autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Śródziemie: Cień Mordoru - świetny miks slashera i skradanki
Branża gier zdecydowanie za rzadko eksploatuje świat Śródziemia. Gdyby robiono to częściej, prawdopodobnie mielibyśmy więcej tak dobrych gier jak Śródziemie: Cień Mordoru.
- sprawdzona i lubiana mechanika walki;
- rozbudowana warstwa rozwoju postaci;
- oryginalny system odpowiedzialny za walkę frakcji;
- wyważony balans rozgrywki;
- udźwiękowienie i projekty postaci.
- trochę zbyt mały świat i niespecjalnie zróżnicowane lokacje;
- duża powtarzalność misji pobocznych;
- wizualnie raczej nie zachwyca.
Mijają prawie trzy lata od chwili, kiedy gracze po raz ostatni otrzymali produkcję godną imienia Tolkiena. Chyba mało kto spodziewał się, że Władca Pierścieni: Wojna na Północy będzie tytułem aż tak dobrym, jak się okazał. Po mało interesującym początku nagle przed naszymi oczami dosłownie pojawiło się Śródziemie, wraz z pamiętnymi kurhanami i ośnieżonymi szczytami, na które nie mogłem się napatrzyć. I ta burza śnieżna... Podobną drogę przebył najnowszy produkt Monolithu, oparty o licencję filmową Śródziemie: Cień Mordoru. W pierwszych zwiastunach gra wydawała się nieciekawym klonem serii Assassin's Creed, ale po wielu godzinach spędzonych w Udunie i na Czarnym Trakcie śmiało mogę stwierdzić, że to opinia krzywdząca. W rzeczywistości otrzymaliśmy bardzo dobrą mieszankę motywów znanych z przygód asasynów i Batmana, ale okraszoną świetnie zrealizowaną mechaniką walki i przede wszystkim świeżymi pomysłami, z których ten odpowiadający za walki frakcyjne w szeregach Uruków da być może impuls branży, by zacząć go wykorzystywać na coraz to nowe sposoby.
Śmierć to tylko kolejna ścieżka, którą wszyscy musimy podążyć
W grze wcielamy się w Taliona, gondorskiego strażnika stacjonującego na Czarnej Bramie w pechowym okresie, kiedy to w Mordorze Sauron, wiedziony chęcią zemsty za porażkę poniesioną dwa i pół tysiąca lat wcześniej, zbiera siły do ponownego ataku na kraje wolnych ludzi. W przyswajającym podstawy fechtunku i skradania się samouczku poznajemy rodzinę głównego bohatera i okoliczności ich śmierci z ręki nomen omen Czarnej Dłoni – bezwzględnego zakapiora działającego na usługach Saurona i jego bandy Uruków, czyli potężnych orków przychodzących na świat w specjalnych rodniach. Talion również zostaje zamordowany, ale z nieznanych powodów śmierć się go wyrzeka, obarczając przy okazji towarzystwem tajemniczego upiora, niepamiętającego własnej przeszłości. Naszym celem jest zemsta na mordercach i przywrócenie pamięci zespolonemu z ciałem Taliona upiorowi.
Żadna skradanka nie może obejść się bez możliwości cichego zabójstwa przeciwników stojących przy krawędzi urwiska czy podłogi.
Fabuła, jak to zwykle w takich grach bywa, nie jest może najwyższych lotów, ale wystarcza, aby skutecznie przykuć do telewizora. Największą frajdę z odkrywania jej sekretów znajdą głównie fani prozy Tolkiena, ponieważ nie tylko będą mieli okazję zaznajomić się z ciekawymi postaciami zamieszkującymi Śródziemie w okresie poprzedzającym Wojnę o Pierścień, ale także odszukają w produkcji wiele nawiązań do sytuacji jedynie zasygnalizowanych w powieści, jak na przykład pobyt i tortury Golluma w Mordorze. Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się, co dokładnie działo się tam ze Smeagolem, koniecznie musicie sięgnąć po dzieło Monolithu.