Uzależnienie od gier to zjawisko marginalne
i wszystko jasne; nie jestem uzależniony od gier, tylko od trawy, która najlepiej smakuje z dobrymi grami.
A ja walczę z moim uzależnieniem od słodyczy. Bo nie sztuką jest mieć nałogi i się tym chwalić, ale sztuką jest z tym walczyć :)
WŁANIE SIE DOWIEDZIAŁEM ZE 14 OSÓB Z MOJEJ KLASY (MAMY 16) JEST DRĘCZONYCH :P
no co 80 %....ehhh jakoś tego nie widać a co do uzaleznienia od gier to od takiej normalej to sie nie idzie bo sie ją ukonczy i sie nudzi ale mmo to inna sprawa sam jakis rok temu niewyobrazałem sobie dnia ze niezobacze mojego gladiatora z lineage II :) ale pojechałem na wakacje, wróciłem i mi sie juz odechciało grać
uookie znam ten "ból" :)
w jednym się trzeba zgodzić. Że w wirtualnym świecie możemy być kim chcemy:) a na realu to nie zawsze
Na realu to nie wiem, ale na biedronce lub żabce to na pewno.....
Jak byłem bardzo młody, to byłem cholernie uzależniony. Grałem w co popadło. Z biegiem czasu, wymagania baaardzo urosły. Na więcej rzeczy zwraca się uwagę. Teraz rzadko, która gra jest w stanie mnie oczarować. To nie ja muszę teraz kupić grę, to gra musi kupić mnie. BTW: Nie ma to jak elektroniczna szpryca!
Narkotyki, gry, kawa, herbata, porno etc - co by to nie było, jeżeli sprawia nam przyjemność powoduje wydzielanie w mózgu odpowiednich substancji które odpowiadają za odczuwanie przyjemności.
Substancje są zasadniczo podobne czy to stymulujemy nasz umownie nazywany "układ nagrody" za pomocą narkotyków, używek, gier czy czegokolwiek innego. Różna jest tylko ilość...
Z tego też powodu przykładowo erotoman z faktycznego punktu widzenia także powinien być uznany za narkomana, bo jest uzależniony od substancji powszechnie uznawane za narkotyki tyle tylko że nie dostarcza ich sobie bezpośrednio zażywając jakieś prochy czy wstrzykując dożylnie, ale sam jego mózg aplikuje mu odpowiednią dawkę.
To samo tyczy się wszystkich innych uzależnionych. Choć formalnie nie od narkotyków to de facto te narkotyki i tak biorą tylko nie są tego świadomi.
Wszystkie uczucia w tym uczucie przyjemności, miłości etc to niestety czysta chemia. Na nieszczęście zakochanych - lepiej żeby o tym nie wiedzieli bądź nie pamiętali....
Nie ma jak znaleźć dobre usprawiedliwienie. Tak się składa, że różne sposoby różnią się od siebie tym, jak bardzo szkodzą organizmowi, więc stawianie na jednym podium narkotyków i erotyki itd. jest trochę nie na miejscu :)
[9] - czyli wychodzi na to ze nic nam nie pomoze, chyba ze bedziemy cale zycie nieszczesliwi. wiec po co z tym wszystkim walczyc? :P
mi wystarczy samo siedzenie przed kompem a grac to bym gral glownie od 21 do 22.30 ale nie mam praktycznie na czym w tych dzisiejszych czasach...
RESH ------>
Oczywiście są narkotyki bardziej lub mniej szkodliwe, ale w kontekście samego procesu uzależnienia nie ma to znaczenia, bo jego mechanizm jest za każdym razem bardzo podobny, różna jest tylko siła uzależnienia.
Zauważ że baaardzo typowym zjawiskiem wśród osób które wyszły z jednego nałogu jest kompensowanie braku danego stymulanta innym.
Przykładowo palacz koniecznie chcący uniknąć zapalenia papierosa może sobie ten brak równoważyć zjadając duże ilości czekolady.
Tak samo z różnych używek może korzystać uzależniony gracz kiedy nie ma dostępu do komputera (kawa, herbata, względnie jakiś sztuczny syf o podobnym działaniu w rodzaju RedBulla).
Powazny_Sam ------>
Pomoże nam umiar, jak we wszystkim. Uzależnienie to najprościej rzecz ujmując skutek "przedawkowania" przyjemności. Dopóki nie przekroczymy pewnej granicy nic nam nie grozi.
Można do tej sytuacji poniekąd odnieść znane stwierdzenie Paracelsusa o truciznach: Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę
Przykro mi ale uzależnienie od gier ma ciężki żywot dzisiaj, a szkoda.