Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023?

Tysiące lat od teraz pozostałości po produkcji broni i energii jądrowej nadal będą radioaktywne. Nadal nie wpadliśmy na idealny sposób, aby ostrzec pokolenia z niewyobrażalnie dalekiej przyszłości przed takim zagrożeniem.

nauka
Jakub Mirowski21 lutego 2023
20

Gdzieś na pustyni, gdzie latem nieustannie żarzy słońce, jest miejsce, które kompletnie nie pasuje do tego krajobrazu. Na powierzchni 40 kilometrów kwadratowych ponad trzydzieści kilkumetrowych, stępionych erozją monolitów z kamienia sięga w stronę nieba. W centrum, na sztucznie utworzonym nasypie, znajduje się kilkanaście kolejnych, otaczających pozbawione dachu ściany z granitu. Na monolitach oraz budowli postawionej pośród nich wypisano dziesiątki linijek znaków i dziwne symbole, w tym jeden przyprawiający o ciarki na plecach: wykrzywioną w przerażonym grymasie ludzką twarz.

Nie umiemy odczytać enigmatycznego języka, ale ktokolwiek postawił tę zagadkową konstrukcję, chciał nas odstraszyć. Prawdopodobnie więc gdzieś pod ziemią zakopane są niezwykłe skarby, dobrze zakonserwowane pamiątki po prastarej cywilizacji, obiekty religijnego kultu lub nieznane technologie. Z wysiłkiem schodzimy pod ziemię, pomiędzy warstwami twardego materiału i w końcu docieramy do centrum tajemnicy. Ale nie ma tam artefaktów czy kosztowności. Zamiast tego czujemy postępujące osłabienie; niedługo później zaczynamy wymiotować i defekować krwią, a gorączka rozpala nas od środka.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #1
To nie jest miejsce chwały. Źródło: Midjourney AI

Najwidoczniej monolity nie z tego świata, dziwaczne znaki i przerażona twarz wyryta w kamieniu nie miała chronić tego, co tu zakopano, przed nami, ale nas – przed tym.

To miejsce jest ostrzeżeniem.

Cena zimnej wojny

Te pierwsze paragrafy nie były wyłącznie moją krótką, acz ambitną próbą zrzucenia H. P. Lovecrafta z tronu weird fiction. Strzeliste monolity, ściany pokryte napisami, zabójcza tajemnica ukryta pod ziemią – tak już wkrótce może wyglądać kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych na południowym wschodzie Nowego Meksyku. To tam, na głębokości ponad 600 metrów, ukryte zostaną odpady pozostałe po produkcji amerykańskich bomb nuklearnych: ubrania, narzędzia, maszyneria, które weszły w bliski kontakt z promieniotwórczymi pierwiastkami. Spuścizna szalonego wyścigu zbrojeń, która nie przestanie być szkodliwa dla człowieka i środowiska przez tysiące lat.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #2
Zbrodnie wojenne i polityczna paranoja: teraz w zestawie ze śmieciami trującymi przez milenia! Źródło: Charles Levy | Domena publiczna

Już samo zabezpieczenie tych materiałów w taki sposób, by zminimalizować negatywny wpływ naturalnych warunków i potencjalnych kataklizmów, jest herkulesowym zadaniem. Placówka w Nowym Meksyku będzie przyjmować odpady maksymalnie do 2035 roku; wówczas pomieszczenia, w których są składowane, a także prowadzące do nich tunele, zostaną zalane 13 warstwami betonu i soli. Takie zabezpieczenie ma wytrzymać przez co najmniej 10 tysięcy lat – choć niektóre z przechowywanych tam pozostałości z produkcji broni jądrowej mogą być radioaktywne dwa razy dłużej.

Jeszcze bardziej ambitnym projektem jest Onkalo, fińskie repozytorium promieniotwórczych resztek z elektrowni jądrowych. Odpady po produkcji energii są szkodliwe przez znacznie dłuższy czas, więc twórcy obiektu mają nadzieję, że pozostanie on nienaruszony przez najbliższe 100 tysięcy lat. Przez najbliższe parę dekad będą tam składowane radioaktywne pozostałości, zabezpieczone w miedzianych kapsułach i bentonicie. Następnie sięgające na 500 metrów w dół tunele, wypełnione promieniotwórczym materiałem, zostaną zamurowane. W najlepszym wypadku – na kolejne sto mileniów.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #3
W Onkalo, po fińsku oznaczającym „schowek”, już teraz kryje się kilkaset ton radioaktywnych odpadów po zużytym paliwie jądrowym. Źródło: Flickr | Tapani Karjanlahti | CC BY 2.0

Znaczna większość – około 96% – współcześnie wykorzystywanego paliwa jądrowego nadaje się do recyklingu. Pozostałości muszą być jednak gdzieś składowane, a placówki takie jak Onkalo wymagają długiej konstrukcji i jeszcze dłuższych konsultacji społecznych – wszak nikt nie chce mieć radioaktywnych śmieci w swoim ogródku. Obecnie odpady takie przechowuje się więc w specjalnych basenach, chłodzone i zabezpieczone przed wydostawaniem się szkodliwych substancji. To jednak rozwiązanie niemożliwe do podtrzymania przez dziesiątki tysięcy lat: w przypadku jakiegoś poważnego kataklizmu lub choćby dużego konfliktu, promieniotwórcze materiały prędzej czy później wydostałyby się na zewnątrz.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #4
Inspektorzy oglądają zużyte paliwo jądrowe w laboratorium CLAB, w Szwecji. Źródło: Dean Calma | IAEA | CC BY 2.0

Pamiętajmy, że najstarsza odkryta na Ziemi struktura zbudowana ludzką ręką to świątynia Göbekli Tepe w dzisiejszej Turcji, datowana na około 9,5 tys. lat przed naszą erą. Onkalo ma przetrwać dziesięć razy tyle. 100 tysięcy lat naprzód to ramy czasowe, których nie sposób sobie wyobrazić. Dla porównania:

  1. Najstarsze znane nam systemy pisma sięgają około 4 tysięcy lat przed naszą erą;
  2. Malarstwo jaskiniowe w Indiach szacuje się na 40 tysięcy lat wstecz;
  3. Człowiek współczesny rozprzestrzenił się na inne kontynenty z Afryki pomiędzy 50 a 60 tysiącami lat temu.

Każdy taki projekt to inwestycja warta miliardy, a o jej skuteczności nigdy się nie przekonamy. Ale jeśli ruchy tektoniczne albo wyjątkowo katastroficzne w skutkach kataklizmy nie naruszą tych konstrukcji, jest szansa, że najbardziej zabójcze antropogeniczne śmieci nigdy nie wyjdą z powrotem na światło dzienne. O ile, naturalnie, nikt ich nie wykopie.

Ostrzeżenie na milenia

Ciekawości – będącej w tym przypadku literalnie pierwszym stopniem do piekła – trudno naszemu gatunkowi odmówić. Piramidy o zablokowanych wejściach, tajemnicze megalityczne budowle, runiczne kamienie, świątynie zakopane pod ziemią: niezależnie od przeszkód i ostrzeżeń potrzebujemy odkryć, zbadać, sklasyfikować. W przypadku Onkalo lub placówki w Nowym Meksyku przyszłym ludziom grozić będą jednak nie klątwy faraonów czy druidzie czary, których moc zdołała wypłowieć do współczesnych czasów. Promieniowanie ze składowanych tam odpadów może zatruwać środowisko i zabijać ludzi przez dziesiątki tysięcy lat. Dlatego naukowcy od lat głowią się nad semiotyką nuklearną – dziedziną próbującą rozwikłać problem skomunikowania się z nami samymi, setki wieków od teraz.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #5
Stanisław Lem w roku 1966. Źródło: Wojciech Zemek | CC BY 3.0

LEM, KAPŁANI ATOMU ORAZ RADIACYJNE KOTY

W 1984 roku niemiecki periodyk Zeitschrift für Semiotik opublikował propozycje rozwiązania problemu komunikacji na kilkadziesiąt lat wprzód, zaproponowane przez czołowych semiotyków, futurologów i naukowców. Obok oczywistych metod – takich jak oznaczenia we współczesnych językach, aktualizowane w razie potrzeby przez kolejne generacje czy uczynienie dostępu do składowisk niemożliwym bez zaawansowanej technologii – pojawiły się także te z pogranicza fantastyki naukowej. Stanisław Lem podsunął pomysł wysyłania informacji ze sztucznych satelitów lub zakodowania informacji w DNA roślin, rosnących wyłącznie w miejscach, gdzie zakopano promieniujące odpady. Językoznawca Thomas Sebeok poszedł w rozwiązanie kulturowe: wytworzenie kasty „kapłaństwa atomowego”, która poprzez mity, tradycje i rytuały ostrzegałaby przed zagłębianiem się w skażoną ziemię. Francuski pisarz Françoise Bastide postulował natomiast wykorzystanie… kotów. Historia udomowienia tych zwierząt może sięgać nawet 9,5 tys. lat wstecz, więc można założyć, że trwać będzie także w przyszłości. Bastide zaproponował hodowlę kotów, których sierść przybierałaby inną barwę pod wpływem promieniowania, a następnie zakorzenienie znaczenia ich zmiennej kolorystyki w powszechnej świadomości poprzez wykorzystanie mitów, struktur językowych oraz dzieł kultury.

Wiemy mniej więcej, co chcemy sobie powiedzieć, i jeży to włos na głowie:

To miejsce to wiadomość… i część systemu wiadomości… Wysłuchajcie jej!

Wysłanie tej wiadomości było dla nas ważne. Uważaliśmy się za potężną kulturę.

To miejsce nie jest miejscem chwały… Nie upamiętnia ono żadnego uczynku ważnego zapamiętania… Nie ma tu nic cennego.

To, co jest tutaj, było dla nas niebezpieczne i odpychające. Ta wiadomość jest ostrzeżeniem o zagrożeniu. […]

To zagrożenie jest wciąż obecne w waszych czasach, tak, jak było w naszych.

Zagrożenie jest cielesne i może zabić.

Forma zagrożenia to emanacja energii.

Zagrożenie zostanie uwolnione tylko jeśli poważnie naruszycie to miejsce fizycznie. Najlepiej unikać tego miejsca i pozostawić je niezamieszkałym.

Przykład komunikatu, opracowany przez Sandia National Laboratories w 1993 roku

Problemem nie jest to, co przekazać – ale jak. Skrajną naiwnością byłoby bowiem zakładanie, że języki znane nam dzisiaj przetrwają dziesiątki tysięcy lat naprzód. Mamy niekiedy problem, by zrozumieć teksty Mikołaja Reja – a to literatura sprzed „zaledwie” 500 lat. Języki przechodzą metamorfozy i wymierają nieporównywalnie szybciej niż radiacja. Nie zmienia to faktu, że na wspomnianych na samym początku ścianach i monolitach z Nowego Meksyku zostaną wypisane wiadomości po angielsku, francusku, hiszpańsku, rosyjsku, arabsku, chińsku i navajo (używanym przez tamtejszą rdzenną ludność): swoisty kamień z Rosetty naszych czasów. Obok nich pojawią się mapy z zaznaczonymi innymi lokacjami zakopania odpadów nuklearnych oraz mapa nieba, pozwalająca na obliczenie, kiedy składowisko zostało zamknięte.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #6
Projekt „centrum informacyjnego” w placówce w Nowym Meksyku. Oprócz problemów komunikacyjnych musimy też rozważyć, w jaki sposób zabezpieczyć wiadomości przed zatarciem. Źródło: Departament Energii Stanów Zjednoczonych | Domena publiczna

Pokaż, nie mów

Kluczowa może się jednak okazać komunikacja wizualna. Problem w tym, że symbole, których znaczenie dla nas jest oczywiste – znak ostrzegający przed promieniowaniem czy czaszka, mająca budzić skojarzenie ze śmiertelnym zagrożeniem – mogą się okazać całkowicie niezrozumiałe dla kolejnych kultur. Spójrzcie tylko, ile różnych znaczeń może mieć wizerunek chociażby węża, nam kojarzący się raczej negatywnie: w niektórych cywilizacjach symbolizował on przedwieczność, nieśmiertelność czy leczenie. Niewykluczone, że wszelkie oznaczenia, jakie zobaczymy w miejscach składowania odpadów, będą kompletnie inaczej rozumiane przez naszych dalekich potomków.

Obok symboli pokazane zostaną więc piktogramy przedstawiające konsekwencje kopania w danym miejscu. Ale co, jeśli przyszłe kultury nie będą czytać od lewej do prawej i od góry w dół? Co, jeśli wezmą nasze ostrzeżenia wyłącznie za groźby starożytnej cywilizacji, która za wszelką cenę chciała ukryć przed nimi coś drogocennego i teraz straszy ich jakąś zmyśloną klątwą? Stąd też naukowcy planują ostatni element mający zniechęcić przyszłych badaczy: krajobraz. Odstręczający, nienaturalny, obcy. Ostateczna decyzja jeszcze nie została podjęta, ale propozycje działają na wyobraźnię. Spiczaste monolity na środku pustyni, ciernie wystające z ziemi, gigantyczny bazaltowy blok o anomalnym wyglądzie, postawione na kompletnym odludziu jednolite kamienne budynki tworzące opustoszałe ulice prowadzące donikąd. Coś, co bez polegania na wszelkich powszechnych metodach komunikacji przekazywałoby wprost: nigdy nie powinniście tu przychodzić.

Odpady atomowe i jak ostrzec przed nimi ludzi z roku 12023? - ilustracja #7
Nie powinniście się tu zapuszczać. Źródło: Midjourney AI

Wyobrażenie sobie takiego upiornego widoku, czegoś rodem z koszmarów Beksińskiego czy Lovecrafta, wzbudza dreszcz grozy… i absolutną fascynację. Tak jak Wyspa Lalek w Meksyku, pełen zdeformowanych drzew las Hoia Baciu w Rumunii czy czeska kaplica udekorowana ludzkimi kośćmi, ciernisty krajobraz i monolity rodem z Odysei kosmicznej tylko przyciągną uwagę. Nasze próby odstraszenia przyszłych pokoleń prawdopodobnie wzbudzą w nich jeszcze większą ciekawość.

Dziedziczne społeczeństwo ryzyka

Część badaczy twierdzi więc, że być może najlepiej byłoby cisnąć całą tą semiotyką nuklearną w diabły – i tak nigdy nie sprawdzimy jej działania w praktyce – zakopać odpady nuklearne na jakimś odludziu i liczyć na łut szczęścia. W końcu, przekonują, żeby przebić się przez warstwy betonu, jakimi zalejemy radioaktywne materiały, będzie potrzeba wysoko rozwiniętej technologii. Jeśli przyszłe cywilizacje będą miały sprzęt wymagany do kucia w twardym kompozycie, z pewnością wynajdą również coś na wzór licznika Geigera. Ale to tylko założenie. Rozwijające się kultury zazwyczaj dość szybko zaczynają kopać w ziemi. Za to z teorią radioaktywności może im zejść znacznie dłużej niż nam.

Albo, być może, globalne zmiany klimatu czy wojna nuklearna rozwiąże problem za nas. Może w przeciągu najbliższych dekad wykończymy życie na powierzchni, a pierwsze inteligentne ośmiornice będą wychodzić z oceanów dopiero wtedy, gdy promieniowanie zacznie wygasać. Ponownie – to tylko założenie, w dodatku niezwykle fatalistyczne. Nasi prymitywni przodkowie przetrwali erupcję superwulkanu Toba 70 tysięcy lat temu i kilkuletnią wulkaniczną zimę; ludzkość dzisiejszych czasów musiałaby się naprawdę postarać, żeby wymrzeć co do swojego ostatniego przedstawiciela.

To problem bez rozwiązania: można jedynie wymyślić możliwie jak najwięcej zabezpieczeń i trzymać kciuki, by działały one przez najbliższe setki wieków. Albo zaakceptować fakt, że konsekwencją naszego rozwoju cywilizacyjnego jest śmiertelne zagrożenie dla środowiska i ludzi z przyszłości tak dalekiej, że nie potrafimy sobie jej nawet wyobrazić. Przyzwyczailiśmy się do tego, że z powodu naszej modernizacji, globalizacji i zapotrzebowania na energię żyjemy w społeczeństwie ryzyka. Może też dlatego nie myślimy o tym, że z tej samej przyczyny w społeczeństwie ryzyka będą żyły również setki następnych generacji.

Może, kiedy monolity, ciernie lub bloki w Nowym Meksyku wreszcie powstaną, sami powinniśmy zacząć je traktować jako ostrzeżenie.

Najważniejsze źródła:

  1. Permanent Markers Implementation Plan, Departament Energii Stanów Zjednoczonych
  2. Caroline Barrueco, „Envisioning.io”, This Place Is A Message
  3. „Jądro wieczności”, 2010, reż. Michael Madsen

POWIĄZANE TEMATY: nauka nowe technologie ekologia

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

Szyfrowane czaty Messenger - co to jest i jak działa?

Szyfrowane czaty Messenger - co to jest i jak działa?

Microsoft Teams - kiedy jesteś wyświetlany jako nieobecny i co możesz z tym zrobić?

Microsoft Teams - kiedy jesteś wyświetlany jako nieobecny i co możesz z tym zrobić?

Brakuje Ci miejsca w telefonie? Winny może być Discord, u rekordzisty zajmował aż 50 GB

Brakuje Ci miejsca w telefonie? Winny może być Discord, u rekordzisty zajmował aż 50 GB

Microsoft w końcu usuwa blokadę, która uniemożliwiała aktualizacje do Windows 11 przez dwa lata

Microsoft w końcu usuwa blokadę, która uniemożliwiała aktualizacje do Windows 11 przez dwa lata

15-letni chłopiec stworzył jednego z pierwszych na świecie wirusów komputerowych, ponieważ jego koledzy działali mu na nerwy

15-letni chłopiec stworzył jednego z pierwszych na świecie wirusów komputerowych, ponieważ jego koledzy działali mu na nerwy