Sprawa wygląda tak że jestem posiadaczem od prawie 8 lat Audi A38L 1.9tdi 130KM Quatrro 2002 r ( chip na 175KM) przebieg 350tys km,( auto ogólnie w rodzinie prawie od nowości) autko ogólnie spisuje się się perfekcyjnie zero jakichkolwiek problemów,( nie licząc rok temu wymiany dwumasy co jest standardem niestety w tych autach przy już pewnych przebiegach) oraz nie licząc standardowych wymian eksploatacyjnych nic się z nim nie działo. Pech chciał że niestety 2 tygodnie temu miała pani w Corsie wjechała mi w tył auta dość mocno, i do wymiany jest z tyłu zderzak, opona, lampy i cała klapa z szybą z tyłu, naprawa-klepanie ponad 3-4 tysie, za sprzedaż tego auta w takim stanie wezmę nieststy grosze... Ojciec trochę upiera się aby mi dołożyć kasę do nowego -prawie nowego małego( z jednej strony wiadomo fajna sprawa)do auta, ibiza, Honda Jazz itp tyle że niestety osiągi to już nie będzie to samo, ( coś do 30-40tysięcy pln ) i tak teraz trochę walczę ze sobą czy naprawiać czy sprzedawać, bo niestety pod względem osiągów przyzwyczaiłem się do tego Audi ( tak wiem tdi :D silnik z którego robi obiekt drwin już w tym kraju itp)ale zamiana ze 175KM na 90Km w takiej Corsie czy Ibizie czy Hondzie to będzie raczej przepaść....
Z takimi rzeczami musisz poczekac az ubezpieczyciel sie wypowie, bo zakladam ze z ubezpieczenia sprawcy bedzie kasa :) Auto jest stare moga ci orzec ze jest szkoda calkowita :)
Obecnie czekam właśnie na rzeczoznawcę, ale raczej szkody całkowitej nie będzie. najważniejsze newralgiczne elementy są całe: zawieszenie i belka itp
Sa powody mechaniczne i ekonomiczne orzekania szkody calkowitej. Twoje auto jest leciwe ma spory przebieg wszystko zalezy na ile wycenia szkode i jaka maja wycene w ubezpieczalni za auto podobnego do twojego :)
I w czym jest problem?
Oddajesz do ASO i robią Ci wszystko zgodnie ze sztuką. A, że będzie to kosztować pewnie naście tysięcy? To nie Twój problem, tylko ubezpieczyciela.
Dokładnie. Fura do aso i niech robią, koszt w tym przypadku nie ma najmniejszego znaczenia, bo płaci ubezpieczyciel tej pani.
To tak można? Przy każdym aucie? Bo jak nam Punciaka babka skasowała to dostaliśmy zabójcze 2000 z ubezpieczenia i całą kasę władowaliśmy w naprawę...Gdybym wiedział że można kombinować z ASO to może bym inaczej zrobił...
Oczywiście.
Jedziesz do ASO, podpisujesz kwity, że oni się rozliczą z ubezpieczycielem i nic więcej cię to nie interesuje. Nie dostaniesz kasy do ręki, ale będziesz miał samochód złożony zgodnie ze sztuką, na oryginalnych częściach.
p.s.
A jeszcze i samochód zastępczy dostaniesz :D
Bez względu na wiek samochodu i koszta?
Tylko i wyłącznie aso. Nie wyobrażam sobie innego sposobu naprawy. Wszystko inne niż aso to kombinowanie jak koń pod górę. Wszytko załatwia sobie aso z ubezpieczycielem. Oddajesz furę, odbierasz naprawioną, dziękuję, do widzenia.
Wiek nie ma najmniejszego znaczenia, po to jest ubezpieczenie.
Iselor (Łódź) - sprawa jest prosta. Ubezpieczyciel sprawcy ma przywrócić Twój samochód do stanu wyjściowego sprzed zdarzenia. Koniec. Kropka. Nie ma znaczenia wiek samochodu. Problemy zaczynają się gdy ktoś sobie stuningował samochód jakimiś customowymi częściami, aczkolwiek po przedstawieniu faktur i kwitów nie powinno być problemów.
No to się wjebałem, szkoda, bo panowie z warsztatu tak drzwi naprawili że ojciec musiał poprawiać...Nie chciało mi się już do nich jechać z tym, trudno. Dobrze że resztę zrobili dobrze na szczęście.....
Jeśli nie Ty jesteś sprawcą, to nic Cię nie obchodzi wiek i koszty. Płaci ubezpieczyciel sprawcy z jego oc. Jesteś wtedy panisko i żądasz by przywrócono twój pojazd do stanu oryginalnego.
Jesli sam byś sobie zrobił kuku, wtedy idzie to z Twojego ubezpieczenia ac i możesz mieć zapis, że naprawa nie obejmuje naprawy w aso, tylko w jakimś niezależnym warsztacie.
Nie tak do konca, jak rzeczoznawca ubezpieczyciela oceni auto i orzeknie strate calkowita (koszt naprawy wiekszy rowny wartosci auta przed wypadkiem), ubezpieczyciel placi za naprawy tylko do pewnej sumy, jesli dobrze pamietam rynkowa cena auta przed wypadkiem minus wartosc powypadkowa "wraku". Mialem tak jak mi w stare clio pani wjechala wycenione przez rzeczoznawce koszty naprawy przekroczyly wartosc auta i dostalem rynkowa wartosc auta, bo nie chcialem sie bawic w reanimacje trupa i auto zlomowalem.
No właśnie, u nas była szkoda całkowita! Pamiętam już! ASO nam wyliczyło taki koszt naprawy że te 2000 zdecydowanie przekroczyło więc wzięlismy jakiegoś tam mechanika....Niby dobrego, ostatecznie wyszło średnio, no ale już jest ok.
ale sie zapedziliscie :)
Przeciez ubezpieczyciel nigdy nie pokryje wam kosztow wyzszych niz wartosc auta.
Nie no, jasne, jeśli wartość naprawy będzie większa niż wartość samochodu w momencie szkody, nie ma mowy o naprawie. Założyłem, że oczywistym jest pojęcie szkody całkowitej ;)
3 lata temu babka wjechała mi w kufer Fiesty 2002. Chciala mi dac na drodze 300 zl... klapa i zderzak uszkodzone, podloga krzywa.
Ubezpieczyciel z jej OC proponowal pare warsztatow. Nie znam ich. Dalem do Forda bezgotowkowo. Wpierw ubezpieczyciel chcial dac 1000 zl. Miesiac negocjacji i naprawy miedzy firmami. W koncu naprawe pokryli prawie 6000zl. Auto pewnie tyle nie bylo wart. :)
mirko81 -> Ale w twoim wypadku pewnie byla zla wycena szkody przez ubezpieczyciela wiec musieli zaplacic. Jak jest dobrze zrobiona wycena i masz starego trupa to przy powazniejszych stluczkach czesto daja szkode calkowita i tyle. Wtedy ubezpieczyciel ma w dupie ile ty za naprawe zaplacisz, kasy dostaniesz tyle na ile zostalo wycenione minus wycena "wraku"
Dylemat moralny mozna miec jakbys tesciowa do studni wrzucil, a nie o rozbite, 20-letnie Audi z przebiegiem 350 tys.
Zlomuj dziada i niech tatu jezza kupuje, tylko obawiam, ze za 40 tysia nowego nie kupisz.
Każdy ma inne podejście do samochodu...Jak nam pod koniec października zeszłego roku babka wymusiła pierwszeństwo i jebnęła w drzwi pasażera (do wymiany makperson, słupek, drzwi i coś tam jeszcze) i cieszyłem się że żyje, to też ojciec mówił: zezłomujcie to w pizdu i kupcie se nowego za te dwa tysiące co dostaniecie. Ale po prostu się przyzwyczailiśmy do tego samochodu i postanowiliśmy naprawić (łzy żony też robiły swoje bo to jej pierwszy samochód i cóż...). Nic żeśmy na tym nie zarobili bo koszta poszły w naprawę, ale co tam. Autko jeździ i jak na 16 letnie Punto II z przebiegiem 130 000 km jeździ jak ta lala. Chuchamy i dmuchamy na ten samochód. Dla jednego zezłomowanie auta to jak kichnięcie, innemu będzie jednak żal...
Tylko autor bedzie mial do dyspozycji 30-40 tys, a za to bedzie mial szerszy wybor niz ty :)
o jezusie.... auto to nie pies, którego trzeba uśpić. Takie jeżdżące szroty kopcą bardziej niż stare domy na wsi w okresie grzewczym
Czyli każdy powinien jeździć autem max. 5 letnim, najlepiej chędożonym elektrykiem? A dlaczego? Jeśli auto ma lat naście ale się o nie dba i jest w bardzo dobrym stanie - to czemu nim nie jeździć? Bo ekolodzy mają wonty?
ale my tu nie mówimy o 5-letnim aucie tylko 16-letnim klepanym szrocie, który będzie zaraz pojawiał się w opowieściach Twoich prawnuków :D
Co z tego że ma 16 lat? Jest w znakomitym stanie. Nawet facet z przeglądu twierdzi że poprzedni właściciel (jakiś dziadek) jeździł nim tylko wokół bloku chyba. My go utrzymujemy w znakomitym stanie. A że po wypadku....trudno, zdarza się, do klepania były drzwi. Swoją drogą wyszło mu to na dobre, bo żeśmy stwierdzili że właśnie ze wzgledu na wiek powymieniamy mu stare części na nowe.
Jeśli jesteś pewny stanu technicznego (przed wypadkiem) to naprawiaj, choć jeśli dostałeś w tył i auto stanęło (silnik zgasł) to mogła ucierpieć 2 masa
Ja bym wziął kasę z ubezpieczenia, zrobił z niego dawcę części i kupił coś nowego.
Jaki problem przy budżecie 30, czy tam 40 tysięcy kupić sobie jakieś inne, nowsze Audi w dieslu z podobnymi lub nawet lepszami osiągami?
za 30tys. żeby kupić audi z silnikiem 170KM to właściwie wymieniasz szrot na trochę nowszy, ale też zajechany szrot :)
z tą różnicą tylko, że właściciel będzie się zapierał rękoma i nogami, że jest pierwszy właściciel i była to staruszka, która jezdziła autem tylko po zakupy :D
No nie do końca tak jest, owszem istnieje taka możliwość, ale wystarczy mieć pojęcie i trochę oleju w głowie żeby nie wpakować się na minę.
wystarczy mieć trochę oleju w głowie, żeby wiedzieć że to jak los na loterii.
Można wskoczyć na otomoto i w tym przedziale cenowym to większość aut roczniki 2008-2010 z przebiegiem powyżej 200tyś.
Jeśli wskoczy jakieś auto co ma 80tys. to pewnie zajeżdżone wzdłuż i wszerz a najlepsze są perełki jak ze zdjęcia obok.
Gra nie warta świeczki żeby jeździć po Polsce i oglądać takie niespodzianki.
Jakby normalnie ten gościu od ogłoszenia nie mógł napisać, że sprzęgło do zrobienia :)
W rodzinie jakiś czas temu sprzedawaliśmy A4 z przebiegiem trochę ponad 200 tysięcy z pancernym silnikiem bodajże 2,5 litra około 200 koni (najmocniejsza wersja), automat, pełny s-line serwisowany w aso, pewne pochodzenie - poszedł z pocałowaniem ręki za 25 tysięcy i jeździ do dziś.
Także takie generalizowanie też nie do końca jest fair, bo jak widać nie wszystkie auta należy ładować do jednego wora.
Wszystko zależy czego się szuka, ja bym osobiście Audi nie szukał, ale autor tematu jeździ A3, więc podałem mu jako taki pomysł.
Jeśli to naprawdę dylemat moralny to może porównaj emisje starego diesla z nowszym autem miejskim.