autor: Marcin Łukański
Halo Wars - recenzja gry
Ensemble Studios udało się stworzyć najlepszy RTS na konsole. Halo Wars daleko do ideału, ale – póki co – w swoim gatunku nie ma sobie równych.
Recenzja powstała na bazie wersji X360.
RTS-y nie nadają się na konsole. Bardzo często można spotkać się z taką właśnie opinią. Dość rozbudowane sterowanie w grach z tego gatunku jest bardzo trudne do zgrabnego przełożenia na pad. Nie oznacza to oczywiście, że jest to niemożliwe. Idealnym tego przykładem jest pierwszy RTS w uniwersum Halo – Halo Wars.
Mieliśmy już kilka prób stworzenia strategii czasu rzeczywistego na konsolę. Ostatnio chociażby Red Alert, wcześniej Battle for Middle Earth. Za produkcję Halo Wars zabrali się prawdziwi weterani gatunku – Ensemble Studios. Firma ma na swoim koncie między innymi całą serię Age of Empires. Teoretycznie trudno wybrać lepszą ekipę do zrobienia genialnej strategii czasu rzeczywistego. Niestety konsole rządzą się swoimi prawami i każdy RTS powstający na maszynkę Sony lub Microsoftu musi zostać poddany dość znacznym zmianom i – co najważniejsze – uproszczeniom. Ensemble Studios uczyniło wszystko, aby zrobić z Halo Wars solidny RTS, ale na przeszkodzie stanęła sama konsola i ograniczenia wynikłe z pracy w takim środowisku. Finalnie, z gatunku strategia czasu rzeczywistego pozostał jedynie czas rzeczywisty – strategii tutaj za wiele nie uświadczymy. Tym niemniej, wyszła solidna gra, z którą można miło spędzić kilka godzin.
Halo Wars i fabuła
Halo Wars z pewnością zainteresuje fanów całej serii. Jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że ta gra będzie dla nich prawdziwą ucztą – nie tylko poznają kolejne elementy historii całego uniwersum, ale też spojrzą na swoje ulubione jednostki i oddziały z zupełnie innej perspektywy.
Historia w Halo Wars pozwala poznać wydarzenia jeszcze sprzed pierwszej części przygód Master Chiefa, czyli Halo: Combat Evolved. W grze przenosimy się do roku 2531. Na planecie Harvest w systemie Epsilon Indi znajduje się dziwny i tajemniczy artefakt. Oczywiście, tam gdzie artefakt, tam i rasa obcych. Ludzie wysyłają do boju statek Spirit of Fire i sierżanta Johna Forge’a, w którego – pośrednio – wciela się gracz. Zadaniem oddziału jest odkrycie, dlaczego Covenanci tak bardzo interesują się artefaktem i do czego to cacuszko tak naprawdę służy.
W jednym kotle znajduje się artefakt, armia ludzi i armia Covenantów. Nic dobrego z tego wyniknąć nie może i oczywiście nie wynika. Na gracza czeka 15 misji, w czasie których odkryje on kolejne fragmenty fabularnej układanki.
Historia w Halo Wars przedstawiona jest za pomocą świetnie zrealizowanych filmików między misjami. Stanowią one klasę samą w sobie – niezwykle klimatyczne, ciekawie zrobione i ślicznie renderowane. Jeśli ktoś lubi przerywniki filmowe, to będzie w siódmym niebie. Warto przechodzić poszczególne etapy chociażby dla kolejnych „cut-scenek”. Co godne zaznaczenia, filmy są zrealizowane w nieco innej stylistyce niż cała seria Halo. Dużo w nich ciemnych barw, przygnębiających kolorów i raczej pesymistycznej otoczki, co stanowi dość silny kontrast z barwną i jaskrawą kolorystyką samej gry. Ensemble Studios udało się zrealizować świetny, filmowy materiał. Firma pokazała, że uniwersum Halo prezentuje się o wiele lepiej w niekoniecznie przesadnie kiczowatej stylistyce.