Już nigdy nie wrócę do tanich monitorów, Philips Evnia jest bliski ideału

Rynek monitorów komputerowych jest naprawdę pojemny, ale miejsce Philips Evnia 34M2C8600 powinno być na szczycie lub w jego okolicach. Takich sprzętów zdecydowanie brakuje, bo w zasadzie nie ma tu słabych punktów.

tech
Mikołaj Łaszkiewicz16 stycznia 2024
2

Nigdy nie byłem fanem monitorów do pecetów – ani tych tanich, ani tych drogich. Zawsze miałem przeczucie, że wybieram coś złego. Jeśli celowałem w te tanie, to zawsze okazywały się pełne kompromisów (w najlepszym wypadku), albo po prostu beznadziejne. W przypadku droższych nie mogłem się z kolei oprzeć wrażeniu, że płacę więcej niż za dobry telewizor, a dostaję urządzenie odstające od niego w zasadzie w każdej kategorii.

Z nadzieją przyglądałem się OLED-owym jednostkom wchodzącym na rynek, bo one w końcu dorównywały telewizorom jakością obrazu, ale kosztowały prawdziwy majątek. Dlatego z wielkim entuzjazmem przyjąłem pojawienie się na rynku monitora Philips Evnia 34M2C8600, który w chwili pisania tego tekstu kosztuje około 3900 złotych, ale zdarzały się już w 2023 roku promocje, na których można było go wyrwać poniżej 3700 złotych. To oznacza, że mówimy tu w zasadzie o najtańszym monitorze OLED ultrawide na rynku, no więc musi tu być haczyk – prawda? Okazuje się, że niekoniecznie, ale o tym za chwilę.

Idealny obraz przez niemal 1000 godzin

Na początku swojej przygody z komputerami miałem ograniczony budżet, więc oszczędności szukałem tam, gdzie się dało, a tańszy monitor nie powodował spadku wydajności. I tak kupowałem kolejne jednostki w cenie do maksymalnie 1500 złotych, hołdując zasadzie, że w tej cenie dostaję wiodącą technologię w danym momencie i co 5-6 lat mogę bez problemu zrobić upgrade.

Oznaczało to, że najpierw korzystałem ze „zwykłego” ekranu LCD o zawrotnej przekątnej 19 cali, potem przesiadłem się na LED-owego Acera, który czerpał mniej energii z gniazdka, ale miał wyblakłe kolory i w końcu kupiłem „standardowego”, 27-calowego Samsunga z nowoczesną matrycą VA, która faktycznie była lepsza od wszystkiego, co do tej pory miałem, ale mocno smużyła. Do tego rozdzielczość 1080p na 27 calach zaczynała nieco doskwierać przy czytaniu tekstu.

Mniej więcej w okolicy 2022 roku chciałem kupić sobie nowy monitor i szukałem rozwiązań nieco droższych niż zazwyczaj, bo do około 2000-2500 złotych, ale ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że poza wyższą rozdzielczością i lepszym odświeżaniem nie oferowały one wiele ponad to, co tańsze modele. Chodzi mi tu o brak prawdziwego HDR-u (nie takiego udawanego na 300 nitach jasności), kiepskie, LED-owe matryce, IPS glow (fatalne czernie) lub smużenie VA, „wyprane” kolory oraz wszelkie inne wady ekranów LCD. Dlatego wstrzymałem się z decyzją, bo pomyślałem, że może za rok-dwa monitory OLED stanieją nieco i będę w stanie „przełknąć” taki zakup.

Monitor ładnie się prezentuje, jednak największe wrażenie robi jakość obrazu.Źródło: fotografia własna.

Kiedy Philips zgłosił się do mnie z propozycją przetestowania ich najnowszej propozycji w postaci Evnii 34M2C8600, to od razu się na to zgodziłem. Byłem ciekawy, jak sprawuje się ich propozycja, bo w końcu OLED-y mają w sieci reputację pięknych, ale niezbyt trwałych jednostek. Z tego względu wydawało mi się, że zwykła recenzja po kilku dniach używania będzie wobec Was nie fair i postanowiłem zrobić to „długodystansowo”. 917 godzin – dokładnie tyle czasu przepracował u mnie Philips Evnia 34M2C8600, a więc naprawdę mnóstwo czasu. Cały czas działał z włączonym HDR-em w trybie „Gra” lub „Film” w zależności od tego, jaki obraz chciałem w danym momencie uzyskać. Nie zmienia to jednak faktu, że przez cały czas operował blisko jasności maksymalnej, z dużą ilością statycznych obrazów, bo oprócz gier i filmów towarzyszył mi także w pracy, niemal codziennie przez 8 godzin wyświetlając dokumenty, tabelki i maile.

Po ponad 900 godzinach nie zauważyłem żadnych wypaleń czy innych oznak retencji statycznych obiektów – można powiedzieć, że jest idealnie.

Jakość obrazu? Top!

No dobrze, skoro wiecie już, że monitor działał, nie wypalił się i zrobił na mnie doskonałe wrażenie, to czas przejść do szczegółów. Poniżej znajdziecie specyfikację techniczną omawianego sprzętu.

Specyfikacja techniczna monitora Philips Evnia 34M2C8600:

  1. Przekątna ekranu: 34 cale (86,36 cm) w proporcjach 21:9
  2. Typ ekranu: QD OLED
  3. Rozdzielczość: 3,440 x 1,440 przy 175 Hz (100 Hz przez HDMI)
  4. Jasność: SDR: 250 (APL 100%) nitów, HDR: 450 (APL 10%) nitów, HDR E/P: 1000 (APL 3%) nitów
  5. HDR: Tak, certyfikat DisplayHDR True Black 400
  6. Gama kolorów (min.): DCI-P3: 99,3% / Gama kolorów (typowa): NTSC 121,3%, sRGB 148,8%, Adobe RGB 97,8%
  7. Kolory wyświetlacza: Obsługuje 1,07 miliarda kolorów (10-bitowych)
  8. Kąt widzenia: 178o (poz.) / 178o (pion.)
  9. Złącza: 2 x HDMI 2.0, 1 x DisplayPort 1.4, 1 x USB-C, USB 3.2 Gen 1/5 Gbit/s, 1 x USB-B, 4 x USB-A, wyjście słuchawkowe 3,5 mm
  10. Regulacja: tak, wysokości i pochylenia
  11. Podświetlenie: Ambiglow 4-stronny
  12. Wbudowane głośniki: 2x 5 W
  13. Waga z podstawą: 8,7 kg
  14. Wymiary z podstawą: 813 x 553 x 295 mm
  15. Pobór prądu: 113,6 W (stand.) / w trybie gotowości 0,5 W (stand.) / wyłączony 0,3 W (stand.)
  16. Cena: 3919 zł

Jeśli chodzi o wrażenia zewnętrzne, to tutaj od początku jest raczej umiarkowanie – Evnia nie straszy „gamingowym” wyglądem i agresywną stylistyką, ale dokładnie taka jest jej rola. Monitor ma wtapiać się w otoczenie i nadawać się do „cywilnie” wyglądających miejsc. Stylistyka mi się podoba, szczególnie że mam biały pokój i białe meble, więc taki neutralny, biało-szary sprzęt w ogóle się nie wyróżnia. Na plus zasługuje łatwa w montażu i szeroka nóżka, która zapewnia stabilność.

Gwiazdą całego show jest bez wątpienia panel QD-OLED o przekątnej aż 34 cali i częstotliwości odświeżania 175 herców. Już przy pierwszym rzucie oka widać, że absolutnie deklasuje on konkurencyjne ekrany LCD w podobnym przedziale cenowym. Tu w ogóle nie ma mowy o jakiejś rywalizacji, bo Evnia będąc panelem OLED może pochwalić się w zasadzie nieskończonym kontrastem dzięki indywidualnie wygaszanym pikselom. Choć sam panel jest na papierze ciemniejszy od topowych ekranów LCD, to jest tak dlatego, że po prostu nie musi być aż tak jasny, by osiągnąć odpowiednie poziomy kontrastu. I to nawet w najbardziej wymagających scenach z precyzją co do piksela, bez brzydkich efektów „bloomingu”.

Evnia 34M2C8600 osiąga maksymalną jasność dla 3% okna na poziomie aż 1000 nitów (choć jest to widoczne faktycznie tylko w bardzo małych rozbłyskach), co jest standardowym wynikiem, jak na monitory OLED. Oczywiście, przy normalnym użytkowaniu taka „uśredniona” jasność jest znacznie niższa, bo podana 1000 nitów odnosi się wyłącznie do maksymalnej osiągalnej jasności na małych obszarach. Użytkownicy, którzy cenią sobie najlepszą jakość kolorów powinni spojrzeć na tryb wyświetlania o nazwie HDR True Black, który ogranicza maksymalną jasność na poziomie ok. 450 nitów, ale zapewnia znakomitą reprodukcję koloru.

Niemniej, Evnia 34M2C8600 robi bardzo dobre wrażenie przy grach i filmach obsługujących HDR, bo głębia obrazu, genialny kontrast i świetne czernie, to największa zasługa OLED-ów. Na duży plus zasługuje też to, że nie ma tutaj ABL-u czyli automatycznego limitowania jasności czy ściemniania monitora podczas zbyt jasnych scen. Ta funkcja jest obecna w moim telewizorze OLED i często nie działa tak, jak powinna np. ściemniając murawę w EA FC 24, bo uznaje ją za statyczny obiekt. Szczególnie dobrze na Evnii prezentują się tzw. „highlighty”, czyli bardzo jasne punkty w danych scenach np. wschodzące słońce w Ghost of Tsushima, czy neony w Cyberpunku z włączonym path tracingiem. Powoduje to bardzo naturalne odczucia, gdy jesteśmy w dość ciemnym środowisku, a nagle pojawiające się światło np. latarki, reflektorów czy wybuchów naprawdę potrafi razić w oczy. Do tego trzeba dodać niemal perfekcyjny czas reakcji, co przydaje się podczas grania w strzelanki czy platformówki, które wymagają precyzji.

Ambiglow działa całkiem dobrze.Źródło: fotografia własna.

Do tego trzeba dodać znakomite odwzorowanie kolorów, co potwierdza pokrycie 99,3% gamy DCI-P3 (zgadza się to z deklaracjami producenta). Ogólnie fabryczna kalibracja jest bardzo dobra i myślę, że zdecydowana większość użytkowników nie będzie jej zmieniać. Jeśli używacie go wyłącznie do treści HDR, to wbudowany tryby wyświetlania powinny spokojnie zaspokoić Wasze potrzeby. Jeśli jednak macie sokole oczy i zauważacie każdy detal w kalibracji, to pewnie zobaczycie, że kolory są fabrycznie zbyt nasycone w trybie SDR, więc konsumpcja treści, które nie wspierają HDR-u będzie skutkować nieco gorszym doświadczeniem. Niestety w opcjach nie mogłem znaleźć zaawansowanych ustawień kolorów, więc z tym pomoże tylko włączenie trybu sRGB.

Wszystko to przekłada się na znakomite wrażenia wizualne w zasadzie w każdym przypadku. Rozumiem jednak, że są osoby, które do gier chcą wybrać panele o wyższej jasności, by zyskać przewagę w tytułach wieloosobowych czy jeszcze lepiej widzieć detale np. w meczach piłkarskich, ale dla mnie głębia kolorów, kontrast i czas reakcji OLED-a powodują, że po prostu nie mógłbym usprawiedliwić przed samym sobą zakupu monitora LCD tylko dlatego, że jest jaśniejszy.

Ten monitor ma wiatraki!

Tak, dobrze widzicie - Evnia 34M2C8600 jest wyposażona w aktywne chłodzenie, które zapewnia panelowi OLED odpowiednie chłodzenie i powoduje, że nie trzeba go ściemniać, nawet podczas wyświetlania bardzo jasnych obrazów. Z racji, że nie jest to recenzja zaraz po premierze, a test długodystansowy, mogę Wam powiedzieć, że moja przygoda z wentylatorami się zmieniała. Na początku chodziły dość często i w takich „podmuchach”, jakby zaczął wiać wiatr i potem przestawał. Po aktualizacji oprogramowania monitora problem jednak znikł i teraz wiatrak włącza się dużo spokojniej i jest w zasadzie niewyczuwalny dla ucha.

Na tyle obudowy widać diody z systemu podświetlenia.Źródło: fotografia własna.

Kolejny plusik muszę postawić przy bardzo prostym, ale funkcjonalnym menu opcji, które daje użytkownikowi najpotrzebniejsze funkcje na wyciągnięcie ręki. Ja bardzo często korzystałem z opcji zmiany rozmiaru obrazu z ultrawide 34 cali na panoramiczne 27 cali w proporcjach 16:9, gdyż PS5 podpięte pod monitor nie obsługuje innych formatów obrazu.

Jeśli lubicie Ambilight w telewizorach Philipsa, to Ambiglow w tym monitorze jest nie najgorszym odpowiednikiem tej funkcji. Daje możliwość ustawienia różnych trybów świecenia się LED-ów z tyłu monitora, w tym lubianą przez użytkowników opcję śledzenia kolorów obrazu. Ambiglow jest nieco słabszy i mniej dokładny niż Ambilight, ale nadal wolę go od diod RGB innych producentów.

Nie wszystko złoto, co się świeci

W tym miejscu w zasadzie mogłaby kończyć się ta recenzja monitora Evnia 34M2C8600, ale w trakcie ponad 900 godzin użytkowania zauważyłem parę nietypowych minusów, o których muszę Was poinformować. Przede wszystkim nie spodziewałem się, że najbardziej wkurzającą cechą monitora będzie… brak przycisku odpowiedzialnego za zasilania. Taka głupota, o której mało kto myśli była dla mnie w zasadzie codziennością. Zamiast przycisku włączania i wyłączania dostajemy „joystick” z tyłu obudowy. Działa on dobrze jeśli chodzi o nawigację po menu, ale fatalnie jeśli chcemy np. monitor wyłączyć. Przytrzymanie go przez 2-3 sekundy raz powoduje wyłączenie, a raz nie. Nawet jeśli przytrzymacie go 10-15 sekund, to nic się nie stanie. Moje domowe testy wykazały, że jest to problem związany z tym, że guzik trzeba wcisnąć idealnie prosto i wtedy wszystko działa bez kłopotu. Jeśli zrobi się to pod kątem, to monitor myśli, że wciskamy go w którymś z 4 kierunków, a nie centralnie.

Konstrukcja pozwala na dostosowanie zarówno wysokości, jak i kąta nachylenia monitora.Źródło: fotografia własna.

Mój egzemplarz Evnii 34M2C8600 cierpi także na dziwną przypadłość, której nie zauważył żaden inny recenzent, nie doniósł o niej żaden użytkownik monitora w sieci, a kilka innych egzemplarzy, które przetestowali specjalnie dla mnie ludzie z Philipsa było od niej wolne. Chodzi o to, że mniej więcej raz, może dwa razy dziennie monitor wyłącza się na sekundę, albo dwie. Dzieje się to w kompletnie losowych momentach, nie jest związane z odświeżaniem obrazu i nie jestem w stanie wykryć podłoża tej dziwnej usterki. Nie przeszkadzała mi jednak na tyle, bym się nią przejmował. Wydaje się więc, że jest to jakaś usterka dotycząca wyłącznie mojego, konkretnego monitora, ale piszę o niej, bo jeśli też byście ją mieli, to radzę Wam wtedy wymienić monitor na inny egzemplarz, z czym producent nie powinien robić żadnego problemu.

Nie wrócę już do LCD

Moja przygoda z Evnią przebiega do tej pory bardzo pozytywnie (poza drobnym, prawdopodobnie odosobnionym problemem) i już w tym momencie jestem przekonany, że nie będę w stanie wrócić do monitora LCD. Do tej pory „wystarczał” mi w domu telewizor OLED (głównie do grania na konsoli), ale od kiedy mam możliwość użytkowania OLED-a na co dzień, wiem już, że to za mało. Co więcej, wcześniej pracowałem na dwóch monitorach o standardowych proporcjach 16:9, ale dobry wyświetlacz ultrawide spowodował, że do tej konfiguracji też już raczej nie wrócę. Komfort posiadania wyłącznie jednego wyświetlacza i mniejszej ilości kabli jest czymś, co bardzo mnie cieszy.

Jeśli przymierzacie się w najbliższym czasie do zakupu monitora, a budżet nie jest dla Was ograniczeniem, to zdecydowanie sugeruję zainteresować się OLED-ami, bo są czymś w rodzaju „skoku generacyjnego” w przypadku wyświetlaczy. Recenzowana przeze mnie Evnia 34M2C8600 od Philipsa, to w momencie pisania tego tekstu jedna z najtańszych propozycji na tym wąskim rynku, ale zdecydowanie warto się nią zainteresować, bo w parze z nieco niższą ceną nie idą kompromisy. Rzecz jasna, jeśli nie chcecie wydawać tych mniej więcej 4000 złotych na sprzęt z wyświetlaczem OLED, to zostają Wam zwykłe LCD-ki w dużo niższych cenach, ale w ich przypadku musicie liczyć się z dużą ilością kompromisów.

Monitor dostałem do testów od Sarota PR. Firma nie miała żadnego wpływu na moją recenzję czy przebieg testu, a wszystkie opinie wyrażone w tekście należą do mnie.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

Samsung Galaxy Z Fold 6 dostrzeżony w popularnym benchmarku

Samsung Galaxy Z Fold 6 dostrzeżony w popularnym benchmarku

Tak wygląda przyszłość lotnictwa? Airbus prezentuje połącznie samolotu i helikoptera

Tak wygląda przyszłość lotnictwa? Airbus prezentuje połącznie samolotu i helikoptera

UE przygląda się wyszukiwarce Bing i żąda od Microsoftu informacji na temat zagrożeń wynikających z wykorzystania AI

UE przygląda się wyszukiwarce Bing i żąda od Microsoftu informacji na temat zagrożeń wynikających z wykorzystania AI

Windows 11 otrzyma wsparcie dla dwóch popularnych formatów

Windows 11 otrzyma wsparcie dla dwóch popularnych formatów

Tesla nadal zmaga się z problemami. Ogłoszono kolejne zwolnienia

Tesla nadal zmaga się z problemami. Ogłoszono kolejne zwolnienia