Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Recenzja Europa Universalis Rzym [PC]

09.07.2008 12:27
😒
1
zanonimizowany6550
6
Senator

Trudno mówić, że ta gra jest zła, bo w sumie to sporo niezłej roboty, ale oczekiwałem czegoś dużo lepszego. Gorsza niż zwykła EU III, gorsza niż wiele innych gier o Rzymie, takie homo-niewiadomo. Zgadzam się z oceną, chociaż w życiu więcej w to nie zagram :).

09.07.2008 17:28
PUNI$HER
2
odpowiedz
PUNI$HER
105
Snajper

gorszego guwna to nawet salomon nie widzial

10.07.2008 00:22
SebeqPLEQ
3
odpowiedz
SebeqPLEQ
109
Pretorianin

salomon "guwna" a ty słownika ;). A gra zła nie jest.

10.07.2008 08:39
graf_0
4
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

Ta gra ma prostszą mechanikę niż EUIII? To po co ją wogóle wydawali? Cofają się w rozwoju?

10.07.2008 08:53
5
odpowiedz
zanonimizowany562324
3
Chorąży

Mi się podobały wszystkie Europy Universalis więc w tą również zagram. Nie wiem tylko z jakimi wrażeniami.

10.07.2008 09:31
👎
6
odpowiedz
zanonimizowany550460
6
Junior

jest taka piosenka "ale to już było"

10.07.2008 10:38
7
odpowiedz
Misiaty
181
Śmierdzący Tchórz

Z oceną EU: Rome trudno się niezgodzić. Jednak zastanawia mnie, dlaczego za recenzję entej gry z serii bierze się osoba, która o serii ma nikłe pojęcie. Swoje braki zaś próbuje ukrywać pod "mądrymi" słowami. Ale do rzeczy.

1. Skala mikro, o której na pierwszej stronie tak bardzo rozwodzi się autor, była bardzo rozbudowana w serii, począwszy od Total War. Co ciekawe, wydaje mi się, że autor wychował się właśnie na serii TW, co niczym złym nie jest, warto jednak by ktoś kto recenzuje gry Paradoxu znał choć trochę ich mechanikę. Do czego zmierzam? Otóż owa nieszczęsna skala mikro, której tak brakowało autorowi. I tak wspaniałe rozwiązania serii TW o których autor wspomina - wpływ religii czy kultury. Zastanawia mnie czym więc w EU jest bardzo istotny czynnik, którym jest religia państwowa i religia w prowincjach. Jak do tego mają się misjonarze pełniący niebagatelne role. Dlaczego autor przemilczał, dostępne od EU2, wpływanie na politykę wewnętrzną? Przecież to właśnie to zróżnicowanie bardzo wpływało na jakość gry. Wybory pomiędzy centralizmem a decentralizmem czy innowacyjnością a obskurantyzmem dawały naprawdę ogromne narzędzia do ręki.

2. Skala mikro to nie tylko polityka wewnętrzna, lecz, jak już wcześniej wspomniałem, również religia. Przecież w EU2, o ile ktoś grał bez kodów a tu mogę mieć poważne wątpliwości, religia odgrywała niesamowite znaczenie. Po pierwsze zwiększone ryzyko buntów, po drugie jej wpływ na dyplomację. Możliwość mariaży czy wasalizacji etc. I co z tego, że wzorem TW nie budowaliśmy w EU2 kościołów? Tam politykam religijna miała inny wymiar. Tak samo różnice kulturowe. Zapewne autor nie zauważył, że istnieją kultury państwowe, że kultury państwowe mają duży wpływ na prowincje z innymi kulturami.

3. Tak samo przez wielu niedoceniane zróżnicowanie surowców. A to również było częścią polityki ogólnej. Zboże pozwalało powiększyć możliwości mobilizacyjne etc. Tak samo badania w znaczym stopniu wpływały na jakość armii. Generalnie - EU2 posiadała ogromne możliwości ingerencji także w owym aspekcie mikrozarządzania. Czego autor po prostu nie wie bo najpewniej nie miał okazji zbyt długiej gry w EU2. Nie usprawiedliwa to jednak jego błędów w recenzji.

4. Z jednym jednak się zgodzę - od EU3 mamy do czynienia z upadkiem serii.

10.07.2008 17:21
zarith
8
odpowiedz
zarith
246

to prawda, autor wydaje sie bardzo mało wiedziec na temat gier paradoxu

10.07.2008 21:17
9
odpowiedz
zanonimizowany447865
45
Generał

Kurcze nie mam pojęcia jak mnie kiedyś mogły jarać takie gry, widać człowiek na starość głupieje :/

10.07.2008 21:23
😊
10
odpowiedz
Misiaty
181
Śmierdzący Tchórz

zarith

Jak na mój gust autor kiedyś próbował grać w EU1, EU2 zaś nie tknął. I stąd jego braki wiedzy. Albo wpisywał nagminnie montezuma...

10.07.2008 23:07
11
odpowiedz
Naczelnyk
161
Witch Hunter

Niestety, po raz kolejny gra przerosła recenzenta- chociaż starał sie jak mógł.

EU Rome jest grą dobra, a nawet świetną, ale wymaga od gracza -jak wszystkie EU- zrozumienia jej mechaniki i konsekwencji podejmowanych decyzji. W grze występuje spora inercja - jak zauważył autor recenzji- raz zapoczątkowane wydarzenia trudno zatrzymać, a wieloma rzeczami nie możemy manipulować bezpośrednio.

Recenzent uważa opcje dyplomatyczne za wystarczające, moim zdaniem są one najsłabszym punktem gry. Przy środku ciężkości gry położonym na decyzje w skali makro (nie licząc zabawy w relacje personalne) są one po prostu niewystarczające i często niewiarygodne. Zaprogramowana wrogość do innych kultur przejawia sie nie tylko ciągłym spadkiem wzajemnych relacji, ale i absurdalną wręcz niechęcią do zapłaty trybutu czy zaakceptowania pokoju na całkiem korzystnych -zważywszy na przebieg wojny - warunkach.

Nastroje ludności. I znowu recenzent nie odrobił pracy domowej. Liczba czynników decydujących o nastrojach ludności znacznie przewyższa to, co ma do zaoferowania seria TW -po prostu nie wszystko pływa po powierzchni. Od tła religijnego, ustroju, władcy, osoby zarządzającej prowincją po działania wrogich agentów.

Wojna. Brak micromanagementu podczas bitew uważam za zaletę, wolę obserwować pasek morale niż żenujące SI taktyczne w grach z serii TW. Model rekrutacji jednostek jest prosty i bardzo dobry: prowincja musi mieć konie albo dostęp do nich poprzez szlaki handlowe, żeby móc rekrutować jazdę. Absolutnym nieporozumieniem jest stawianie za wzór serii TW, gdzie -bez modów - można było rekrutować każdą rdzenną jednostkę na skraju świata.

Dziwią mnie nieco zastrzeżenia recenzenta do SI, która przynajmniej stara się zasłużyć na to I przy S, w przeciwieństwie do tak gloryfikowanej przez recenzenta serii.

Najemnicy.Swoistym kuriozum jest zdanie: "Jedyną różnicą jest to, że ich werbunek (za dodatkowe pieniądze) nie uszczupla puli ludności, która w pewnym stopniu wpływa na szybkość prowadzenia badań."

Rzeczywistą zaleta najemników jest to - że posiadając zasobny skarbiec - możemy prowadzić wojnę niezależnie od rezerw ludzkich naszego kraju, co dla niektórych państw jest jedyna szansą wyjścia cało z wyniszczającej wojny z większym - pod względem ilości zamieszkującej ludności - przeciwnikiem.

Werbunek jakichkolwiek żołnierzy -wbrew temu co sugeruje recenzent - bezpośrednio nie wpływa na szybkość prowadzenia badań, bo badania opierają sie na zupełnie innej grupie społecznej.

Jeżeli chodzi o system personalny, jest on jednym z większych atutów EU: Rome. Zgadzam się, że osoby na stanowiskach administracyjnych mogłyby być mniej bierne. Ale tylko osoba nie znająca gry może twierdzić: "W grze byłaby odpowiednio duża liczba niezależnych postaci, które reprezentowałyby różne frakcje, walczyły o elekcję, potem wspierały działania władcy lub knuły przeciwko niemu. Tu tak nie ma."

Otóż TU TAK JEST drogi recenzencie. Są frakcje, walczą ze sobą o wpływy, a na to nałożony jest dodatkowo indywidualny system cech. Knują przeciw władcy, wywołują rebelię, a wojnę domową wykorzystują często do rozprawy między sobą rękoma władcy finansując którąś ze stron lub wystawiając własne oddziały. To ta inercja, o której wspomniałem. Recenzenta boli, że każdej osoby w grze nie możemy prowadzić za rączkę od urodzenia do śmierci. Narzędzia do ich awansu społecznego? Obsadzasz urzędy rodziną i przyjaciółmi, odejście od tej zasady to przyczyna problemów większości początkujących graczy w Eu:Rome narzekających na sprawy lojalności i
częste rebelie. Nie wspomnę, że często ludzie, o których losach możesz decydować są bogatsi niż ty i mają większa popularność. To nie chińczyk czy TW, tu nie ma przesuwania pionków. Tu będziesz mordował zbyt ambitnych, a jak lojalność ich oddziałów przejdzie na potomstwo, będziesz zabijał i potomstwo.

Wśród postujących widzę tezę, że EU:Rome ma mniejszy stopień złożoności niż EU3. To bzdura wynikająca z nie zrozumienia głębi gry, jej systemu personalnego i implikacji z niego płynących.

Nie mam nic przeciw osobie recenzenta, ale momentami odnoszę wrażenie jak gdyby piłkarskiemu dziennikarzowi powierzono relację zawodów szachowych- ten stara sie do tego podejść rzetelnie, ale nie wytrzymuje i zaczyna narzekać, że brak mu walki na boisku, prostopadłych podań, a nawet, że nie czuć zapachu trawy.

EU:Rome to nie Total War.

Tych wszystkich, którzy zechcą poświęcić grze odrobinę czasu, będą kombinować, eksperymentować i odkrywać jej sekrety jak również rządzące nią zależności czeka nagroda w postaci fascynującej rozgrywki.

Przypadkowi gracze i giertychowi maturzyści: trzymać się z daleka.


10.07.2008 23:36
konriiiiiiiiiii
12
odpowiedz
konriiiiiiiiiii
64
Generał

AVe CEZAR

10.07.2008 23:46
13
odpowiedz
Misiaty
181
Śmierdzący Tchórz

Czytając Naczelnyka i jego wyjaśnienia mechaniki gry, mogę stwierdzic z całą pewnością, że GOL wydał kasę na recenzenta, który chyba dłużej w grę nie pograł.

11.07.2008 12:44
14
odpowiedz
zanonimizowany396461
10
Chorąży

Odnośnie Europa Universalis 2 i wychowaniu na TW

Generalnie rzecz biorąc wychowałem się na klasycznych strategiach turowych, także do jakiegoś stopnia na grach żetonowych, w które kiedyś tam miałem czas i sposobność pograć. Zarówno żetonówki, jak i dawne gry turowe łączyło to, że działały w oparciu o określony system. System ten był jawny i skrajnie przejrzysty dla każdego, kto zechciał go zgłębić. Czegoś takiego nigdy nie doświadczyłem w EU. Raz, że wiele współczynników i mechanizmów jest głęboko ukryte przed graczem i zostaje ujawnione po wnikliwych analizach fanatyków tego tytułu, a dwa że klasyką każdego EU jest to, że SI potrafi mocno przykantować i to prostuje wszelkie współczynniki, mechanizmy i zasady. W Rzymie też bywają niespodzianki. Np. rzuty wodza podczas bitwy. Jak się troszkę je poobserwuje, można dojść do ciekawych wniosków.

Wiele osób porusza tutaj temat EU 2. Jest to dosyć ciekawe, bo zapominają, że tych gier na silniku EU wyszło ponad 10. Czyli co. Zamykamy oczy na wszystkie pozostałe produkcje i trwamy przy EU 2, bo nam się podobało? To coś jak z piłką nożną, skoro mamy już przyrównanie do dziennikarza sportowego. Mamy sobie puszczać do ostatnich dni te bramki z czasów Górskiego, tak? Nie widzicie w tym pętli? Żyjecie tym, co wam się spodobało kiedyś. Ile lat od tego czasu minęło? Co tak naprawdę w EU się zmieniło? NIC A skoro EU 2 była tak wybitna, jak ją określacie (z czym się nie zgadzam), to dlaczego te ileś kolejnych tytułów nie jest równie wysoko na piedestale, jak EU 2? Dlaczego Paradox strzela sobie w kolana? Macie jakieś koncepcje?

Co do Total Wara vs EU. Obie gry mają i swoje plusy i minusy. Total War w końcu też dotarł do martwego punktu. Możecie zaprzeczać, ale każdy racjonalnie myślący osobnik nie może nie zauważyć różnic w możliwościach. Co w EU możemy? Praktycznie nic. Możemy pociągać za różne sznurki, ale rzadko kiedy wiemy, do czego tak naprawdę są przyczepione. W TW oddziaływujemy bezpośrednio na wiele czynników. I też ma miejsce nawarstwianie się zdarzeń, które potem generują trudną do zatrzymania lawinę. Z tym tylko, że w tym przypadku wiemy, co i dlaczego się stało. W EU wiele dzieje się obok gracza. Ze swojej perspektywy nie rozumiem, jak można tego nie widzieć? Nie znaczy to, że Total War jest na wskroś lepszy. Jest dużo lepiej pomyślany. I właśnie dlatego zdobył tyle tytułów, ile zdobył. I ma mniej zagorzałych wrogów, niż EU. W tej grze istotnie można decydować, a nie wydawać dyspozycje i liczyć, że jakoś zostaną wykonane, jak to ma miejsce w EU.

Niestety, po raz kolejny gra przerosła recenzenta- chociaż starał sie jak mógł.

EU Rome jest grą dobra, a nawet świetną, ale wymaga od gracza -jak wszystkie EU- zrozumienia jej mechaniki i konsekwencji podejmowanych decyzji. W grze występuje spora inercja - jak zauważył autor recenzji- raz zapoczątkowane wydarzenia trudno zatrzymać, a wieloma rzeczami nie możemy manipulować bezpośrednio.

Recenzent uważa opcje dyplomatyczne za wystarczające, moim zdaniem są one najsłabszym punktem gry. Przy środku ciężkości gry położonym na decyzje w skali makro (nie licząc zabawy w relacje personalne) są one po prostu niewystarczające i często niewiarygodne. Zaprogramowana wrogość do innych kultur przejawia sie nie tylko ciągłym spadkiem wzajemnych relacji, ale i absurdalną wręcz niechęcią do zapłaty trybutu czy zaakceptowania pokoju na całkiem korzystnych -zważywszy na przebieg wojny - warunkach.

Ja nie wiem, w jaką grę oboje graliśmy. W mojej wersji Rzymu nie miało znaczenia kogo podbijam i w co on wierzy. Wystarczyło przetrzymać trochę wojska i był luz. A co się działo w moich rdzennych prowincjach. Ryzyko buntu 0,5% vs 15-20% w podbitej prowincji i to nie w podbitej pojawiali się buntownicy, ale w R D Z E N N E J. Jeżeli masz inną grę, faktycznie. Są powody do radości. Ja grałem w wersji takiej, gdzie logiki w tych zależnościach nie było, a wiara i nastroje podbitych nacji nie generowały innych zdarzeń, niż to co miało miejsce w prowincjach dozgonnie mi oddanych.

Nastroje ludności. I znowu recenzent nie odrobił pracy domowej. Liczba czynników decydujących o nastrojach ludności znacznie przewyższa to, co ma do zaoferowania seria TW -po prostu nie wszystko pływa po powierzchni. Od tła religijnego, ustroju, władcy, osoby zarządzającej prowincją po działania wrogich agentów.

Ale co mnie to obchodzi, ile współczynników deklaruje producent? Przeczytaj sobie instrukcje do gry. Ile tam znajdziesz jasno opisanych współczynników i mechanizmów, hmmmm? Liczy się efekt. Efekt jest taki, że jeśli dajesz ofiary i utrzymujesz wskaźnik stabilności na 0 - -1 to nie musisz się niczym przejmować. Co więcej. Obserwowałem i podjudzałem kraje SI, które miały –3 i co? I nic. Żadnego buntu mimo udanego podjudzania i to wiele razy. Pełen dobrobyt. Nie opowiadaj mi więc proszę o potencjale, skoro nie ma on zastosowania w praktyce.

Wojna. Brak micromanagementu podczas bitew uważam za zaletę, wolę obserwować pasek morale niż żenujące SI taktyczne w grach z serii TW. Model rekrutacji jednostek jest prosty i bardzo dobry: prowincja musi mieć konie albo dostęp do nich poprzez szlaki handlowe, żeby móc rekrutować jazdę. Absolutnym nieporozumieniem jest stawianie za wzór serii TW, gdzie -bez modów - można było rekrutować każdą rdzenną jednostkę na skraju świata.

Myślę, że to tłumaczy cały twój stosunek do tej gry. Skoro brak decyzyjności i totalny brak jasnych zasad ci wystarcza, to i cała gra jest super. Pasuje ci to, że nie możesz o niczym decydować. Komputer ustawia bitwy, jak chce. We wcześniejszych EU bywały chociaż próby sygnalizowania wielu przeprowadzanych manewrów. Tu skala jest znikoma. Po prostu się „nożyczkują”. Trwa to kilkanaście sekund. To jest dla ciebie bitwa? Dla mnie nie. Bitwy to nie są siekanki typu Braveheart. A nawet w Brave byli wodzowie i była ważna taktyka. Tu nie ma żadnej taktyki. Jest zestawienie liczbowe szarż i to wystarcza. Jest wódz. Daje to bonus, ale tak naprawdę liczy się to, ile płacisz na armię. Płacisz dużo i jest ich więcej, są niepokonani. Mnie to przeszkadza. To żałosny poziom koncepcyjny. Jeżeli tobie wystarcza. Trudno mi dyskutować.

Co do werbunku. Wiesz. Armia to nie tylko regularne jednostki. Armia to wszelacy najemnicy, którzy nierzadko wędrowali po krainach w poszukiwaniu bitki. Różnili się tym, że z reguły byli o wiele lepiej zaprawieni w boju od wieśniaków z poboru, a często i lepiej wyposażeni. W EU niczym się nie różnią. Nie przeszkadza ci to? Też trudno mi z tym dyskutować. Mnie przeszkadza.


Dziwią mnie nieco zastrzeżenia recenzenta do SI, która przynajmniej stara się zasłużyć na to I przy S, w przeciwieństwie do tak gloryfikowanej przez recenzenta serii.

Uważasz, że to normalne, iż podbijasz kilkanaście krajów z rzędu z najgorszą reputacją, z kryzysami i tak dalej. Stawiając wojska w oparciu o prawo przemarszu, a potem zajmując kraj bez jakiegokolwiek problemu? Ja tak robiłem. To dla ciebie jest wyborna SI? Też trudno mi dyskutować.

Najemnicy.Swoistym kuriozum jest zdanie: "Jedyną różnicą jest to, że ich werbunek (za dodatkowe pieniądze) nie uszczupla puli ludności, która w pewnym stopniu wpływa na szybkość prowadzenia badań."

Rzeczywistą zaleta najemników jest to - że posiadając zasobny skarbiec - możemy prowadzić wojnę niezależnie od rezerw ludzkich naszego kraju, co dla niektórych państw jest jedyna szansą wyjścia cało z wyniszczającej wojny z większym - pod względem ilości zamieszkującej ludności - przeciwnikiem.

Werbunek jakichkolwiek żołnierzy -wbrew temu co sugeruje recenzent - bezpośrednio nie wpływa na szybkość prowadzenia badań, bo badania opierają sie na zupełnie innej grupie społecznej.

To teraz poruszmy temat utrzymania armii. Rozumiem, że malutki kraj jest w stanie zgromadzić i duże zasoby złota na werbunek i ogromny skarbiec na utrzymanie armii? A dodam, że najemnicy żądają często sporych kwot za mobilizację, gdy nie walczą. Widzisz. W EU nie ma takiej możliwości. To kolejna z cudownych opcji bez pokrycia. Zamiast tego mamy armię zaciężną, która więcej kosztuje od regularnej, a nie daje praktycznie niczego w zamian.

Za instrukcją: „Czynnikiem wpływającym w największym stopniu na badania jest przyrost naturalny”. Obok przyrostu idzie liczba obywateli, a dzieje się tak, dlatego że do grupy obywateli przechodzi określony procent całej populacji... Im mniejsza populacja, tym mniej obywateli. Oczywiście po uwzględnieniu wybranych doktryn, bo to może troszkę zmienić wartości liczbowe. Czyli jednak wpływa...

Jeżeli chodzi o system personalny, jest on jednym z większych atutów EU: Rome. Zgadzam się, że osoby na stanowiskach administracyjnych mogłyby być mniej bierne. Ale tylko osoba nie znająca gry może twierdzić: "W grze byłaby odpowiednio duża liczba niezależnych postaci, które reprezentowałyby różne frakcje, walczyły o elekcję, potem wspierały działania władcy lub knuły przeciwko niemu. Tu tak nie ma."

Otóż TU TAK JEST drogi recenzencie. Są frakcje, walczą ze sobą o wpływy, a na to nałożony jest dodatkowo indywidualny system cech. Knują przeciw władcy, wywołują rebelię, a wojnę domową wykorzystują często do rozprawy między sobą rękoma władcy finansując którąś ze stron lub wystawiając własne oddziały. To ta inercja, o której wspomniałem. Recenzenta boli, że każdej osoby w grze nie możemy prowadzić za rączkę od urodzenia do śmierci. Narzędzia do ich awansu społecznego? Obsadzasz urzędy rodziną i przyjaciółmi, odejście od tej zasady to przyczyna problemów większości początkujących graczy w Eu:Rome narzekających na sprawy lojalności i
częste rebelie. Nie wspomnę, że często ludzie, o których losach możesz decydować są bogatsi niż ty i mają większa popularność. To nie chińczyk czy TW, tu nie ma przesuwania pionków. Tu będziesz mordował zbyt ambitnych, a jak lojalność ich oddziałów przejdzie na potomstwo, będziesz zabijał i potomstwo.

No ja tych wielkich intryg nie doświadczyłem. Może dlatego, że dwór jest bardzo mały, a życie władcy nie ma żadnego znaczenia. Powiedz szczerze. Ile udaje ci się osiągnąć w skali kraju za życia każdego kolejnego władcy? I nie to, że ktoś go zabije, bo częściej umierają przez choroby lub ze starości. Odpowiedź brzmi – bardzo mało. Tempo gry w EU jest dużo wolniejsze od tempa zgonu kolejnych postaci. Nie wspomnę już, że władca istotnie coś daje tylko, gdy jest zdolnym wodzem. Druga sprawa to lojalność. Widzisz. Ja testowałem grę na różne sposoby. Miałem też oddane armie, prowadzone przez wybitnych wodzów, którzy w końcu umierali. I co? Dostawali nowego wodza. Obniżałem kwoty utrzymania i zamiast wielkich buntów i rebelii szli dalej walczyć (czasem dla zabawy osadzałem nawet wroga ich ulubieńca). Mieli jedynie redukcję morale szybszą, tak samo jakbym opłacił byle kogo mniej. Tak więc nie zauważyłem tego wspaniałego systemu. Względem administracji obserwowałem wyłącznie bierność. Czasem ktoś kogoś zabił, ale nic z tego nie wynikło. Gdy w TW ktoś kogoś zabija, np. wybitnego wodza lub namiestnika konsekwencje są ogromne. Tutaj nie ma żadnych. Zazwyczaj gra podsuwa od razu przyzwoity zamiennik, który bierze się znikąd. Nie masz żadnego wpływu na to, jacy ludzie pojawiają się na dworze. Nie masz najmniejszego wpływu na to za kogo wychodzi córka twojego wodza. Jakie dzieci mu urodzi. Potem masz wybitnego wodza i beznadziejną kobietę, z czego wychodzi nieudacznik. Nic na to nie potrafisz poradzić. Nie masz żadnych akademii, gdzie mógłbyś kształcić namiestników i naukowców. Wpływ namiestników jest zresztą i tak znikomy. W zestawieniu z ogromnym z TW.

Ale tak. Masz rację. System personalny jest wspaniały. Szczególnie, że frakcje liczą po kilku członków. Naprawdę tego nie widzisz? To już w Tropico, które jest z przymrużeniem oka 50 razy realniej to rozwiązano. Takie jest moje zdanie.

Nie mam nic przeciw osobie recenzenta, ale momentami odnoszę wrażenie jak gdyby piłkarskiemu dziennikarzowi powierzono relację zawodów szachowych- ten stara sie do tego podejść rzetelnie, ale nie wytrzymuje i zaczyna narzekać, że brak mu walki na boisku, prostopadłych podań, a nawet, że nie czuć zapachu trawy.

Ja też nic nie mam przeciwko tobie. Uważam, że jesteś wielkim fanem serii. Uważam również, że nie potrafisz dostrzec braków tej gry lub po prostu bardziej ci odpowiada taki model rozgrywki. Mnie osobiście on nie przekonuje, ale rozumiem, że może się podobać i może nabierać. W końcu miliony mężczyzn jest przekonanych, że mogą przy swoich kobietach wszystko, a jeszcze więcej pracowników wpada na proste socjotechniki i także wierzy, że może w firmie więcej, niż szef. Grunt to dobrze coś sprzedać. EU ma swoje patenty, na które akurat ja się nie nabieram. A gram od kilkunastu lat i matury za Giertycha nie zdawałem:)

12.07.2008 10:00
😊
15
odpowiedz
Misiaty
181
Śmierdzący Tchórz

Wiele osób porusza tutaj temat EU 2. Jest to dosyć ciekawe, bo zapominają, że tych gier na silniku EU wyszło ponad 10. Czyli co. Zamykamy oczy na wszystkie pozostałe produkcje i trwamy przy EU 2, bo nam się podobało? To coś jak z piłką nożną, skoro mamy już przyrównanie do dziennikarza sportowego. Mamy sobie puszczać do ostatnich dni te bramki z czasów Górskiego, tak? Nie widzicie w tym pętli? Żyjecie tym, co wam się spodobało kiedyś. Ile lat od tego czasu minęło? Co tak naprawdę w EU się zmieniło? NIC A skoro EU 2 była tak wybitna, jak ją określacie (z czym się nie zgadzam), to dlaczego te ileś kolejnych tytułów nie jest równie wysoko na piedestale, jak EU 2? Dlaczego Paradox strzela sobie w kolana? Macie jakieś koncepcje?

Nawiązuję do EU2 dlatego, bo Ty zacząłeś swoją recenzję od własnie EU1 i EU2. Jest to jedna z lepszych gier z serii, choć nie najlepsza (za takie uważam Victorię i HoI2: Doomsday) lecz z pewnością jest to gra do której wracam najczęściej. Dlaczego? Bo EU3 jest kiepskie, co zaznaczyłem wcześniej a seria TW nie podoba mi się ze względu na jej arcadowość. I daj sobie spokój z tymi patetycznymi wstawkami typu "Żyjecie tym, co wam się spodobało kiedyś". Jak mi się podoba jakaś gra to w nią gram a nie zmuszam się do gry w coś innego. Ot, to cała wielka tajemnica!

Możecie zaprzeczać, ale każdy racjonalnie myślący osobnik nie może nie zauważyć różnic w możliwościach. Co w EU możemy? Praktycznie nic. Możemy pociągać za różne sznurki, ale rzadko kiedy wiemy, do czego tak naprawdę są przyczepione. W TW oddziaływujemy bezpośrednio na wiele czynników. I też ma miejsce nawarstwianie się zdarzeń, które potem generują trudną do zatrzymania lawinę.

I znów to samo. Mówienie, które nie przekłada się na fakty. Grałem i w TW i w EU (wszystkie części tego i tego), TW podobał mi się jako pewne uzupełnienie EU - jedyną rzeczą, która była ciekawie rozwiązana były bitwy. Aczkolwiek na tym się kończyły rarytasy.

Jest dużo lepiej pomyślany. I właśnie dlatego zdobył tyle tytułów, ile zdobył. I ma mniej zagorzałych wrogów, niż EU. W tej grze istotnie można decydować, a nie wydawać dyspozycje i liczyć, że jakoś zostaną wykonane, jak to ma miejsce w EU.

Człowieku, nikt Ci nie mówi, żebyś przestał grać w TW!! :))) Jednak daj sobie na wstrzymanie i nie przekonuj mnie, że hipopotam jest cielakiem. Każdy szuka w grze czegoś innego. Ty szukasz ładnych, kolorowych obrazków, monumentalnej bitwy, namiestników, którzy mają statystyki. Nie wiem czego jeszcze, bo w sumie dyplomacja w TW jak i polityka wewnętrzna leżała :) Komputer potrafił zaatakować Cię bez powodu, w momencie kiedy wydawałoby się, że stosunki między Wami są znakomite. Co ciekawe inni gracze komputerowi wspierali twego adwersarza, co zaprzecza jakimkolwiek historycznym doktrynom. Po prostu - szukasz połączenia arcade ze strategią i faktycznie, takie połączenie można odnaleźć znakomicie zrealizowane w TW.

Tyle ode mnie bo tyle było do mnie. Nie odniosłeś się do tych aspektów, które ja wskazałem. I tyle.

12.07.2008 11:59
16
odpowiedz
Naczelnyk
161
Witch Hunter

Nawet nie chce mi sie polemizować z recenzentem, bo -niestety- nie jest partnerem do polemiki na temat EU:Rome.

Ze swej strony dodam tylko, że jeżeli EU:Rome pójdzie drogą EUIII i doczeka się tak świetnych dodatków jak 'Napoleon's Ambition' czy 'In Nomine' oraz moda pokroju magna mundi stanie sie -imho- grą prawie doskonałą.

13.07.2008 14:55
zarith
📄
17
odpowiedz
zarith
246

seria eu jest po prostu grą o wiele bardziej skomplikowaną niż inne. stąd tak 'mało' zwolenników, tak wielu 'przeciwników', i takie opinie recenzenta. jesli ktos autentycznie stawia serię total war, w której tak naprawdę działają tylko bitwy a i to tylko trochę, bo gra na 'mapce' jest banalnie prosta i zajebiscie niedopracowana (dyplomacja, anyone? ai, anyone? nie, bo NIE ISTNIEJĄ), to znaczy że do gier paradoxu po prostu nie dorósł. jak zresztą większosc współczesnych graczy. to po prostu nie są gry dla ludzi którzy chcą przeczytac instukcje i już wszystko umieć. tu trzeba poswięcic wiele czasu na eksperymentowanie i grę, a w momencie kiedy juz powoli zaczynamy rozumiec zależnosci i co sie tak naprawdę w grze dzieje, zaczynamy odczuwać prawdziwy podziw dla twórców. tak, gry paradoxu są o wiele mniej popularne od total wara. ale to dla tego, ze sa o wiele lepsze.

19.07.2008 21:12
😊
18
odpowiedz
zanonimizowany567129
9
Pretorianin

74% to niezbyt wysoko, ale to skomplikowana gra, jest jak kawior dla jednych wyśmienity dla drugich wyborny.

16.01.2009 09:03
19
odpowiedz
Evander
19
Legionista

w którym miejscu EU jest skomplikowane? coś przegapiłem?

16.01.2009 09:06
😃
20
odpowiedz
zanonimizowany40939
0
Konsul

Pewnie w tym miejscu, gdzie po raz ostatni spotykamy okazyjnego gracza, który lubi sobie podbić Europę, a po raz pierwszy człowieka, który przez ostatnie pół roku po 8h dziennie grał w jedną grę.

01.04.2009 15:10
21
odpowiedz
Fokosmok
10
Legionista

Nie rozumiem jak mozna porownywac eu z tw, przeciez to smieszne po prostu jest. A mi sie EU Rzym podoba, jest wiele rzeczy ktorych nie widzialem wczesniej i fajny klimat starozytnosci, duzo modow i solidny patch.

Recenzja Europa Universalis Rzym [PC]