autor: Sebastian Zieliński
Recenzja gry Endless Legend - fantastyczna uczta dla strategów
Deweloperzy z francuskiego studia Amplitude, za sprawą Endless Legend znów wnoszą powiew świeżości do nieco skostniałego gatunku turowych strategii fantasy.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- Nieszablonowy i przemyślany świat gry z bogatym podłożem fabularnym;
- Oryginalne, zróżnicowane frakcje;
- Nieszablonowe rozwiązania;
- Szeroko pojęta ergonomia i intuicyjność;
- Aktywne wsparcie ze strony twórców i fanów;
- Doskonała oprawa muzyczna;
- „Płynność” rozgrywki.
- Mechanika bitew i oblężeń;
- Błędy techniczne.
Kto by pomyślał, że wśród najbardziej wyczekiwanych gier 2014 roku znajdzie się produkcja niezależnego studia z kraju miłośników żab i śmierdzących serów. Wydane ponad dwa lata temu Endless Space okazało się małą rewolucją w gatunku kosmicznych strategii i z miejsca zebrało pokaźne grono fanów. Francuzi poszli niejako pod prąd oferując rozgrywkę bogatą treściowo, ale zadziwiająco wygodną w obsłudze, czytelną i łatwą do ogarnięcia. Autorzy nie spoczęli na laurach i dwa lata później mają na koncie kilka dodatków do Endless Space, oryginalny projekt w fazie wczesnego dostępu pt. Dungeon of the Endless oraz świeżo wydaną turówkę 4X w klimatach fantasy – Endless Legend.
Ostatni ze wspomnianych tytułów zauroczył całkiem spore środowisko miłośników strategii, autorzy obrali bowiem popularną ostatnio drogę tworzenia gry w ścisłej współpracy z fanami. Od startu pierwszej wersji alfa minęło niemało czasu i zdążyła ona ewoluować w kompletny produkt, co nie znaczy, że z chwilą wydania pełniaka nic już nie pozostało do poprawienia czy dodania. Czy rzeczywiście Endless Legend rewolucjonizuje gatunek turówek fantasy? Czy jest w stanie wybić się ponad kultowe serie w rodzaju Age of Wonders bądź Heroes of Might and Magic? A przede wszystkim – czy zapewni entuzjastom gier strategicznych niekończące się godziny rozrywki wypełnione „jeszcze jednymi turami”?
Nadchodzi zima
Mieszkańcy Auriga mają pecha. Zaczęło się od galaktycznej wojny domowej, która zdewastowała ich świat, a potem było już tylko gorzej. Kiedy tysiące lat później zniszczona cywilizacja zaczęła podnosić się z kolan, okazało się, że planeta jest na skraju klimatycznej katastrofy. Zimy, niegdyś łagodne i krótkie, zaczęły stawać się coraz dłuższe i dokuczliwe. A ochłodzenie klimatu to tylko wierzchołek góry lodowej problemów Aurigi. Liczne frakcje czy pomniejsze rasy zamiast jednoczyć się wobec globalnego zagrożenia skaczą sobie do gardeł. Przywódcy zamiast troszczyć się o losy świata realizują swoje własne ambicje, zagłada wydaje się nieunikniona. Oczywiście w tym momencie na czele jednej z głównych frakcji pojawiamy się my. To od naszych decyzji zależeć będzie, czy zjednoczymy mieszkańców planety pod rządami silnej ręki, zbudujemy swój prestiż wykorzystując bogactwo lub też dzięki rozległym wpływom i działaniom dyplomatycznym zaprowadzimy pokój. Zawsze można też utopić świat we krwi swoich wrogów.
Endless Legend jest opisywane jako gra fantasy, jednak tolkienowski kanon został tu potraktowany dość swobodnie i z dużą fantazją. Mamy więc dumnych rycerzy z małą ułomnością – klątwą, która zmieniła je w bezcielesne upiory, niemal klasyczne elfy z domieszką dzikiej furii, kosmicznych wikingów czy Zergów skrzyżowanych z gigantycznymi owadami. Tutejsze smoki zamiast pożerać dziewice studiują wiedzę Bezkresnych, Magowie Szału lubują się w masochistycznych praktykach zapewniających im źródło mocy, Wędrowne Klany przewożą miasta na gigantycznych żukach, a Kultyści podbijają ciemny lud Aurigi swoją dziwaczną religią. Do tego dochodzi garść nawiązujących do mitologii (czasem dość przewrotnie) stworów, jak demony, centaury, minotaury czy – moje ulubione – dwugłowe wilkołaki. Żeby było zabawniej najdziwniejszą frakcję, Kultystów, stworzyli po części sami fani, doskonale wczuwając się w klimat świata gry. Warto w tym miejscu wspomnieć o warstwie fabularnej. Nie jest to wymyślona na poczekaniu opowiastka, lecz konsekwentnie rozwijana od czasu Endless Space historia, której dzieje Aurigi są tylko małą (choć istotną) częścią. Jej twórcą jest pisarz Jeff Spock, odpowiedzialny także za fabułę kilku gier z cyklu Heroes of Might & Magic. Trzeba przyznać, że obecne dzieło bije jego poprzednie dokonania na głowę. Uniwersum Bezkresnych (tytułowi Endless) łączy rasowe science-fiction z elementami fantasy, mistycyzmu i garścią nieco szalonych pomysłów. W przypadku Endless Legend te proporcje zostały odwrócone, co ma uzasadnienie w fabule. Takie podejście do tematu spodoba się szczególnie tym, którym przejadły się klasyczne tolkienowskie klimaty, ale nie pogardzą wykwintnym daniem spod znaku fantastyki.