autor: Luc
Recenzja gry Sunless Sea - upiorny rogalik dla fanów Lovecrafta
Twórcy gier próbowali już różnymi sposobami podchodzić do tytułów typu roguelike, ale w niewielu przypadkach stawiali w całości na czytaną narrację. Sunless Sea studia Failbetter Games zdecydowało się pójść właśnie tą drogą.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- fantastycznie napisane i wciągające historie;
- bardzo klimatyczne miejsca do zwiedzenia;
- atmosfera grozy i tajemniczości budowana przez oprawę audiowizualną;
- wysoki poziom trudności i bezwzględna mechanika gry;
- konieczność planowania podróży daje sporo frajdy.
- nikła losowość przeżywanych przygód i historii;
- wygląd mapy jest zbliżony przy większości rozgrywek;
- beznadziejnie zrealizowana walka;
- dłużące się podróże potrafią frustrować.
Od szczytowej popularności gier roguelike minęło już wprawdzie sporo czasu, ale tak jak zawsze – to co najlepsze, prędzej czy później wraca do łask. Dzięki tytułom takim jak FTL, The Binding of Isaac czy chociażby Rogue Legacy, gatunek przeżywa mały renesans i choć wciąż jest tematem niszowym, regularnie gości na ustach społeczności graczy. Wymagająca i bezwzględna rozgrywka, wysoki próg wejścia oraz teoretycznie niekończąca się zabawa, to główne atuty produktów tego typu i dlatego zawsze witam je z otwartymi ramionami. Przy wymienionych wyżej grach spędziłem łącznie w ciągu ostatnich lat ponad sto pięćdziesiąt godzin i miałem nadzieję, że Sunless Sea od studia Failbetter Games wkrótce dołączy do tego grona. Bardzo oryginalny koncept, w połączeniu z równie niespotykanym klimatem wydaje się przepisem na pewny sukces, choć jak się okazuje – nawet najciekawszy pomysł nie zawsze wystarcza do pełni szczęścia.
Dziennik pokładowy – dzień pierwszy
W Sunless Sea wcielamy się w postać kapitana niewielkiego okrętu, szykującego się właśnie do opuszczenia rodzimego portu. Tworząc bohatera decydujemy o tym skąd pochodzimy oraz do spełnienia jakiej życiowej ambicji zamierzamy dążyć podczas naszych przygód. Po wieńczącym proces wyborze portretu oraz imienia, jesteśmy gotowi do morskich wojaży i ruszamy w nieznane. Świat, który zwiedzamy, w dużej mierze nawiązuje klimatem i specyfiką do tego, który widzieliśmy już w przeglądarkowej grze Fallen London (tak notabene nazywa się także nasz port) i podobnie jak w poprzedniej produkcji, także i tutaj studio Failbetter Games zdecydowało się wręcz zalać graczy ilością historyjek. Już w tym miejscu wypada wyraźnie zaznaczyć, że jeżeli odrzucają Was setki tysięcy słów, możecie z miejsca Sunless Sea sobie odpuścić – połowę czasu w grze spędziłem na analizowaniu kolejnych stron opisów oraz dialogów i jeżeli ktoś nie lubi tego rodzaju rozgrywki, przy tytule tym śmiertelnie się wynudzi. Ci, którzy jednak zdecydują się podjąć wyzwanie i zagłębią się w lekturę będą niewątpliwie zachwyceni – historia każdego miejsca i osoby nie tylko jest unikalna, ale i zaskakująco dobrze napisana. Bez względu na to, o czym czytamy, w powietrzu czuć nieustanny niepokój oraz napięcie, a zadawanie jakichkolwiek pytań rodzi zazwyczaj jeszcze więcej kolejnych wątpliwości i rozterek. Zdecydowana większość wątków jest także po prostu zaskakująca i nieprzewidywalna. Jeżeli kiedykolwiek zastanawiało Was, jak wygląda królestwo uzbrojonych po zęby świnek morskich oraz jak smakuje kawa na dworze diabelskiej arystokracji, to Sunless Sea jest najlepszą szansą, aby się o tym przekonać.
Pełne mistycyzmu oraz dziwactw są również i miejsca, w których wysłuchujemy każdej z unikatowych historii. Na bombardującą nas nieustannie tajemniczość wpływa nie tylko ciemna, przygnębiająca kolorystyka w jakiej jest utrzymany cały ten tytuł, ale i to, jak wyglądają lokacje, do których zawijamy. Tak jak w przypadku historii, także tutaj każde miejsce jest unikalne i pełne niespodzianek. Zwykłe porty takie jak wspominany już Londyn są rzadkością – znacznie częściej lądujemy na wyspach, które już samym swoim wyglądem zdają się krzyczeć „nie podpływaj bliżej!”, ale właśnie ten element nieustannie ciągnął mnie ku dalszym podróżom. No bo kto byłby się w stanie oprzeć sprawdzeniu co czeka nas na archipelagu oplecionym pajęczyną czy też lądzie otoczonym ruinami gigantycznych posągów? Chwilami już jedynie patrząc na otaczające nas cuda i dziwy, a jeżeli do pracy zaprzęgniemy także własną wyobraźnię, zarzucenie kotwicy obok najbardziej niepokojących miejsc może być stosunkowo trudne. Z drugiej jednak strony, w chwili w której miewałem jakiekolwiek wątpliwości, przypominałem sobie o podstawowej zasadzie jaka panuje w Sunless Sea – w końcu i tak zginiemy, dlaczego więc nie spróbować?