Irlandczyk - Epickie rozliczenie z ferajną - felieton
Ja bym w minusy dał, że jednak po 2 godzinie tempo filmu lekko siada, a także zakończenie było... nijakie, choć fajnie nawiązywało do wcześniejszej sceny z filmu
spoiler start
Gdy prosi by zostawić przymknięte drzwi, tak jak to robił Hoffa.
spoiler stop
Ja się wychowałem na kinie gangsterskim i za sam film normalnie dałbym 8/10, ale za nostalgię, klimat i Joe Pesci'ego... tu nie mam wyboru, murowane 10/10.
Takiego kina już nigdy więcej nie będzie.
Zakonczenie nie bylo nijakie, raczej bylo symbolem nieskonczonej historii/spraw dla glownego bohatera. Tak czy inaczej, fabula filmu nie byla wciagajaca i nie budzila zachwytow. Troche szkoda, ze dopiero po kilkudziesieciu latach bycia gangsterem, SPOILER corka wyzalila sie ojcu, a ten dopiero zrozumial jak byl nieobecny dla rodziny. Dla mnie bylo to troche glupie, ale tak chcial scenariusz :)
Dla mnie bylo to troche glupie, ale tak chcial scenariusz :)
Człowiek jedną nogą w grobie ma silną motywację, żeby się z życia rozliczyć.
PS
Masz znacznik spoiler obok emotek. Schowaj informacje o fabule.
Dlatego właśnie człowiek powinien już dawno ewoluować w pewnych aspektach życia tak aby pod koniec swego życia nie żałował że nie zdążył kogoś przeprosić, pogodzić się z kimś albo nie odmawiał sobie tego czy tamtego.
Świetnie ukazuje to te zdanie; "Garnitury, bogactwo, przemoc ani władza nie chronią bowiem przed upływem czasu. Przed przemijaniem i zapomnieniem"
Liczy się tu i teraz, nie tak jak to większość ma że dopiero pod koniec życia zaczynają mocno wierzyć w Boga, chcą nagle przepraszać i rozmawiać... Po co? Się pytam. Żeby nie być uznanym za mięczaka? No właśnie to jest bycie mięczakiem jeżeli ktoś nie potrafi załatwić czegoś od razu i czeka z tym na ostatnią chwilę. Gangsterskie życie i żałowanie że kropneło się kumpla albo kogoś z rodziny...
Scorsese tak psioczy na filmy Marvela a sam też nie lepiej robi, to samo można powiedzieć o kimś kto często oogląda filmy; ogląda czyjeś życie i poczynania jakby nie miał swojego, nie mógł się nim zająć i czerpać z niego przyjemności, choć przyznam że puenta jest dobra i możliwe że da niektórym do myślenia bo o to też pewnie chodziło reżyserowi. Toteż prędzej czy później filmy o supkach się ludziom przejedzą bo tego jest jednak już za dużo.
Co do filmu to był ok, obejrzałem choć zadka mi nie urwał bo dawno przestałem się tak jarać jak kiedyś tym gatunkiem, uznałem że nie jest on specjalnie potrzebny w moim życiu a zamiast tego wolę na co dzień uśmiechać się i rozmawiać z ludźmi bez konkretnego powodu, cieszyć się tym co mam i realizować swoje cele, z ludźmi mądrymi inaczej i ograniczonymi zadawać się jak najmniej i dostrzegać plusy w minusach. Wtedy człowiek roztacza wokół siebie pewną aurę którą można łatwo dostrzec i czuje że robi dobrze.
Mimo iż jestem wielkim fanem wcześniejszych filmów tego reżysera, a także kina gangsterskiego ten film po prostu nudny i nijaki. Odmłodzony De Niro wzbudzał śmiech, jak obijał jakichś gości mając młodą twarz, a ruszając się jak zgarbiony tetryk. Film strasznie przegadany, dialogi nudne i powtarzalne. Gdyby trwał 2h byłby znacznie ciekawszy. Niestety, ale nawet Joe Pesci już nie podołał, lata robią swoje i widać to po głównych bohaterach. Od biedy jestem jeszcze w stanie zrozumieć odmładzanie aktorów, ale postarzanie, tak jak to było w przypadku Domenicka Lombardozzi, jest już dla mnie całkowicie niezrozumiałe.
Dla mnie ten film jest tak sztuczny i nienaturalny, że traci cały swój klimat. Nie mogę zmusić się aby go dokończyć. Masakra.
"Irlandczyk" to świetne stare nostalgiczne kino dla zaawansowanego wiekiem widza i przeciętne dla zwykłego odbiorcy. Film ma niestety dłużyzny. CGI nie daje rady i De Niro z komputerową maską wygląda jak wkurzony transseksualny klon Glenn Close. Akurat ten aktor gra oczami, wstawienie mu komputerowych implantów wygląda gorzej niż źle. Pierwsze półtora godziny wprowadzania widza w historię wieje nudą. Dopiero druga połowa filmu daje radę. Najciekawsze kwestie jednak przypadają Pacino, a nie De Niro. Mocno podstarzały Pesci przypomina momentami końcówkę działalności polskiego aktora Bronisława Pawlika. Brak muzyki Morricone też wychodzi na minus. Sama historia jest szablonowa i tylko wątki polityczne się bronią. Niestety nie miałem po seansie takiego wrażenia WOW jak po "Chłopcach z ferajny". Pamiętam jak obejrzałem wcześniej wspomniany film i byłem wstrząśnięty . Po Irlandczyku byłem co najwyżej zakłopotany. To miało być arcydzieło, a wyszło pretensjonalne nudziarstwo w porywach interesujące ale do geniuszu daleko. Szkoda. Zabrakło kogoś młodego charyzmatycznego jak Ray Liotta dla przeciwwagi dla starych wyg. Cóż Scorsese chciał zrobić wesołe miasteczko w parku geriatrycznym. Wyszło jak wyszło. Świetne nostalgiczne kino dla pierdzieli i nuda dla młodszych widzów. Nie porywa. Nie tego oczekiwałem od tak wielkiego reżysera. Mam tylko nadzieję, że nie powstanie druga część. Irlandczyk zemsta zza grobu na widzach. Oby nie. Chociaż kto tam wie. Wszak niektórzy myślą, że CGI uratuje każdy film. Nie w 2019 roku kiedy efekty już się przejadły, a widzowie preferują powrót do świeżych i ciekawych historii poruszających bardziej współczesne problemy bez próby zrobienia z powrotu żywych trupów małej syrenki za pomocą efektów komputerowych. Zmarnowany potencjał.
Pełna zgoda z autorem. To wybitny film gdzie tym razem, niemal w sposób dokumentalny, zobrazowani są członkowie mafii i to jak wygląda ich życie. Nie ma w tym nic romantycznego ani zabawnego. Jest tylko dramat i tragedia. W bardzo prosty ale jakże wymowny sposób Scorsese daje nam to do zrozumienia. Za każdym razem jak pojawia się jakaś nowa postać, na 3 sekundy mamy stopklatkę i pojawia się napis kiedy i w jakich okolicznościach delikwent zszedł. Nie trzeba dodawać, że w 90% są to mało sympatyczne okoliczności, a nieliczni tylko "szczęściarze" kończą życie w pierdlu. Genialny zabieg. No i Pacino bezkonkurencyjny. Zdecydowanie najlepszy z tego tercetu.
Jeśli ten film nazywacie "wybitnym", to jak nazwać takie arcydzieła jak " Chłopcy z ferajny" czy "Kasyno", które były pod każdym względem lepsze od tego zramolałego kina?
Mogli to puścić jako 4 odcinkowy super serial i odbiór byłby dużo lepszy. Ogólnie strasznie się wynudzilem no i te garby u wszystkich głównych aktorów z twarzami 40 latków xd
Obejrzałem dwa razy. Za pierwszym razem go nie "poczułem". Ale po dwóch dniach zrobiłem kolejny seans. I mogę stwierdzić, że to definitywnie Martin. Choć tempo czy ilość "cocksuckerów" już nie ta co w "Goodfellas". Jest filmem o wiele spokojniejszym, stonowanym, wręcz niekiedy smutnym - czuć "rozdarcie" Franka. Są typowe dla reżysera dialogi - scena spotkania Jimmiego ze spóźnionym Pro, fantastyczna.
Ech, to CGI....o ile za pierwszym razem bardzo kłuło oczy, za drugim już mniej zwracałem na nie uwagę.
Potencjalnym widzom dam małą radę - nie podchodźcie do filmu jak do "GTA V". Podchodźcie jak do "RDR2". Czyli smakować klimat, powoli. Wczuć się w świat.
Naprawdę dobry film, ale nie genialny jak "Goodfellas" czy "Casino".
Moze niekoniecznie od razu sponsorowana, ale mozliwe, ze inspirowana glosami wielu krytykow (ktorzy albo sami sa stetryczalymi fanbojami Scorsese, albo to goscie z innego wymiaru i widzieli inny film) i opiniami na IMDB (dla odmiany ewidentnie juz sponsorowanymi).
Niestety film klapa. Aktorzy bez emocji, energii i siły (dosłownie). Dziadkowie udawali gangsterów. Nie było czuć ani motywacji tych ludzi, ani grozy. Jako fan wszystkich jego filmów mocno się rozczarowałem. Plus za Al Pacino, który był w filmie wiarygodny, reszta niestety nieautentyczna.
ps. ciekawe jaki odbiór filmu byłby z młodszymi aktorami?
Myślę że odbiór byłby podobny. To nierealistyczne odmłodzenie to taka wisienka na torcie. Nawet młody De Niro i Joe Pesci nie zmienili by tego że ten film byłby po prostu przegadany i nudny.
Widzę z tym filmem jest trochę podobny case jak z Miami Vice z 2006 r. Mann, doskonale znający realia narkotykowych mafii, zrobił do bólu realistyczne kino, a ludzie spodziewali się filmowej wersji odcinka z lat 80.
Tutaj, nie wiedzieć czemu część widzów oczekiwała powtórki z Goodfellas, a dostali dramat skupiający się na ludziach, bez fajerwerków, spokojny, ukazujący beznadzieje takiego życia.
Po prostu kino nie dla każdego.
Otóż to. W odróżnieniu od wcześniejszych filmów Scorsese w "Irlandczyku" gangsterka (czy szerzej - życie poza prawem) pozbawiona jest całej tej "romantycznej" i "łobuzerskiej" otoczki. Zwłaszcza końcówka jest tutaj smutna, wręcz przygnębiająca - ci gangsterzy, którzy nie zeszli z tego "łez padołu" nagle i w sposób nie mający wiele wspólnego z biologią (co reżyser, pokazuje za pomocą "stopklatek" wręcz z sadyzmem) "dożywają" swoich dni albo w więzieniu albo w domu starców, samotni i opuszczeni. Scorsese, zdaje się mówić - możesz być królem życia z tonami kasy, ale starość i tak cię dopadnie, nie ma przed tym ucieczki.
IMO, podtrzymuję to co napisałem w innym wątku - świetny film. Jedyny zgrzyt jest taki, że to "odmłodzenie" bohaterów nie było idealne, czasem wręcz zostawiało sporo do życzenia. Jednak te ponad trzy godziny zleciały mi jak z bicza strzelił, także mogę przymknąć na to oko.
^ lordpilot - nie mogę polajkować, więc po prostu podpiszę się pod tym.
"Irlandczyk" to film roku obok "Pewnego razu... w Hollywood".
Moim zdaniem film dobry ale nie wybitny czy jakieś arcydzieło. Al Pacino chyba najlepiej zagrał. Cyfrowe odmładzanie raczej słabo wyszło. Widać upływ czasu na aktorach. Ruchy De Niro podczas tych egzekucji jakieś takie sztywne. 3,5 godziny chyba jednak za długo. Odświeżyłem sobie "Gorączkę" z 1995 i widać że w pewnym wieku po prostu trudno zagrać dynamiczne sceny.
To że 3,5h seansu szybko mija i się w zasadzie nie dłuży udowadnia, jak dobrze w filmowym rzemiośle radzi sobie Scorsese. Tylko co z tego, skoro jedyne rzeczy jakie się z tego filmu wynosi to słabe odmładzanie przybladłych ikon, typu De Niro w masce, Pa Cino w czapce? W innym wątku pisałem, że oczy trzeba nie mieć, by twierdzić, że to wygląda dobrze. Najwyraźniej coś w tym jest zważywszy na produkcję - duże studia nie chciały tego brać, a Netflix poszedł przykładem Allena i postanowił WYBITNEMU REŻYSEROWI nie fikać. Ogólnie można odnieść wrażenie, "że [wstaw nazwisko] wielkim artystą jest", więc jeśli nie uznajesz tego filmu za wybitny, to po prostu nie jest to kino dla ciebie. huh.
Jestem zawiedziony, bo jednak liczyłem na wielki gangsterski film, pokroju innych dzieł Scorsese, które po prostu chciało się włączać jeszcze raz od razu po pojawieniu się napisów.
@ lordpilot gangsterka "(czy szerzej - życie poza prawem) pozbawiona jest całej tej "romantycznej" i "łobuzerskiej" otoczki." Chyba różne filmy oglądaliśmy - tu jest aż przesadny przekaz, że mordercy i szumowiny to w zawsze fajne chłopaki, którzy w więzieniu się po prostu znaleźli, by spokojnie sobie dożyć z uśmiechem na ustach wśród znajomych.
przekaz, że mordercy i szumowiny to w zawsze fajne chłopaki
chyba też inny film oglądałem, bo takich sugestii się nie dopatrzyłem.
Film jest slaby, nudny i o 2 godziny za dlugi. Odmladzajace CGI jest tragiczne. Scena, w ktorej De Niro bije sprzedawce ze spozywczaka budzi co najwyzej troske o samego De Niro - widac, ze ledwo dal rade wykonac te kilka prostych ruchow i niewiele brakowalo, zeby zrobil sobie krzywde.
90% czasu to starcy gadajacy o tym, co mowili inni starcy. I nie, komputerowa maska nie zrobi z 76-latka krewkiego 30-letniego gangstera. Naprawde nie mozna bylo do scen retrospekcji (z ktorych przeciez w znakomitej wiekszosci zbudowany jest film) zaangazowac pasujacych wiekiem aktorow? Zwlaszcza boli to w momentach, gdy na jednym planie widac tetrykow ze zlotej ery kina mafijnego i mloda krew. Probuje sie nas przekonac, ze postacie sa w zblizonym wieku, ale to po prostu nie dziala.
Widzialem gdzies na internecie komentarz najlepiej (moim zdaniem) podsumowujacy to "dzielo": Film zaczyna sie w domu starcow i tam powinien pozostac."
czytając powyższe krytyczne opinie odnoszę wrażenie, że widzieliśmy różne filmy. Ja do tej pory zobaczyłem film trzy razy - z czego raz oglądając na dwie raty.
W kinie nawet nie odczułem tych trzech godzin - film jest świetny, zdecydowanie najlepszy film Scorsese od czasu "Kasyna". Tempo jest nieśpieszne, ale takie ma być - osoby wychowane na współczesnym kinie raczej poczują się zmęczone, bo podczas seansu trzeba... uważać, być skupionym, nie zaglądać do smartfona etc. Stąd też zapewne narzekania ludzi, którzy nie przywykli do wytężania uwagi na dłużej niż trzy minuty.
ogółem zauważyłem, że większość krytycznych opinii wytyka filmowi, że:
- nie jest taki jak "Goodfellas"
- aktorzy są starzy
- dłuugiee, nuudnee
cóż, pozostaje mi wyrazić zadowolenie z faktu, że wciąż są tacy ludzie jak Scorsese - chcący tworzyć kino dla takich smętnych pryków jak ja. ; P
a tak w ogóle, to był dobry rok dla kina - Dronningen, Lighthouse, Joker, no i Irishman.
Tempo jest nieśpieszne, ale takie ma być - osoby wychowane na współczesnym kinie raczej poczują się zmęczone, bo podczas seansu trzeba... uważać, być skupionym, nie zaglądać do smartfona etc. Stąd też zapewne narzekania ludzi, którzy nie przywykli do wytężania uwagi na dłużej niż trzy minuty.
Jako jedna z osob narzekajacych na stara obsade, dluzyzne i nude, czuje sie wywolany do tablicy. Na wspolczesnym kinie wychowany nie jestem, smartfona podczas seansu nie uzywam, zdarza mi sie do tego ogladac przydlugie filmy i nie mam z tym problemu, o ile tylko jest w nich cokolwiek, co taka dlugosc uzasadnia. O Irlandczyku tego niestety powiedziec nie moglem, stad tez taki a nie inny komentarz.
W mojej ocenie jest to ponad trzygodzinna sesja sluchania starych ludzi opowiadajacych o rzeczach powiedzianych i zrobionych przez innych starych ludzi, przy czym niektorzy z tych starych ludzi udaja (nieudolnie), ze sa o polowe mlodsi. Zupelnie, jakbym nagle przeniosl sie na rodzinna wigilie i sluchal plotkujacych seniorow. Niby mozna to obejrzec i posluchac, ale po co psuc sobie obraz aktorow, ktorzy ze wzgledu na swoj dorobek i reputacje (poza De Niro, ktory od dluzszego czasu rozmienial sie na drobne grajac w raczej slabszych filmach) nigdy nie powinni zgodzic sie na udzial w tym dziele?
Nie zapominajmy tez od trwajacej od pewnego czasu kampanii Scorsese ostro krytykujacego filmy Marvela i podobne, ze te jakoby nie sa "prawdziwym kinem". Czlowiek myslal, ze Irlandczyk to bedzie prawdziwa petarda, "prawdziwe kino", a tutaj benefis mieszkancow domu starcow. Nawet nieoczekiwane nadecie budzetu bylo tlumaczone przez producenta koniecznoscia wylozenia sporej kasy na (kiepskie) komputerowe odmlodzenie podstarzalych aktorow. Przykre to i mocno rozczarowujace. Nie bez powodu nikt poza Netfliksem nie zgodzil sie na sfinansowanie tego filmu, a film trafil do internetu w ciagu miesiaca od premiery. Zazwyczaj jest to oznaka raczej kiepskiego kina.
^ szanuję twoje zdanie, co więcej - w pełni je rozumiem.
również zdarzało mi się, że filmy, które wielu ludzi zachwalało, mnie po prostu usypiały. Tyle że nauczony doświadczeniem, zazwyczaj daję im drugą szansę - i często przy następnym podejściu odczucia są zupełnie inne.
broń Boże nie namawiam do drugiego podejścia ani też nie sugeruję, że nie miałeś dnia. : ) Po prostu może być tak, że za jakiś czas dostrzeżesz w tym filmie zalety, któryh wcześniej nie widziałeś.
ale to tylko luźna uwaga. Może to tylko ja jestem zachwycony, bo uważam, że po Kasynie Scorsese nie nakręcił nic dobrego (poza przyzwoitą Infiltracją, która jest tylko adaptacją).