Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: pytanie do Bukarego

02.07.2022 22:54
NewGravedigger
1
NewGravedigger
184
spokooj grabarza

pytanie do Bukarego

Toczymy właśnie dysputy na temat pracy nauczycielskiej.

Pytanie
Ile się zarabia w średnim mieście i czy to jest tylko te 16 godzin pensum,
czy są godziny dodatkowo płatne,
kiedy sprawdza się prace,
czy można to robić w szkole w przerwie pomiędzy godzinami lekcyjnymi
ile faktycznie w tygodniu godzin pracy ma przeciętny nauczyciel

post wyedytowany przez NewGravedigger 2022-07-02 22:54:56
02.07.2022 23:16
Bukary
2
8
odpowiedz
3 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

NewGravedigger

Na szybko, bo już jadę z komórki:

1) Myślę, że dyplomowany (i wychowawca) na etacie może zarabiać średnio (z wszystkimi dodatkami) ok. 3,5-4 tysiące. Rzecz jasna, stażyści zarabiają znacznie mniej. Jeśli ktoś ma nadgodziny, to wyciągnie więcej. Maksymalnie nauczyciel może mieć w szkole 27 godzin lekcyjnych (1,5 etatu).

2) Pensum to 18 godzin lekcyjnych. W przypadku bibliotekarzy to jeszcze więcej. Ale oficjalny czas pracy nauczyciela to 40 godzin zegarowych tygodniowo. I za tyle dostaje wynagrodzenie (a nie za 18).

3) Nie ma godzin dodatkowo płatnych za sprawdzanie prac. Wszelkie obowiązki nauczyciela (rady, wywiadówki, przygotowywanie sprawdzianów, poprawa wypracowań, wycieczki, konsultacje, próby do przedstawień, szkolenia, przygotowywanie zajęć, dokumentowanie przebiegu nauczania, praca w komisjach egzaminacyjnych i rekrutacyjnych, sprawozdania itd.) zawierają się w tych 40 godzinach, za które dostaje wynagrodzenie.

4) Nie, na przerwach nie da się sprawdzać prac, ponieważ w czasie przerw załatwia się potrzeby fizjologiczne, spożywa posiłki, przechodzi się z klasy do klasy, załatwia się sprawy uczniowskie i biurokratyczne itp. Rzadko się zdarza, żebym w czasie przerwy "wypoczywał". Przerwy trwają 5 albo 10 minut. A np. sprawdzenie jednego wypracowania typu maturalnego zajmuje ok.15-30 minut i wymaga skupienia. Oczywiście, jakieś testy z zadaniami zamkniętymi można sprawdzać i w kiblu ma krótkiej przerwie, ale to raczej margines. Ogólnie rzecz ujmując, dla wielu nauczycieli przerwa jest czasem pracy, a nie odpoczynku i picia kawki.

5) Według badań przeprowadzonych przez ministerstwo nauczyciel średnio pracuje 46 godzin i 40 minut tygodniowo. Czyli ok. 7 godzin tygodniowo pracuje za darmo. Mnie (poloniście z nadgodzinami, certyfikowanemu egzaminatorowi, przewodniczącemu zespołu przedmiotowego i zespołu wychowawców) wychodzi jeszcze więcej (kiedyś policzyłem), bo nawet ok. 55-60 godzin tygodniowo (w weekendy zazwyczaj siedzę nad pracami uczniów). Dlatego np. uznaję wakacje za częściowe zadośćuczynienie za dziesiątki godzin, które wypracowałem za darmo w ciągu roku.

post wyedytowany przez Bukary 2022-07-02 23:32:55
03.07.2022 00:55
PanSmok
👍
2.1
PanSmok
247
Legend

szacón.

03.07.2022 12:03
Maverick0069
😜
2.2
Maverick0069
94
THIS IS THE YEAR

Bukary
Gdzieś widziałem , że nauczyciele w Polsce rocznie zarabiają blisko 100 tys ... BUKARY KŁAMIESZ!


Polscy nauczyciele z roczną pensją 27 879 dolarów znaleźli się na piątym miejscu od końca na kontynencie.

Moja żonka uczy 9 rok :) Pit to 60 tys ....:D Pełny etat .....
Tak się zastanawiamy skąd te kwoty .....hehe mało tego te 27 tys dolarów to ogon zarobków :D

post wyedytowany przez Maverick0069 2022-07-03 12:05:43
03.07.2022 12:11
Bukary
😂
2.3
Bukary
222
Legend

No, niestety, wszelkie badania pokazują, że polscy nauczyciele są w Europie pariasami.

Ale PiS wciąż dowodzi na różne sposoby, że zarabiamy całkiem dobrze. A tak w ogóle to mało pracujemy, więc w sumie zarabiamy nawet za dobrze (jak twierdzi milioner Vateusz, specjalista od zapierda***** za miskę ryżu).

03.07.2022 00:08
WolfDale
3
odpowiedz
3 odpowiedzi
WolfDale
74
zanonimizowany15032001

Fajnie to wytłumaczyłeś, bo wiele razy słyszałem jacy nauczyciele to darmozjady bo w okresie wakacyjnym też dostają wypłatę zamiast iść pracować gdzie indziej.

03.07.2022 08:51
Bukary
3.1
2
Bukary
222
Legend

Dla mnie wakacje są obligatoryjne. Gdybym nie miał tego urlopu, to bym się zajechał i fizycznie, i psychicznie. Fizycznie, bo w ciągu roku szkolnego czasem nawet pracuję, jak pisałem, 60 godzin tygodniowo (pomijam działalność zarobkową niezwiązaną z zatrudnieniem w szkole), przy czym za 1/3 tej pracy nie dostaję wynagrodzenia. A psychicznie, ponieważ praca w szkole jest bardzo odpowiedzialna i mentalnie wyczerpująca. Z wielu różnych powodów.

Mam kilku uczniów, którzy wrócili do szkoły na praktyki (z różnych przedmiotów). I każdy z nich stwierdził, że inaczej wyobrażał sobie pracę nauczyciela, kiedy był uczniem. Jeden wytrzymał dwa lata w zawodzie i odszedł. Reszta nawet się nie zdecydowała na podjęcie pracy w szkole.

Nauczyciel powinien pracować 40 godzin tygodniowo (z tego 18 godzin lekcyjnych przy tablicy). W rzeczywistości wielu pracuje (znacznie) więcej. Stąd statystyczne 47 godzin pracy pedagoga w tygodniu. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich, ponieważ niektórzy pedagodzy rzeczywiście nie mają aż tak wielu obowiązków (katecheci, księża, siostry, wuefiści). Niemniej jednak większość (zwłaszcza poloniści) orze niemal od rana do nocy, bo ze szkoły się praktycznie nie wychodzi: po zakończeniu lekcji zabiera się pracę do domu. Jeśli ktoś ma więcej niż etat (a to dzieje się coraz częściej ze względu na braki kadrowe), to wzrasta nie tylko liczba godzin przy tablicy, ale też - proporcjonalnie - liczba godzin pracy poza tablicą.

Dlatego też wszelkie propozycje PiS-u, które wiązały się z podniesieniem pensum, nauczyciele potraktowali jak splunięcie w twarz. Bo w Polsce już przy pensum 18-godzinnym można się zajechać. To nie dotyczy innych krajów, gdzie pensum jest może większe, ale też nauczyciele nie mają takiego nawału obowiązków pozalekcyjnych i najczęściej w ogóle nie zabierają ze sobą pracy do domu. A już na pewno nie pracują kilku godzin w tygodniu za darmo. Tymczasem PiS właśnie w tym roku dołożył nauczycielom jedną godzinę tzw. konsultacji, za które nie otrzymają dodatkowego wynagrodzenia. Podwójne splunięcie w twarz.

Trzeba też pamiętać, że nauczyciel rzadko utrzymuje się wyłącznie z gołej pensji w jednej szkole, która jest po prostu żenująco niska (w stosunku do wkładu pracy). Albo ma dobrze zarabiającego męża (partnera) lub dobrze zarabiająca żonę (partnerkę), albo bierze godziny ponadwymiarowe (o ile to możliwe), albo daje korepetycje, albo dorabia w jakimś biznesie. Nie dlatego, że chce. Dlatego, że musi. To, rzecz jasna, negatywnie wpływa na jakość nauczania w szkole (i życie rodzinne nauczyciela). Stąd tylu zmęczonych, sfrustrowanych, niemiłych pedagogów na lekcjach. Stąd zajęcia, które mają często formę wykładu i nie budzą zainteresowania uczniów.

Nie da się mieć ciasteczka i zjeść ciasteczka. Albo nauczyciel będzie dobrze zarabiał na jednym etacie, dzięki czemu poświęci się nauczaniu w szkole, albo - żeby przetrwać - podzieli swój czas, siły i umiejętności na kilka różnych sfer działalności, na czym ucierpi właśnie polska edukacja. To jest też przyczyna tego, że wielu nauczycieli włoży więcej energii w przygotowanie korepetycji, za które otrzymają np. 100 zł (za godzinę), pracując w komfortowych warunkach z jednym uczniem, niż w przygotowanie lekcji, za którą otrzymają np. 35 zł (za godzinę), pracując z 30 osobami w tragicznych warunkach. Znam już kilku pedagogów, którzy albo odeszli ze szkoły, albo zostali na pół etatu, żeby po prostu pracować w biznesie korepetycyjnym. A popyt na korepetycje wzrasta, ponieważ PiS pogorszył (z powyższych przyczyn) jakość nauczania w szkołach i przeładował programy nauczania do tego stopnia, że nauczyciel nie jest w stanie wszystkiego porządnie omówić. W ten sposób porządna edukacja za rządów PiS-u stała się dostępna głównie dla bogatych.

Cały ten system w końcu padnie na pysk. Bo rządzący politycy myślą wyłącznie w kategoriach ideologiczno-partyjnych, traktując polską edukację jako świetne medium indoktrynacji, a nauczycieli uznając za wrogów klasowych, których trzeba zagłodzić i "dojechać". A średnia wieku nauczyciela rośnie. Młodzi nie przychodzą do pracy. Szkoła staje się coraz bardzie "przestarzała". Dosłownie i w przenośni. Biologia zrobi swoje. A wtedy płakać będą głównie rodzice uczniów.

post wyedytowany przez Bukary 2022-07-03 08:57:26
03.07.2022 10:15
3.2
zanonimizowany323093
95
Pretorianin

Traktując pracę w miarę poważnie ale pracując na 1,5 etatu dziennej szkoły + wieczorowa, weekendowa i korki (żeby tylko zarobić sensowne pieniądze) nie da się tego ogarnąć porządnie, nawet jakby jeszcze się w jej sens wierzyło. Olewając wszystko co się da zejdzie się spokojnie poniżej 40h nawet będąc polonistą. Da się oceniać prace uczniów bez czytania, da się pracować przez 30 lat bez odświeżania wiedzy; można się opiekować klasą na wycieczce w górach i chlać do rana codziennie, odsypiać do południa i traktować to jak urlop.

Twój opis jest z punktu widzenia nauczyciela traktującego tę pracę poważnie. Ilu takich jest? Już dekady temu większość trafiała do zawodu z braku lepszego pomysłu; studia wybrane z sugestii rodziców czy nauczycieli nie dające sensownego startu do innej pracy; "bezpieczeństwo pracy na państwowym" czy długie wakacje itp mity. A to były czasy gdy nauczyciele zarabiali słabo; bo teraz zarabiają poniżająco.

Poznałem bardzo wielu nauczycieli na gruncie prywatnym; w tym sporą grupę takich, którzy wcześniej uczyli mnie. Może ze dwie osoby były "z powołaniem"; kilka kolejnych pracowało solidnie. Spora grupa wierzyła, że pracuje dobrze w praktyce będąc parodią zawodu. Większość miała pracę w odwłoku. A to wciąż sytuacja sprzed kilkunastu lat, zanim zawód kilkakrotnie zgnojono...

Rewolucyjna poprawa warunków pracy jest niezbędna, ale ale skąd weźmiecie ludzi do jej dobrego wykonania?

03.07.2022 12:00
Bukary
3.3
Bukary
222
Legend

xanthienne

Rewolucyjna poprawa warunków pracy jest niezbędna, ale ale skąd weźmiecie ludzi do jej dobrego wykonania?

Zgadzam się z tym, co napisałeś. Dlatego już kilka razy na forum pisałem, że poprawa jakości pracy w szkołach to zadanie wieloetapowe.

Trzeba podnieść pensje nauczycieli i maksymalnie odbiurokratyzować ten zawód, żeby pedagodzy mogli się skupić na efektywnym nauczaniu przy użyciu nowoczesnych metod i oceniania kształtującego (a nie na szukaniu innych źródeł dochodu). To bardzo czasochłonne, dlatego postulowałbym nawet przeformułowanie struktury pensum. Teraz jest 18 godzin przy tablicy w 36-osobowych klasach. Ideałem byłoby np. 12-16 godzin przy tablicy plus co najmniej 4 godziny indywidulanych konsultacji z uczniami. I klasy, które liczą maksymalnie 22-24 osoby. Umiejętności podopiecznych od razu by się podniosły, bo teraz nie ma czasu i możliwości, żeby z każdym uczniem pracować indywidualnie i pomagać mu w pokonywaniu trudności. Uczniowie to zuniformizowana masa (pozostałość po szkole typu pruskiego, która kształciła i kształci "rekrutów", a nie przyszłych obywateli). A nam potrzeba czasu na tzw. tutoring, który jest stosowany w krajach cywilizowanych.

Trzeba wprowadzić sensowny system motywacyjny dla nauczycieli w szkołach. Obecne procedury awansu zawodowego tak naprawdę nie sprawdzają dobrze jakości pracy nauczyciela. Konieczne jest też pozostawienie dyrektorom większej swobody w zakresie różnicowania płac nauczycieli (ale na klarownych zasadach). Teraz wszyscy dostają po równo, niezależnie do tego, jak pracują. To jest demoralizujące i demotywujące.

Trzeba dokonać reformy oświaty (siatki godzin), która polegałaby na wprowadzeniu w szkołach średnich większej specjalizacji i drastycznym odchudzeniu podstaw programowych. To, co się teraz dzieje w tym względzie, można określić mianem encyklopedycznej patologii. Nauczyciel, który chce poważnie podejść do realizacji materiału, nie ma fizycznej możliwości, żeby zrobić w szkole z uczniami wszystko, co powinien. Tego jest za dużo, a czasu - za mało. Zmiana podstaw programowych mogłaby również ograniczyć patologiczne zjawisko korepetycji.

Trzeba całkowicie przeformułować system egzaminów zewnętrznych (zwłaszcza maturalnego). Teraz w szkole nauczyciele nie tyle uczą, ile przygotowują do egzaminu. A to kompletnie różne rzeczy, ponieważ egzaminy są źle skonstruowane i nawet dobry wynik z matury nie świadczy o tym, że uczeń naprawdę zna i rozumie konkretne zagadnienia. To samo dotyczy sprawdzanych umiejętności. Mania egzaminów (i rankingów egzaminacyjnych) to chyba najgorsza obecnie choroba polskiej szkoły. I również prowadzi do korepetycyjnej patologii. BTW, drobna uwaga dla rodziców: szkoły, które mają najlepsze wyniki matur (tzw. elitarne), wcale nie są tymi, gdzie najlepiej się naucza.

Trzeba zrezygnować z cyfrowego systemu oceniania (1-6), który jest źródłem wielu patologii i niczego dobrego do procesu nauczania nie wnosi. To tylko pożywka dla ego rodziców. Uczniowie w tej chwili uczą się dla ocen (żeby zadowolić rodziców i dostać nagrodę), a nie dla siebie. Obowiązuje zasada 3xZ (zakuć, zdać, zapomnieć), która sprawia, że po wyjściu ze szkoły piątkowi uczniowie niewiele wiedzą na temat przedmiotu, z którego otrzymali tak wspaniałe oceny. Truizmem jest już stwierdzenie, że przeciętny uczeń lepiej sobie poradzi w życiu od tego, który ma świadectwa z paskiem. Dlaczego tak jest? M.in. dlatego, że ten "przeciętniak" miał w nosie szkołę (oceny) i robił to, co dla niego ważniejsze (i często się przy okazji więcej nauczył z dziedziny, która go pasjonowała). Rezygnacja z systemu ocen pozwoli też, paradoksalnie, wyłowić z masy tych najzdolniejszych w jakiejś dziedzinie.

I wreszcie to, co czym pisałeś. Trzeba zreformować system przygotowywania nauczycieli do zawodu. Teraz ma charakter patologiczny. Studia tak naprawdę nie uczą, jak uczyć. Dają przyszłemu nauczycielowi pewien zasób wiedzy, ale nie przygotowują do jej przekazywania. Uczelniane zajęcia z metodyki, pedagogiki, psychologii itp. to nieśmieszny żart. Nauczycielskie praktyki też nie zapewniają podstawowych umiejętności. Napisałbym, że konieczny jest drastyczny odsiew kandydatów na nauczyciela, żeby przez sito rekrutacyjne przedostawali się wyłącznie najlepsi. Ale nie napiszę, bo dziś nie ma już czego odsiewać. Prawie nikt nie przychodzi do szkół. Rzecz jasna, bez reformy systemu płac nie ma w ogóle sensu reformować uczelnianego systemu kształcenia nauczycieli, bo żeby do zawodu garnęli się zdolni i ambitni ludzie, który gotowi są przejść przez trudne studia, konieczna jest marchewka w postaci dobrych zarobków.

post wyedytowany przez Bukary 2022-07-03 12:05:50
03.07.2022 00:18
maviozo
4
4
odpowiedz
maviozo
226
autor zdjęć

Mam w domu nauczyciela. Pracuje w zawodzie, bo lubi pracować z dzieciakami. Na tym zalety tej pracy się kończą. Rady pedagogiczne, dzwoniący rodzice o godzinach z dupy, dyrekcja z wiecznymi problemami, tona biurokracji, znajomość bieżących przepisów, szykowanie gazetek i/lub opracowywanie materiału do lekcji, sprawdzanie prac uczniów i można byłoby tak jeszcze długo. 40 godzin (a już jak ktoś myśli że 18) to tylko na papierze. Z tej pracy się praktycznie nie wychodzi. Po prostu nie odetniesz się od tego, o ile oczywiście choć trochę się angażujesz.

Naprawdę tylko ludzie z pasją / poczuciem misji / wewnętrznym głosem wołających ich do zawodu mają realną szansę utrzymać się w tym zawodzie i chcieć go wykonywać. Po drugiej stronie barykady jest grupa nauczycieli, którzy nigdy niczego innego nie robili w życiu i do emerytury nie zwolnią stołka. Im brakuje 99% tego, czego w zawodzie potrzeba, ale nie przekwalifikują się, bo przecież nikt by ich nigdzie raczej nie zatrudnił. Generalnie patowa sytuacja.
Gorzej się zrobi, jak cała ta zwapniała warstwa kadry w końcu umrze / odejdzie a młodzi nie będą chcieli pracować, bo w sumie po co by chcieli tak pracować?

03.07.2022 00:29
Qverty
5
odpowiedz
3 odpowiedzi
Qverty
32
w olejku lub w pomidorku

Pracowałem kilka miesięcy w szkole prywatnej, kobita pracowała 2 lata w publicznej szkole podstawowej z klasami specjalnymi. Nigdy więcej, ilość obowiązków i odpowiedzialności zupełnie niewspółmierna do tych groszy które. się dostaje za to. Jak ja widziałem te tony papierów które ona musiała przygotowywać, dostosowania (w klasie były dzieciaki o różnych ułomnościach, dla każdego test musiał wyglądać inaczej, zadania na lekcji dobierane indywidualnie), sprawdzanie testów, kartkówek, przygotowywanie do zajęć, drukowanie kserowek za własne pieniądze (w szkole nie było czasu na drukowanie). Większość ludzi to myśli, że nauczyciel to sobie przyjdzie na 5h lekcyjnych 3x s tygodniu do szkoły i cyk, wolne. Nie widzi jak to wygląda od środka.

Jak czytam w internecie teksty typu: ALE MAJO WAKACJE I FERIE PLATNE albo TO NIECH ODEJDO SZUKAĆ INNEJ ROBOTY to mnie szlag trafia. Jasne, niech wszyscy odejdą ze szkoły, dzieciaki się będą uczyć na ulicy języków i podstaw matematyki.

post wyedytowany przez Qverty 2022-07-03 00:32:26
03.07.2022 00:34
WolfDale
😊
5.1
WolfDale
74
zanonimizowany15032001

Będzie więcej ortalionowych rycerzy.

03.07.2022 00:59
PanSmok
5.2
PanSmok
247
Legend

WolfDale - a zastanawiales sie kiedys jak skomplikowany jest proces produkcji ortalionu? O pasowaniu nie wspomne...

post wyedytowany przez PanSmok 2022-07-03 00:59:34
03.07.2022 01:02
WolfDale
😎
5.3
WolfDale
74
zanonimizowany15032001

Szczerze to nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale ortalion to i tak chyba głównie Made in China więc chyba będą mieli się w co ubrać.

03.07.2022 07:44
Bukary
😉
6
odpowiedz
2 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

No i jak się potoczyła dysputa, Grave? Udało się przełamać stereotypy?

03.07.2022 10:19
NewGravedigger
6.1
NewGravedigger
184
spokooj grabarza

Nope

Problemem są nauczycielki, które przychodzą do kancelarii w sprawie alimentów. Z ich opowieści wynika, że o 13 mają wolne i jadą robić pazurki.

03.07.2022 12:02
Bukary
😂
6.2
Bukary
222
Legend

Widać dobrze się ustawiły, ciągną goły etacik (albo nawet mniej), a na ich dostatnie życie ("pazurki") zarabia mąż lub eksmąż.

Problem polega na tym, że np. u mnie w szkole nie ma takiego przypadku. Ba, wśród nauczycieli, których znam, nie ma takiego przypadku. Ale wierzę, że gdzieś tam istnieją.

Może być też tak, że o 13 kończą, idą na pazurki, a potem od 18 do 22 dalej pracują, wykonując milion obowiązków nauczycielskich w domu. No i takie przypadki to akurat znam (ale prawie wyłącznie w szkole podstawowej).

post wyedytowany przez Bukary 2022-07-03 12:29:23
03.07.2022 09:10
Widzący
😁
7
1
odpowiedz
2 odpowiedzi
Widzący
235
Legend

Się poprzewracało, wakacje, ferie, pensum, gęsi i jaja, że o kwiatach nie wspomnę.
Cała ta edukacja to niepotrzebna jest, czytać, pisać, liczyć do tysiąca, więcej nie trzeba.
Rozszerzony program liczenia dla szczególnie potrzebujących, nauka liczenia na partię i rząd.

03.07.2022 09:34
Flyby
😃
7.1
Flyby
235
Outsider

Rozszerzony program liczenia dla szczególnie potrzebujących, nauka liczenia na partię i rząd.

Ten program, wyborcy PiS opanowali w stopniu ponad podstawowym. Dodatkowe bezpłatne korepetycje są udzielane przez TVP i media rządowe bez względu na porę roku.

Mistrz korepetycji liczenia w akcji:

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,28647908,kaczynski-mowil-o-euro-za-3-zl-w-niemczech-komentarze-chyba.html

post wyedytowany przez Flyby 2022-07-03 09:37:21
03.07.2022 12:07
Bukary
😂
7.2
Bukary
222
Legend

Cała ta edukacja to niepotrzebna jest, czytać, pisać, liczyć do tysiąca, więcej nie trzeba.\

Święta prawda.

Forum: pytanie do Bukarego