Cześć :) Zakupiłem auto - Volvo V70 I generacji 1999r. Kupiłem za 4 tysiące, auto w dobrym stanie, bez rdzy, z nawet przyzwoicie mocnym silnikiem 2.4 170KM i przebiegiem 360 000 km. Zastanawiam się, czy warto zrobić taki generalny przegląd co jest do zrobienia i ogólnie w jakiej kondycji jest ten samochód, jednak zastanawiam się czy serwisowanie nie będzie bardzo drogie. Z drugiej jednak strony słyszałem reklamę w radiu, gdzie mówili o lokalnym ASO Volvo, gdzie dla samochodów kilkuletnich i starszych mają dość fajne rabaty. Są również fachowcami, więc o to czy wszystko jest poprawnie sprawdzone, wymienione itd. nie będę się obawiał. Można też sprawdzić w jakimś warsztacie u Mietka, wyjdzie taniej, tylko czy to będzie zrobione dobrze? Ktoś takie stare samochody serwisuje w autoryzowanych warsztatach?
Dwadziescia lat to moze miec fajna laska, nigdy samochód.Wywieź to na auto szrot, a nie na przegląd.Trzeba było o tym pomyśleć przed tym zakupem, przynajmniej by ocenili te zwłoki sensownie i byś usłyszał prawdę i TYLKO prawdę.
mozliwe ze w Polsce koszt ASO jest nizszy niz w UK bo tu za pelen serwis takiego auta zaplacilbym wiecej niz jest ono warte.
Moim zadaniem kupowanie takiego auta ma sens jak ktos sie zna na mechance samochodowej i sam sobie ogarnie serwis i naprawy, wtedy mozna sie bawic w zabytkowe auta. Dla zwyklego kierowcy samo kupowanie takiego szrota to skarbonka bez dna
sevenup -te 20 letnie zwłoki mają więcej charakteru niż te nowe plastikowe wozidła :) a czasem są bardziej pancerne i idiotoodporne zwłaszcza silniki..
dexapini9 - w życiu. Po pierwsze dałeś dupy bo przegląd generalny to się robi przed zakupem. Dwa przegląd w aso to kilkaset pln wiec wydasz 1/5 wartości auta na to ;D
Szukaj starego mechanika to prędzej on ci dobrze zrobi i posprawdza są jeszcze spece co umieją gaźniki ustawiać - gdzie w aso usłyszysz a kup pan nowe bo to jakiś antyk ;) )
Charkter, a kwestia zmęczenia materiału ...Kupno tak starego auta przez laika motoryzacji, bo dexapini9 jest nim przecież, to strzał nie w kolano , prosto w mózg.Każdy wiejski mechanik go z miejsca wyczuje i obgryzie do kości.
Volwiaki w kombi to auta, które raczej nie są w kręgu zainteresowań ludzi kochających paseratti, golfy, audi itd. więc bardzo sie z tego powodu cieszę. Głównie ich właściciele to rodziny, bądź auto na firmę wzięte w leasing. W przypadku aut z końca lat 90 raczej sprowadzane ze Szwecji i Holandii mają udokumentowany przebieg i dobre, nie zamęczone silniki.
Kiedyś na yt widziałem filmik, gdzie koleś takim Volvem przejechał ponad 1 000 000 kilometrów i nie widzi powodu, żeby zmieniać.
https://www.youtube.com/watch?v=aQlKZtx8BGU
Nie wiem jak Volvo, ale kumpel w samą turbinę w Saabince z 2005 roku włożył już więcej, niż ty wydałeś na całe auto.
na pewno więcej zapłacił niż serwisując auta niemieckie (może oprócz Mercedesa). Interesowałem się Saabami, jednak łatwo wdepnąć w minę. Trzeba mieć te 10 tysi przynajmniej, na samochód w miarę dobrze utrzymany, regularnie serwisowany (co w przypadku Saaba jest kluczowym warunkiem, by nie stał się kupą złomu) i z tego rocznika co moje Volvo.
Samochód co prawda był sprawdzany przez mojego szwagra, który sam naprawia samochody, więc uwierzyłem, że się zna. Było kilka mankamentów, natomiast to co mnie zadziwiło to absolutny brak rdzy. Pełen ocynk. Mechanicznie też bardzo dobry itd. Nie będę już się rozpisywał.
Z pełną świadomością zakupiłem taki samochód, bo po 1. był zadbany jak na swój wiek, nieźle wyposażony i miał w sobie jakąś duszę. Po 2. jest to samochód mało awaryjny, w tym modelu są problemy raczej z elektryką/elektroniką, typu czasem wysiada sterowanie szybami, czy coś w ten deseń - mam nadzieję że to mi się nie przydarzy ;) Po 3. był tani i nie straci za bardzo na wartości, gdy go sprzedam. Wiadomo, że pewnie będzie mnie czekała wymiana części tzw. eksploatacyjnych czyli głównie hamulce, zawieszenie, opony i tym podobne, natomiast liczę na to że nie zdarzy mu się poważna awaria. Chciałem samochód na którym będę mógł polegać, także kochany @sevenup no nie mam zamiaru zadłużać się po to, by sobie kupić nówkę z salonu.
Mechanicznie, to ten samochod moze jeszcze i 10 lat polatac are rownie dobrze jutro moze ci sie rozsypac.
Konstrukacja aut jest obliczana na mniej wiecej 7 lat, przynajmniej tak bylo do tej pory, bo teraz coraz wiecej producentow tu oszukuje i celuja w 6 lub nawet 5. Takze szansa na to ze 20 latek sie posypie jest dosc wysoka.
A to ze rdza nie bierze nie ma nic do znaczenia. Material w dynamicznie pracujacych czesciach podelga ciglym naprezeniom, kotre przez tyle generuja bardzo duzo wewnetrznych uszkodzen, niewidocznych golych okiem. W efekcie sytuacja ze pieknie zadbanemu 20 letniemu autu odpadnie kolo nie jest czyms nadzwyczajnym (wyolbrzymiam oczywiscie).
Ja bym się w ASO nie bawił, przy takim wieku auta tym bardziej. Jesteś pewien, że korozja nie brała? Nic nie było malowane, sprawdzałeś miernikiem, na kanale byłeś? Trochę się obawiam, jak teraz myślisz o przeglądzie zamiast przed kupnem...
gościu miał w swoim garażu kanał, więc widziałem że podłoga jest sucha (nie ma wycieków) jak i nie przerdzewiała.
Czyli miernika nie brałeś? Nic nie wyglądało na namalowane albo naniesione pastą wygłuszającą? Aż dziw, że auto z 1999 r. i bez oznak korozji.
Nie, nie miałem miernika, natomiast patrzyłem czy przy uszczelkach są jakieś oznaki malowania. Zresztą, kupiłem go od gościa, który mieszka na końcu mojej miejscowości, więc znam go i to auto miał od kilku lat, mówił co zmieniał itd. Więc od kompletnego nieznajomego go nie brałem i byłem skłonny uwierzyć, że żadnej "przygody" nie zaliczył ;)
Blacha miała pełen ocynk, od spodu widać było, że elementy zawieszenia były nie dawno wymieniane, gdzie niegdzie rudy kolor się pojawił, ale to nie była raczej wada, tylko no ten samochód przejechał sporo w różnych warunkach, więc nie oczekiwałem srebrno-czarnego podwozia. Podłoga ogółem zdrowa.
Przy tym wieku samochodu mozliwe ze pracownicy ASO majacy o nim jakies pojęcie sa juz na emeryturze.
Idąc waszym tokiem myślenia auto z 99r nie może być zadbane - to już wiemy. I za każdym razem wypowiadają się te same osoby. Ciekawe.
Co do Volvo to Twój wybór, mi się zupełnie nie podoba i kojarzy z karawaną, wolałbym V40 :)
Podjedź do dobrego mechanika i niech Ci go obada, sprawdzi co i jak. Z miernikiem lakieru porywać się na auto za 4k? Bitch please..
Ogólnie to Twoje pierwsze auto? Dość duża pojemność.
V40 bardziej mi się podoba, ale kurczę nie znalazłem w promieniu 60-70 kilometrów (dalej nie ma sensu jeździć) czegoś co było w miarę utrzymane. Nie miała ocynku, więc każdy egzemplarz rdzewiał. Co do wyglądu, to jest to taka typowa kanciasta konstrukcja lat 80/90 od Volvo, więc nie każdemu się podoba, ale patrzyłem bardziej rozumowo, że mogę nawet się przeprowadzić, włączając to przewóz np. biurka i wszystko się zmieści ;) Trochę przeszkadzają te gabaryty, bo ciężko w mieście zaparkować, ale mam nadzieję, że się przyzwyczaję.
To jest moje pierwsze auto, ubezpieczenie musiałem wziąć na spółkę z bratem, bo inaczej buliłbym ok. 2500 zł/rok... Tak mam tysiąc zł. taniej.