Samsung Odyssey Ark to naprawdę pokręcony monitor

Spędziłem dzień z Odyssey Ark, telewizorem przebranym za monitor, i mam mieszane uczucia.

tech
Marcin Strzyżewski11 stycznia 2023
17

Definicja monitora jest dość płynna, jeśli chodzi o rozmiar, dziś nazywamy monitorami ekrany znacznie większe niż kiedyś. Wciąż jednak jestem przekonany, że granica, przy której wyświetlacz przestaje nadawać się na biurko znajduje się gdzieś poniżej 55 cali. Właśnie tyle ma Odyssey Ark, „monitor gamingowy” Samsunga. Jego rozmiary zachęcają raczej, żeby użyć go jako samodzielnego mebla, niż by stawiać go na blacie.

Odyssey Ark to panel VA z podświetleniem mini LED-ami. Zwraca uwagę częstotliwość odświeżania – 165 Hz i proporcje, pomimo rozmiaru, to nie jest to panorama, tylko „zwykłe” 16:9. Nie da się także pominąć faktu, że Ark jest wygięty i to nie trochę, to nie jest ledwie zauważalne odstępstwo od prostoty, tylko wyraźny nawias okrągły, o taki: (

Samsung Odyssey Ark to naprawdę pokręcony monitor - ilustracja #1
Gotowi na takie wygięcie? Źródło: Samsung

Musiałem się zmusić do napisania tego wyżej, bo tak naprawdę chciałem napisać po prostu – o, ale dziwny telewizor! Urządzenie przybyło do redakcji w skrzyni, w jakiej zwykle dostarcza się sprzęt nagłośnieniowy na koncerty. Podstawa do „monitora” ważyła na oko z 15 kilogramów, a do przymocowania ekranu do „nóżki” potrzebowałem pomocy drugiej osoby, bo bym nie podołał. Wszystko tu krzyczy; „jestem wyjątkowy i wrażenia z użytkowania będą wyjątkowe”.

Jak to działa?

Później pozostało mi próbować użyć Arka w celach, do których został stworzony, czyli po prostu patrzyłem na niego z niedużej odległości, jak to na monitor. Uczucie bycia otulonym przez obraz zdecydowanie robi wrażenie. To znacznie więcej niż zwykły wygięty wyświetlacz, to faktyczne wypełnienie pola widzenia.

Samsung Odyssey Ark to naprawdę pokręcony monitor - ilustracja #2
Zagięty czy prosty – jaki monitor wolicie? Źródło: Samsung

Wrażenie dość szybko ustępuje poczuciu zmęczenia. Takiego zwykłego zmęczenia wzroku. Ilość światła, które bombardowało moją czaszkę z niewielkiej odległości przytłaczała i jeśli mam być szczery, nie miałem ochoty siedzieć przy Arku dłużej niż kwadrans. Próbowałem parę razy i za każdym razem szybko odpadałem. Wizja nawet dwóch, trzech godzin z grą bardziej przeraża niż ekscytuje.

Oczywiście, 55 calowy ekran to nie jest rzecz w przyrodzie niespotykana. Tylko że z reguły są to telewizory. W ich przypadku nasze oczy dzieli od panelu zwykle przynajmniej półtora metra, a czasem więcej. Arka w teorii też można umieścić dalej, tylko nie po to kupujemy tak mocno wygięty ekran, żeby siedzieć przed nim jak przed telewizorem. W takiej sytuacji jego wygięcie przestaje być zaletą.

Oczywiście można założyć, że da się przyzwyczaić do ogromnego wyświetlacza 75 centymetrów od oczu. Moje pytanie brzmi jednak, po co? Myślę o tym od paru dni i ciężko mi znaleźć powód, dla którego chciałbym wydać trzynaście i pół tysiąca na biurkowy telewizor. Do pracy o wiele bardziej praktyczna będzie ultrapanorama albo po prostu dwa-trzy zwykłe monitory.

Samsung Odyssey Ark to naprawdę pokręcony monitor - ilustracja #3
Z tyłu znajdziecie oświetlenie. Źródło: Samsung

Osobiście uważam, że do pracy najlepiej sobie kupić zwykłe 21-23 calowe monitory i poukładać w dowolnej konfiguracji. Jeden pionowo i dwa poziomo, dwa poziomo jak ja, albo jak Wam wygodnie. Może w wariancie na ruchomym ramieniu? Opcji jest wiele i każda z nich będzie parokrotnie tańsza. Oczywiście na dwóch monitora po 22 cale nie zmieścimy tyle, co na jednym 55-calowym, ale o wiele wygodniej jest kręcić głową na boki, niż zadzierać ją, żeby zobaczyć coś umieszczonego w „górnym rzędzie”.

Do grania duży ekran może w teorii się nadawać, chyba, że gramy w produkcję sieciową, w której ogromny wyświetlacz może bardziej przeszkadzać, niż pomóc. Konieczność ogarnięcia wzrokiem tej ogromnej powierzchni i zauważenia nadciągającego zagrożenia jest utrudnianiem sobie życia. Podobnie w strategiach i wszystkich innych grach, w których musimy wędrować wzrokiem po różnych zakątkach ekranu. Pierwsze „wow” szybko zostaje zastąpione przez irytację, po której przychodzi wspomniane zmęczenie oczu.

Samsung Odyssey Ark to naprawdę pokręcony monitor - ilustracja #4
Samsung zaprojektował także całkiem ciekawe akcesoria do wyświetlacza. Źródło: Samsung

Dla kogo to jest?

Czuję głęboki zachwyt, związany z tym, że ludzki umysł był w stanie opracować coś tak niesamowitego jak Odyssey Ark. Jednocześnie jednak nie umiem sobie wyobrazić żadnego zastosowania, dla którego faktycznie chciałbym Arka kupić. To po prostu nie jest ani wygodne, ani praktyczne. Można go ewentualnie potraktować jak jakiś rodzaj oznaki statusu. Przedmiot, który pokaże twoim gościom, że cię stać. Istnieją jednak przedmioty, które głośniej krzyczą „mój właściciel jest bogaty”, a przy tym spełniają swoje podstawowe funkcje.

Marcin Strzyżewski

Marcin Strzyżewski

W GRYOnline.pl zaczynał w dziale publicystyki, później był kierownikiem działu technologii, co obejmowało zarówno newsy oraz publicystykę, jak i kanał tvtech. Wcześniej pracował w wielu miejscach, m.in. w redakcji portalu Onet. Z wykształcenia rusycysta. Od lat planuje, żeby wrócić do nurkowania, ale na razie jest zajęty głównie psem, królikiem i kanałem youtube’owym, na którym opowiada o krajach byłego ZSRR.

Szyfrowane czaty Messenger - co to jest i jak działa?

Szyfrowane czaty Messenger - co to jest i jak działa?

Microsoft Teams - kiedy jesteś wyświetlany jako nieobecny i co możesz z tym zrobić?

Microsoft Teams - kiedy jesteś wyświetlany jako nieobecny i co możesz z tym zrobić?

Brakuje Ci miejsca w telefonie? Winny może być Discord, u rekordzisty zajmował aż 50 GB

Brakuje Ci miejsca w telefonie? Winny może być Discord, u rekordzisty zajmował aż 50 GB

Microsoft w końcu usuwa blokadę, która uniemożliwiała aktualizacje do Windows 11 przez dwa lata

Microsoft w końcu usuwa blokadę, która uniemożliwiała aktualizacje do Windows 11 przez dwa lata

15-letni chłopiec stworzył jednego z pierwszych na świecie wirusów komputerowych, ponieważ jego koledzy działali mu na nerwy

15-letni chłopiec stworzył jednego z pierwszych na świecie wirusów komputerowych, ponieważ jego koledzy działali mu na nerwy