Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 2 kwietnia 2012, 19:22

autor: Kamil Ostrowski

Prima Aprilis 2012. Jak próbowano nas rozśmieszyć w tym roku?

Pierwszy kwietnia już za nami. Ilu z Was dało się nabrać na któryś z żartów krążących wczoraj po sieci? Może coś przeoczyliście? Sprawdźcie nasz krótki przegląd najlepszych primaaprilisowych akcji, żeby się przekonać.

Pierwszy kwietnia to tradycyjnie dzień różnorakich „wkrętów” i prób zrobienia innych w balona. Nie inaczej sytuacja wygląda w świecie szeroko pojętej technologii. Internet jest wręcz idealny do żartów, ponieważ informacja obiega glob w błyskawicznym tempie. Temat szybko podchwyciły duże firmy i strony internetowe, przygotowując rokrocznie własne primaaprilisowe pomysły. W tym roku brakuje jednak wielkiego uderzenia, w zamian otrzymaliśmy masę drobnicy.

Google dominuje na Prima Aprilis. To nie żart

Zdecydowanie najwięcej żartów zaserwowało nam Google. Najlepiej wypadło moim zdaniem Google Tap – aplikacja na smartfony pozwalająca nam na zastąpienie standardowej klawiatury QWERTY interfejsem, który obsługuje alfabet Morse’a. Wujkowi Google nie wystarczył jednak jeden żart. Udostępniono nową opcję w wyszukiwarce - superzaawansowane wyszukiwanie, powstała nigeryjska wersja strony, która od razu prosi nas o nasz numer karty kredytowej, a także ogłoszono sponsorowanie występów bolidu w NASCAR, który miałby być zautomatyzowany. Ich przeglądarka internetowa doczekała się natomiast „multitaskingu”. Mało? Firma udostępniła także 8-bitowe Google Maps. Wiele z tych akcji doczekało się filmików promujących.

YouTube, będący własnością Google, również przygotował żart. The YouTube Collection, to najnowsza oferta firmy, pozwalająca nam na zakup wszystkich filmików zamieszczonych kiedykolwiek w serwisie.

Blizzard stawia na drobnicę

Jednym żartem nie zadowolił się Blizzard. Udostępniono NIESAMOWITĄ grę na telefony i tablety Supply Depot 2. Seria dla dzieci Blizzkidz z grywalnym demem "Zerglingi uczą pisania" również daje radę. Firma zaprezentowała także Zergotchi, czyli blizzardowskie Tamagochi, oraz Battle.net Neural Interface, czyli urządzenie rodem z filmów s-f, pozwalające na doświadczenie zupełnie nowego rodzaju immersji.

Trailery, trailery, trailery

Powstało także kilka trailerów promujących nieistniejące produkcje. Pojawiły się między innymi: Assassin’s Creed dla Kinecta, gra planszowa Rock Band, tryb 3D w League of Legends, SEGA Bass Fishing of the Dead, Nintendo Dubstep Experience 3D (wyprodukowany przez serwis 1UP), film promujący łatkę do Rock of Ages, a także fałszywe dzienniki dewelopera z gry Prototype 2.

Nie tylko gry

Serwis Destructoid postanowił zażartować sobie z problemów gamerów ze znalezieniem swojej drugiej połówki i stworzył portal randkowy dla graczy. Paradox Interactive z kolei wymierzył swój żart w recenzentów i otworzył Meta-Metacritic, stronę będącą kopią znanego konglomeratu ocen gier, filmów i książek, jednak zawierających recenzje... recenzentów.

Jeden z najlepszych żartów udał się serwisowi IGN, który stworzył krótki trailer kreskówki Mass Effect, stylizowanej na lata 80te.

E-sportowcy śmieją się sami z siebie

Poczuciem humoru wykazali się również włodarze Electronic Sports League, czyli największej w Europie organizacji e-sportowej. Ogłoszono, że wszyscy Koreańczycy zostają zbanowani z rozgrywek Starcrafta w celu wyeliminowania konkurencji nie dającej szans nie-Azjatom. Nagrano nawet filmik, w którym nie-koreańscy gracze deklarują swoje poparcie dla tej decyzji.

Sprzętowcy i ich poczucie humoru

Popisały się także firmy produkujące sprzęt elektroniczny. Razer zaprezentował SnakeEyes, chociaż prywatnie uważam, że rok temu ich żart wypadł lepiej. SteelSeries z kolei pokazało ErgoRetro – linię produktów inspirowanych... dawnymi czasami. Toshiba nie poskąpiła grosza i stworzyła świetny filmik promujący linię tabletów o różnych kształtach.

Co myślicie o tegorocznych próbach rozśmieszenia nas przez różnorakie firmy? Podoba Wam się taka forma marketingu?