Burnout Dominator - recenzja gry

Burnout Dominator nie poraża innowacyjnością. Jednak nieprzyzwoicie szybkie auta, pędzenie na złamanie karku i spektakularne kolizje wciągną Cię szybciej, niż zdążysz się obejrzeć.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Poranek na niemieckiej autostradzie... Nie od dziś wiadomo, że gdy nie ma ograniczeń prędkości, kierowcy lubią docisnąć gaz mocniej, niż pozwala na to zdrowy rozsądek. Wtem zza zakrętu wypada grupa szaleńców w podrasowanych bolidach. Przeciskają się między pojazdami, wyprzedzają, zostawiając kilka centymetrów wolnej przestrzeni. Szaleńcy? Nie. Im po prostu zależy na punktach, które stanowią wyznacznik umiejętności kierowcy...

Gdy Burnout zadebiutował na PlayStation 2 od razu wkupił się w łaski graczy, którzy docenili wartką akcję, liczne bonusy oraz wyjątkowo spektakularne wypadki. Fontanny szkła i pióropusze płomieni spodobały się publiczności na tyle, że w kolejnych odsłonach zaczęły odgrywać coraz ważniejszą rolę. Doszło nawet do tego, że zaimplementowano specjalne tryby, w których jedynym zadaniem osoby dzierżącej pada było rozpędzenie się do niebagatelnej prędkości, a następnie wpasowanie w samochody jadące ulicą w sposób gwarantujący największą ilość strat. Przyznajmy szczerze – któż z nas nie lubi od czasu do czasu czegoś zniszczyć... Dzięki Electronic Arts posiadacze powoli schodzących z rynku konsol PlayStation 2 będą mogli siać strach i pożogę na drogach już po raz piąty! Czy gra sprosta oczekiwaniom? Niestety nie od dziś wiadomo, że pod koniec żywota danego sprzętu wydawcy zwykli odcinać kupony i wypluwać na rynek niewiele zmienione produkty opatrzone nową metką.

Już od pierwszego kontaktu z Burnout Dominator wyraźnie widać, że gra co prawda nie będzie przełomowa, ale dzięki dopracowaniu i rozbudowaniu doskonale podsumuje epokę PlayStation 2. Programiści z Criterionu nie mieli problemów z uzyskaniem od wytwórców pozwolenia na demolkę aut, ponieważ w całej grze nie uświadczy się ani jednego, licencjonowanego wozu. Niemniej prawdziwi koneserzy motoryzacji wypatrzą w wielu z nich inspiracje kultowymi pojazdami z logo Ferrari, Porsche czy Lamborghini na masce. Oczywiście najmocniejsze „kąski” są niedostępne na początku przygody z Burnoutem. Jak w każdych wyścigach karierę zaczyna się od słabszych wozów, a wizja poprowadzenia prawdziwych potworów jest najlepszą motywacją do dalszej gry.

Pod względem graficznym Burnout Dominator jest niemal idealny. Jak to zwykle bywa, programiści dopiero pod koniec rynkowego żywota konsoli uczą się wyciskać wszystkie soki z procesorów. Wysoka rozdzielczość, ultrapłynna animacja bez skłonności do spowolnień oraz wyjątkowa dynamika sprawiają, że po kilku minutach trudno oderwać się od czarnuli. Przewijające się na ekranie obrazy sprawiają, że gracz wpada w specyficzny trans. Chce pokonywać kolejne zakręty jeszcze szybciej, by na prostych móc cieszyć się większym rozmyciem obrazu, które podnosi, i tak niemałe, poczucie pędu. Bardzo duży wpływ na efekty goszczące na ekranie ma zdobywanie kolejnych porcji „dopalacza”. Po skorzystaniu z niego można pokonać praktycznie całe okrążenie z prędkościami oscylującymi wokół 300 km/h. Programiści postanowili zmusić gracza do podjęcia ryzyka. Jeżeli jedzie ostro, mija samochody o grubość włosa, pokonuje zakręty efektownymi poślizgami i zajadle walczy o lokatę, może też liczyć na kolejne porcje doładowania. Jednak wystarczy na moment zmniejszyć tempo jazdy lub spowodować kilka kolizji, a poziom „dopalacza” zmaleje w oczach. Wiadomo – wszystko co dobre, szybko się kończy.

Burnout Dominator

Burnout Dominator

PlayStation

Data wydania: 6 marca 2007

Informacje o Grze
7.9

GRYOnline

8.1

Gracze

OCEŃ
Oceny

Przed większością zakrętów nie trzeba hamować, ponieważ fizyka pędzących bolidów została uproszczona. Użycie hamulca błyskawicznie wytraca prędkość samochodów. Pedał gazu można bezlitośnie deptać nawet na najostrzejszych zakrętach i nie martwić się, że pojazd może wykonać nieplanowany piruet. Utrata kontroli nad wozem, nawet po lądowaniu poprzedzonym wielkim skokiem jest praktycznie niemożliwa. Przy odrobinie umiejętności maszyny można wprowadzać w efektowne poślizgi. Wystarczy w odpowiednim momencie odpuścić gaz, skręcić kierownicą, a i na ułamek sekundy docisnąć hamulec. Drifty są premiowane punktami, a także pozwalają wychodzić z zakrętów z potężnymi prędkościami. Podstawowe samochody nie porażają mocą, a i gracz rozpoczynający przygodę z Burnoutem musi nauczyć się praw fizyki obowiązującej w grze. Na początku poślizgi są więc stosunkowo krótkie. W zupełności jednak wystarczają do pomyślnego ukończenia pierwszych rozdziałów gry. Wyższym stopniem wtajemniczenia, który umożliwia awanse do najwyższych lig, jest łączenie ryzykownych manewrów w combosy. Poślizg połączony z wyskokiem na moście i zakończony zepchnięciem oponenta na barierę? W Burnoucie to zupełnie możliwe. Punkty zaczynają wówczas płynąć szerokim strumieniem. Aby ukończyć grę, trzeba przebrnąć przez 7 lig oferujących łącznie 88 wyścigów.

Szczególnie cenione jest bezpardonowe eliminowanie oponentów. Wepchnięcie ich pod nadciągający autobus, przyparcie do bariery na autostradzie, czy zepchnięcie wprost na ścianę budynku wywołuje lawinę punktów i zwiększa ilość „dopalacza”. Wbrew pozorom nie tak łatwo przyczynić się do kasacji pojazdu rywala. Olbrzymie prędkości sprawiają, że by posłać oponenta do krainy wiecznych łowów, trzeba wykazać się nie lada refleksem. Przepychanki na trasie uprzyjemnia możliwość spychania z drogi aut nie biorących udziału w zawodach, o ile jadą w tym samym kierunku, co wóz sterowany przez Gracza. W przypadku czołowego zderzenia obejrzenie animacji przedstawiającej wypadek jest nieuniknione...

Mimo zręcznościowego charakteru Burnouta gracz nie może liczyć, że za wirtualną kierownicą wszystko pójdzie po jego myśli. Jeżeli zbliżająca się bariera zostanie muśnięta, na karoserii Twojego pojazdu nie pozostanie nawet ślad po kontakcie z martwą materią. Jeżeli jednak zbyt późno skręcisz i spostrzeżesz, że budynek lub przęsło mostu zbliża się w zastraszającym tempie, albo na prostej, tuż przed maską bolidu urośnie sylwetka olbrzymiego TIR-a, nie warto zamykać oczu... W chwili uderzenia pojazd rozpryśnie się na tysiące kawałków, a kamera obierze kąt podkreślający sceniczność całego wydarzenia. W zaledwie kilka sekund później auto znów będzie zdatne do jazdy i siania postrachu na szosach.

Gnać na złamanie karku przyjdzie po wielu wyszukanych trasach. Do wyboru są zarówno autostrady z długimi prostymi oraz łagodnymi zakrętami, jak również aglomeracje, które psują graczowi krew za sprawą samochodów wyjeżdżających z przecznic. Co prawda można je omijać, ale przy dużym zamieszaniu i tłoku na trasie nierzadko na taki manewr jest stanowczo zbyt późno. Nie mogło zabraknąć górskich dróg, które pozwalają wykazać się umiejętnością driftowania. Niemniej ważne są hopki, umożliwiające oddawanie hojnie punktowanych skoków. Niezależnie od lokacji, gracz nacieszy się licznymi rozjazdami i skrótami. Te ostatnie zostały wyjątkowo poważnie potraktowane. Nowością w Burnout Dominator są Signature Shortcuts. Wypychając oponenta na określone barierki można liczyć, że kolizja spowoduje ich złamanie, a co za tym idzie – odblokowanie skrótu! Raz otwarty objazd pozostaje aktywny w kolejnych wyścigach, co ułatwia śrubowanie rezultatów czasowych.

W symulatorach muzyka podczas zmagań na trasie nie ma racji bytu. O wiele ważniejsze jest nasłuchiwanie ryku silnika i pisków opon, które zdradzają, że kres przyczepności jest bliski. W Burnoucie sprawy mają się inaczej. Dźwięk pracy jednostek napędowych nie rzuca na kolana, jednak wpadający w ucho, dynamiczny soundtrack wprowadza w trans i motywuje do jeszcze agresywniejszej jazdy.

Burnout Dominator zawiódł tylko – a może aż – pod dwoma względami. Zabrakło – znanego z poprzedników – trybu crash, w którym punktowano tylko i wyłącznie skuteczność w rozbijaniu aut. Wbrew pozorom zabawa była wymagająca, ponieważ do uzyskania dużej liczby punktów konieczne było dobranie odpowiedniego kąta uderzenia, który wywoływał reakcję łańcuchową i generował następne stłuczki.

Niestety zabrakło też trybu on-line, który gościł w dwóch poprzednich odsłonach gry. W przypadku równie dynamicznych wyścigów co Burnout Dominator możliwość rywalizacji z hordą oponentów sterowanych przez graczy z krwi i kości podgrzałby atmosferę do granic. Na szczęście Burnout doskonale sprawdzi się podczas spotkań w gronie przyjaciół za sprawą możliwości gry na podzielonym ekranie.

Widać nie można mieć wszystkiego. A może producent nie chciał strzelać sobie w kolano przed premierą Burnouta nadciągającego na konsole nowej generacji? Czekamy z niecierpliwością, wszak wrzesień coraz bliżej.

Łukasz „Loser” Szewczyk

PLUSY:

  • doskonała grafika;
  • przyjemny model jazdy;
  • wartka i wymagająca refleksu akcja.

MINUSY:

  • brak trybu on-line;
  • brak trybu crash;
  • w sumie niewiele innowacji.
Podobało się?

1

8.0
bardzo dobra

Burnout Dominator

Burnout Dominator nie poraża innowacyjnością. Jednak nieprzyzwoicie szybkie auta, pędzenie na złamanie karku i spektakularne kolizje wciągną Cię szybciej, niż zdążysz się obejrzeć.

Burnout Dominator

Recenzujący:
Łukasz Szewczyk
Platforma:
PlayStation 2 PlayStation 2
Data recenzji:
24 kwietnia 2007

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Gry Sportowe
2007-09-30
18:36

zanonimizowany374742 Senator

a żebyś wiedział że dokładnie to samo pomyślałem gdy odpaliłem tą grę...

tak to jest jak sie po raz pierwszy grało w Burnouta...(ehh zawsze doradzam rozpoczęcie od Revenge...)

no nic. fakt że 1 misja jest nieco gów**^&%na(za przeproszeniem) polega on na tym że przez trasę musisz zzaoszczędzić jak najwiecej nitra, cały czas robiąc drifty(jeśli tego nie bedziesz robił, nie dziw sie ze wyskakują ci te komunikaty) gdy pasek nitra zbierze sie do maxa(stanie sie niebieski) odpal nitro i przejedź na nim jakiś dystans bez wyłączania(tzn spróbuj wymarnować go do końca i ani razu nie puszczaj) zrobisz tzw. Burnouta, gdy juz to zrobisz, zalicza ci trasę. Burnout posłuży ci do robienia długich ciągów nitra, gdzie podczas robienia ,,Burnouta" bedziesz robił dużo driftów, nietylko przedłużyć pasek nitra, ale doda ci 2 x wiecej punktów za kazdą przejechaną próbe

Komentarz: zanonimizowany374742
2007-09-30
21:00

malyb89 Legend

malyb89

zgadzam sie z dss wogole saga burnout cienka i nudna jak flaki z olejem!

Komentarz: malyb89
2007-09-30
21:06

zanonimizowany212477 Senator

😍

Burnout Dominator to chłam. Widać jak EA umie robić gry. Criterion= znana, ceniona seria Burnouta, EA=chłam mający wypełnic luke rynkową

Komentarz: zanonimizowany212477
2007-10-01
17:13

zanonimizowany374742 Senator

😈

malyb89 -------> uuuu to żeś mnie wkurzył... czyżby kolejny fan NFS nie mający konsoli?

Komentarz: zanonimizowany374742
2009-11-18
13:18

zanonimizowany683347 Centurion

barnout to dobra seria najlepsza czesccą bylo barnout 3 takedown o niebo lepsze od dominatora tu jakis poziom bardzo trudny na koncu gry tylko łudem szczescia da sie to przejsc

Komentarz: zanonimizowany683347

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl