Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 24 grudnia 2007, 10:26

autor: Marzena Falkowska

Świąteczne granie

Mamy święta. Doda śpiewa kolędy, fast foody serwują wigilijne dania, hostessy ubrane w mikołajowe czapki rozdają ulotki reklamujące kredyty. Święta.

Mamy święta. Doda śpiewa kolędy, fast foody serwują wigilijne dania, hostessy ubrane w mikołajowe czapki rozdają ulotki reklamujące kredyty. Święta.

Niezależnie od tego, czy czas ten kojarzy nam się przede wszystkim z religijną zadumą, spotkaniami w rodzinnej atmosferze, radością płynącą z obdarowywania bliskich, czy po prostu kilkoma dniami wolnego z nieco większą ilością jedzenia – wszyscy, jako uczestnicy lub obserwatorzy, bierzemy udział w wielkim, efektownym, kilkutygodniowym spektaklu pod tytułem Gwiazdka. Komercjalizacja świąt jest faktem, a my możemy jedynie wybrać, jak się do niego ustosunkować.

Bożonarodzeniowa tematyka dominuje nie tylko we współczesnych świątyniach konsumpcji, czyli hipermarketach i mallach, ale też we wszystkich niemal mediach. Wystarczy włączyć radio lub telewizor, przejrzeć repertuar kin, wybrać się do księgarni czy sklepu muzycznego. Przygotowane specjalnie z myślą o świętach produkty obecne są wszędzie.

Z grami jest inaczej.

Och, oczywiście producenci i wydawcy dbają o to, by w ostatnich kilku-kilkunastu tygodniach roku nie zabrakło produkcji, które po prostu trzeba kupić. W tym okresie ukazuje się co najmniej połowa najlepszych gier danego roku i mniej więcej tyle samo dochodów przynosi on branży. W samym listopadzie na rynku zadebiutowały takie hity jak Call of Duty 4, Assassin’s Creed, Crysis i Mass Effect, by wymienić tylko kilka. Dla portfeli graczy (lub ich rodziców) to naprawdę ciężki czas.

No tak, w końcu każdy w coś wierzy.

O ile jednak okres bożonarodzeniowy jest dla przemysłu elektronicznej rozrywki niezwykle ważny pod względem wyników sprzedaży, o tyle fakt ten nie przekłada się na zawartość i tematykę gier. Świątecznych filmów, książek i płyt muzycznych jest co roku całe mnóstwo, ale analogicznie przepełnione okolicznościowymi motywami produkcje, które ukazały się w ciągu całych trzydziestu lat od początku istnienia gier elektronicznych, policzyć można na palcach jednej-dwóch rąk. Dlaczego?

Spójrzmy na przemysł filmowy, najbardziej chyba zbliżony do przemysłu gier. Odpowiednio wypromowany film o tematyce świątecznej z gwiazdorską obsadą, który wejdzie do kin w grudniu, może liczyć na ogromną publiczność. Jeśli jest to film familijny, a takich jest najwięcej, wysoce prawdopodobne, że wybierze się na niego cała rodzina, więc sprzedanych biletów będzie kilka razy więcej niż w przypadku innych premier. Zysk po raz pierwszy. Rok później, również w grudniu, film ukaże się na DVD i na fali świątecznego szału zakupów sprzeda się znakomicie. Zysk po raz drugi. W kolejnym roku prawa do emisji filmu nabędą stacje telewizyjne. Zysk po raz trzeci i wcale nie ostatni.

A gry? Owszem, istnieją wypożyczalnie (mowa o rynku światowym, u nas to wciąż rzadkość), można też jakiś czas później wydać daną produkcję w edycji kolekcjonerskiej, a następnie platynowej i zarobić parę razy na tym samym produkcie. Ale w branży gier tak naprawdę decydujące są najczęściej pierwsze miesiące po premierze. Film może mieć słabą frekwencję kinową, ale po latach zostać ponownie odkryty i doceniony – a co za tym idzie, ponownie zaistnieć na rynku i przynieść dochody (casus choćby Blade Runnera). A znakomita większość gier niestety nie starzeje się dostojnie. Produkcje sprzed lat kupują zazwyczaj tylko zapaleni miłośnicy danego gatunku, serii lub studia.

Między innymi właśnie dlatego gry sezonowe są takie w ścisłym znaczeniu tego słowa – przeznaczone są wyłącznie na jeden sezon. FIFA 08 to obecnie bestseller, ale za rok ustąpi miejsca swojej młodszej siostrze z numerkiem 09. A które studio przeznaczy grube pieniądze na produkcję gry klasy AAA o tak niecodziennej tematyce jak świąteczna ryzykując, że skoro nie sprzeda się w ciągu kilku ostatnich tygodni roku, to później nie sprzeda się już praktycznie w ogóle?

Swoją drogą trudno wyobrazić sobie w ogóle grę opartą w całości wyłącznie na tematyce świątecznej, a jednocześnie skierowaną do masowego odbiorcy. Symulacja ekonomiczna typu Tycoon, w której zarządzamy imperium Świętego Mikołaja, produkując prezenty i dbając o ich dystrybucję? Przygodówka oparta na kanwie Opowieści wigilijnej? Platformówka, w której przedostajemy się przez siedzibę grinchopodobnych stworków, by odzyskać skradzionego ducha świąt? To mogłyby być naprawdę niezłe produkcje, ale – spójrzmy prawdzie w oczy – raczej nie z rodzaju tych, które odnoszą sukces kasowy i o których jest głośno. Czy słyszeliście o grach Santa Claus Saves The Earth, Santa Claus in Trouble albo Snowball Bustout? No właśnie. A nie są to tytuły wymyślone. Większą popularnością cieszą się już produkcje wykorzystujące licencje filmowe, takie jak The Nightmare Before Christmas: Oogie's Revenge czy Dr. Seuss: How the Grinch Stole Christmas, ale w tych przypadkach mamy oczywiście do czynienia z siłą marki, która ciągnie ze sobą sprzedaż.

Czasami lepiej już obejrzeć po raz kolejny film Kevin sam w Nowym Jorku.

Czy to wszystko znaczy, że gracze, którzy nie chcą rozstawać się ze świąteczną atmosferą nawet w trakcie oddawania się swojej ulubionej rozrywce, pozostawieni zostali na lodzie? Nie do końca. Twórcom i wydawcom gier zdarza się na rozmaite sposoby przemycać do swoich produkcji akcenty bożonarodzeniowe czy też jawnie je w nich umieszczać. Najczęściej odbywa się to w formie okolicznościowych dodatków, epizodów, leveli czy eventów, czyli elementów, które uzupełniają podstawową wersję gry. Przykłady? Najbardziej oczywisty to The Sims 2: Na święta, w którym wirtualne ludziki mogą na przykład całować się pod jemiołą albo zaprosić do domu Dziadka Mroza. Fabuła wydanego ostatnio epizodu sezonu drugiego przygodówki Sam & Max również kręci się wokół Bożego Narodzenia; w charakterystycznym dla serii, przewrotnym stylu bohaterowie powstrzymać muszą oszalałego Świętego Mikołaja. W obu przypadkach producenci nie ryzykowali jednak niczego – kolejny epizod perypetii zwariowanych detektywów niezależnie od tematyki sprzeda się tak samo jak poprzednie i następne, a jak jest z Simsami, wiadomo – fani sprzątną ze sklepowych półek każdy dodatek, nawet gdyby nosił podtytuł Noc na Dworcu Centralnym.

Jeszcze prościej jest udostępnić dodatkową zawartość do pobrania z sieci; bohaterowie gier, w które gramy na co dzień, otrzymują na przykład mikołajowe czapki i „gustowne” sweterki z reniferami (jak ostatnio w Folklore), w specjalnie przygotowanych scenariuszach wypełniamy związane ze świętami misje (jak w ubiegłym roku w Sid Meier's Railroads!, gdzie kierując przystrojonymi w czerwono-zielone barwy pociągami pomagaliśmy zapracowanemu Mikołajowi dostarczać prezenty w konkretne miejsca), a w produkcjach muzycznych śpiewamy lub gramy kolędy, choćby w rockowej aranżacji w przypadku Guitar Hero III. Nawet posiadacze gier dla „prawdziwych mężczyzn” (cokolwiek to znaczy), takich jak Call of Duty 4, pobrać mogą okolicznościową wersję jednej z map z przyozdobionymi rozświetlonymi lampkami helikopterami i sporych rozmiarów cukierkami przy stanowiskach snajperskich. Słodkie, nieprawdaż? Wszystko to nie kosztuje producentów zbyt wiele i dzięki temu może być udostępniane w ramach darmowych, świątecznych prezentów. Ot, miły akcent dla tych, którzy grę już zakupili.

Osobną grupą świątecznych motywów w grach są okolicznościowe wydarzenia organizowane w produkcjach MMO, w których uczestniczyć mogą ich użytkownicy. Wyprawa po porwanego renifera w World of Warcraft, bitwa na śnieżki w Guild Wars, pokazy fajerwerków w EverQuest, porozrzucane po mieście prezenty w City of Heroes – udział w tych utrzymanych najczęściej w humorystycznej konwencji wydarzeniach jest dla graczy jak najbardziej dobrowolny.

Zbiór okolicznościowych wydarzeń pod nazwą Winter Veil to coroczna, świąteczna tradycja w świecie World of Warcraft.

Wygląda zatem na to, że obecny od wielu lat w innych mediach i dziedzinach rozrywki trend (a może po prostu chłodna marketingowa strategia) na zasypywanie konsumentów produktami typowo świątecznymi, w branży gier nie występuje w takim samym kształcie. Bożonarodzeniowe motywy istnieją, owszem, ale są jakby bardziej dyskretne, opcjonalne i podane zazwyczaj w zabawny, nienachalny sposób. Nie czujemy się przez nie atakowani. Co prawda spowodowane jest to raczej nieco innym modelem rynkowym, jakim charakteryzuje się przemysł elektronicznej rozrywki, niż dobrym smakiem i umiarem deweloperów i wydawców, ale fakt pozostaje faktem. I uświadomiwszy go sobie, warto się chyba ucieszyć. Mamy mnóstwo świątecznych filmów, piosenek, książek, reklam, a większość z nich zamiast wprawiać w odpowiedni nastrój, tylko działa nam na nerwy – gry w tym świetle jawią się jako swoisty azyl i oaza spokoju. Wszak ci, którzy wierzą w prawdziwego ducha świąt – definiowalnego na tysiące różnych sposobów w zależności od człowieka – i tak wiedzą, w których miejscach go szukać. I nie są to półki sklepowe.

Marzena „Louvette” Falkowska