Twórcy Red Dead Redemption 2 o warunkach pracy w Rockstar Games
100 godzin? równe jest 4,5 dnia pracy. Jak ma się do tego praca na śmieciówkach w Polsce po 12 godz. dziennie w warunkach urągających prawom pracownika? Zakładając,że do pracy w ogólnie pojętym gamedev`ie trafiają artyści z pasją i wiedzą. Wyobraźcie sobie te rzesze ludzi którzy nie narzekają na swój los zarabiają 500 dolców na miesiąc i chcą kupić RDR2 w dniu premiery. Czasami dobrze jest auto cenzurować własne wyobrażenie o świecie, żeby nie obrazić rodaków.
P.S nikt z tych uciemiężonych nie pochwalił się zarobkami które mógł wydać po premierze kiedy jego wkład w produkcję zmalał do minimalnego zagospodarowania czasu pracy. Kwestia mentalnego rozpasania nie ważne co za miesiąc teraz mnie swędzi w pupie bo za długo siedzę. Zapraszam do Europy.
Dan i Sam Houserowie w pewnym momencie byli bardzo niezadowoleni z ówczesnego stanu tytułu i w efekcie trzeba było zmienić praktycznie całą grę.
Ło panie. Typowy Rockstar. To samo co przy poprzednim RDRze. Oni naprawdę jak na takie duże studio z taką kasą to strasznie słabo im idzie to tworzenie gier.
Rozpasani jak "dziennikarze"z magazynów growych.
Bydło-ludzie z galerii handlowych marzą o lepszej pracy a tym sie w dupach przewraca.
hehe jak ja juz odliczam czas oby do polnocy, zostalo jeszcze 23h i 35 min :)
w normalnej robocie jak menago nie panuje nad zespołem czy nie potrafi dotrzymać terminów to przestaje być menago. a tutaj "firma jest zła" i inne takie ogólniki. przecież ktoś zawinił. ktoś nie skontrolował, ktoś źle rozplanował, ktoś coś przeoczył, ktoś mógł załatwić dodatkowych ludzi itd. po mojemu gra potrzebuje jednoosobowego reżysera, wtedy takie kwiatki jak to:
pokroju zmiany nazwy miasta
chodziło jedynie o czwórkę scenarzystów z nim samym włącznie, którzy przez trzy tygodnie dopracowywali narrację gry.
wybaczcie, ale absolutnie nie ogarniam sytuacji: "siadamy do projektu za dziesiątki (jak nie setki! milionów dolców z wyznaczonym deadlinem i sami nie wiemy co chcemy osiągnąć".
Część pracowników wypowiadała się pozytywnie o warunkach pracy, podczas gdy inni mieli wiele zarzutów wobec pracodawcy.
Nie znam pracodawcy, którego to zdanie nie dotyczy. Po prostu nie słyszałem o takim, chyba że ktoś sam się zatrudnia.
Dan i Sam Houserowie w pewnym momencie byli bardzo niezadowoleni z ówczesnego stanu tytułu i w efekcie trzeba było zmienić praktycznie całą grę.
^^Potwierdza się to, co słyszy się "w kuluarach" - bracia Houser to perfekcjoniści. Do tej pory mieli nosa i firmie zawsze wychodziło to na dobre, oby i tym razem tak było :).
Szkoda ludzi, którzy są zmuszani do tak ciężkiej pracy, ale nie tylko w gamedevie tak jest. Pracowałem swego czasu w gastronomii i bywały zmiany po 14h albo więcej, a czasem spało się gdzieś po pokoikach by rano znów zacząć szychtę bo nie opłacało się wracać do domu. Na liniach produkcyjnych ludzie yebią w czterobrygadówce, świątek piątek i niedziele, za słabe pieniądze i nikt nie słucha jak mają ciężko. Gamedev nie jest idealny, ale nie wierzę że za harówę nie dostają przyzwoitych pieniędzy, a i same warunki też nie należą do najgorszych.
Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa naszego prezesa i nie jest prawdą, że nad łóżkami dach przeciekał! Szczególnie, że prawie nie padało! Prezes dba o nas jak ojciec najlepszy!
https://www.youtube.com/watch?v=Arm4KHGObiI
Myśląc na zdrowy chłopski rozum. Gdyby tym pracownikom było tak naprawdę bardzo ciężko, to by się pozwalniali jeden za drugim, albo przynajmniej zgłosili się ze sprawą do odpowiednich instytucji. To nie Polska. Nie wierzę w to, że nie mają wyjścia. Chyba że supervisorzy przywiązują ich do biurek i nie mają możliwości wyjścia z pracy...