Młodzi mieszkańcy Japonii i okolic mają zbyt nieskazitelną urodę według twórcy Death Stranding 2. Technologia CGI „n...
Brzmi jak absolutna bzdura. Wystarczy popatrzeć na serię Yakuza i Judgment, żeby daleko nie szukać.
Według mnie brzmi dość sensownie. Yakuza nawet jeśli używa motion capture, to później i tak nie celuje tak w realizm w modelach postaci, nadal są dość stylizowane, w przeciwieństwie jak tutaj do Death Stranding, gdzie no to jest jak przenoszenie aparycji 1 do 1... no i też swoją drogą większość postaci do Yakuzy na ogół ma ostrzejsze rysy twarzy, by wpasować się w świat gangusów.
Via Tenor
To wcale nie dlatego ze ma permanentnego bonera na mysl o Hollywood i chce byc oraz pracowac z ludzmi w Los Angeles.
Wcale nie dlatego.
Przeciez wiadomo ze jesli nie w Japonii, to trzeba robic mocap i sesje zdjeciowe w Los Angeles. Innych miejsc, nacji i aktorow z innych krajow nie ma.
Oj Hideo, Hideo, nawet cie lubie ale wole jak pier....isz w grach, a nie w realu.
Ja w ogóle nie lubię tego trendu przenoszenia prawdziwych twarzy aktorów do gry.
Najlepsza postać Kojimy wyglądowo to Big Boss (aka Snake), który nie jest kojarzony z żadnym aktorem i jeśli ktoś mu użyczał twarzy to jakiś totalnie nieznany aktor.
Fascynacja Kojimy Hollywoodem jest żałosna i przez to w Death Stranding biegamy Darylem z The Walking Dead, który nawet wygląda dokładnie tak samo jak w tym serialu, zamiast oryginalną postacią nie kojarzoną z niczym innym.
Na takiej samej zasadzie w każdym z filmów powinien grać inny aktor. Dla mnie Reedus to święty z Bostonu, bo Walking Dead nie oglądałem. I ogólnie fajnie, jest grać danym aktorem i widzieć inne znane mordki w grze. Seydoux wybitnie nie cierpię, bo chyba najgorszą dziewczyną Bonda na świecie była, no a w Death Stranding świetnie wypadła, się można było nią przejąć. Tak samo jak Qualley teraz na popularności zyskała, no to fajnie się ją w DS ogląda też.
Podobnie w Stranglehold fakt, że grało się Chow Yun Fatem sprawiało, że było lepiej i to mimo że kojarzę go głównie z Przyczajonego tygrysa.
W Cyberpunku gdy Idris był już naprawdę podobny do siebie, bardziej niż Keanu, to kozak było i móc stoczyć z nim pojedynek było przekozackie, nie myślałem sobie, że to jakiś londyński detektyw czy czarny superman, z którym Statham walczył.
Nawet zobaczyć twarz Serkisa na końcu Enslaved nic nie zepsuło, mimo że cały czas sterowaliśmy bohaterem z jego głosem, a inną twarzą.
Przekozacka sprawa sterować aktorem grającym jakąś postać. Zwłaszcza jak gra jest filmowa i ma dobrą fabułę, to ogólnie tylko potęguje emocje i stawkę.
Najlepsza postać Kojimy wyglądowo to Big Boss (aka Snake), który nie jest kojarzony z żadnym aktorem i jeśli ktoś mu użyczał twarzy to jakiś totalnie nieznany aktor.
a czy przypadkiem Snake Plissken nie był inspiracją? Nawet wyglądają podobnie, no i to imię.
ogólnie fajnie, jest grać danym aktorem Mam kompletnie inne zdanie. Pewnie byłbym nie zagrał w większość gier gdybym miał grać w nich 1:1 jakimś aktorem. Natomiast jeśli już dev korzysta z czyjejś realnej aparycji, to podejście HK nie jest złe,. Najgorsze jest takie, jakie zaproponował Ubi w SW Outlaws - wzięli jakąś mniej znana aktorkę tylko po to aby w finalnej grze stworzyć model, który nie jest do niej w ogóle podobny (nie rozwijając już tu uwag pod adresem wyglądu modelu postaci żeńskiej, który zrobili).
* do tej pory jedynym akceptowalnym jest KR jako postać Silverhanda w cp77
** jak grałem w mgs5 to też pomyślałem o Plisskenie