Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Elder Scrolls: Blades Przed premierą

Przed premierą 5 kwietnia 2019, 14:39

autor: Daniel Stroński

The Elder Scrolls: Blades to fantastyczny… symulator otwierania skrzyń

„Ogromna gra RPG”, „produkcja wierna serii The Elder Scrolls”, „grafika rodem z wiodących konsol” – tak Todd Howard zapowiadał mobilne TES: Blades niecały rok temu. Udostępniona wczesna wersja pokazuje problemy gry, ale też jej nieoczekiwane zalety.

Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Artykuł powstał na bazie wersji iOS.

Morrowind, Oblivion czy Skyrim zapewniły fanom The Elder Scrolls setki godzin wspaniałych, erpegowych doznań. Pewnie, miały sporo problemów, ale póki nie włączymy ich ponownie, w głowach pozostają nam wyidealizowane wspomnienia czasu spędzonego z tymi grami. Właśnie przez to romantyczne podejście tak bardzo wyczekujemy jakichkolwiek nowych informacji o szóstej odsłonie... i zupełnie ignorujemy darmowy spin-off na urządzenia mobilne. Czy rzeczywiście Blades to tylko bezczelne dojenie marki, którym nie warto się zainteresować? Po kilku dniach z wczesną wersją gry nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Proponuję zatem zacząć od największej nowości w serii – lootboksów.

Symulator otwierania skrzyni

Mobilny TES jest przede wszystkim grą free-to-play, toteż nie uciekniemy tu od typowych nieprzyjemności związanych z takim modelem dystrybucji. I tak – najbardziej w oczy rzuca się podejrzany brak ograniczeń. Zamiast czekać na wolno regenerujące się paski energii nasz bohater może wypełniać misje praktycznie bez przerwy. Owszem, są to typowe „znajdź/zabij/uwolnij” na powtarzających się planszach – ale da się! Mało tego, za każde takie zadanie dostajemy skrzynię z losowymi przedmiotami, włącznie z częściami potężnego ekwipunku. Spytacie: dlaczego chciwy wydawca pozwala grać bez ograniczeń i jaki ma w tym interes? Bethesda się wycwaniła i ukryła haczyk gdzie indziej niż zwykle.

Największy problem The Elder Scrolls: Blades to uciążliwy system lootboksów. Otrzymywana najczęściej skrzynia srebrna otwiera się aż trzy godziny, z kolei znacznie lepsza złota testuje naszą cierpliwość całe sześć godzin. Oczywiście wolno otwierać tylko jedną naraz, a miejsce na nowe sztuki jest mocno ograniczone. Stąd też niby można grać bez końca, tyle że szybko zabraknie nam slotów na kolejne skrzynie i łupy przepadną, a bez lepszych przedmiotów przeciwnicy zaczną w końcu sprawiać problemy.

Naturalnie proces otwierania da się przyspieszyć kryształami, czyli walutą mikrotransakcji. Z jednej strony można na to patrzeć jak na paywall. Z drugiej dla graczy siadających do krótkich sesji kilka razy dziennie nie będzie to stanowić większego problemu. Odpalimy grę, aktywujemy otwieranie skrzyni, chwilę pogramy i zajmiemy się czymś innym... pamiętając, że „za godzinę muszę otworzyć kolejną skrzynię”. Taka specyfika produkcji free-to-play – lubią ustawiać nam plan dnia.

Fora internetowe toną w postach na temat tego tragicznego systemu, zorganizowano nawet akcję wspólnego wysyłania skarg do twórców. Gdyby tylko czas oczekiwania był krótszy albo dało się otwierać kilka skrzyń jednocześnie... Z tą mechaniką na pewno się jednak nie pożegnamy, bo to na niej opiera się system monetyzacji.

CO JESZCZE ZNAJDZIEMY W SKLEPIKU?

The Elder Scrolls: Blades, jak na grę free-to-play przystało, posiada specjalną walutę do nabycia za prawdziwą gotówkę. Oprócz przyspieszaczy, pozwalających szybciej dobrać się do skrzyń, i kosmetycznych ozdób naszego miasta możemy kupić także wyjątkowe lootboksy (skrzynki premium otwierające się natychmiast), zestawy materiałów budowlanych oraz zdecydować się na ograniczone czasowo oferty z przedmiotami. Ceny nie są niskie (jeden z proponowanych mieczy w przeliczeniu wyniesie nas prawie 50 zł!), ale z doniesień graczy wynika, że wszystko, za co trzeba zapłacić, jest dostępne do zdobycia w grze bez konieczności wydania choćby złotówki. Jak na razie nie zostało to jednak oficjalnie potwierdzone.

Prastare zwoje: Świętokradztwo

The Elder Scrolls: Blades to pozorna próba przeniesienia pierwszoosobowego TES-a na ekrany naszych telefonów, tyle że w uproszczonej wersji. W rzeczywistości mamy jednak do czynienia ze swego rodzaju grą ekonomiczną, w której staramy się odbudować zniszczone miasto, a przy okazji eksplorujemy lochy w poszukiwaniu materiałów. Nie uświadczycie tu cechującej się głębią fabuły ani złożonego systemu walki, chociaż znalazło się miejsce na niemal nieograniczony grind w celu zdobycia coraz lepszego ekwipunku i zalew mikrotransakcji. Fundamenty sieciowego MMORPG zostały więc postawione, tyle że póki co nie ma możliwości interakcji z innymi graczami... Na razie to wszystko brzmi fatalnie, ale nie spisywałbym jeszcze tej pozycji na straty.

CO PRZEJDZIE, A CZEMU MÓWIĘ NIE?

Zanim przejdziemy dalej, czuję się w obowiązku określić mój stosunek do gier free-to-play. W darmowe produkcje zdarza mi się grywać, traktując je głównie jako zabijacz czasu na zajęciach lub w podróży. Po kilku godzinach przyjemnej (!) rozgrywki często decyduję się na jakąś podstawową paczkę dóbr za prawdziwe pieniążki, wychodząc z założenia, że niewielkie wsparcie twórcom się należy. Na tym zwykle poprzestaję, a przy pierwszych oznakach systemu pay-to-win natychmiast porzucam dany tytuł. Akceptuję mikrotransakcje dotyczące kosmetyki i przyspieszenia postępu, z kolei gardzę zamykaniem zawartości za tzw. paywallem, krótkimi paskami „energii” i ekstremalnym wydłużaniem grindu wymuszającym płatności.

Darmowe, a ładne

Sam fakt, że spędziłem z The Elder Scrolls: Blades kilka ostatnich dni i zamierzam jeszcze trochę pograć, powinien nastrajać pozytywnie. Gra ma parę zalet, a wady nie od razu rzucają się w oczy. Przede wszystkim Blades wygląda i brzmi przepięknie, a testowałem je na jednym z najsłabszych sprzętów, na których tytuł ten jest w ogóle dostępny (iPhone 6s), ale nawet z bliska tekstury nie mają się czego wstydzić, płynność nie spadła mi ani na sekundę, a muzyka spokojnie mogłaby znaleźć się w dużej produkcji AAA. Mój smartfon co prawda słabiej radził sobie z cieniami, ale z tego, co widziałem na mocniejszych modelach, jest to jedyny widoczny kompromis pod względem jakości. Oczywiście godzinka zabawy oznacza zużycie niemal połowy baterii, jednak takie już są uroki grania na telefonie.

Ciekawie rozwiązano także kwestię sterowania. Możemy grać zarówno w poziomie (kciuki spoczywają na wirtualnych gałkach), jak i jedną ręką w pionie (wskazujemy palcem, dokąd chcemy się udać, i „przewijamy” kamerę palcem), przy czym oba ustawienia wydają się znośne. Radzenie sobie podczas walki jest równie proste. Przytrzymanie palca oznacza atak od wybranej strony. Mamy także możliwość bloku, rzucenia czaru lub skorzystania z umiejętności. System jest nieskomplikowany, ale urozmaicony niewrażliwościami i podatnościami na niektóre ataki, do tego na styl walki wpływa dobór ekwipunku i to, w jaki sposób wydajemy punkty doświadczenia. Wymagany stopień skupienia określiłbym jako wystarczający na zabawę podczas powrotu autobusem po całym dniu pracy, ale też nie zanudzimy się, grając w zaciszu własnego domu.

Przeciętne RPG, ale przyjemna odskocznia

Pomijając brak fabuły czy złożonej rozgrywki w otwartym świecie (czyli tego, czego i tak nie spodziewaliśmy się w mobilnym spin-offie), The Elder Scrolls: Blades ma na siebie naprawdę ciekawy pomysł. Jeśli lubicie stale szukać lepszego sprzętu, bawić się w alchemię i zaklinanie przedmiotów oraz stawać do niezbyt skomplikowanych starć z coraz silniejszymi przeciwnikami, tytuł ten świetnie sprawdzi się jako zabijacz czasu.

Po osiągnięciu wysokiego poziomu można zagłębić się jeszcze dalej w losowo generowanym lochu w trybie Abyss, a w przyszłości dojdzie także arena, czyli walki 1v1 z innymi graczami. To ostatnie może okazać się porażką, biorąc pod uwagę, że osoba z grubym portfelem znacznie łatwiej zaopatrzy się w zestaw najmocniejszych przedmiotów, ale póki co singlowe doświadczenie daje radę. Wystarczy nie szukać w tym nowego TES-a, zamiast tego ciesząc się licznymi odniesieniami do serii przy nieskomplikowanej rozgrywce na krótkie sesje „w terenie”.

Daniel Stroński | GRYOnline.pl

TWOIM ZDANIEM

Co jest największym problemem gier mobilnych?

Sterowanie
6%
Zabawa na małym ekranie
2,4%
Wszędobylskie mikropłatności
87%
Gry mobilne za szybko zużywają baterię w telefonie
2,4%
Coś innego
2,3%
Zobacz inne ankiety
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Path of Exile 2 będzie wielkim zagrożeniem dla Diablo 4
Path of Exile 2 będzie wielkim zagrożeniem dla Diablo 4

Przed premierą

Największy rywal Diablo obrał kurs kolizyjny i planuje pokrzyżować plany Blizzarda. Path of Exile 2 to w zasadzie całkiem nowa gra i wygląda na to, że na rynku gier hack’n’slash dojdzie do pojedynku samców alfa o przewodnictwo w stadzie.

Elveon - przed premierą
Elveon - przed premierą

Przed premierą

Gods: Kraina Nieskończoności nie było może wielkim hitem, ale też nie było kompletną porażką. Czy to samo, słowiańskie spojrzenie na RPG, wsparte silnikiem Unreal 3 i kilkoma dobrymi pomysłami, może przynieść Elveonowi sukces?