Czym się różnią bezmózgi wchodzące w klapkach na Morskie Oko od uczestników "narodowych" wypraw w Himalaje?
spoiler start
Uczestnicy "narodowych" wypraw w Himalaje mają raki na klapkach.
spoiler stop
Świetne!
Człowiek ma w swojej naturze to, by zdobywać, porywać się na niemożliwe, udowadniać że potrafi. Dzięki temu, jestesmy czymś więcej niż plemieniem zbieraczy korzonków mieszkających w jaskiniach.
Jest tylko jeden mały problem:
- jeśli ten koleś w klapkach wchodzi na K2 - a potem trzeba wydać 500tysięcy a akcję ratowniczą, zaryzykować życie 5 ratowników, zużyć tonę paliwa na helikopter - to pojawia się potem małe niewinne, pytanko: czy ten gostek w klapkach pokrywa te koszty? A może jego ubezpieczyciel? Czy nie daj boże państwo. Wie ktoś jak to jest dokładnie?
Nie zgodze sie. Ich zdobywanie i udowadnianie nie przyczynia sie w jakikolwiek sposob ani do rozwoju ludzkosci jako gatunku ani do rozwoju spoleczenstwa itd.
To czysty egoizm i zachcianka. Zreszta juz ta cala revol zapowiedziala ze i tak wroci w gory bo 'ona musi'. I znowu pewnie trzeba ja bedzie sciagac za gruba kase. Musi to czlowiek srac a nie lazic tam gdzie nie ma tlenu ani wogole niczego ciekawego w sumie.
Wartosc naukowa jest tez mocno dyskusyjna o ile wogole na tym etapie rozwoju ludzkosci i nauk przyrodniczych jest jeszcze jakakolwiek.
Za ratunek powinni placic z wlasnej kieszeni, ew. sponsor jak sie zgodzi. Depozyt 50-100k przed wyprawa i jak co to ratujemy a jak nie to trudno... nikt nie kazal sie tam pchac.
PS. Tak pisze to z perspektywy monitora komputerowego i nigdy nie wyszedlem wyzej niz te ~2k w tatrach. Zdanie swoje podtrzymuje.
Takeshi ciekawe jestem jak ty się przyczyniasz do rozwoju ludzkości siedząc przed komputerem.
A kopanie pilki czym sie przyczynia? Takim gadaniem mozna wyeliminować caly sport, cala rozrywke, nic tylko tyrac.
No w tej chwili bardziej niz pan czy pani bedacy/a soplem na K2 czy innej Czomolungmie, na ktorego (w sumie wielokrotnie jak sie przesledzi historie) ratowanie zmarnowano kilkadziesiat (jesli nie kilkaset) tysiecy dolarow. Chociazby jestem tutaj dla mojej rodziny.
Pozatym to nie o to tutaj chodzi i to jest zaden argument w dyskusji. Patrz 'PS' w moim poprzednim poscie.
Takeshi -->
Wchodzenie na K2 bezpośrednio może i się nie przyczynia - ale psychologiczny aspekt natury człowieka, który jednych pcha na K2, a innych do poznania tajemnic wszechświata - jest jednym z motorów rozwoju cywilizacji.
Co do depozytu - pełna zgoda.
Zgodze sie. Ale swoj 'dar' mozna wykorzystac roznorako. Mozna z pozytkiem dla ludzkosci jak Darwin czy Kolumb czy pierdylion innych podroznikow, przyrodnikow i eksploratorow. Mozna tez wylezc tam gdzie nikt i nic nie bedzie mial z tego pozytku. Tylko po to zeby pokazac ze sie potrafi - czyli egoizm.
Przeciez oni maja w dupie ludzkosc - nie oszukujmy sie. Niektorzy nawet swoje dzieci pewnie maja (mniej lub wiecej) w dupie.
Jako przyklad podam Steve'a Irwina. Tez zmarl glupio ale dla kolesia pelen szacun za to co za zycia robil i co osiagnal i jaki przyszle pokolenia maja z tego pozytek i inspiracje. Az milo popatrzec jak jego syn idzie w jego slady. To jest wlasnie ta roznica. Przynajmniej dla mnie.
Niby to samo ale jednak rezultaty 'dla ludzkosci' zupelnie inne.
"Steve Irwin, właśc. Stephen Robert Irwin, znany też jako Crocodile Hunter (ang. Łowca krokodyli) (ur. 22 lutego 1962 w Melbourne w stanie Wiktoria, zm. 4 września 2006 w Port Douglas w stanie Queensland) – australijski przyrodnik, prezenter telewizyjny, a od 1991 również dyrektor Australia Zoo w Beerwah w stanie Queensland w Australii. Był zagorzałym działaczem na rzecz ochrony środowiska. Odkrył żółwia Irwina, którego nazwano na cześć Steve’a. Na świecie zasłynął m.in. dzięki występom w programach na Animal Planet oraz Discovery Channel."
Irwin był czynnym działaczem na rzecz ochrony środowiska, większość z zarobionych przez siebie pieniędzy poświęcił na zakup dużych obszarów ziemi w Australii, Stanach Zjednoczonych, Fidżi i Vanuatu z przeznaczeniem na chronione „parki narodowe”[1]
"Tuż przed śmiercią Steve Irwin został profesorem nadzwyczajnym biologii ogólnej na University of Queensland, o czym poinformował Craig Franklin, wykładowca i przyjaciel przyrodnika."
VS.
Koles ktory wspinal sie na skaly bo tak 'musial' i zadluzyl przy tym cala rodzine mimo radosnie uprawianego w internecie zebractwa (aka 'crowfundingu').
Do tego byl (malo chyba znany fakt - znalazlem w jedym z wywiadow) uzalezniony od heroiny.
Ogolnie mocno 'destrukcyjna' i patologiczna osobowosc i wczsniej czy pozniej by sie zabil w ten czy inny sposob.
http: //www.gazetakrakowska.pl/artykul/3406509,tomasz-czapa-mackiewicz-wariat-i-jego-nanga-parbat-kiedys-uciekl-heroinie-teraz-goni-wielkie-marzenie,id,t.html
Ciekawy jestem czy Urubko zdobedzie szczyt. Wydymal caly nasz zwiazek, olal reszte i chce sam zdobyć K2, chociaz plany byly inne.
Mam nadzieje, ze zejdzie zywy z tej gory.
Trzeba miec nasrane ;)
Wymaganie od doroslych ludzi odpowiedzialnosci za siebie i swoje czyny to zawisc i zazdrosc?
Ja tam jedynie czego wymagam od dorosłych ludzi - to nie wpi^a się w życie innych dorosłych ludzi.
Podzielam ten poglad. Jednak w momencie, w ktorym dorosly czlowiek siega do cudzej kieszeni inny czlowiek ma prawo go oceniac.
Nie będę się wtrącał dopóki akcje ratownicze takich bohaterów nie będą pokrywane z mojej kieszeni jako podatnika.
A chorych na raka płuc co palili całe życie też mamy ratować? A grubasów na choroby serca, tarczycy, stawów też mamy leczyć czy nie? A jak ktoś przechodził na czerwonym świetle i go samochód przejechał - to ratować czy nie? A alkoholików z marskością wątroby - robić przeszczepy czy nie?
Nie, nie leczyć. Chyba, że akurat w kolejce nikogo nie ma. Zresztą co to za porównanie? Każdy, kto płaci podatki, dorzuca się do tej służby zdrowia, a coś takiego jak fundusz ratowania dupy himalaistom nie istnieje.
Argumenty ad absurdum? Wątpię. Wręcz odwrotnie - są to pytania które każdy z cywilizowanych krajów musi sobie zadać. Czy mamy leczyć i ratować lekkomyślnych ludzi szkodzących samym sobie. Podpowiem - my odpowiedzieliśmy TAK.
"Każdy, kto płaci podatki"
Jak mniemam himalaista żyjący w tym kraju również tutaj płaci podatki. Podobnie jak gościu który w słuchawkach na uszach przechodzi przez przejście dla pieszych ryzykując przejechanie nie płaci od tego "specjalnego ubezpieczenia".
A ja ich podziwiam. To osobnicy pokroju Urubko odkrywali nowe lądy, wytyczali nowe szlaki, poszerzali granice ludzkiej domeny. Gdy w końcu, mam nadzieję, zaczniemy wysyłać ludzi w kosmos, osobnicy pokroju Urubko staną się niezbędni. Wielu z nich za swoją odwagę, marzenia, wyobraźnię i szaleństwo zapłaci najwyższą cenę, ale ich rola w historii ludzkości pozostanie nieoceniona.
Tu mówimy tylko o sportowych wyczynach w najwyższych górach Ziemi, ale mentalność, determinacja i inteligencja himalaistów to jest uosobienie dokładnie tego samego sortu (gorszego, ma się rozumieć), który i w przyszłości będzie pchać ludzkość do przodu.
"Gdy w końcu, mam nadzieję, zaczniemy wysyłać ludzi w kosmos, osobnicy pokroju Urubko staną się niezbędni. Wielu z nich za swoją odwagę, marzenia, wyobraźnię i szaleństwo zapłaci najwyższą cenę, ale ich rola w historii ludzkości pozostanie nieoceniona."
Przypomnial mi sie film: "Ga, ga: Chwała bohaterom" ;) Tylko tam wysylali skazancow w kosmos ;)
Gdy w końcu, mam nadzieję, zaczniemy wysyłać ludzi w kosmos, osobnicy pokroju Urubko staną się niezbędni.
Nie zgadzam się. Rozumiem zamysł, ale jest z gruntu błędny.
Himalaiści jak najbardziej mogą przyczyniać się do rozwoju wiedzy. Mogą nieść przesłanie o niezłomności charakteru, odwadze i determinacji. Ale diabeł tkwi w szczegółach.
Podejmowanie wyzwań zawsze wiąże się z ryzykiem. Himalaiści powinni to ryzyko oszacować i przygotować się tak, aby je zminimalizować wszędzie, gdzie się da.
Jeśli ktoś podejmuje ryzyko bez przygotowania, to postępuje tak, jak przywołani w pierwszym poście "nibyturyści klapkowi".
Podsumowując - pan skrabiący się sam i bez radiotelefonu NISZCZY etos himalaizmu, a jego przesłanie to "mam was w d...", "i tak za to nie płacę", "należy mi się".
Ja tam kibicuje Urubce, bez względu na to czy wydymał naszą narodową wyprawe czy nie. Zresztą jakby wchodzili planowo to prawdopodobnie i tak to on by atakował szczyt. Chociaż Adam Bielecki tez by pewnie chciał i pewnie jest nieźle wkurzony.
Urubko nie mógł czekać do marca bo dla niego zima kończy sie 28 lutego więc chłop nie usiedział. Jeżeli wejdzie na szczyt 1 marca to on sam nie uzna tego wejścia jako zimowe ;)
K2 może i najwyższą górą nie jest ale na pewno najtrudniejszą do wejścia. Świadczy o tym chociażby fakt że zimą jeszcze nikt tam nie wlazł.
Oby Urubko wszedł i zszedł żywy bo ile można czekać. Mamy 2018r a ludzie ciągle przegrywają z tą górką.
Swoją drogą zabawne, że Urubko ubzdurał sobie, że zima kończy się 28 lutego. Ciekawe kto mu takie rzeczy nagadał i dlaczego w to uwierzył?
Jak Urubko zdobędzie szczy to będzie potężna porażka wizerunkowa i polityczna. Wyprawa narodowa a szczyt jako pierwszy zdobywa Ruski.
Trzeba było nei brać Ruskiego... A teraz płacz.
I nie, nie uważam, że postąpił fair, no ale z drugiej strony - po co go brali?
Co do ratowania - pełna zgoda. Powinni sami ponosić ryzyko. Mogę ich podziwiać za upór i odwagę, ale idą tam głównie dla własnej egoistycznej przyjemności (i za to mogę ich z kolei nie lubić), ludzkość nie ma z ich łażenia po górach absolutnie żadnej korzyści. Nawet tak mało istotnej i sensownej jak mniejsza lub większa przyjemność i emocje płynące z oglądania 22 chłopów ganiających za świńskim pęcherzem albo kilkunastu ścigających się na motocyklach i rozwijających 350 km/h na końcu prostej na Mugello. Dlatego powinni sami ponosić ryzyko i nie mieć do nikogo pretensji - tak jak Revol - że ktoś ich "oszukał".
Co za problem dojść w klapkach na Morskie Oko, to przecież jest tylko asfalt... Już nie panikujcie nad tym Morskim Okiem, że to długa i hohoho jaka trasa asfaltowa.
To są indywidualności, nawkręcane że będzie koniec zimy to idzie sam po śniadaniu nie mówiąc nic nikomu
Może nie jestem w temacie ale kiedyś jechałem samochodem i słyszałem, że :
- Mackiewicz niestety nie zostanie uratowany
- Wszystkie koszty pokryje polski rząd ostatecznie jakie zostały wygenerowane
- żona Mackiewicza druga - żyliśmy b. skromnie mąż ciągle się zadłużał aby realizować swoje marzenia
- żona Mackiewicza dziękujemy wszystkim za zebrane środki (500K czy 1M bo nie pamiętam) pomogą dzieciom tomka i równo je rozdysponujemy
....
nie było akcji powinny je zwrócić albo oddać na cele dobroczynne, ale postanowiły dziękuje.
i teraz będąc sprawiedliwym codziennie w wypadku samochodowym ginie kogoś ojciec, albo matka czemu jako społeczeństwo nie zrzucimy się po milionie na jego dzieci, w końcu też im będzie ciężko.
----
moje osobiste spostrzeżenie / mogę nie rozumieć / ale jeśli ktoś ryzykuje swoim życiem osiągając coś co osiągnęli już inni albo robią coś bez żadnego znaczenia dla narodu czy ludzkości / i nie nie porównywałbym tego do wyprawy i zamieszkania na Marsie. To takie spełnianie własnych ambicji / cała ta medialna papka to dosłownie komedia i nic nie istotny news
Nie porównywał bym tego też do sportów czy piłki nożnej, sporty olimpijskie czy piłka nożna mają na tyle rozbudowaną otoczkę narodową, że nawet jak mamy to zupełnie w poważaniu, czy też nic to nie wnosi w naszym życiu to przyjemnie dla większości ludzi jest że nasz rodak rozsławia nasz kraj nawet jeśli dla kogoś w XXI wieku nie zrozumiałe jest że dalej ktoś rywalizuje jak daleko rzuci kulą / czasy granadierów minęły gdzieś w 17 wieku.
Deser - jest nadzieja że ty też skończysz i osiągniesz w końcu level master w czytaniu ;)
Więc wytłumaczę ci w skrócie jakbym chciał się wycieczkować w góry na tym poziomie czy polecieć w kosmos bo też można już to zrobić za pieniądze to bym to zrobił, za własne, na własny koszt i na własne ryzyko, a tak jadą w góry osoby pasjonaci którzy często piszą że robią to za pożyczone pieniądze albo z zbiórki sponsorskiej, nie mając żadnego pokrycia na wypadek wypadku, swojej śmierci (ubezpieczenie rodziny) itd. Potem włącza się w Polakach tryb medialnego żebrania + spektakularnej śmierci. Dodatkowo ministerstwo przekazuje na takie wyprawy narodowe jakieś grosze które ci pasjonaci wydają aby udowodnić coś sobie.
Poniżej mały cytat
Andrzej Bargiel: Są emocje, ale bardziej związane z przygotowaniami. Zdobycie finansowania na wyprawę to chyba dziesięć razy większy wyczyn niż samo wejście na K2. W Polsce ciągle są z tym duże problemy. A jeżeli chodzi o samą wyprawę, to wyzwanie faktycznie jest wielkie.
Zachował sie bardzo nieladnie, nawet radia nie wzial ze soba, żeby go Wielicki nie mogl dopytac.
Nie chce mi sie wierzyc, by zdolal samemu wyjsc, oby nie skonczyl jak Mackiewicz.
Z tym radiem IMO to akurat ładny gest. Nie ma jak wezwać kolegów na pomoc, więc w razie problemów naraża tylko siebie.
Teraz tylko czekam aż zaczną uczyć moje dzieci o tych ,, bohatyrach '' i w podręcznikach do Polskiego będą umieszczać tragiczne historie o ,,chimalajistach'' tak jak teraz uczą dzieciarnię o naszej ,,dumie'' narodowej Janku Meli czy jakoś tak... Po cholerę się tam pchali! I jeszcze narzekają że Pakistan nie wydał setek tysięcy (tego czym tam płacą) żeby ratować złaminóżkę.
Przez ten dziadowski tytuł już nigdy nie napiszę tego poprawnie.
Tak, wiadomo, każdy Polak specjalistą od wspinaczki wysokogórskiej.
Ja się znam na wszystkim najbardziej. Czy to znaczy że jestem najpolszczym z Polaków?
Jak oni w ogóle śmią włazić na te wielkie góry i denerwować naszych internautów?!
To oburzające! Skandal! Do roboty by sie wzięli a nie jak jakieś gówniaki w śniegu sie turlają w jakichś wielkich górzyskach!
Tutaj na miejscu w kraju mają ładne góry to pchają sie w jakieś podejrzane Pakistany, Nepale czy inne Bhutany.
Tak Polski to my nie zbudujemy...
Denis Urubko schodzi, wszyscy myslą że sie wycofał a on za chwile pokaże wszystkim nagranie ze szczytu :D
Ale by były jaja.
A co do tego radia to podobno miał powiedzieć tym którzy chcieli mu dac radiotelefon że on tego nie weźmie bo w razie co nie chce żadnej pomocy i nie chce nikogo narażać na ryzykowną akcje ratunkową.
Nie no wiem że to byłby za duży hardcore.
Tutaj bardzo prawdopodobna teoria na temat samowolki:
https://sport.tvn24.pl/inne,132/boguslaw-magrel-o-probie-denisa-urubki-bede-go,818072.html
Urubko to specyficzny człowiek, zima sie kończy 28 lutego i koniec. Tak to postrzegają w Kazachstańskich stepach ;)
W sumie jakby zrezygnował teraz to szanse tej wyprawy mocno zmaleją. Oprócz Bieleckiego nie ma tam chyba nikogo kto byłby w stanie dotrzeć na szczyt a nie wiadomo czy sam Bielecki da rade.
Urubko wypadl z druzyny, zostaly dwa tygodnie a tylko Bielecki ma aklimatyzacje, sam raczej nie pojdzie, moze byc, ze przez poglady Urubki caly wyjazd psu na bude.
Kontrowersyjne zachowanie Urubki. Skoro wiedział, że ma czas tylko do końca lutego i potem rezygnuje, mógł o tym wcześniej (nawet przed rozpoczęciem wyprawy) poinformować drużynę. Z drugiej strony zdobywanie takiego szczytu to nadludzki wysiłek, więc rozumiem, że nie chce dalej kontynuować wyprawy, jeśli tego rodzaju wyczyn i tak nie przyniesie w jego mniemaniu sukcesu.
Tak czy inaczej, ten niesamowity himalaista zachował się dosyć samolubnie.
Podziwiam jednak wszystkich z wyprawy, bo mnie wczoraj powyżej 2 tys. metrów w Tatrach pokonał wiatr. Miałem wejść na szczyt i zabrakło kilkuset metrów, ale w momencie, kiedy powieki zaczęły się sklejać lodem, a zdjęcie rękawicy na kilkanaście sekund groziło odmrożeniem, zawróciłem. Rozpętała się straszliwa wichura (igły lodu uderzały w twarz), a nie miałem gogli. Zresztą padałem już z sił, bo przed świtem w świetle czołówki pokonałem ponad 600 metrów pod górę, brodząc w śniegu po pas, gdyż szlak był całkiem zawiany. Wbijanie czekana nie pomagało w jego odnalezieniu - wszędzie były zaspy, konieczne okazało się samodzielne wyznaczanie trasy w nikłym świetle żarówki. A takie "kłopoty" to jest pikuś w porównaniu z tym, przez co przechodzą prawdziwi himalaiści. :) Obok kilka fotek (przy okazji: w pełni naładowana bateria zamarzała po wykonaniu 1-2 zdjęć i działała ponownie przez chwilę po ogrzaniu pod ubraniem, aż w końcu padła na dobre i obudziła się dopiero po godzinie w temperaturze pokojowej)...
Chodziłeś w nocy po górach?
Opisana sytuacja brzmi nawet dramatycznie no ale chyba nie byłeś sam. No i faktycznie w porównaniu z warunkami w Himalajach nawet latem to brzmi nieco groteskowo ;p
Mimo to szacun bo ja bym sie nie wybrał na taką wyprawe.
Himalaje i Karakorum mnie fascynują, nawet od pewnego czasu mam obsesje na ich punkcie ale nawet w Tatry bym nie poszedł :D Zimą oczywiście bo latem w klapkach można
Chetnie bym pochodzil zima po gorach, ale szkoda mi hajsu na zimowe ciuchy, ktore uzylbym moze ze dwa razy do roku.
Zostaja mi ksiazki o tym i trzymanie kciukow za innych.
Chodziłeś w nocy po górach?
W zimie zawsze chodzę po nocy w górach i do miejsc docelowych docieram o świcie. :) Wstaję ok. pierwszej, dojeżdżam, gdzie trzeba, i ok. trzeciej już jestem na szlaku. Warto korzystać z okazji, bo od marca do listopada w nocy szlaki są zamknięte. Wczorajsze podejście było wyjątkowo nieprzyjemne nie ze względu na dojmujące zimno czy ciemność (bo to dla mnie nie nowina), ale z uwagi na wiatr, który w górach jest najgroźniejszym przeciwnikiem i powoduje przy okazji zanikanie szlaków. A wspinaczka w śniegu po pas, z ciężarem na plecach i na nogach (raki) oraz utrzymywanie orientacji w terenie, kiedy widoczność jest praktycznie zerowa, to spory wysiłek. Rzecz jasna, osobom, dla których letnie wyjście na Giewont jest męczące i które boją się ciemności w środku lasu czy spotkania z wilkiem, tego rodzaju "wycieczek" absolutnie nie polecam. ;)
Tatry są piękne zwłaszcza o "nietypowych" porach dnia. Obok dwa zdjęcia, które zrobiłem o świcie (Czarny Staw Gąsienicowy) i zmierzchu (okolice Trzydniowiańskiego Wierchu).
Opisana sytuacja brzmi nawet dramatycznie
Nie było dramatycznie, bo sił starczyło na zejście, a jeszcze spory zapas pozostał. Tatry to nie Himalaje (choć niektórzy nie potrafią z Morskiego Oka wrócić po zmierzchu). ;) Po prostu nie chciałem walczyć z wiatrem bez odpowiedniego sprzętu (gogle, puchowe wdzianko), bo następnego dnia, czyli dziś, musiałem iść do pracy i przez kilka godzin nauczać romantyzmu...
Bukary, czemu w nocy sa zakmniete szlaki latem a nie zima? Jest to zwiazane z widocznosci? bo w sumie nic innego mi do glowy nie przychodzi.
Kiedys wybralismy sie na czerwone wierchy i dzieki nieroztropnemu koledze schodzilismy noca, ciemna bylo jakby ktos wszystko smola zalal.
Bukary, czemu w nocy sa zakmniete szlaki latem a nie zima?
Chodzi o ochronę zwierząt, które - pomijając zimę - są bardzo aktywne w nocy. "Ochrona" ludzi (kwestie widoczności itp.) nie ma tutaj raczej nic do rzeczy. Zimowa noc w górach to dość niebezpieczna pora dla człowieka. Z pewnością bardziej niebezpieczna niż noc letnia. W naszym parku narodowym chroni się głównie faunę i florę. ;)
Inaczej jest np. na Słowacji. Tam szlaki tatrzańskie są w ogóle zamknięte w nocy. Przedwczoraj zapewne złamałem prawo, bo jedną nogą przelazłem na przełęczy za słupek graniczny. Niechcący. ;)
Piekny cyrk.
Przed tą wyprawą kompletnie temat mnie nie interesował, ale przez nachalne działania mediów zaczełem się tym interesować.
Szambo to robią inni bo w mediach są różne ,dziwne wywiady.
A my niewiemy co tam się działo naprawde
Nie wiem co mowia media, opieram sie na komunikatach zwiazku i osob, ktore sa bezposrednio zaangazowane w te wyprawe.
Takim gadaniem Urubko pory roku nie zmieni, wiedzial kiedy sie zaczyna wyprawa i kiedy konczy sie meteorologiczna zima, po co w ogole sie wybieral wiedzac, ze do 28 szanse sa iluzoryczne. Kalendarzowej zimy maja jeszcze trzy tygodnie i mogl poczekac jak mu tak zalezy.
Nie wiem kto robi szambo i czy w ogóle ktoś robi. Urubko ma ciężki i specyficzny charakter ale twierdzi że w tej sprawie wśród uczestników wyprawy nie ma aniołków i inni tez maja za uszami. Mówił że był ignorowany, decyzje podejmowano bez niego więc facet nie zdzierżył i szlag go trafił ;p Może za jakiś czas sie dowiemy jak to było albo i sie nie dowiemy.
Nie wiem czy do 28 lutego szanse na szczyt były iluzoryczne. Przypomne że wyprawa zaczęła sie jeszcze pod koniec grudnia. Po drodze było troche pechowo i nastąpiła obsuwa czasu bo najpierw akcja ratownicza na Nanga Parbat a potem spadające kamienie poraniły wspinaczy. Jeden doznał złamania reki i musiał wracać. Przez te kamienie trzeba było zmienić trasę co zabrało tez mnóstwo czasu i być może przez to nie zdążyli przed pogorszeniem pogody. Przecież Urubko to nie idiota który wchodzi na najpotworniejszą górę świata zimą wiedząc że i tak sie nie uda. Zresztą jak sie nie próbuje to człowiek sie nie dowie ;) Urubko drugi raz próbuje zdobyć K2 zimą. Wczesniej próbował kilkanaście lat temu też z polską wypawą. W sumie do tej pory zaledwie trzy razy podjęto próbę zdobycia K2 zimą. Ostatni raz 6 lat temu Rosjanie próbowali. Ta wyprawa jest czwartą. To też pokazuje jak bardzo trudny jest ten pagórek, K2 zdobyło około 300 osób a najwyższą góre świata Everest około 4 tys osób. W 2012r jednego dnia na Mount Everest weszło 150 osób! To było chyba oblężenie Januszy. Niezły korek musiał tam być :D
Tutaj jeszcze cytat z tej strony w którym jest opisane dlaczego K2 jest tak trudno zdobyć zimą:
http://polskihimalaizmzimowy.com/
Zdobycie K2 zimą to jedno z największych wyzwań współczesnego himalaizmu sportowego. Główną trudnością we wspinaczce zimowej na ośmiotysięczniki są silne, huraganowe wiatry wiejące ze średnią prędkością 120 km/h które mogą wiać nawet 180 km/h. W czasie sezonu zimowego mają miejsce średnio 2-3 kilkunastogodzinne tzw. „okna wiatrowe” kiedy siła wiatru jest mniejsza niż 60km/h. W takich momentach z obozów szturmowych położonych powyżej 7000m możliwe są ataki na szczyt. By zmieścić się czasowo w oknie wiatrowym tempo wspinaczki w górę i powrotu musi być niezwykle szybkie. O sukcesie decyduje wytrzymałość i siła himalaistów.
Dodatkowym problemem są temperatury które spadają do – 50*C. Zimą też znacznie rosną trudności techniczne. Z powodu silnych wiatrów i niskich temperatur brak jest śniegu a stoki góry pokryte są z reguły szklistym lodem.
Czyli trzeba mieć też dużo szczęścia żeby trafić w te okienka pogodowe. Zresztą pewnie to nie zdarza sie co roku a co kilka lat. Teraz potrzeba im dwóch takich okienek. Najbliższe pod koniec tygodnia.
Do tego trzeba bardzo szybko sie wspinać a własnie Urubko uchodzi za najszybciej sie wspinającego himalaistę na świecie. To że odszedł bardzo zmniejszyło szanse powodzenia. Niektórzy te szanse oceniają na 10%. Szkoda, pewnych rzeczy sie nie przeskoczy. Następna wyprawa pewnie za kilka lat.
Od poczatku wyprawy atak planowany byl na marzec, Bielecki bez asysty Urubki nie bardzo ma z kim isc, ta dwojka jest najsilniejsza obecnie w tym zawodzie. Urubko moze miec zal do Wielickiego, ale niech mu to powie w twarz a nie przez media, takie zachowanie nie pomaga wyprawie, jak chcial ja skonczyc to niech konczy bez halasu.