No Time to Die - pierwszy plakat oraz polski tytuł nowego Bonda
To małe święto, gdy komuś uda się nadać polski tytuł, który jest jednocześnie dobry i bez udziwnień.
Oczywiście to nic złego, bo filmy o agencie 007 stoją na wysokim poziomie
Nie wszystkie...
Ta plotka pojawiła się dlatego, że w fabule No Time to Die, po tym jak Bond przeszedł na emeryturę, numer 007 przejął inny agent, którego gra Lashana Lynch, co zapewne będzie powodem rywalizacji i wzajemnego śmieszkowania w filmie. Nie sądzę, że po odejściu Craiga nowym bondem w nowym filmie zostanie kobieta, a przynajmniej póki producentką jest Barbara Broccoli, która sama stwierdziła, że Bond zawsze był mężczyzną i tak pozostanie.
Pierwsze co przychodzi na myśl to "Nie czas na śmierć". Tyle samo wyrazów, tyle samo sylab co oryginał. Ładne i eleganckie. "Nie czas umierać" jakoś tak pasuje mniej, ale nie jest aż tak tragiczne jak co niektóre wymysły tłumaczy.
Jesli komus chcialoby sie pobawic i adekwatnie przetłumaczyć ten tytułu, bardziej musialby sie zastanowić nad jego sensem i kontekstem. Każdy wie, ze w bondach akcja goni akcje, wiec oczywistym jest wniosek, ze Bond po prostu nie ma czasu na to by umrzeć. Tak tez używa się zwrotu "No time for..." W związku z tym "Nie czas umierać" czy "Nie czas na śmierć" jest błędem rzeczowym, za ktore przykladowo na takim egzaminie FCE dostaje sie punkty ujemne. Jednoczesnie trzeba uzyc troche jezykowej pompy i patosu bo gdyby oryginal jej nie potrzebowal film nazywalby sie "Too busy to die"...
Tylko po co. Nie lepiej pozostac przy tutulach oryginalnych i wszelkiego typu wynalazki z zalozenia ignorowac? Ilosc informacji jaka tracimy (akcent, dowcip czesto nawet bledy rzeczowe) wybierajac dubbing jest ogromna. W dobie internetu nie ma usprawiedliwieniem braku znajomosci jezyka angielskiego.
Gerpir Feilan
Weź się lepiej gamoni za naukę języka polskiego, swojego ojczystego xD
On nawet angielskiego nie zna, bo napisał:
Tak tez używa się zwrotu "No time for..." .
Znawca od FCE...
"No time for sth" i "no time to sth" mają faktycznie inny wydźwięk...
I dlatego tłumaczenie jest w tym wypadku wyjątkowo wierne.
I dobrze.
Mam nadzieję, że to nie będzie kolejny Bond spod znaku walki z żydo-masońską-über-złą organizacją chcącą przejąć władzę nad światem - czyli Casino Royal, Quantum of Solace i Spectre w pigułce. Skyfall był świetny, myślałem, że dali już sobie spokój z tym kiczem, a tu w Spectre takie rozczarowanie... i jeszcze motym ze "złym bratem" jak z kina klasy B, albo nawet C. Masakra...
Spectre przecież jest restartem serii z pojawieniem się Blofelda, nowej-czarnej Moneypenny (nie mam nic do czarnoskórych, ale serio? -_-) i nowego M. Teraz to jest wszystko całkowicie bez sensu skoro to ostatni film Craiga. Skoro jest cameo Blofelda w Spectre to siłą rzeczy będą odmrażać stare wątki i serwować je w nowym wydaniu.
Oh help God...
W Bondach to dobre były głównie piosenki. Niektóre.
Nie wiem co ludzie widzą szczególnego w tej serii.
Taki bogaty, zachodni Hans Kloss albo Stirlitz...
No tak, przy "Stawce..." ludzie świetnie się bawili, to niby jest jakaś wartość... "Stawka..." byłą chyb nawet mniej naiwna i naciągana, nie znam za to "Siedemnastu mgnień wiosny", ale setki dowcipów o czymś świadczą...
Polecam Casino Royale, resztę faktycznie można sobie odpuścić ;)