czytaj: dostajemy nową zdolność.

I jak to zwykle bywa – podążać możemy za głównym wątkiem fabularnym lub delektować się światem, załatwiając misje poboczne. Te są naprawdę świetne: ciekawe, różnorodne i dające naszej postaci sporo korzyści. Pierwszą z nich jest fakt, że wykonanie misji jest równoznaczne z odbiciem danego kawałka mapy, w konsekwencji czego słabną tam siły wrogich gangów, co znacznie ułatwia naszą (oraz mieszkańców) egzystencję. Druga korzyść wynika z tego, że za każde wykonane zadanie, jak i za wiele innych czynności w grze, dostajemy punkty doświadczenia.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.