Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Przed premierą 27 lipca 2010, 14:14

autor: Marek Grochowski

Kane & Lynch 2: Dog Days - przedpremierowy test

Bezlitośni, brutalni i brzydcy jak nigdy dotąd. Kane i Lynch powracają w pełnej krasie.

Przeczytaj recenzję Kane & Lynch 2: Dog Days - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji PS3.

Pierwsza odsłona ich przygód wzbudziła szereg kontrowersji, druga najpewniej wywoła branżową wojnę. Bezlitosny Kane i psychopatyczny Lynch, czyli najbardziej odrażający duet najemnych bandytów, powraca w nie mniej okropnej produkcji, gdzie przemoc nie zna żadnych granic, wulgarność to chleb codzienny, a szacunek najprościej zmierzyć w dolarach. Dog Days będzie sequelem gry, którą bardziej zapamiętaliśmy z afer pod hasłem „kupowanie ocen w prasie” niż ze świetnych bohaterów czy wciągającego, choć krótkiego singla. W tej chwili nie ma to jednak znaczenia, bo Kane & Lynch 2 to zupełnie inna bajka niż pierwowzór. Beta, która trafiła do naszej redakcji, pokazała, że znów jest się czym zachwycać i co krytykować.

Fabuła zaczyna się od mocnego uderzenia. Oto w obskurnym, wykafelkowanym pomieszczeniu widzimy naszych starych antypatycznych znajomych. Chwilowo ani Kane’owi, ani Lynchowi nie jest do śmiechu, bo dookoła stoi paru uzbrojonych gangsterów, a oni – zakrwawieni i związani – ledwo trzymają się na nogach. Lynch, półnagi, z poharataną klatką piersiową, czeka, aż oprawcy poderżną mu gardło, z kolei Kane drze się wniebogłosy, jakby zaraz miano obedrzeć go ze skóry (co zresztą wkrótce zapewne się wydarzy). Wygląda na to, że ktoś tu nawarzył niezłego piwa, a ktoś inny stracił cierpliwość do negocjacji przy herbacie.

Gdy biegniemy, kamera kołysze się na boki.

Po obejrzeniu okrutnego preludium do egzekucji przenosimy się w czasie dwa dni wcześniej. Trafiamy na ulice Szanghaju, gdzie Lynch wita przybyłego wprost z lotniska Kane’a. Panowie nie widzieli się od czasu misji w Wenezueli, a los skojarzył ich dzięki szefowi Lyncha, Glazerowi. Na zlecenie mafijnego bossa partnerzy mają dopilnować transakcji związanej z nielegalnym handlem bronią. Szybko wplątują się jednak w ostrą strzelaninę, podczas której ginie córka pana Shangsi, wpływowego „biznesmena”. Znany w Szanghaju gangster żąda odwetu i ani myśli zostawić naszych najemników przy życiu. Trzeba więc złapać za strzelbę i wyjaśnić sytuację, nim zrobi to przeciwnik.

W Kanie & Lynchu 2 ekipa IO Interactive, zainspirowana domowymi produkcjami z YouTube, postawiła na oryginalny sposób pokazania akcji. Pomijając już sam fakt, że tym razem sterujemy Lynchem (przynajmniej w 4 misjach składających się na betę), to widząc jego sylwetkę, wydaje nam się, że oglądamy film nagrany marnej jakości cyfrową kamerą, obsługiwaną po amatorsku przez operatora-ducha. Podczas gdy nasz bohater likwiduje kolejnych wrogów, kamerzysta-widmo filmuje jego poczynania, trzymając się kilka metrów za plecami psychopaty. Widok nigdy nie jest całkowicie statyczny, bo operatorowi drży ręka, z kolei kiedy Lynch zrywa się do sprintu, towarzysząca mu w biegu kamera ledwo nadąża za akcją. Z początku takie rozwiązanie denerwuje chaotycznością, ale już po pierwszej misji da się do niego przyzwyczaić, a na dalszych etapach nie sposób zaprzeczyć, że w istocie osiągnięty efekt jest kapitalny, bo zyskujemy wrażenie uczestnictwa w kryminalnym reality show.

Sama jakość obrazu przypomina raczej domowe produkcje VHS z początków lat 90. niż trójwymiarowe mecyje w pełnym HD. Zamiast ostrych jak brzytwa tekstur i postaci złożonych z milionów wielokątów mamy tu brudny, ziarnisty, często rozmazujący się obraz, podobny do stylistyki, jaką prezentuje seria Manhunt. W skrócie: ponurość i brzydota w najbardziej obleśnym wydaniu. Jedni to pokochają, inni z chęcią poślą twórców na dekadę ciężkich robót.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.