Bossowie – Pirates: The Legend of Black Kat - Brucevsky - 14 lipca 2015

Bossowie – Pirates: The Legend of Black Kat

Katarina De Leon, wyruszając na poszukiwania ukrytego skarbu swojej zmarłej matki, nie przypuszczała pewnie, że przyjdzie jej mierzyć się z tak wieloma rozmaitymi postaciami, bestiami i dziwnymi stworzeniami. Twórcy z Westwood Studios zdecydowali się dość luźno trzymać typowo pirackich klimatów i zaserwować graczom ciekawy przekrój różnych rodzajów przeciwników. Od typowo ludzkich bossów po tajemnicze demony z innych wymiarów. Jak ten kolaż oponentów wypada w praktyce? Czy różnorodni wrogowie potrafią rzucić wyzwanie, a pojedynki z nimi zapaść w pamięć? Pora to sprawdzić.

Uwaga, spojlery!

"Argh, co to ma być?!"

Katarina ze swoją załogą przemierza najróżniejsze krainy, szukając drogi do ukrytego przez matkę przed laty skarbu. Trafia na słoneczne, rajskie wyspy, zmrożone krainy śniegu, spalone przez wulkaniczne potoki przestrzenie czy do tropikalnej dżungli. Na każdym z tych poziomów czekają na nią inne pułapki, nowe wyzwania oraz bossowie do pokonania.

Każdy z napotkanych szefów ma inne pobudki. Wszystkich łączy jednak fakt, że nie mają żadnego tła fabularnego, nie opowiadają sobą żadnej historii i nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Nie stoi za nimi jeden wspólny motyw, praca dla określonego dowódcy czy konkretny cel. Część wyzywa Katarinę, by rzekomo bronić swojego lądu, inni chcąc udowodnić swoją silę, a pozostali, by na przykład zaspokoić swój głód. Trudno się w takiej sytuacji zachwycać ich projektami, choć wypada docenić ich różnorodność i odpowiednie dopasowanie do światów, na których występują.

Same pojedynki nie różnią się specjalnie, choć Katarinie przychodzi mierzyć się zarówno z wrogimi piratami, jak i ogromnymi skrzydlatymi demonami oraz przerośniętymi krabami (Giant Enemy Crab, anyone?). Wyposażona w dwa miecze i jedną kombinację ataków bohaterka musi dość mocno operować na swoim dodatkowym ekwipunku, by uporać się z dysponującymi dużo większą wytrzymałością i siłą przeciwnikami. Starcia przeradzają się więc często w szaloną ucieczkę przed atakującym wrogiem i wyczekiwanie na odpowiedni moment, by zaatakować go z dystansu jedną z broni miotanych, oszołomić magicznym totemem czy w ostateczności ukąsić celnym cięciem. Twórcy próbowali trochę wymusić na graczu zmianę tej bardzo skutecznej taktyki walki, modyfikując założenia pojedynków, ale wyszło im to średnio. Nawet walka z ognistym monstrum, które trzeba zrzucić z kilku półek skalnych i wepchnąć do lawy, ostatecznie sprowadza się do uciekania i obrzucania go dynamitem.

Tak samo wypada też finałowe starcie z bezlitosnym Hawke'em, który szukając skarbu matki Katariny zamordował nawet jej męża. Tradycyjny pojedynek na miecze z tym silniejszym i wytrzymalszym kapitanem nie ma sensu, więc gracz zmuszony jest korzystać ze znanych, sprawdzających się rozwiązań i znowu oddać się nieco bezsensownej bieganinie. Mało emocjonujące, a na pewno niezbyt widowiskowe.

Bossowie z Pirates: The Legend od Black Kat przypominają trochę najważniejszych przeciwników z dawnych platformówek. To szefowie trochę w stylu tych z którejkolwiek z odsłon MegaMana. Różni z wyglądu, wyposażeni w odmienne ataki, ale jednocześnie pozbawieni historii, motywów, jakiekolwiek głębi. Ich jakość dodatkowo obniża fakt, że pojedynki z nimi wyglądają bardzo podobnie, nie zaskakują i nie wywołują dreszczyku emocji. Na pewno wojowniczka z krainy wikingów, legendarny Czarnobrody czy potężny, zamrożony przez wieki demon powinny robić większe wrażenie. Westwood Studios jednak nie wykorzystało ich potencjału w żaden sensowny sposób.

Ocena bossów: 3/10

W ramach cyklu ocenieni zostali także bossowie z:
Ratchet & Clank 2
Final Fantasy Tactics: War of the Lions
Oni
X-Men Legends II: Rise of Apocalypse
Headhunter
Gun
Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back
Medal of Honor: European Assault
Metal Gear Solid: Peace Walker
Bully
Patapon
Kingdom Hearts
Max Payne
Killzone: Liberation

Brucevsky
14 lipca 2015 - 19:22